Windows 11 popsuł Microsoftowi niespodziankę i w 100% pojawił się w sieci przed zaplanowaną na 24 czerwca premierą. To dobra okazja, by przyjrzeć się… ChromeOS. Bo na dobra sprawę, wyglądają tak samo.
Przez dobre 20 lat, od pierwszego komputera w podstawówce do zeszłego tygodnia, korzystałem z Windowsa. Miałem wprawdzie krótki epizod z systemem Apple, ale ze względu na awarię wróciłem do Microsoftu. Dzisiaj patrzę na to, jak zmienił się wraz z aktualizacją do Windows 11 i jestem już pewien, że wybrałem dobry moment na ewakuację.
Jeśli ostatnich dni nie spędziłeś w dziczy, to poniższy obrazek na pewno jest Ci już znany. Żartów z podobieństwa do macOS nie brakuje, ale przecież to wcale nie wygląda, jak MacBook. Wygląda, jak ChromeOS z brzydszymi ikonami. Dla większości użytkowników w Polsce Chromebooki to bardzo egzotyczne urządzenia, bo nie da się na nich grać. Tak przynajmniej się wszystkim wydaje, bo da się. I to całkiem łatwo.
Piszę to właśnie z taniego – jak na laptopy z Windowsem, to śmiesznie taniego – Chromebooka, na którym normalnie mogę korzystać z biblioteki Steam. Tak, większość czasu i tak spędzam w czymś, co w większości przypomina przeglądarkę Chrome, ale w dowolnej chwili mogę korzystać ze wszystkiego, co oferuje Linux.
Możesz powiedzieć, że na ChromeOS nie ma oprogramowania, z którego na co dzień korzystasz w pracy i prawdopodobnie… nie będziesz miał racji. Owszem, aplikacje i programy nadal są ograniczone i jest szansa, że nie zawsze znajdziesz ich odpowiedniki, ale sytuacja na przestrzeni lat diametralnie się zmieniła. I to ostatecznie przekonało mnie do zakupu.
Ten tekst w żadnym wypadku nie jest testem czy recenzją – o taką pokuszę się raczej po naprawdę długim użytkowaniu. To raczej zbiór luźnych przemyśleń, które przez tydzień nazbierały się podczas pracy. I ani razu nie pomyślałem, że to źle wydane pieniądze. Nie wchodząc w szczegóły modelu – sprzęt, z którego piszę ten i wszystkie poprzednie kilkadziesiąt tekstów kosztował mnie 1900 złotych – prosto ze sklepu producenta.
Pierwsze, co szokuje i to na plus, to jakość wykonania. Obudowa jest sztywna, aluminiowa i sprawia świetne wrażenie. Piszę to z perspektywy kogoś, kto wcześniej korzystał z laptopa Huawei, który też był dobrze zrobiony – znacznie lepiej, niż wskazywałaby na to jego cena. A Chromebook i tak jest lepszy. Ma też ładniejszy ekran, czego akurat bym się nie spodziewał.
Druga sprawa to wprowadzanie tekstu. Klawiatura jest całkiem dobra, a w tej cenie – świetna. Jest nawet touchpad pokryty szkłem Gorilla – jest mniejszy od tego u Apple, ale wcale nie odstaje precyzją.
No i kultura pracy. Na co dzień piszę, obrabiam zdjęcia i montuję proste wideo do rozdzielczości 4K włącznie. Nic nadzwyczajnego, większość smartfonów ma wystarczająco mocy, żeby sobie z tym poradzić. Rzecz w tym, że Chromebook robi to w całkowitej, głuchej ciszy i nawet się nie zagrzeje. Dla mnie – po prostu ideał. I uwierz mi, że zrobi to szybciej, niż kosztują dwa razy tyle biurowy laptop z Windowsem.
Na koniec kilka słów o baterii. W momencie pisania tego tekstu wskaźnik pokazuje 68 procent i informuje mnie, że laptop rozładuje się po 9 godzinach. Po tygodniu pracy z nim mogę powiedzieć, że ma rację – od nowości ładowałem go… trzy razy. To potrafi tylko Apple i to przy mało wymagającym scenariuszu.
To teraz pozostaje pytanie – dla kogo nie jest Chromebook? Dla kogoś, kto korzysta ze specjalistycznego oprogramowania w rodzaju CAD, modelowania czy generalnie zaawansowanej obróbki grafiki. Ale jeśli masz biurową pracę z pakietem Office i mailami, to ChromeOS jest ideałem. Nie mam pojęcia, dlaczego tak długo zostałem przy Windowsie.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Tak wygląda cała seria Apple iPhone 17! Masz okazję sprawdzić design modeli iPhone 17, iPhone…
Wciągający FPS – Turbo Overkill kupicie teraz za niecałe 15 zł w jednym z popularnych…
BNP Paribas ostrzega wszystkich swoich klientów. To jedna z tych wiadomości, których nie można zignorować,…
Jeden z najlepszych telefonów 2025 roku doczekał się nie tylko nowej aktualizacji i co za…
POCO F7 najprawdopodobniej zadebiutuje jeszcze w przyszłym miesiącu. Telefon powinien być na radarze polskiego fana,…
Gmail doczekał się prostej, a jakże niezwykle użytecznej nowości na Androida. Pozwoli ona oszczędzić nam…