Google Pixel 6 i Google Pixel 6 Pro zadebiutują za kilkanaście dni, a producent już teraz przewiduje ich wielki sukces. Być może miałby rację, gdyby nie beznadziejnie ograniczona dostępność.
Debiutujący w tym miesiącu Google Pixel 6 zapowiada się na kapitalny i nietuzinkowy telefon z najwyższej półki. Samo Google spodziewa się, że będzie niesamowitym hitem sprzedaży. I chociaż bardzo chciałbym go sobie kupić, to znowu nie będę miał szansy.
Najpierw dzisiejszy przeciek – Google zwiększyło ilość zamówień na podzespoły aż o 50% w stosunku do 2019 roku, kiedy to Pixel 4 i Pixel 4 XL święciły triumfy. Miały co święcić, bo to faktycznie były świetne flagowce. To bardzo ambitny zamysł, bo do tej pory sprzedaż telefonów Pixel można było określić jako mocno średnią. I wcale nie wydaje mi się, żeby teraz miało być inaczej, bo ograniczenia regionalne znowu są groteskowe.
Zgadza się – Pixel 6 i Pixel 6 Pro trafią tylko na 8 rynków. Prawdopodobnie Google po prostu uważa, że Polska jest zbyt biedna na taki produkt premium. Ich zdania raczej nie podziela Samsung czy Apple, ale to temat na osobną dyskusję. Jeśli chcecie znać liczby, to te 50% więcej przekłada się na jakieś 11.5 miliona egzemplarzy. Dla Xiaomi to kwestia kilkudziesięciu dni, ale przy takich ograniczeniach brzmi to jak solidne wyzwanie.
Premiera nowych flagowców powinna odbyć się jeszcze w tym miesiącu. Niektóre źródła mówiły nawet o 13 września, ale to mało prawdopodobne. Tym razem przynajmniej będziemy mieli szansę kupić telefony Google z niemieckiego Amazonu – w przeciwieństwie do Pixela 5a. Specyfikację ma kapitalną, a kupić można go raptem w dwóch krajach.
Najświeższe doniesienia na temat Google Pixel 6 i Google Pixel 6 Pro znajdziesz w poniższym tekście:
Fantastyczny Google Pixel 6 Pro na zdjęciu! Będzie ciekawszy od wszystkich flagowców
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.