Xiaomi 11T był w mojej kieszeni przez kilka tygodni. Po wyczerpujących testach czas na recenzję telefonu stworzonego do królowania w wyprzedażach. Czy warto go kupić i gdzie jest najtaniej?
Czy warto kupić Xiaomi 11T, kiedy najlepiej to zrobić i do jakich sklepów udać się na zakupy? Na wszystkie te pytania znajdziesz odpowiedź w mojej recenzji smartfona, którego zawieszono pomiędzy średniakami i flagowcami. W Polsce kosztuje od 2200 do 2500 złotych. Sprawdźmy, czy jest wart takich pieniędzy.
Gdy patrzę na front Xiaomi 11T, to od razu mam skojarzenia z Google Pixel 6. Smartfony wyglądają niemal bliźniaczo, a podobna grubość ramek i dziurka w wyświetlaczu są takie same. Oczywiście urządzenie chińskiego producenta jest nieco większe, a o samym wyświetlaczu powiemy sobie nieco później. Dodam, że urządzenie bardzo wygodnie leży w dłoni i to pomimo sporych rozmiarów.
Na tylny panel trafiła wyspa aparatu, która jest naprawdę – i niepotrzebnie – duża. Rozumiem zabieg z dwoma poziomami, ale tak naprawdę można było ją zawęzić do obszaru trzech obiektywów. I pewnie bym się tego aż tak nie czepiał, gdyby nie to, że korzystanie z telefonu położonego na stole jest w zasadzie niemożliwe. Odpisanie na wiadomość to taniec smartfona po płaskiej powierzchni, a winna jest temu właśnie wielka wyspa.
Producent twierdzi, że front Xiaomi 11T jest chroniony przez szkło Gorilla Glass Victus i pewnie tak jest – przez cały okres testów nosiłem go w kieszeni, czasami z kluczami i na wyświetlaczu nie ma żadnych rys. Tył obudowy też jest podobno szklany, ale dowiedziałem się o tym dopiero, gdy to sprawdziłem. Nigdy jeszcze nie miałem do czynienia ze szkłem, które daje odczucia tak bardzo zbliżone do tworzywa sztucznego. Niestety jest też błyszczące i zbiera odciski palców jak szalone.
Metalowa jest za to ramka łącząca obie tafle szkła (o ile to na tyle to faktycznie jest szkło). To się chwali i tu również nie znalazłem żadnych rys. Nie znalazłem też złącza słuchawkowego jack 3.5 mm, są za to głośniki stereo. Xiaomi 11T jest pozbawiony możliwości bezprzewodowego ładowania, jest za to norma IP53. Oznacza to, że podczas deszczu nic mu się nie stanie, ale zanurzenie w wodzie od razu zakończy jego żywot.
No i jest jeszcze silnik wibracyjny. Jest po prostu genialny i zbliżony poczułem jedynie w nowych iPhone 13 Pro i Pro Max. Haptyka jest doskonała, a telefon zdaje się subtelnie reagować na dotyk dokładnie w miejscu styku ekranu z palcem. Wielkie brawa dla Xiaomi – żaden inny model za takie pieniądze nie oferuje podobnych wrażeń.
Na koniec ciekawostka, która może byłaby użyteczna, gdyby dotyczyła… dolnej krawędzi. Xiaomi 11T da się postawić pionowo na stole, ale… na górnej krawędzi. Szkoda, bo mogłoby się to sprawdzić do wideorozmów, a tak jest tylko zabiegiem stylistycznym.
Jeśli kupować Xiaomi 11T, to właśnie dla ekranu. Patrzenie na 6.67-calową matrycę AMOLED to po prostu czysta przyjemność. Nie musiałem nic grzebać przy ustawieniach kolorów, wszystko pasowało mi od razu po wyjęciu z pudełka. To bardzo jasny panel, który w trybie manualnym spokojnie dobija do 500 nitów, a w automacie może osiągnąć nawet 1000. Nie ma warunków oświetleniowych, w których można było się do niego przyczepić.
Przyczepię się za to do częstotliwości odświeżania. Można ją ustawić na 60 lub 120 Hz. Wyższą wartość wyraźnie widać w interfejsie, przeglądarce czy galerii, ale o dziwo nie… w grach. To mnie zdziwiło, bo generalnie rzecz biorąc, Pokemon Go działa w wyższej częstotliwości w zasadzie wszędzie. Nie miałem z tym problemów w tanim realme, Galaxy S21 czy OnePlusie 8T. To było zaskoczenie, które trudno zaakceptować.
To jednak jedyny zarzut, który mogę postawić względem wyświetlacza. No dobra, przydałby się jeszcze czytnik w ekranie. Ten jest zlokalizowany na prawym boku i działa perfekcyjnie, ale jednak wygodniej jest go mieć pod kciukiem na ekranie. Nie do końca mogę to zrozumieć, bo Xiaomi ma w swojej ofercie naprawdę doskonałe skanery. Cóż – pewnie tak było taniej.
Czas na wydajność, bo to jednak mocno łączy się ze 120 Hz ekranem. Sercem Xiaomi 11T jest MediaTek Dimensity 1200, pamięć RAM to 8 GB i do niczego nie można się przyczepić. Wraz z MIUI 12.5 nie zaobserwowałem crashów aplikacji, lagów podczas przewijania, a co najważniejsze – wzrostu temperatury. Gdy problemy z częstotliwością wyświetlacza zostaną rozwiązane, to będzie to idealny wybór dla gracza. Teraz jest po prostu bardzo dobrym.
Muszę jednak uczciwie zauważyć, że taki wybór procesora ma swoje humory. Jest niestety możliwość, że aktualizacje na ten model będą pojawiać się później, niż na Xiaomi 11T Pro ze Snapdragonem. Z drugiej strony, podstawowa wersja dłużej działa na baterii, nie grzeje się i nadal jest idealnie płynna. Pewnie kompromisem byłby Snapdragon 870 – jest nieco wydajniejszy, chłodny i znajdziesz go w tańszych modelach Xiaomi i realme. Przedziwne mamy czasy.
Xiaomi 11T Pro oferuje obecnie najszybsze ładowanie na rynku, czyli 120W. Tańszy wariant został go pozbawiony, ale tak naprawdę… nie ma to żadnego znaczenia. W pudełku znalazłem adapter o mocy 67W, który jest błyskawiczny i mnie naładowanie od 0 do 100% zajęło dokładnie 37 minut. Dla wersji Pro jest to 21 minut i w życiu nie przehandlowałbym tych 16 minut na grzejący się procesor i gorszy czas pracy z dala od gniazdka.
Oba smartfony dzielą dokładnie ten sam akumulator. Ogniwo ma pojemność 5000 mAh i mnie wystarczało na jakieś 5 do 5 i pół godzin SoT. To dobry wynik, ale raczej nikogo nie powali na kolana. Znowu odniosę się do OnePlusa 8T, który ma mocniejszy procesor i mniejszą baterię, ale mimo tego pracuje bez ładowania dłużej. Mimo tego czas pracy z dala od gniazdka na pewno nie jest dyskwalifikujący.
Specyfikacja aparatu Xiaomi 11T zapowiadała się bardzo obiecująco, ale nie spełnia wszystkich pokładanych w niej oczekiwań. Na papierze wygląda to następująco – mamy 108 MP sensor główny (Samsung ISOCELL HM2), szeroki kąt 8 MP (Sony IMX355) oraz obiektyw telemakro. Ten ostatni jest bardzo dobry, a przy jego użyciu można strzelić naprawdę fajne fotki przy dużym zbliżeniu.
W dzień również jest bardzo dobrze, ale że piszę to w zasadzie przy okazji każdego telefonu za więcej niż 1000 złotych, to Xiaomi 11T nie ma się czym chwalić. Na pewno udana jest aplikacja aparat (z małym i irytującym wyjątkiem), szybkość robienia kolejnych fotografii jest świetna, a przetwarzanie obrazu nie zajmuje dłużej, niż sekundę. Detali jest całe mnóstwo, podobają mi się kolory – słowem, świetny fotosmartfon do fotek w dzień.
Nie mam jednak pojęcia, co dzieje się w nocy. Zakładam, że Xiaomi starało się uzyskać efekt maksymalnie zbliżony do naturalnego. Sęk w tym, że brak OIS w połączeniu z bardzo oszczędnie działającym HDR przekłada się na bardzo ciemne fotografie. Dobrze wyglądające zdjęcia wieczorem można zrobić tylko w oświetlonym centrum miasta, ale trzeba uważać na pudłujący autofokus – efekty widać poniżej.
Pochwalę za to portrety. Linia odcięcia od pierwszego planu jest bardzo ostra nawet przy dużym zbliżeniu. Widać, że oprogramowanie świetnie radzi sobie z wykrywaniem krawędzi i dopiero pojedyncze pasma włosów na wietrze są dla niego wyzwaniem nie do przeskoczenia. W tej cenie jest dobrze, ale całościową ocenę aparatu psuje niestety tryb nocny. No i jest on schowany w menu po prawej stronie i niewygodnie się po niego sięga.
Xiaomi 11T to dość specyficzny smartfon, jeśli chodzi o możliwości zakupu. Na początek przypomnę, że w Polsce kosztuje obecnie od 2200 do 2500 złotych, w zależności od pamięci na dane użytkownika. Moim zdaniem zakup wersji z 256 GB na pliki nie ma obecnie sensu, bo pamięć operacyjna RAM w obu przypadkach wynosi 8 GB. Nie widzę powodu, żeby dopłacać – wolałbym wydać te pieniądze na kilkuletnią subskrypcję jakiejś chmury.
Nieco inaczej sprawa wygląda w chińskich sklepach i Amazonie. Tam bez problemu ustrzelisz go poniżej 2000 złotych i to dla mnie znacznie bardziej rozsądna wycena tego telefonu. Nie trzeba być specem od mobilnej fotografii, by widzieć, że zaplecze fotograficzne jest poniżej oczekiwań. Ba, nawet mój OnePlus 8T robi lepsze zdjęcia w każdych warunkach. Porównałem je bezpośrednio i wynik w zasadzie zawsze był na niekorzyść Xiaomi.
To jednak jedyny poważny zarzut (oprócz ograniczonego wsparcia dla wysokiej częstotliwości odświeżania w grach), który mogę postawić Xiaomi 11T. Smartfon ma świetny i bardzo jasny ekran AMOLED, dobrą baterię z błyskawicznym ładowaniem i najlepszy silnik wibracyjny, jaki miałem w dłoniach od iPhone 13 Pro Max. A w tej kategorii po prostu nie ma większego komplementu.
Xiaomi 11T to bardzo udana ewolucja i telefon wart zakupu, ale sam zaczekałbym do momentu, w którym cena spadnie poniżej 2000 złotych.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Heroes 3 raczej nie trzeba nikomu przedstawiać. To gra, która od momentu premiery zyskała status…
Wielkimi krokami zbliża się premiera serii HONOR 300. Producent zaprezentuje trzy modele, a jednym z…
Dobry średniak do zdjęć za około 1000 złotych? Sprawdź realme 12 Pro, który doczekał się…
ZTE nubia V70 Design to wyjątkowa tani telefon z wielkim ekranem 120 Hz. Jego najważniejszą…
mObywatel oficjalnie zapowiedział odebranie dostępu do aplikacji pewnej części użytkowników. Ci, którzy nie zdążą zareagować,…
Szukasz dla siebie gamingowego laptopa w czasie promocji związanych z Black Friday? To Acer Nitro…