Czy OnePlus Nord CE 5G to smartfon wart zakupu za 1500 złotych? Sprawdziłem to w moim teście i już wiem, czy jest lepszy od POCO, realme czy Xiaomi w tej cenie. Po lekturze tej recenzji Ty też będziesz to wiedział.
OnePlus Nord CE 5G dopiero trafił do sprzedaży, a my już mamy dla Was recenzję tego modelu. Miałem przyjemność spędzić z nim kilkanaście dni i zdążyłem poznać tego średniaka na wylot.
Dla porządku – testowałem wariant z 12 GB RAM i 256 GB pamięci na dane. Taka wersja kosztuje 1799 złotych, ale jeśli czujesz, że 8 GB RAM Ci wystarczy, to zapłacisz 1499 złotych.
Czy jest wart takich pieniędzy? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w recenzji.
Plastik-fantastik i to nie jest zarzut
OnePlus podczas premiery kilka razy podkreślał, że to bardzo lekki i cienki telefon. Nie kłamali, a ja nie mam żadnych problemów z obsługą przy pomocy jednej dłoni. Efekt osiągnięto przy wykorzystaniu plastików, ale ma to kilka zalet. Po pierwsze – smartfon jest lżejszy od mojego Samsunga Galaxy S21, który też ma plastikowy tylny panel, a do tego znacznie mniejszą baterię i wymiary.
Po drugie, w mojej wersji kolorystycznej jest to matowe tworzywo, na którym nie widać odcisków palców i smug. Czy się porysuje? Pewnie tak, ale po okresie testów nie ma na nim żadnych skaz, a nie oszczędzałem go w żaden sposób. Do tego wybitnie podoba mi się fioletowa „poświata” (to nie jest poświata, tylko farba, ale tak wygląda) na zagiętych bocznych krawędziach. Daruj sobie inne kolory, bo tej jest zjawiskowy.
Aparat wystaje ponad obrys obudowy o dobry milimetr albo dwa, ale w praktyce w niczym to nie przeszkadza. Spokojnie mogłem korzystać z telefonu leżącego na blacie stołu, a ponieważ jest zabezpieczony szkłem, to nic mu nie będzie. Podoba mi się to, że to nie wyspa rodem 2021 roku, ale raczej listwa z flagowych OnePlusów z zeszłego sezonu.
I tak się zachwycam, ale muszę też ponarzekać, zanim znowu się pozachwycam. Ramka łącząca wyświetlacz z tylnym panelem też jest oczywiście z tworzywa sztucznego, ale już wykończonego na wysoki połysk. Szkoda, że nie utrzymano jej w dokładnie tej samej kolorystyce, co tył.
Tutaj muszę też zmieścić największy zarzut, jaki stawiam wobec OnePlus Nord CE. I szczerze powiedziawszy, to jedyny argument, który odstrasza mnie przed zakupem. Jest to silnik wibracyjny, który jest tak kiepski, że aż… wyłączyłem wszystkie systemowe wibracje. Nie wiem, dlaczego to zrobili, bo OnePlus od kilku generacji na każdej premierze chwalił się ich jakością. Tego nie da się naprawić aktualizacją.
Pochwalę za to skok i „klikalność” przycisków blokowania i głośności. Ani przez moment nie miałem z nimi problemy i są sensownie rozmieszczone. Do tego na dolnej krawędzi mamy złącze jack 3.5 mm, które znajduje się obok portu USB-C do ładowania. Szkoda, że zabrakło głośników stereo.
Ekran OnePlus Nord CE 5G zasługuje na pochwały i jedną naganę
Na froncie OnePlusa Nord CE 5G znajdziesz ekran o przekątnej 6.43 cala, co w 2021 roku pozwala zaliczyć go do tych raczej bardziej kompaktowych urządzeń. Wśród smartfonów z 6.7-calowymi panelami wyróżnia się ergonomią i łatwiejszym dosięganiem kciukiem do krawędzi wyświetlacza.
Sama matryca ma rozdzielczość FullHD i została wykonana w technologii AMOLED. Chiński producent nie próbował sztucznie oszczędzać i znajdziemy tu odświeżanie na poziomie 90 Hz. Działa ono w grach, nie działa w przypadku YouTuba’a i podobnych – standard.
Jak na taki panel przystało, mamy AoD, które OnePlus nazywa Ambient Display. Można go włączyć na stałe, ale nie ma takiej potrzeby, bo wyświetlacz automatycznie podświetli się po wzięciu do ręki lub puknięciu – obie opcje możemy zresztą skonfigurować wedle uznania.
Łączy się z nim Horizon Light, czyli krawędziowe podświetlenie ekranu. Żeby było śmieszniej, zastępuje to diodę powiadomień, która zmieściła się obok dziurki na przedni aparat, ale nie służy do powiadamiania o ominiętych wydarzeniach.
Sygnalizuje za to pracę przedniej kamery, co widać przy wideorozmowach. W założeniu ma to ostrzegać przed nieautoryzowanym użyciu tego podzespołu i przyznam, że bardzo mi się to podoba. Jak zwykle dla OnePlusa mamy szybkie rozpoznawanie twarzy, które działa nawet przy słabym świetle. Mamy też czytnik linii papilarnych, który jest w porządku – ale nadal trzeba podświetlić ekran, żeby z niego skorzystać.
A co można powiedzieć o jakości samego panelu? Jest dokładnie taka, jakiej oczekujesz od telefonu w tej cenie. Kolory są ładne, kontrast nieskończony, a płynność wyświetlanych treści cieszy oczy. Moje jedyne zastrzeżenie to jasność maksymalna, która przy czerwcowym słońcu jest nieco zbyt niska. Nie ma też opcji automatycznego podbicia, a jeśli jest, to nie działa.
Aparat jest dokładnie taki, jak oczekujesz
Na tylnym panelu OnePlusa Nord CE 5G znalazły się trzy obiektywy. Główna matryca ma rozdzielczość 64 MP i generalnie byłem zadowolony z efektów jej pracy. W dzień nie ma szans, żeby odróżnić jakość i kolory od flagowca, a zasadniczą różnicę widać dopiero po zmroku. Do tego mamy jeszcze szeroki kąt oraz trzeci obiektyw, którego działania zasadniczo nie zauważysz.
Średniak OnePlusa jest za to robić całkiem ładne portrety z równą i ostrą linią odcięcia postaci od tła. Dotyczy to również przedniego aparatu, a skoro już przy nim jesteśmy, to dobrze sprawdza się do rozmów wideo.
Jeśli chodzi o szeroki kąt, to szczegółowość zdjęć stoi oczywiście na znacznie niższym poziomie, niż przy głównym obiektywie. Kolory są tylko minimalnie inne, ale widać trochę zniekształceń przy brzegach kadru. Można za to korzystać z dedykowanego trybu nocnego przy zdjęciach szerokokątnych, ale efekty są dość przeciętne.
Smartfon nagrywa wideo w 4K i robi to nieźle, ale chyba lepiej idzie mu przy FullHD. Brak optycznej stabilizacji daje się nieco we znaki i mimo oczywistego powinowactwa z Oppo sądzę, że to bratni producent z Chin w tej cenie oferuje lepsze nagrywanie treści wideo.
Na koniec pochwalę jeszcze aplikację aparatu. Wszystkie funkcje, do których chciałem mieć szybki dostęp, były dostępne z poziomu głównego widoku i nie musiałem grzebać w żadnych opcjach. Zmiana rozdzielczości, aspektu wideo, trybu portretowego czy nawet profesjonalnego wymaga tylko jednego tapnięcia. Samsung mógłby tu się sporo nauczyć.
Wydajność i oprogramowanie to bajka
Najlepszym powodem, by dopłacić do OnePlusa Nord CE 5G względem Xiaomi czy realme jest oprogramowanie. Naprawdę doceniam to, jaki postęp zrobili Ci producenci, ale to jeszcze nie to. Stwierdzenie, że OxygenOS 11 daje OnePlusowi przewagę nad każdym konkurentem w tej cenie, jest bardzo prawdziwe.
Nie będę się tu szczególnie rozpisywał na temat poszczególnych funkcji i możliwości, bo w swojej recenzji OnePlus 9 Pro Paweł zrobił to tak szczegółowo, że bardziej się już nie da. Zajrzyjcie do jego testu, a tutaj skupimy się na kulturze pracy.
Tutaj mała dygresja, nawet przed specyfikacją. Tegoroczne flagowce ze Snapdragonem 888 są piekielnie szybkie, ale równie szybko się przegrzewają i strata wydajności w czasie jest oczywista i bezdyskusyjna. Ponownie odniosę się tu do recenzji flagowego 9 Pro. Smartfon potrafił tam nagrzać się, zwolnić i irytować podczas grania w Pokemon GO. To teraz lecimy z Nordem.
No to teraz kilka słów o wyposażeniu. OnePlus Nord CE 5G pracuje na Snapdragonie 750G, ma 12 GB RAM i 256 GB szybkiej pamięci na pliki użytkownika. Taki zestaw sprawdza się… jak marzenie. Dopóki nie zajrzysz w benchmarki, nie dowiesz się, że to nie jest flagowiec. Mój egzemplarz był przedpremierowy i na pewno doczeka się jeszcze dużej aktualizacji. Rzecz w tym, że nie ma wiele do poprawienia.
Byłem pod wrażeniem tego, jak długo aplikacje są utrzymywane w pamięci operacyjnej. Dla wersji z 8 GB RAM pewnie jest nieco gorzej, ale i tak zarządzenia nią jest bajeczne w porównaniu do MIUI. Ba, jest lepsze, niż w OneUI od Samsunga. Kultura pracy jest świetna, a nawet kilka godzin spędzonych na graniu we wspomniane Pokemony (GPS, pełna jasność i słońce mogą nagrzać każdy telefon) był ciepły. Tylko ciepły i wcale nie zwolnił.
Ideał? Nie no, nie przesadzajmy. Mówimy tu o bardzo sprawnym telefonie, ale nie ma ideałów. Czasami zdarzy się przycinka animacji, a czasami aplikacja wykrzaczy się do głównego ekranu. Być może naprawią to w aktualizacji po premierze – a być może nie.
Warto jednak wspomnieć, że OnePlus Nord CE to tak samo długowieczne urządzenie, jak flagowce chińskiego producenta. OnePlus obiecuje dwie duże aktualizacje Androida oraz trzy lata wsparcia poprawkami zabezpieczeń. Tempo ich wydawania nie będzie pewnie flagowe, ale to już poziom Pixeli. Duża pochwała za takie działanie.
OnePlus Nord CE działa przez cały dzień i szybko się ładuje
Producent wyposażył swojego średniaka w jedną z większych baterii, jaką miał w arsenale. W zaskakująco cienkiej i lekkiej obudowie znalazło się miejsce na ogniwo o pojemności 4500 mAh. W pudełku znajdziesz szybką ładowarkę o mocy 30 W i wszystko to przekłada się na więcej niż zadowalające osiągi.
Przez cały okres testów uzyskiwałem regularnie około 7-8 godzin SoT. W tym czasie grałem, pracowałem, dzwoniłem, utrzymywałem połączenie Bluetooth z dwoma innymi urządzeniami i robiłem zdjęcia. To duże zaskoczenie na plus, bo doświadczenia z poprzednimi OnePlusami uczyły, że szybki drenaż baterii w wersji z przedpremierowym oprogramowaniem to norma. Tu nie ma takiego problemu.
Naładowanie baterii odbywa się na typowym dla tej półki cenowej poziomie. W pół godziny odzyskamy jakieś 70%, a do pełnego naładowania wystarczy nieco ponad 65 minut. OnePlus zadbał też o żywotność. Producent obiecuje, że smartfon ma uczyć się naszego harmonogramu korzystania i podpięty na noc doładuje krytyczne kilka procent tuż przed naszym obudzeniem. Fajne, ale przy takiej szybkości ładowania wątpię, by ktoś chciał go podpinać na całą noc.
Wady i zalety
Zacznę od wad, a w zasadzie wady, bo OnePlus Nord CE 5G ma w mojej opinii tylko jedną. Na początku tekstu wspomniałem, że irytują mnie kiepskiej jakości wibracje i zdania zmienić nie mogę. Nie skreśla to telefonu, ale jeśli jesteś wrażliwy pod tym kątem, to po prostu będziesz musiał je wyłączyć.
Do zalet zaliczę jakość obudowy, która zamiast nudnego i kruchego szkła oferuje świetnej jakości matowe tworzywo sztuczne. Smartfon jest dzięki temu lekki i świetnie leży w dłoni. Nord nie ma też wielkiej wyspy aparatów, a do tego broni się dobrym ekranem AMOLED. Fakt, mógłby być jaśniejszy, ale i tak nie jest źle.
Na plusa zasługuje też ogólna kultura pracy urządzenia wraz z utrzymywaniem dobrej wydajności przez długi czas. Trzymanie aplikacji w RAMie jest wzorowe, a telefon nie ma problemów z przegrzewaniem. Bateria wypada na plus, a aparat jest po prostu dobry za takie pieniądze. To wszystko może prowadzić nas tylko do jednej konkluzji.
Czy OnePlus Nord CE to najlepszy smartfon w tej cenie?
Mówiąc krótko – tak. OnePlus Nord CE 5G to po prostu najlepszy telefon do 1500 złotych, jaki znajdziesz na polskim rynku. Ktoś może twierdzić, że POCO F3 i ma do tego prawo. Nie zmienia to faktu, że będzie się mylił. Mimo tego wstrzymałbym się z zakupem i poczekał, aż wariant z 12 GB RAM doczeka się promocji. Może się wydawać, że w telefonie to niepotrzebnie dużo w 2021 roku, ale zdecydowanie podnosi długowieczność.
Ceny OnePlus Nord CE 5G
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.