Samsung miał zdecydować, która wersja Galaxy S22 sprzeda się najlepiej. Koreańczycy wierzą w sukces najtańszego wariantu, mimo że statystyki sprzed lat mówią coś innego.
Wielkimi krokami zbliża się prezentacja serii Galaxy S22. Samsung gruntownie się do niej przygotowuje i nie chce zaliczyć żadnej wpadki, planując produkcję – według serwisu źródłowego Koreańczycy już ustalili proporcję, w jakich stworzona zostanie flagowa seria.
Największy kawałek tortu ma przynależeć do podstawowego Galaxy S22 – to aż 60%, czyli ponad połowa wyprodukowanych sztuk. Kolejne 20% ma należeć do S22+, a ostatnie 20% do S22 Ultra. Na pierwszy rzut oka proporcje wydają się rozsądne, ale diabeł tkwi w przeszłości.
Okazuje się, że zarówno w linii S20, jak i S21 szalenie popularna była… najdroższa wersja. S20 Ultra sprzedał się znacznie lepiej od oczekiwań, podobnie jak zaskakująco udany był S21 Ultra. Czy w dobie kryzysu na rynku podzespołów Samsung mądrze zaryzykuje poświęcenie 60% podzespołów dla S22?
Problem jest jeszcze jeden – S22 Ultra ma mieć konkretnego asa w rękawie, którego zabrakło w jego poprzednikach. To wsparcie dla rysika S Pen z dedykowanym slotem w obudowie. Jestem pewien, że ten element przyciągnie tysiące dodatkowych ManiaKów, którzy odkładali pieniądze na zakup nowego flagowca.
Sam uważam, że Samsung nie doszacowuje potencjału S22 Ultra, który ma wszystkie predyspozycje do tego, by stać się globalnym hitem. Więcej o specyfikacji jego oraz jego braci przeczytasz w poniższym tekście:
Premiera serii Galaxy S22: wiemy o niej wszystko! Samsung zaszalał czy oszalał?
Ceny Samsung Galaxy S22
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.