iPhone 13 Pro to jeden z najlepszych smartfonów dostępnych obecnie na rynku. Znany wygląd i znany system nie przyćmiewają świeżego wyświetlacza oraz zupełnie nowego aparatu. Dłuższe działanie na baterii sprawia, że od smartfona nie możemy się oderwać, ale czy to wystarczy by zapłacić za niego całkiem sporą sumę? Sprawdź test Apple iPhone 13 Pro.
iPhone 13 Pro nie tylko dobrze wygląda, ale przede wszystkim działa lepiej niż jakikolwiek inny iPhone w swojej historii. Zasługuje na miano najwydajniejszego smartfona z logiem nadgryzionego jabłka z kilku powodów. Czy jednak zmiany w „trzynastce” zasługują na to, by wyjąć pieniądze z portfela i popędzić do sklepu po jego zakup? Odpowiedź dla każdego ManiaKa smartfonów może być nieco inna.
Czy warto kupić iPhone 13 Pro? A jeśli już się zdecydujemy to, co otrzymamy za kilka tysięcy złotych? Czy iPhone 13 Pro ma jakieś wady, o których nikt nie mówi? I czy jest sens wymieniać „dwunastkę”? Wszystkiego dowiesz się już za chwilę – przed Tobą test iPhone 13 Pro.
Zanim jednak przejdziesz do części testowej – zapoznaj się z moimi pierwszymi wrażeniami z unboxingu.
https://www.gsmmaniak.pl/1257975/apple-iphone-13-pro-unboxing-testy-co-w-pudelku/
Przypominam, że polskie ceny serii iPhone 13 startują z poziomu 3599 złotych.
iPhone 13 Pro zyskał nowy, 6.1-calowy wyświetlacz Super Retina XDR z technologią ProMotion. W moim poprzednim smartfonie – iPhonie XS był jedynie ekran Super Retina HD. Tak więc XDR w połączeniu z ProMotion dają frajdę i świeżość, której absolutnie się nie spodziewałem. Wydawało mi się, że wyświetlacz w moim starym smartfonie jest naprawdę świetny, dopóki nie zacząłem korzystać z „trzynastki'.
ProMotion od Apple zostało stworzone z kolei w taki sposób, aby system sam uczył się naszych zachowań i dostosowywał swoje działanie pod użytkownika. Oznacza to po pierwsze, że jeśli animacje będą wymagały szybszego odświeżania – to takie właśnie właściwości dostaniemy. Z kolei, gdy na ekranie niewiele będzie się działo to w celu oszczędzania baterii – system obniży częstotliwość odświeżania obrazu.
Niby proste, intuicyjne, ale w rozmowach ze znajomymi, którzy mają ProMotion w innych smartfonach z Androidem przyznali oni plusa Apple. Właśnie za to UX’owe podejście względem optymalizacji wykorzystania tej technologii. Nie sztuką jest bowiem włączyć ProMotion, które szybko wydrenuje baterię.
ProMotion naprawdę daje radę i nawet bez zestawienia starego smartfona z nowym obok siebie zwyczajnie czuć różnicę w płynności. Urządzenie dostosowuje się pod palec użytkownika, a tekst jest ostry i wyraźny nawet w czasie scrollowania. Konsekwencją tego wszystkiego jest fakt, że nowym ekranem w iPhonie 13 jestem wręcz zachwycony. To jeden z tych momentów, gdzie nie wiedziałem, że czegoś potrzebuję dopóki nie zacząłem tego używać.
PS. To samo mogę powiedzieć o Always On Display w Apple Watchu – nie było to istotne udoskonalenie, ale teraz nie wyobrażam sobie Apple Watcha bez tego udogodnienia. Czekam już tylko na adopcję tejże funkcjonalności również na iPhonie.
iPhone XS miał kontrast 1 000 000:1, a jasność maksymalna wynosiła 625 nitów. iPhone 13 Pro ma kontrast 2 000 000:1, a jego jasność maksymalna wynosi 1000 nitów (800 nitów w iPhone 12 Pro) i 1200 nitów w HDR. To właśnie takie rzeczy w specyfikacji sprawiają, że ekran jest inny niż w XS, a w czasie słonecznego dnia każdy element obrazu będzie dobrze widoczny.
Dużo pisało się o mniejszym wycięciu w ekranie, zaś samo Apple po prostu przemilczało ten aspekt w swoich promocyjnych kampaniach czy w czasie konferencji. W gruncie rzeczy mniejszy notch nie zmienia niczego – ikony są tak samo ulokowane – nie ma żadnych zmian poza tym, że są trochę większe ze względu na większą przestrzeń. A szkoda, bo można by już spokojnie wrzucić po prawo chociażby % baterii, a po lewo wskaźnik siły sygnału.
Najciekawsze wydaje się być jednak przerzucenie głośnika z notcha na samą ramkę ekranu. Wygląda to trochę dziwnie, karykaturalnie, ale nie jest to coś, o czym będę rozmyślać dłużej niż pisałem ten akapit.
Bądźmy szczerzy – Apple przez lata przyzwyczaiło nas do tego, że w swoim smartfonie nie zwiększało pojemności baterii. Czasem nawet ją delikatnie obniżało, a to, że nowy smartfon działał dłużej było wynikiem jedynie tego, że pod maską pojawiał się nowy procesor. Zapotrzebowanie energetycznie w zależności od procesu zmieniało się i sprawiało, że czasem smartfon potrafił wytrzymać obiecaną liczbę godzin na jednym działaniu, innym razem pozytywnie zaskakiwał, a czasem wręcz przeciwnie.
iPhone 13 Pro przynosi ponownie większą pojemność baterii we wszystkich flagowcach tej serii. Rok temu, przy okazji premiery iPhone’a 12 bateria otrzymała większe ogniwo. W 2021 roku temat został powtórzony i można chyba zacząć mówić, że Apple wreszcie zaczyna odrabiać prace domowe.
Nawet o 200 mAh większa bateria w iPhonie to zmiana, która w połączeniu z nowszym układem zwyczajnie „robi robotę”. iPhone 13 Pro nie dość, że optymalnie dostarcza energię pod różne procesy to jeszcze faktycznie potrafi działać na jednym ładowaniu dłużej niż poprzednie smartfony z logiem nadgryzionego jabłka. Kolejne procenty nie uciekają tak szybko, jak dawniej.
Dla przykładu po naładowaniu baterii do 100% zeszło mi jedynie 20% w czasie 12 godzin. Robiłem wtedy kilkadziesiąt zdjęć – głównie w trybie nocnym, wysyłałem je oraz wiadomości tekstowe poprzez komunikator, czy uploadowałem do chmury. Muszę przyznać, że to niezły wynik. Nie wyłączałem żadnej funkcji poza modułem 5G, który w mojej ocenie jest całkowicie zbędny, a może dodatkowo drenować baterię. Niestety, przy zakupie – nie da się z niego przecież zrezygnować. Nie zrobiłem więc porównania i testów tego podzespołu, ale jeśli się nie mylę to jest on taki sam, jak w „dwunastce”.
Apple zapewnia aż o 5 godzin dłuższe nieprzerwane wyświetlanie wideo na jednym ładowaniu w iPhone 13 Pro, aniżeli w iPhone 12 Pro. Dla porównania z iPhone XS różnica wynosi aż 8 godzin. To przepaść.
Zdradzę wam coś, co zaskoczyło mnie równie pozytywnie, co ProMotion w wyświetlaczu. Ładowarka USB-C o mocy 20W, którą trzeba dokupić jako osobne akcesorium dla iPhone’a 13 Pro może nie jest szczytem perfekcji, ale nie sądziłem, że stanie się dla mnie udogodnieniem. W podróży bywało, że problemem dla mnie była poprzednia ładowarka USB-A 5W. Przy sporym ogniwie czas ładowania smartfona był horrendalnie długi.
Z nowym akcesorium widzę, że kolejne procenty naładowania baterii podskakują, jak oszalałe. Trochę śmiesznie, trochę strasznie, ale przez ostatnie kilka lat Apple w końcu (tak, jak wspomniałem wcześniej) zaczęło odrabiać prace domowe w tym aspekcie. iPhone’a 13 Pro naładuję szybciej, a bateria wytrzyma dłużej.
Ostatnim plusem przesiadki z XS na 13 Pro jest zmiana kabla do ładowania. USB-C jest natywnym portem w nowych MacBookach toteż w końcu mogę wrócić do starego nawyku podłączania smartfona bezpośrednio do laptopa w celu jego naładowania. Dotychczas musiałem korzystać ze specjalnego huba. Mniej sprzętu to wygodniejsza i przede wszystkim przyjemniejsza oraz płynniejsza praca.
iPhone już od lat był wykorzystywany do różnych akcji. Kręcono na nim ujęcia do znanych seriali czy filmów. Tworzono za jego pomocą zdjęcia na okładki popularnych magazynów. Co roku wydaje się, że największą nowością są zmiany w aparacie. Wysepka na iPhonie urosła znacząco, ale to nie jedyne zmiany. Apple wytrwale pracuje nad oprogramowaniem, które obecnie bardziej „tworzy samo zdjęcie”, aniżeli użytkownik.
Poniżej możecie zobaczyć – jak ogromna jest różnica w wielkości wyspy na iPhone XS, iPhone 12 Pro oraz iPhone 13 Pro (spójrzcie na logo Apple ;))
W jednej sekundzie działa mnóstwo procesów, a obraz jest rozkładany na czynniki pierwsze, analizowany, składany ponownie i prezentowany użytkownikowi w poprawionej wersji. I tak za każdym pociągnięciem migawki (a nawet już po otworzeniu aplikacji Aparat, ale jeszcze przed zrobieniem zdjęcia).
Do tego dochodzi wideo, gdzie iPhone 13 Pro uzyskał Cinematic Mode. Tryb Filmowy w aparacie to nowość zarezerwowana dla wersji Pro i Pro Max. I chociaż samo Apple chwali się tym trybem promując go to jednocześnie pierwsze recenzje wskazywały, że nie jest on jakoś nadzwyczajnie wyjątkowy. Dla mnie to efekt, którego raczej nie będę używał na co dzień. Można powiedzieć, że to „fajny bajer”.
Tryb Filmowy to tak naprawdę bokeh nałożony na elementy obrazu znajdujące się w oddali. System sam znajduje np. twarze w kadrze i w zależności od naszego ruchu smartfonem lub osoby znajdującej się kadrze – wyostrza daną rzecz/osobę. Możemy sprawić, by tak się stało również manualnie poprzez stuknięcie w ekran. Fajne, ale czy jakieś nadzwyczajne? Niekoniecznie – cała magia dzieje się w oprogramowaniu nakładającym rozmazanie.
Natomiast tworzenie obłędnych zdjęć to norma. Pierwszy iPhone z podwójnym aparatem „zrobił robotę” tak samo, jak pierwszy z potrójnym. iPhone 13 Pro posiada przeprojektowany system soczewek i inne przysłony, a więc obiektywy są mówiąc krótko – lepsze. Wpuszczają one więcej światła, więc zdjęcia są jeszcze bardziej ostre i wyraziste niż w poprzednich modelach. Aparaty wciąż mają tylko 12 megapikseli, ale to całkowicie wystarcza na pole do popisu.
Jedyny minus to fakt, że w trybie nocnym wciąż pojawiają się refleksy – prawdopodobnie od szkła, które gdzieś latają na obrazie i niestety są zapisywane przez system. Sprawia to, że czasem nawet najlepsze zdjęcie może otrzymać niepożądane dodatki. Niektórzy na to nie zwracają uwagi, inni ich nie cierpią. Dotyczy to głównie trybu nocnego – zobaczcie na zdjęciach.
iPhone 13 Pro posiada także możliwość tworzenia pięknych makrofotografii. Dla mnie, jako amatora tego typu zdjęć to coś, na co czekałem od dawna. Wreszcie można stworzyć niesamowite zbliżenia. Mamy także po raz pierwszy 3x zoom optyczny (dotychczas 2x). Ciężko przetestować wszystko w krótkim czasie, ale mogę śmiało powiedzieć, że warto było czekać. Imponuje jakość zdjęć i ich ostrość w pełnym oświetleniu.
Mamy też HDR 4, system OIS z automatyczną stabilizacją matrycy czy format ProRAW dla profesjonalistów (jedno zdjęcie w tym trybie to około 25MB). Pojawia się też znany skaner LiDAR do obsługi portretów w trybie nocnym, szybszego autofocusu w słabym świetle czy zadań specjalnych w rozszerzonej rzeczywistości.
Do tego ultraszerokokątny obiektyw pozwalający „zmieścić więcej na jednym zdjęciu”. Jako posiadacz podwójnego aparatu w iPhonie XS było to coś czego zazdrościłem wszystkim smartfonom z Androidem i nowszym iPhone’om. Teraz wreszcie mogę robić niesamowite ujęcia i czuję, że patrząc na to wszystko – iPhone 13 Pro robi ze mnie profesjonalnego fotografa.
>>>Zobacz zdjęcia przykładowe w pełnej rozdzielczości
Na koniec w tej sekcji jeszcze jedno – 12 Mpix przedni aparat w porównaniu do 7 Mpix w iPhone XS to także zmiana, która może się podobać. Tutaj również działa tryb nocny, tryb filmowy, a nawet style fotograficzne – coś o czym nie wspominałem, aczkolwiek nie uważam, aby było to bardzo przydatne. Ktoś może faktycznie je włączyć, zamiast obrabiać zdjęcia w późniejszym czasie – i od razu wszystkie dostosują się do wybranego stylu, ale… no właśnie – zazwyczaj sam chcę dostosować styl każdego zdjęcia i często w innym programie.
Pod maską mamy nowy czip Apple A15 Bionic, który od A14 jest wydajniejszy o około 15-20%. Nie dużo, ale w porównaniu z każdym kolejnym, starszym iPhone’m to zmiana staje się coraz większą przepaścią. W porównaniu do „dwunastki” mamy 5-rdzeniowy zamiast 4-rdzeniowy układ GPU.
A15 Bionic to 6-rdzeniowe CPU z 2 rdzeniami zapewniającymi wydajność i 4 rdzeniami energooszczędnymi, wspomniane 5-rdzeniowe GPU oraz 16-rdzeniowy system Neural Engine. Dobrze, że wreszcie podstawowy model zaczyna się od 128GB pamięci wewnętrznej. Poprzednie 64 GB zdecydowanie już były niewystarczające.
Pod maską znajdziemy także moduł 5G, WiFi 6 (WiFi 5 w iPhone XS). Dodajmy do tego obsługę dwóch kart eSIM (jedna w 12 Pro) i nieco lepsze głośniki niż w iPhone XS (czym Apple się nie chwali) i mamy porządny zestaw do wszystkiego.
iPhone 13 Pro posiada także klasę IP68 zgodną z normą IEC 60529, co oznacza, że jego maksymalna głębokość zanurzenia w wodzie to 6m w czasie do 30 minut. Sam smartfon jest także grubszy o kilka milimetrów niż iPhone 12 Pro (7,65 mm vs. 7,4 mm), jak również cięższy (203g vs. 187g).
Całość doskonale współgra z nowym system iOS 15, który posiada całkiem sporo udoskonaleń względem iOS 14. O wszystkim możecie poczytać niżej:
iPhone 13 Pro to taka „dwunastka S”, ale każdy kto ma starszego iPhone’a będzie zadowolony z przesiadki na niniejszy model. Po pierwsze dlatego, że iPhone 13 Pro ma nową konstrukcję, nawiązującą do starszych iPhone’ów (4 czy 5). Po drugie dlatego, że posiada wyświetlacz XDR i ProMotion. Po trzecie, bateria po kilku latach jest już trochę zużyta, a ogniwo w „trzynastce” jest o wieeeele większe niż w chociażby w XS. Z kolei każda nowa wersja systemu z założenia wymaga nowszych rozwiązań.
Po czwarte – przeskakujemy z dwóch na trzy obiektywy i w końcu dostajemy szerokokątny. Wreszcie, po piąte – zyskujemy szybsze ładowanie i kabel USB-C (tak, wiem – można dokupić, jako akcesorium, ale po co?). W mojej ocenie liczba „za” w tym przypadku zmienia dyskusję.
To właśnie bateria i lepszy aparat były dwoma aspektami, które sprawiły, że przesiadłem się z iPhone XS na 13 Pro. Poniekąd także dla układu A15, który jest prawie o 100% szybszy od A12 (3 lata różnicy). Tak więc przesiadłem się dla tego, co pod maską – bo z zewnątrz iPhone 13 Pro niczym szczególnym mnie nie urzekł. O samych zaletach bardzo dużo napisałem wyżej.
W iPhone’ach jest tak, że nieważne czy smartfon ma 3 czy 4 GB pamięci – dla przeciętnego użytkownika to zbędna wiedza, aczkolwiek może ją doczytać w specyfikacji (jeśli ma taką potrzebę). Układ A15 spełnia swoje zadanie, bowiem kultura pracy smartfona jest po prostu nienaganna. Jedyną uciążliwością są błędy oprogramowania wieku dziecięcego, ale Apple naprawi jest w kolejnych aktualizacjach.
Sam, transfer danych ze starego urządzenia na nowe odbywa się obecnie ta, że ten proces mogłoby już przeprowadzić nawet dziecko. Jesteśmy prowadzeni za ręce w przegrywaniu danych i wymazywaniu smartfona. Później zostaje nam już tylko ponowne dodanie kart kredytowych do Apple Pay czy logowanie do niektórych aplikacji.
O dziwo, iPhone 13 Pro nauczył się także rzekomo przegrywać dane i parować na nowo z zegarkiem Apple Watch. Do tych rewelacji podszedłem ostrożnie. O ile sam proces transferu danych jest prosty i przyjemny to jednak zegarek nie mógł się połączyć z nowym iPhone’m. Ostatecznie musiałem go wymazać, przywrócić z kopii zapasowej i potem jeszcze zainicjować restart obu urządzeń w odpowiedniej kolejności, bo nie chciał mi liczyć kalorii. Coś, co naprawdę może być irytujące i liczę, że Apple jeszcze się do tego przyłoży.
Druga istotna wada, która przychodzi mi na myśl to odbłyski na zdjęciach w trybie nocnym, które powstają w zależności od tego, jak ustawimy smartfon. W tej kwestii nic nie zmieniło się od wcześniejszych modeli. W iPhonie XS i starszych takie rzeczy po prostu nie były zauważalne. W nowszych smartfonach jest to coś na co nie każdy zwraca uwagę. Z drugiej strony tego rodzaju „błyski” mogą zepsuć nawet najlepsze zdjęcie”. Inna wada? Trochę wysoka cena i brak podstawowych akcesoriów w pudełku.
Mam także mieszane odczucia, jeśli chodzi o wagę smartfona. Nawet sobie nie wyobrażam, jak niekomfortowy musi być iPhone 13 Pro Max. Różnica pomiędzy XS a 13 Pro w calach jest niewielka. W samej wadze, w bezpośrednim porównaniu – odczuwalna tylko trochę. Natomiast… przy oglądaniu serialu na Apple TV+, odczuwam dyskomfort w trzymaniu tak ciężkiego smartfona. Nie miałem identycznego problemu z iPhone XS. Smartfon na jeden nadgarstek jest zwyczajnie za ciężki.
iPhone 13 Pro wygląda masywnie i z roku na rok staje się coraz bardziej grubą cegłą. Mam nadzieję, że Apple odwróci ten trend, ponieważ przy rosnących calach taki smartfon staje się coraz mniej ergonomiczny.
Ostatnim moim negatywnym odczuciem jest już nie tyle sam gabaryt smartfona, co zwyczajnie jego kształt. Opływowy, znany od iPhone’a 6 wydawał mi się być idealny. iPhone 3G najlepiej leżał w dłoni (ale do projektowania wnętrza na pewno był totalnie niewygodny), zaś iPhone XS to poezja w kompromisie pomiędzy gabarytami, ekranem, ciężarem a kształtem. Niestety, ale biorąc poprzednika do swojej dłoni czuję ulgę i właściwie mam same pozytywne odczucia. Nie podobał mi się kanciasty iPhone 12 i nie podoba mi się zbytnio 13. Tak samo nie chciałbym, aby tego rodzaju design trafił do Apple Watcha 8.
Ostatnia wada to brak 3D Touch. O ile na Apple Watchu już kompletnie zapomniałem o Force Touch (żadne aplikacje i tak tego nie wykorzystują), o tyle na iPhonie XS 3D Touch było super. Haptic Touch w iPhonie 13 Pro jest okej i spełnia swoje zadanie – w większości przypadków. Jednak największa wada to fakt, że działa ono tylko na przycisku SPACJA, na klawiaturze (aby przesunąć kursor) – w XS na całej klawiaturze, co jest super niewygodne, bo znowu muszę się przestawiać.
Po drugie – Haptic Touch jest dramatycznie wolne w porównaniu do 3D Touch. W Centrum Kontroli przełączanie do widoku szczegółów trwa wieczność i to mimo ustawienia działania tej funkcji na „Szybko”. Za 3D Touch będę tęsknił…
Ostatnia wada, o której nikt nie mówi – nie ma opcji w iOS 15 na pozostawienie zwykłego zdjęcia po jego zrobieniu. W iPhonie XS mogłem mieć w bibliotece zwykłe zdjęcie i zdjęcie HDR. Tutaj zostaje tylko HDR, a nie każde zdjęcie HDR wygląda dobrze i mi to osobiście przeszkadza.
Oczywiście do tych elementów powyżej zdążę się przyzwyczaić i możliwe, że nawet o nich zapomnę, tak jak zapomnieliśmy o przycisku Touch ID czy mini-jacku. Niesmak i lekki dyskomfort jednak jest realny.
iPhone 13 Pro wygląda obłędnie i nie potrzebuje nawet złotego koloru, aby „świecić”. Zasługą tego jest nierdzewna stal chirurgiczna, sama konstrukcja, grube ramki wokół obiektywów i szkło, które wygląda niczym oszronione na jego pleckach. Nigdy nie warto używać dla smartfona tzw. twardych etui wykonanych z plastiku czy jego domieszek. Żadne twarde elementy nigdy dobrze nie będą współpracowały ze stalą, bo ją porysują. Miękka kabura, wsuwka, pokrowiec, czy silikon albo etui z TPU – tylko to dobrze potraktuje naszego smartfona. Ewentualnie ramki z TPU i plecki, które mogą być twardsze.
Wygląd to jednak nie wszystko – smartfon musi dobrze działać. iPhone 13 Pro spisuje się tak, jak każdy iPhone, który miałem do tej pory – działa dobrze tam, gdzie wcześniej. Nie kupuję kota w worku, a sprawdzony sprzęt, jego kolejną iterację, która będzie działać tak samo – a właściwie lepiej. Znam ten system, jego możliwości i wiem, jakie potrzeby wypełni. Nie ma tutaj dramatycznych niespodzianek, nie ma też głębokich rozczarowań.
Każdemu kto ma iPhone 12 nie polecałbym inwestycji w 13 – zdecydowanie lepiej poczekać na 14. Z kolei dla posiadaczy iPhone’a 11 zmiany będą już większe, ale wciąż wydaje się niezbyt jasne – czy faktycznie warto porzucać 11 na rzecz 13? Odpowiedź można zawrzeć w ramach znanego „to zależy” – co jest dla nas ważne:
W zasadzie to wszystko. Każdy kto ma iPhone XS lub starszego – z przesiadki będzie już z kolei pozytywnie zadowolony.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nowy tablet OPPO Pad 3 zadebiutuje już jutro. Na dzień przed premierą sporo o nim…
Dzieli nas dzień od prezentacji średniaków OPPO. O nowym OPPO Reno 13 (Pro) wiemy niemalże…
Już w najbliższy poniedziałek jeden z polskich sklepów odpali kolejne promocje z okazji Black Friday…
Pojemna bateria i energooszczędny procesor trafi do nowego realme C75. Długi czas pracy będzie kartą…
ASUS Zenfone 11 Ultra to tegoroczny flagowiec producenta. Podczas premiery kosztował grubo ponad cztery tysiące,…
Szukasz taniego smartfona z ładowaniem bezprzewodowym? Przeraża Cię wydawać grube tysiące na najnowsze flagowce z…