Smartwatch do połączeń głosowych z własnym slotem na kartę SIM? Czemu nie, o ile mamy łapę Arniego, dużo dzwonimy, często zdejmujemy zegarek z nadgarstka i… nie trenujemy! Oto test Rogbid Brave Pro.
Rogbid Brave Pro to zegarek, który przyciąga uwagę samą budową. Jest masywny, solidnie wykonany, a do tego może się podobać. Na pokładzie znajdziemy mocną baterię (1600 mAh), ośmiordzeniowy procesor, aż 4 GB RAM i 64 ROM, a do tego GPS, Wi-Fi i pakiet możliwości, jakie daje praca na pełnej wersji Androida.
Dodajmy do tego możliwość pracy jako autonomiczny … smartfon z 4G pracujący na Androidzie 10, a okaże się, że takie połączenie zainteresuje całkiem sporą grupę użytkowników!
W sklepie Tomtop zapłacimy za Rogbid Brave Pro zapłacimy 199$
Sprawdzamy, kto będzie zadowolony z Brave Pro, a kto powinien omijać go szerokim łukiem!
Jak zwykle bywa w przypadku smartwatchy z Chin, wygrzebywanie szczegółów specyfikacji z oficjalnego sklepu marki na Aliexpress przypomina pracę średniowiecznego skryby.
Musisz przekopać się przez wszystkie informacje na stronie i szukać porozrzucanych konkretów albo poprzestać na tym, co producent podaje w zakładce z danymi technicznymi, gdzie zabrakło informacji o procesorze, ale za to fantazja copywritera pozwoliła mu wypisać wszystkie języki, jakie obsługuje zegarek albo podanie w polu kompatybilność zgrabnego zwrotu: „zgodny ze wszystkimi”.
Na pewno należy pochwalić Brave Pro za porządne – jak na smartwatch tego rodzaju – podzespoły. W przeciwieństwie do recenzowanego na naszych łamach bardzo podobnego (ale starszego) Prime w wersji SE (test Kospet Prime SE) tutaj nie powinna spotkać nas jakakolwiek przycinka.
Helio P22 to leciwy procesor, który już w momencie premiery nie szokował możliwościami (sporo ciekawostek znajdziecie o nim tutaj), ale biorąc pod uwagę maleńki ekran, jaki ma obsłużyć i brak zabawy gierkami nie spodziewam się zadyszki Rogbida. Urządzenie posiada również 4GB pamięci RAM i 64 ROM (dostępne dla użytkownika jest nieco ponad 55 GB).
Ceramiczna obudowa, norma IP68 i szkło chronione Gorilla Glass sprawiają, że zegarka używa się bez zbędnej troski o jego odporność, a zastosowane materiały są bardzo dobrej jakości i nie sprawiają wrażenia budżetowca.
W zasadzie klasę smartwatcha zdradza jego wyświetlacz, który jest dobrej jakości, ale to nie AMOLED, co wychwycimy już na pierwszy rzut oka.
Rogbid Brave Pro to kawał zegarka i nie da się temu zaprzeczyć – mam dość spory nadgarstek a na moim ręku wyglądał niemal jak spodek do filiżanki espresso. Koperta ma szerokość nieco ponad 50 mm, ale jej wysokość jest większa o 1 cm przez miejsce na kamerkę. W zestawieniu z pokaźną grubością, wynosząca prawie 20 mm, mamy do czynienia z prawdziwym kolosem!
Na szczęście trudno zarzucić tej konstrukcji jakieś braki materiałowe: ceramiczna obudowa i szkło Gorilla są przyjemne w dotyku i odporne na przypadkowe uderzenia. Choć zabrzmi to zabawnie, to ponad miesięczne testy Rogbid zniósł lepiej – tzn. bez widocznych śladów użytkowania – niż „tytanowy” model Huawei (test Huawei Watch 3)!
Front urządzenia wygląda bardzo elegancko i na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że jest aluminiowy – to jednak polerowana ceramika. Nad wyświetlaczem znajdziemy oczko kamery, drugie ukryto na boku zegarka pomiędzy przyciskami funkcyjnymi. Same przyciski reagują sprężyście i z wyraźnym klikiem, a także pozwalają docenić poczucie humoru producenta – zaprojektowano je na kształt koronki, którą możemy obracać (oczywiście nie przynosi to żadnego efektu).
Rogbid fabrycznie ma zamontowany gumowy pasek i jest on dobrej jakości: jego wierzch jest gładki a spód lekko żebrowany, nie zapomniano nawet o detalu w postaci metalowej szlufki z grawerem marki.
Na szczęście w przeciwieństwie do przywoływanego już Kospeta tył zegarka jest „normalny” – czyli mimo odkręcanej pokrywy nie wyróżnia się on od innych urządzeń tego typu i dobrze leży na skórze. Żeby odkręcić śrubki pokrywy kryjącej slot na kartę, musimy skorzystać z załączonego w zestawie mikroskopijnego śrubokręcika, który nie ułatwia nam zadania.
Bezapelacyjnie karny kaktus należy się komuś, kto wymyślił tak maleńkie i złośliwie zapieczone śrubki! Na szczęście sam montaż karty SIM jest bezproblemowy – znajdziemy tam uchylaną prowadnicę, w którą wsuwamy SIM.
Mam nieco zastrzeżeń do ładowania zegarka, które wymaga od nas trafiania w wystające piny: nie dość, że musimy precyzyjnie trafić w gniazdo, to jeszcze byle ruch sprawia, że przerywamy uzupełnianie energii, bo kabel po prostu odpada od smartwatcha.
Podoba mi się to, że mimo budżetowego rodowodu bez problemu kupimy w sklepie marki akcesoria do tego zegarka:
To pozornie mała rzecz, ale świadczy o solidnym podejściu producenta do tematu, który traktuje Brave Pro tak, jak marki segmentu premium swoje smartwatche.
Niestety, nie zabrakło tu również solidnej porcji dziegciu – kiedy chciałem założyć skórzany pasek zamiast gumowego, okazało się, że jeden z nich ma złamaną dźwigienkę od odwodzenia teleskopu, a powerbank szybko poleciał z powrotem do pudełka, bo … zapadło się jego gniazdo ładowania!
Jednym słowem jeśli chodzi o akcesoria chęci dobre, ale jakość wykonania jako-tako. Oczywiście to zastrzeżenie nie dotyczy samego zegarka, który jest naprawdę solidny.
Rogbid naprawdę postarał się, jeśli chodzi o możliwość personalizacji zegarka i dostępne tarcze, z których zdecydowana większość naprawdę może się podobać i nie wydaje się dodana na zasadzie zapchajdziury. Niestety, żadna z tarcz nie ma elementów interaktywnych i dotykanie fragmentu ekranu, gdzie zobaczymy ikonę mierzenia pulsu czy przebytego dystansu, nie przeniesie nas szczegółowych statystyk.
Nie mamy co liczyć także na pokaźny zbiór danych, jakie moglibyśmy zobaczyć w dedykowanej aplikacji, którą jest – podobnie jak w przypadku przywoływanego już Kospeta – WiiWatch. Ten program najkrócej określiłbym mianem zakały każdego smartwatcha i zachodzę w głowę, dlaczego całkiem niezłe urządzenie dostało cios w plecy w postaci takiego balastu. Jeśli jesteście ciekawi, dlaczego tak krytykuję to narzędzie, rzućcie okiem do recenzji Prime SE.
Samo sterowanie zegarkiem jest oparte na gestach góra-dół oraz prawo-lewo. Na głównych ekranach zgrupowano podstawowe funkcjonalności, obsługiwane gestami:
Samo menu zegarka to standard, jaki znamy z czystego Androida i znajdziemy tu telefon, kontakty, wiadomości, ustawienia, rynek dial (tak wspaniale określono możliwość ustawiana tarcz zegarka), ustawienia pulpitu, internet, aparat, galerię (tak, bez trudu – mimo rozmiarów ekranika – obejrzymy foto i filmiki), kalendarz, tętno, budzik, muzyka, nagranie dźwięku, menager plików, pogoda, optymalizacja systemu, rynek aplikacji, ruch, Sklep Play, mapy, Google, asystent.
Jeśli chodzi o aparat i kamerkę tego urządzonka, to muszę powiedzieć prosto z mostu – nici z nagrań w jakości powyżej tej, do jakiej przyzwyczaił nas choćby HTC Wildfire S. Brzmi jak żart, ale tak nie jest – zresztą nie wiem, czy S-ka nie była lepsza od Brave.
Cenniejsze niż 1000 słów będzie kilka zdjęć w galerii – filmiku Wam oszczędziłem, bo po przerzuceniu na dysk okazało się, że video wygląda jak … gif.
Szkoda, bo ze względu na rozmiary Brave wydawał się idealnym uzupełnieniem działalności małego szpiega 😉
Powyższe wady zegarek nadrabia czymś, co moim zdaniem jest jego żywiołem, a mianowicie połączeniami głosowymi czy szerzej – możliwościami komunikacji. Po włożeniu do Brave Pro karty SIM zaczyna się prawdziwa zabawa – obracamy nadgarstek, wybieramy kontakt bądź wpisujemy numer i … dzwonimy! Jakość połączenia i jego głośność są naprawdę dobre, nie ma problemów z zasięgiem ani zakłóceniami.
Co ważne, zegarek pozwala na sprawne odpowiedzi czy pisanie nawet dłuższych wiadomości. Mamy do dyspozycji niewielką, ekranową klawiaturę lub preinstalowane, szybkie odpowiedzi, ale dodatkowo wspomaga nas … usługa dyktowania od wujka Google! To mi się niezwykle podoba – możemy jechać samochodem i dyktować odpowiedź na maila, a rozpoznawanie mowy jest w zasadzie bezbłędne.
Niestety zalety autonomicznych połączeń trochę przyćmiewa dren baterii – jeśli dużo się przemieszczamy i często zmieniamy zasięg, to możemy liczyć co jedynie na pracę od 8 rano do 20 wieczorem.
O ile sam zegarek jest responsywny i prosty w obsłudze, to dedykowana aplikacja woła o pomstę do nieba i mam wrażenie, że najlepiej używać go bez niej, jako autonomiczne urządzenie.
Jeśli pogodzicie się z myślą, że nosicie na nadgarstku tak duże urządzenie, to jego komfort użytkowania jest zaskakująco dobry.
Wy, którzy kupujecie Brave Pro do monitorowania aktywności, porzućcie wszelkie nadzieje. Wiarygodność zegarka pod tym względem jest znikoma i pierwsza lepsza opaska sensownej marki (choćby Mi Band poprzedniej generacji) zjada go w przedbiegach.
Nie mam zamiaru znęcać się nad Rogbidem jako narzędziem pomiarowym, bo wiem, że nie kupują go fani sportów. Z przyzwoitości podam kilka ciekawostek, które pozwolą Wam wyobrazić sobie, dlaczego tak ostro odradzam ten model do jakichkolwiek treningów:
Poniżej znajdziecie przykładowy wynik pomiarów biegu na bieżni po zakończeniu innego treningu, skonfrontowany z innym zegarkiem, noszonym równolegle na drugim nadgarstku:
Nie dość, że wyniki są – delikatnie mówiąc – różne, to jeszcze bohater testu nie jest w stanie podać przydatnych informacji w rodzaju stref tętna i podobnych, które urządzenia o podobnej wycenie mają wpisane w swoje możliwości.
Reasumując: Rogbid Brave Pro nie rokuje jako smartwatch dla sportowca.
Ogromna szkoda, że producent nie zdecydował się na zastosowanie w tym modelu – w końcu oznaczonym jako „Pro” – ładowania bezprzewodowego. Znacznie uprościłoby ono obsługę i pozwoliło na komfortowe uzupełnianie energii, bez konieczności pilnowania, by urządzenie idealnie leżało na pinach ładujących.
Czas pracy zegarka jest podawany przez Rogbid dość optymistycznie: niestety, osiągnięcie 24 godzin przy zegarku z aktywną kartą SIM jest po prostu niemożliwe i szykujcie się na cowieczorne ładowanie urządzenia. Bez autonomii smartwatch działa dłużej, ale jeśli mamy włączony GPS i Wi-Fi, to 24 h jest naprawdę jego maksymalnym czasem pracy.
Baterię najbardziej drenuje aktywna karta i ekran. Niestety, nawet w nocy, kiedy mamy urządzenie na ręku, nie ma co liczyć na dobre wyniki – mimo opcji nie przeszkadzać bateria potrafi spaść nawet o 20%, a przypomnę, że Rogbid nie potrafi monitorować snu!
Ładowanie nie grzeszy szybkością a do tego wystarczy przypadkowe muśnięcie ładowarki, by zegarek spadł z pinów i przestał uzupełniać energię. Od zera do pełna przy użyciu podstawowej ładowarki naładujemy smartwatcha w nieco ponad 1,5 godziny, trochę dłużej przy pomocy powerbanku.
Recenzowane urządzenie to ciekawy przypadek narzędzia, które jest w zasadzie stworzone do … zastąpienia podstawowych funkcji smartfona.
Dokładnie – nie znajdziemy tu nacisku na funkcje, które typowo kojarzymy ze smartwatchami, bo:
W zamian dostajemy niemal pełnoprawny telefon, który pozwala czytać i odpowiadać na wiadomości (łącznie z ich dyktowaniem) oraz sprawnie przeprowadzać rozmowy głosowe. Dodatkowo Brave Pro oferuje sprawną, responsywną obsługę i możliwość instalowania aplikacji ze sklepu Play oraz dobre materiały i jakość wykonania.
Mam wrażenie, że to niezły wybór dla osób, które chcą mieć po prostu telefon na nadgarstku – o ile zaakceptują „dzienny” czas pracy z kartą SIM.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…