Czy promocje w polskich sklepach zawsze są okazją życia? Na podstawie moich doświadczeń jako Łowca Promocji stwierdzam, że nie. Jakie kombinacje stosują sklepy, by zachęcić nas do zakupu mimo tylko pozornej promocji?
Praktycznie odkąd jestem Redaktorem na gsmManiaK.pl, czyli od 2015 roku, jestem także Łowcą Promocji. Niemal każdego dnia sprawdzam, jak zmieniają się ceny w polskich sklepach.
Po tych latach uważam, że PROMOCJE w Polsce się zdarzają. Częściej jednak natrafiamy na promocje, które należy ująć w cudzysłów. Dlaczego? Już wyjaśniam.
Niektóre promocje i ceny ciągle się powtarzają
Nic mnie nie irytuje tak, jak promocja trwająca kilka miesięcy. Niejeden sklep potrafi oferować dokładnie te same urządzenia w bardzo podobnych cenach przez dłuższy czas, zmieniając tylko nazwę okazji z chwytliwej na jeszcze bardziej chwytliwą. Rozbraja mnie też, gdy sklep A oferuje coś w cenie B… długo po sklepie C! (i nie uwzględniam importerów, tylko oficjalną polską dystrybucję).
Osobiście drażni mnie też powtarzanie promocji na dany model telefonu, ale przy… wyższej cenie niż poprzednio. Powiedzmy, że coś zostało najpierw przecenione z 1299 złotych na 999 złotych. Po zakończeniu promocji cena wraca do normalnego poziomu. Kilkanaście dni później znowu spada do… 1099 złotych. Serio?
Kolejną praktyką, która się powtarza, jest obliczanie rabatu nie od poprzedniej ceny, a od startowej. Coś kosztowało na początku 1599 złotych, przez dłuższy czas było sprzedawane za 999 złotych, cena potem spadła do 799 złotych z… 1599 złotych. 800 złotych taniej wygląda lepiej niż 200 złotych taniej, prawda?
To jednak tylko małe niedogodności w porównaniu do innych praktyk.
Jest za tanio? Anulujmy promocję, bo stracimy!
Błądzić jest rzeczą ludzką. Czasami okazuje się, że także sklepową. Ważne, by zarówno klient, jak i sprzedawca rozsądnie podeszli do całej sprawy. Z tym bywa różnie.
Ja np. rozumiem Morele, które wykręcało się z realizowania wysyłek laptopów zamówionych w cenie 10 złotych (zamiast 7999 zł). To potężna strata dla sklepu i rażący błąd cenowy. Jako konsument ani przez moment nie byłbym zły za anulowanie takiego zamówienia. Pewnie przy ROG Phone 3 za 899 złotych (zamiast 4799 zł) byłoby mi smutno, ale na szczęście ASUS stanął na wysokości zadania.
Inaczej wygląda sytuacja w przypadku błędów cenowych, które wyglądają znacznie bardziej wiarygodnie. 499 złotych za Redmi Note 8 Pro czy 899 złotych za Redmi Note 10 Pro wyglądają na zaskakująco dobrą promocję, ale jednak graniczącą w jakiejś rozsądnej normie. Niestety, w większości przypadków skończyło się na anulowaniu zamówień.
Jak widać, wiele zależy od konkretnej sytuacji. Jako klienci powinniśmy być w stanie zrozumieć sklep w sytuacji skrajnej. Powinniśmy jednak walczyć o swoje, a sklep przyjąć swój błąd na klatę, gdy promocja na pierwszy rzut oka nie wygląda na błąd cenowy.
Za dużo wejść? Zmieniamy cenę!
Algorytmy analizujące ruch na produktach, alerty wzrostu zainteresowania produktem, monitoring promocji… To tylko kilka narzędzi, które mogą być wykorzystywane do tego, aby skutecznie limitować dostępność zniżek w sklepach.
Zauważaliście, że czasami w niektórych sklepach magicznie zmieniają się ceny? Widzicie w porównywarce cen, że jakiś sklep ma najlepszą ofertę na jakiś towar. Na stronie wszystko się zgadza, ale tylko przez jakiś czas. Wchodzicie później i cyk, cena jest wyższa.
Mnie się tak zdarzyło i to nie raz. Jak już wspomniałem, jako Łowca Promocji na gsmManiaK.pl regularnie przeglądam oferty największych polskich sklepów z elektroniką. Niejednokrotnie natrafiłem na fajną promocję, ale nawet nie zdążyłem o niej napisać, bo cena się zmieniła. W innych przypadkach zmieniała się krótko po publikacji, jakby sprzedawca wykrył ponadprzeciętne zainteresowanie przecenionym towarem.
Cały ten proces określany jest jako Dynamic Pricing. Pełny opis działania tego zjawiska znajdziecie na stronie platformy Dealavo.
Widząc takie dynamiczne zmiany cen w sklepach mamy prawdopodobnie do czynienia z wykorzystaniem narzędzia do automatycznej zmiany cen tzw. Dynamic Pricing. Jest to ostatnio coraz bardziej popularne rozwiązanie, które na podstawie danych rynkowych dostosowuje ceny produktów, tak aby zmaksymalizować zyski sprzedawcy.
Najprostszy system do automatyzacji cen opiera się na cenach konkurencji, zarówno w ich sklepach internetowych, jak i na porównywarkach (Ceneo, Google Shopping), czy platformach sprzedażowych (Amazon, Allegro). Jeśli sprzedawca chce rywalizować ceną, może zmieniać swoje ceny tak, aby być najtańszy na rynku, lub np w grupie TOP 3 najtańszych sprzedawców na Ceneo. Z drugiej strony, jeśli jego konkurencja oferuje produkty dużo drożej niż on, może podwyższyć cenę i zmaksymalizować swoją marżę, gdyż i tak pozostanie najtańszym sprzedawcą i ruch spłynie do niego.
Podobnie dzieje się gdy konkurencji skończył się towar i produkty u nich są niedostępne. Jeśli używane w sklepie narzędzie może wychwycić takie sytuacje, z pewnością wykorzysta okazję i podwyższy ceny.
Oczywiście istnieją również bardziej skomplikowane systemy opierające się na Sztucznej Inteligencji i zaprogramowanych regułach cenowych. Zbierają one dane takie jak np ruch na stronie, mogą rozpoznawać użytkownika po IP i cookies, zbierać informacje cenowe z innych sklepów, czy ilość sprzedanych produktów w sklepie za wybrany okres. Algorytm uczy się ze źródła zebranych danych i w optymalny sposób dostosowuje ceny do warunków rynkowych
Innym przykładem jest zmiana ceny ze względu na to, skąd przyszedł użytkownik. Ciekawym rozwiązaniem w Dynamic Pricing, które może wpływać na nasze zaobserwowanie zmiany cen jako klientów, jest ustawienie innych cen w różnych godzinach i dniach tygodnia.
– Amadeusz z Dealavo (dzięki!).
Mamy świetną promocję! Dajmy parę sztuk, serwer wytrzyma
Chyba nic tak nie denerwuje Łowcy Promocji, jak szybkie zakończenie danej okazji. Sklepy często i gęsto przygotowują bowiem ograniczoną liczbę egzemplarzy danej rzeczy w promocji. No dobrze, to całkiem zrozumiałe, ale dlaczego czasami jest ich tak mało?
Zdarzają się takie sytuacje, że sprzedaż zakończyła się, a nabywców znalazło tylko kilka sztuk danego sprzętu. Fajna promocja, prawda? O wielu takich okazjach nawet nie piszę na łamach gsmManiaKa – szkoda Waszego czasu.
Na podobnej zasadzie działają promocyjne przedsprzedaże. Pamiętacie akcję z Honorem 7C za złotówkę? Serwery padły błyskawicznie i zakupu nie udało dokonać się większości zainteresowanych. Oczywiście teorie spiskowe mówią, że to była ściema od początku, ale zarówno sklep, jak i Allegro zapewniły, że smartfon rzeczywiście został wyprzedany.
Ostatnio smakiem musiało obejść się wiele osób zainteresowanych zakupem Xiaomi POCO X3 Pro w najmocniejszej wersji z rabatem w wysokości 300 złotych. Ta jednak wyprzedała się w kilkanaście minut. To i tak jeszcze nic w porównaniu do pamiętnych promocji internetowych w sklepach internetowych Xiaomi, które działały kiepsko na długo przed rozpoczęciem promocji, a potem było tylko gorzej.
Oczywiście w tych wszystkich przykładach generalnie nie ma nic złego. Przydałoby się jednak, by sklepy dawały jednak szansę do skorzystania z dobrej oferty większej ilości klientów, zwłaszcza przy jej szumnym promowaniu. Byłoby też miło, gdyby były także przygotowane na wzmożone zainteresowanie, bo zamulające serwery i nagłe wyprzedanie wszystkich produktów nie budują dobrej opinii wśród kupujących.
Jest bonus, promocje znikają, cena rośnie
Dość popularną praktyką, zwłaszcza na rynku smartfonów, jest dorzucanie do danego telefonu jakiegoś fajnego prezentu. Rzeczywiście, to może być całkiem atrakcyjny układ, o ile… cena modelu wcześniej nie podskoczy.
Nie raz i nie dwa powtarzał się pewny schemat. Przez jakiś czas trwała promocja cenowa i dany smartfon był oferowany z rabatem kilkuset złotych. Później przychodziła akcja ze słuchawkami/opaskami/innymi w gratisie lub zwrotem określonej ilości gotówki, tyle że cena wracała do startowego poziomu.
Tutaj jest jednak pole dla wytrawnych Łowców Promocji. Czasami jest tak, że zgodnie z regulaminem sklep bierze udział w danej akcji od północy, jednak cena urządzenia zostaje zmodyfikowana później. Gdy widzicie więc baner o promocji z bonusem/zwrotem, a wcześniej widzieliście towar w przecenie, to warto się rozejrzeć, zwłaszcza w godzinach porannych. Być może pracownik odpowiedzialny za zmiany cen jeszcze śpi 😉
W trochę innym klimacie, ale ciągle w tej samej bajce, jest sytuacja z PlayStation 5. Sama konsola w sugrowanej cenie producenta? No nie da się kliencie kochany, wysoki popyt, niska podaż. PS5 z zestawem gier, padem i karmą dla kota za 1000 zł więcej? Kliencie kochany, składaj zamówienie!
W tych rozważaniach nie uwzględniam promocji przedsprzedażowych, gdy do drogiego flagowca dorzucany jest drogi prezent (Xperia XZ2 z PS4 Slim <3). Tego typu praktyka pozwala producentowi dobrze rozpocząć sprzedaż; wyrównanie przychodu/zysku następuje przy sprzedawaniu sprzętu w cenie regularnej. Sprzęt, tak czy inaczej, kosztowałby swoje, więc kto zgarnie bonus, ten ma powód do zadowolenia.
Rabat 50 zł za wydanie 500 zł. Cena? 499 zł
Od jakiegoś czasu bardzo modne stała się w Polsce promocja „x zł rabatu za każde wydane y”. Zasada jej działania jest oczywista i wydaje się całkiem atrakcyjna, zwłaszcza jeśli chodzi nam po głowie zakup dość drogiego sprzętu.
Niestety, nie wszystko złoto, co się świeci. Bardzo często dany sklep ogranicza pulę produktów biorących udział w promocji. To jednak nic złego, bo tego typu ograniczenia zdarzają się często.
Znacznie bardziej rozśmieszające jest to, że niejednokrotnie w takiej akcji uwzględniane są urządzenia, które… kosztują mniej niż zakładane minimum. Jak mam dostać 100 złotych rabatu za wydanie 1000 złotych, skoro np. telefon kosztuje mniej niż 1000 złotych?
Po ręcznym wyrzuceniu z wyszukiwania takich sprzętów często łączna pula produktów biorących udział w akcji potrafi spaść o kilkadziesiąt sztuk i efekt zasięgu promocji staje się mniej imponujący.
Promocje na Black Friday na horyzoncie – podnosimy ceny!
Dla wielu osób Black Friday to Fake Friday. W sieci głośno było o sytuacjach, gdy dany sklep podnosił cenę sprzętu przez Czarnym Piątkiem, by potem ją obniżyć. Ewentualnie kiedyś można było go kupić jeszcze taniej, więc niby promocyjna cena wcale nie jest aż tak atrakcyjna.
UOKiK przypomina przed #blackfriday i #cybermonday o prawie do odstąpienia od umowy zawartej na odległość (14 dni). My…
Opublikowany przez Federacja Konsumentów Środa, 25 listopada 2020
Niestety, nawet jeśli promocje z sensem były, to mówimy raczej o wyjątkach. Średnia wielkość obniżek nie jest jednak imponująca. Według raportu platformy Dealavo, w Black Friday 2020 średnia obniżka cen dla analizowanych produktów wyniosła zaledwie 3,4%. To wynik podobny do lat wcześniejszych, w których odnotowano spadki na poziomie 4% (2019 r.) oraz 3,5% (2018 r.).
Dalej jest tylko lepiej (czyli gorzej):
W przypadku 55% produktów ceny były w tym roku wyższe niż rok temu. Oznacza to, że większość analizowanych produktów z roku na rok drożeje. Było to widoczne szczególnie w kategorii tabletów, gier planszowych, zabawek oraz konsol. Jak zauważył Mateusz Mańkowski, wynika to głównie z ogólnego wzrostu cen w gospodarce oraz z mniejszych zapasów w sklepach, co jest spowodowane pandemią.
To chyba mówi samo za siebie 🙂
P.S. Oczywiście nie uważam, że wszystkie promocje w Polsce to ściema. Ba, spora część z nich rzeczywiście jest atrakcyjna i uczciwa. Niestety, tych z drugiej strony bieguna także jest sporo. Łowca Promocji powinien mieć oczy dookoła głowy, a nawet jeszcze jedno w portfelu.
Polecamy
To nie ściema – jeśli szukasz dla siebie smartfona w dobrej cenie, to koniecznie zajrzyj do naszego zestawienia najbadziej opłacalnych telefonów:
Jaki telefon kupić w 2024 roku? Polecam modele najbardziej opłacalne w Polsce
Nie przegap kolejnej promocji
Jeżeli szukasz przecen i promocji i nie chcesz przegapić dobrych okazji, zachęcam do śledzenia naszego maniaKalnego profilu Łowcy Promocji na facebooku. Codziennie sprawdzamy co ciekawego można znaleźć w Sieci.
Ceny w sklepach
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.