Test OPPO Reno 6 5G mieliśmy okazję opublikować kilka tygodni temu, a dzisiaj mamy dla Was recenzję przygotowaną przez Maćka, który wygrał Reno 6 5G w maniaKalnym konkursie.
gsmManiaK zorganizował konkurs, w którym można było wygrać telefon OPPO Reno 6 5G. Ponieważ zawodowo latam samolotem odrzutowym zaoferowałem, że z przyjemnością przetestuję telefon w dość nietypowych warunkach. Czy telefon sprawdzi się w środowisku zmieniającej się wilgotności i ciśnienia, częstych zmian temperatur, zwiększonego promieniowania, ostrego słońca i wibracji? …Sprawdźmy!
Po powrocie z jednego z rejsów zastałem czekającą na mnie paczkę z dobrze zabezpieczonym pudełkiem. W pudełku leżał czarny kartonik, dokładnie przykrywający telefon. Kartonik zawierał dokumentację w postaci Safety Guide i Quick Guide, napisane w kilku językach, szpilkę do otwierania tacki SIM i przezroczysty silikonowy case na plecki telefonu.
W zestawie były też przewodowe słuchawki OPPO MH147 zakończone portem USB-C (na próżno szukać w telefonie portu mini jack, a szkoda), nieco grubszy i sztywniejszy niż standardowy kabel USB do transferu danych/ładowania telefonu, oraz ładowarka o mocy, bagatela, 65W.
Był też telefon.
Od razu uwagę przykuwa jego przyjemny kolor, nazwany przez producenta Aurora. Wykończenie to już na pierwszy rzut oka stara się plasować urządzenie w segmencie premium, a biorąc do ręki smartfon ma się wrażenie trzymania w dłoni dobrze wykonanego produktu.
Przód telefonu został pokryty szkłem wykonanym w technologii Gorilla Glass 5 i dodatkową folią ochronną, co powinno chronić go przed przypadkowymi zarysowaniami. Tył składa się z trzech opracowanych przez OPPO warstw nazwanych Reno Glow, na które zresztą firma złożyła aż 24 wnioski patentowe. Całość natomiast scala aluminiowa, sfazowana z ekranem ramka, która w subiektywnym odczuciu mocno nawiązuje do iPhonów jeszcze z serii SE 5.
Pozostańmy na chwilę przy tyle telefonu i samych warstwach Reno Glow. Pierwsza oparta jest o technikę “wiercenia kryształów”, dzięki którym na powierzchni szkła tworzone są setki tysięcy mikroskopijnej wielkości pryzmatów. Ich zadaniem jest refrakcja i odbijanie światła, co według producenta ma dawać efekt “miliona migoczących gwiazd”. Druga warstwa wykonana jest w technice powlekania i ma za zadanie nadać efekt gradientu, natomiast trzecia dodatkowo ma zwiększyć ilość wewnętrznych odbić zanim światło wróci na powierzchnię, przy jednoczesnym zmniejszeniu tendencji do zbierania odcisków palców.
To tyle, jeśli chodzi o marketing. A efekt końcowy?
Faktycznie, Reno Glow daje opalizujący i przyjemny dla oka efekt. Co więcej, z praktycznego punktu widzenia, mimo że powierzchnia jest szklana, śladów po palcach w zasadzie nie widać. Dodatkowo, jeżeli ktoś stawia estetykę i minimalizm na najwyższym poziomie gardząc 🙂 silikonowym casem dołączonym do zestawu, bądź innymi etui ukrywającymi wygląd telefonu… to ucieszy go wiadomość, że dzięki tak wykonanym pleckom telefon nie jest specjalnie śliski, więc zmniejsza się ryzyko przypadkowego upuszczenia. To dość istotna cecha, jeżeli często korzystacie z telefonu w zatłoczonych, ruchliwych miejscach, gdzie ktoś może przypadkowo Was potrącić – dla mnie to duży plus, bo jednak dosyć sporo czasu spędzam w budynkach terminali.
Urządzenie prezentuje się lekko i solidnie, na dole posiada port USB-C ze wsparciem OTG, przyciski na ramce mają wyczuwalny skok, nie są umieszczone w dziwnych miejscach i nie mają wyczuwalnych luzów.
Z zauważalnych minusów smartfon nie jest wodoszczelny, co w moim przypadku stanowi spore ograniczenie użytkowania. Parafrazując znane powiedzenie pogoda zmienną jest, a wykonanie przeglądu przedlotowego gdy leje deszcz i trzeba dokładnie sprawdzić statek powietrzny z zewnątrz i spod spodu może się zakończyć zalaniem telefonu.
Z mniej istotnych minusów, telefon ma tylko jeden głośnik, co wobec konkurencji w tym przedziale cenowym pozostawia go w tyle. Nie posiada też diody powiadomień, która została zastąpiona jedną z funkcjonalności always-on-display (do czego jeszcze wrócę).
Całość mimo lekko kanciastego kształtu, wadze około 182g, przybliżonych wymiarach 157 mm x 72 mm i grubości niecałych 8mm, bardzo pewnie leży w dłoni i bez problemu daje się obsługiwać jedną ręką.
Podsumowując: pierwsze wrażenie jest takie, że trzyma się w ręce telefon bardziej klasy premium niż ze średniej półki, a dobór materiałów, rozmieszczenie przycisków, sama bryła oraz wygląd zdecydowanie wypadają na plus.
Niedosyt pozostawia wcześniej wspomniany brak wodoszczelności, niepotrzebna rezygnacja z portu mini-jack oraz głośnik mono. Cóż, mawiają że nie można mieć wszystkiego.
Kompletna specyfikacja telefonu i testy redakcyjne były opisywane na łamach gsmManiaka i można ją znaleźć tutaj, więc ze swojej strony chciałbym się skupić na poszczególnych aspektach w nietypowym zastosowaniu tego smartfona.
Ekran
Reno 6 5G wyposażony został w naprawdę niezły ekran AMOLED o rozdzielczości 1080 x 2400 pikseli i przekątnej 6.43 cala. Jego maksymalna jasność według producenta wynosi 750 nitów, a ekran zapewnia odświeżanie na poziomie 90 Hz. Jako że mamy do czynienia z ekranem AMOLED, czerń jest faktycznie czarna, a kontrasty i odwzorowanie barw na bardzo dobrym poziomie. Odnośnie barw, w ustawieniach wyświetlacza można znaleźć dwa tryby odwzorowania: Gentle (sRGB) mający zapewnić naturalne kolory, oraz tryb Vivid (DCI-P3). Ten drugi jest dużo bardziej precyzyjny i subiektywnie dający pełniejsze, żywsze w odbiorze kolory; w zasadzie przez cały czas korzystałem z tego właśnie trybu.
W samolocie w bezchmurny dzień wyświetlacz jest w pełni czytelny i z łatwością można odczytywać z niego treści, jednak gdy jest się nad chmurami, które w zależności od albedo odbijają dodatkowe 20 do 30% promieniowania słonecznego, wyświetlaczowi niestety trochę zaczyna brakować jasności, tak by wszystko było w pełni wyraziste.
Inżynierowie z OPPO natomiast wykonali świetną robotę jeżeli chodzi o automatyczną regulację jasności ekranu. Działa ona szybko i przede wszystkim skutecznie. Ekran prawie zawsze optymalnie (poza wspomnianym wcześniej przypadkiem) dostosowuje się do panujących warunków oświetleniowych, nie męcząc przy tym oczu.
Należy też docenić, że w nocy telefon przy automatycznej jasności nie razi w oczy. Nie następuje przez to rozpad rodopsyny – związku chemicznego niezbędnego do widzenia po zmroku, występującego w części siatkówki oka (konkretnie w pręcikach), a ulegającego rozkładowi pod wpływem jasnego światła. Można więc bezpiecznie używać smartfona w nocy bez obaw o to, czy będziemy w stanie zauważyć to co się dzieje za oknem – lecąc samolotem, czy też jadąc autem i wykorzystując telefon do nawigacji.
Always on Display
Ekran, jako że jest AMOLEDowy, wspiera funkcję always-on-display. Poza analogowymi i cyfrowymi zegarkami, bądź dowolnie definiowanym tekstem, który może być wyświetlany na częściowo wygaszonym ekranie, możliwe jest ustawienie opcji powiadomień o nowych wiadomościach w postaci delikatnie świecących linii na dłuższych brzegach ekranu (trzy kolory do wyboru). Wydaje się to koniecznością, ponieważ telefon ten nie posiada dedykowanej diody powiadomień.
Problem jednak, w każdym razie w obecnej wersji software’u, polega na tym, że paski pojawiają się po nadejściu wiadomości tylko na chwilę, po czym bezpowrotnie znikają. Więc jeśli akurat telefon nie był na tyle blisko, byśmy mogli usłyszeć powiadomienie lub zauważyć pojawienie się świecących pasków – można nie mieć pojęcia, że ktoś próbował się z nami skontaktować. Uważam to za spory mankament, który może (i powinien!) zostać poprawiony w kolejnych wersjach oprogramowania.
GPS
OPPO wyposażyło telefon w wielokanałowy odbiornik obsługujący większość systemów nawigacji satelitarnej dostępnych dla cywilnych użytkowników: GLONASS, GALILEO, BeiDou, Quasi-Zenith i oczywiście Assissted GPS. Na początku myślałem, że na funkcjonalność GPS w telefonie będę patrzeć z przymrużeniem oka z trzech powodów:
- urządzenie to nie jest certyfikowane do użytkowania w transporcie lotniczym;
- aktualnie większość samolotów w ruchu pasażerskim wyposażona jest w urządzenia nawigacyjne (tzw. Inertial Reference System) które nie wymagają zewnętrznych sygnałów z GPS czy radiopomocy nawigacyjnych, a są w stanie z całkiem sporą dokładnością wskazywać aktualną pozycję samolotu. Oczywiście pozycja jest wspomagana również sygnałami “z zewnątrz” by możliwie zmniejszać niepewność obliczonej pozycji, ale w teorii nie jest to niezbędne;
- przede wszystkim jednak, sporo telefonów dostępnych na rynku niezależnie od półki cenowej po prostu dość słabo sobie radzi z ustaleniem i utrzymaniem pozycji GPS w samolocie ze względu na konstrukcję kadłuba.
Zostałem natomiast bardzo mile zaskoczony. W samolocie Reno 6 5G po zaktualizowaniu almanaku nie tylko był w stanie ustalić swoje położenie w przestrzeni, ale także zastosowana antena i odbiornik na tyle skutecznie przełączały się pomiędzy systemami nawigacji, że przez sporą część czasu telefon poprawnie wskazywał aktualną pozycję, wysokość i prędkość. Dla pasażerów lubiących wiedzieć nad terytorium jakiego państwa właśnie przelatują i z jaką prędkością porusza się samolot względem ziemi takie narzędzie może stanowić miłe uzupełnienie podróży, a przy okazji pozwala zweryfikować, czy informacje przekazywane z kokpitu na temat aktualnej pozycji i prędkości są prawdziwe 😉
Po wykonaniu kilku testów uważam, że telefon powinien całkiem nieźle sprawdzić się jako dodatkowa pomoc nawigacyjna w lotnictwie general aviation, ale też na wycieczkach i w nawigacji samochodowej.
Karty SIM i połączenia telefoniczne
Wstyd się przyznać, ale wyciągając tackę na SIM zdębiałem. Spodziewałem się tacki mającej miejsca na 2 karty, tymczasem to co zobaczyłem było małą ramką na kartę w standardzie nanoSIM i… tyle. Patrząc na pudełko widziałem nalepki z dwoma numerami IMEI, ale tacka w telefonie ewidentnie miała tylko jeden(!) slot. Z przyzwyczajenia do innej budowy tacki chwilę mi zajęło zanim się jej przyjrzałem i odwróciłem by się przekonać, że z drugiej strony też jest wytłoczenie na kartę nanoSIM.
Tak że jeśli ktoś z Was będzie się zastanawiać gdzie się znajduje drugi slot, to już wiecie.
Gdy karty są już w środku, telefon bez problemu obsługuje dwa SIMy w trybie dual stand-by.
Odnośnie samych połączeń – reklamowane przez OPPO 5G jest wspierane dla jednej i drugiej karty, ale nie dla obu kart jednocześnie. Może to być postrzegane przez niektórych jako minus, natomiast w moim przypadku nie miało to większego znaczenia, ponieważ jedna karta służy mi w Polsce i UE i to na niej korzystam z 5G, a drugiej używam do dostępu do Internetu kiedy jestem poza UE.
Telefon ma natomiast wsparcie dla VoLTE i co istotne Wi-Fi Calling na obu kartach. Przy przebywaniu w niektórych krajach arabskich, gdzie zasięg telefonii komórkowej bywa delikatnie mówiąc zmienny, ma to znaczenie.
Ogromnym plusem jest także sama antena smartfona. Jest ona na tyle dobra, że w miejscach, gdzie mój poprzedni telefon kompletnie nie miał zasięgu, ten pokazuje 1-2 kreski, a zestawione połączenia są stabilne.
Na wyróżnienie zasługuje również tłumienie tła – jest ono bardzo dobre. Do tego stopnia, że zdarzało się, że ludzie z którymi rozmawiałem pytali, czy nadal ich słychać, ponieważ po drugiej stronie była kompletna cisza; co ciekawe zdarzyło się to nawet w sytuacji gdy rozmawiałem na terminalu, który z zasady nie należy do zbyt cichych miejsc.
Niestety korzystanie z powyższych dobrodziejstw i jakby na to nie patrzeć najbardziej podstawowej funkcji smartfona, jaką jest wykonywanie połączeń telefonicznych, okupione jest sporym drenażem baterii. Znacznie szybszym niż choćby w zdecydowanie tańszym a podobnie wyposażonym Realme GT 5G. Zauważyłem co prawda, że pożeranie baterii podczas rozmów może zostać nieco spowolnione jeśli zdegradujemy telefon do używania sieci 3G albo 2G, tylko pytanie czy o to w tym chodzi?
Komunikacja
Telefon może pochwalić się komunikacją w najnowszym standardzie Wi-Fi 6 (802.11ax). Ma też wsparcie dla 802.11 ac/a/b/g/n, 2.4G/5.1G/5.8G, wspiera wyświetlanie po Wi-Fi i umożliwia tethering; 2×2 MIMO oraz MU-MIMO. Całkiem nieźle.
Dla porządku wspomnę, że telefon posiada też NFC, co według mnie w telefonach ze średniej i wyższej półki jest absolutnym standardem.
Warto natomiast kilka słów napisać o standardzie Bluetooth. W Reno 6 5G został on odświeżony do najnowszej wersji 5.2. To samo w sobie może nie jest rewolucyjne, ale zmniejsza zużycie energii w stosunku do wersji 4, co na długich trasach przy słuchawkach typu Bose A20 pozwala słuchać podcastów, audiobooków, a dla odważnych także i muzyki bez obawy o stan baterii telefonu. Oczywiście jeżeli ktoś słucha podcastu, audiobooka czy komunikatów z aplikacji pokroju SkyDemon używanej jako pomoc nawigacyjna w lotnictwie general aviation, a odezwie się Air Traffic Controller, dźwięk z Bluetooth jest wyciszany lub miksowany z ATC, w zależności od ustawienia priorytetu (realizowane przez same słuchawki, a nie telefon).
Nie wiem jak inni koledzy i koleżanki po fachu, ale moim zdaniem słuchanie muzyki w zatłoczonej przestrzeni powietrznej nad Europą kompletnie mija się z celem, ponieważ częstotliwości lotnicze są używane praktycznie non stop (więc i co chwila przerywa/wycisza audio), a w przypadku miksowania sygnałów z radiostacji lotniczej i bluetooth można w prosty sposób przeoczyć wywołanie lub instrukcję podawaną do nas przez ATC.
Wracając jednak do samego Bluetootha w telefonie – najbardziej cieszy fakt, że OPPO postarało się o wsparcie nie tylko dla najbardziej popularnych kodeków SBC i AAC, ale też dla aptX, LDAC i LHDC. Te dwa ostatnie z pewnością zostaną docenione przez właścicieli słuchawek bezprzewodowych Sony WH-1000XM3/4, czy Audeze Mobius Carbon, lub innych obsługujących te kodeki. Różnicę pomiędzy SBC/AAC faktycznie słychać, a odpoczynek przy słuchaniu muzyki w dobrej jakości z dowolnego miejsca na świecie mając poręczne urządzenie jakim jest Reno 6 jest po prostu przyjemniejszy.
Bateria, ładowarka i czas z dala od gniazdka
OPPO wyposażył Reno 6 5G w ogniwo litowo-polimerowe o pojemności 4300mAh ze wsparciem dla ładowania Super VOOC 2.0 oraz reverse charging. Tego ostatniego przy ogniwie takiej pojemności nie ma sensu rekomendować, ale jak ktoś się bardzo uprze, to… jest.
Przez tydzień testowania i normalnego użytkowania telefonu na ziemi i w powietrzu ogniwo ulegało rozładowaniu w ciągu doby, czasem w niecałe półtora dnia.
Przy mniej intensywnym korzystaniu z urządzenia w ciągu dnia (bez korzystania z GPS) – przeglądając strony, słuchając muzyki/podcastów przez kilka godzin, kilku-, kilkunastu rozmowach telefonicznych/ przez komunikatory i od czasu do czasu robiąc zdjęcia, telefon był w stanie przetrwać z dala od gniazdka 2 doby. Dodam, że taki czas był uzyskany przy ciemnym motywie telefonu, automatycznej regulacji jasności, często włączonym trybie samolotowym 🙂 i włączeniu dodatkowej funkcji Sleep standby optimisation, dzięki której Reno 6 5G ograniczał ilość zużywanej energii, w nocy odpowiednio przechodząc w głębokie uśpienie.
W telefonie z ciekawości skorzystałem też z funkcji Optimised night charging która ma za zadanie znacząco zmniejszać moc ładowania i ograniczać zużycie ogniwa. A że nie jestem wielkim zwolennikiem pozostawiania telefonu podłączonego do ładowarki na całą noc, nie używałem tej funkcji regularnie.
Skoro jesteśmy już przy ładowaniu telefonu, to napiszę kilka słów o samej ładowarce. Razem z telefonem dostarczana jest ładowarka kompatybilna ze wspomnianym wcześniej nowym standardem Super VOOC 2.0. Ta zgrabna cegiełka jest całkiem niezłym kawałkiem technologii. Nie dość, że jest w stanie z siebie wycisnąć 65W mocy, to wyprodukowano ją przy wykorzystaniu komponentów półprzewodnikowych wykonanych z azotku galu, które cechują się większą stabilnością termiczną, a przy okazji nieco zmniejszają rozmiar samego adaptera.
W zestawieniu z dość grubym kablem USB, który jest w stanie bezpiecznie przekazać taką moc, telefon ładowany jest od zera do 100% prądem przekraczającym w szczytowych momentach 6A i rozgrzewając ogniwo do temperatury 37.4 C.
Dając trochę kontekstu do powyższych liczb telefon można naładować od zera do 100% w… pół godziny!
15 minut wystarczy na podładowanie telefonu do około 60%, natomiast 6 minut pozwoliło na podniesienie poziomu baterii z 26% do 49%.
AccuBattery Pro z którego od dłuższego czasu korzystam szacuje, że telefon przy włączonym ekranie średnio zużywa niecałe 9% baterii na godzinę (zaznaczam, że nie korzystam z gier na telefonie).
W praktyce oznacza to zatem, że wspomniane 6 minut z ładowarką w moim przypadku przekładało się na ponad 2.5 godziny aktywnego korzystania z telefonu.
Takie wartości robią wrażenie i uważam, że wsparcie dla Super VOOC 2.0 jest bezapelacyjnie największym plusem tego telefonu. Zwłaszcza, jeśli ktoś należy do grona osób nie pozostawiających telefonu podłączonego do gniazdka przez całą noc, a ładujących telefon przed wyjściem z domu… wiedząc że mają przed sobą minimum 8-15 godzin bez dostępu do gniazdka, gdzie jednocześnie muszą pozostawać w kontakcie z działem Crew Control i niekoniecznie będą miały sposobność skorzystać z gniazdka na lotnisku.
Wracając na ziemię – ładowarka i bardzo krótki czas ładowania to jedno, natomiast traktowanie ogniw takimi mocami może mieć negatywny wpływ na ich żywotność.
Tu OPPO zapewnia nas, że bateria będzie w stanie zachować 80% swojej pojemności nawet po 1500 cyklach ładowania. W teorii zatem codziennie ładując telefon od 0 do 100% 65 watami energii, mamy mieć ponad 4 lata po których ogniwo nadal powinno zachować przynajmniej 80% swojej pojemności. Jestem bardzo ciekaw, czy faktycznie OPPO dotrzyma złożonej obietnicy.
Zaplecze fotograficzne
OPPO wyposażyło telefon w cztery aparaty fotograficzne. Z tyłu znajdują się trzy z nich:
- główny, z sensorem OmniVision OV64B o rozdzielczości 64 Mpix, wielkości 1/2′, światłem 1.7, pole widzenia 80°, 6-cioma soczewkami, 20x zoomem cyfrowym i rozdzielczością natywną 9248×6936 pikseli
- szerokokątny, z sensorem od Sony, model IMX355, o FOV 119°, rozdzielczością 8 MPix i wielkości 1/4′, o świetle 2.2,
- do zdjęć makro, z sensorem OmniVision OV02B10 o rozdzielczości 2 MPix i wielkości 1/5’, świetle 2.4, FOV 89° i czujnikiem temperatury barw.
Przód telefonu uzupełnia oczko z lewej części ekranu z sensorem również od Sony, konkretnie model IMX615, mający 32 MPix i wielkość 1/2.74′, światło 2.4 oraz FOV 85°.
Przy dobrym świetle znakomita większość zdjęć wychodzi całkiem nieźle, zachowując dobrą rozpiętość tonalną, zbalansowany kontrast i może odrobinę zbyt dużą ostrość jak na mój gust. Przy dodatkowo włączonym trybie AI zdjęcia są zauważalnie lepsze, nasycenie kolorami jest większe a obszary które były przepalone lub niedoświetlone mają bardziej równomierną ilość światła. OPPO wykonało tu kawał dobrej roboty i zasługuje to na uznanie. Zabrakło natomiast optycznego zoomu – pozostawiono jedynie zoom cyfrowy, więc w przypadku jego użycia o detalach i jakości przy zbliżeniach powyżej 2x można po prostu zapomnieć.
Przy słabym świetle już tak dobrze nie jest. O ile na duży plus zasługują statyczne ujęcia w nocy które wychodzą dobrze, to w przypadku zdjęć wykonanych w ruchu, aparat często nie radzi sobie ze złapaniem ostrości i nawet z włączonym trybem Ultranight reklamowanym przez OPPO, rzadko kiedy udaje się uzyskać ostre zdjęcie (albo coś robię źle).
Jeżeli chodzi o nagrywanie filmów to OPPO wyposażyło telefon tylko w elektroniczną stabilizację obrazu. Radzi sobie ona przyzwoicie, ale należy wspomnieć że z definicji ogranicza materiał maksymalnie do rozdzielczości 1080p i 60 klatek na sekundę. Chwilami można też zobaczyć jak telefon „walczy” o zachowanie stabilizacji, niestety kosztem jakości.
Pomijając (czasem nierówną) walkę o stabilność obrazu, filmy nagrywane w dzień są bardzo przyzwoitej jakości i w zupełności wystarczają do uchwycenia ciekawych chwil. Dodatkowo funkcje takie jak time lapse czy slow motion pozwalająca nagrywać materiał w nawet 960 klatkach na sekundę poszerzają wachlarz możliwości telefonu, więc użytkownik zaczyna być ograniczany tylko swoją wyobraźnią… i wielkością zainstalowanej pamięci na dane która wynosi 128GB (z czego dla użytkownika pozostaje około 108GB). Niestety pamięci nie da się w żaden sposób zwiększyć.
OPPO zachwala w Reno 6 5G implementację algorytmu tworzącego bokeh na zdjęciach i w filmach. Jak ktoś lubi bajkowe rozmyte tła, dzięki którym filmowany obiekt jest jeszcze bardziej uwidoczniony na pierwszym planie, to z pewnością doceni tę funkcjonalność. Sam z tego nie korzystam i traktuję raczej jako ciekawostkę niż coś co faktycznie daje efekt wow. OPPO zapewne będzie jeszcze pracować nad algorytmem dającym ten efekt, ponieważ w przypadku gdy filmowana osoba jest w ruchu, telefon miewa problemy z prawidłowym rozpoznaniem krawędzi postaci i zdarzają się przez to widoczne artefakty, ale jak na możliwości oferowane przez smartfon uważam, że może się to podobać – tym bardziej że działa na kamerze głównej i selfie.
Poniżej możecie obejrzeć przykładowe zdjęcia wykonane smartfonem w różnych warunkach oświetleniowych i na różnych wysokościach oraz kilka przykładowych filmów.
Dioda LED
Możecie się zastanawiać, dlaczego w ogóle wspominam o diodzie LED. Poza standardowym doświetlaniem zdjęć ma ona jednak potencjalnie trzy dodatkowe zastosowania w kokpicie.
Po pierwsze podczas tzw. Pre-Departure Check (czyli przeglądu przedlotowego) wykonywanego każdorazowo przed lotem należy dokonać dokładnej inspekcji stanu płatowca. Jest ona następnie dokumentowana i zatwierdzana podpisem dowódcy statku powietrznego. Jeżeli przegląd wykonywany jest po zmroku, silne źródło światła doświetlające elementy samolotu bardzo się przydaje. Telefon niestety nie posiada na tyle mocnej diody LED, żeby używać go przy przeglądzie, a ponieważ nie jest wodoszczelny, to i tak mogłoby to być nieco ryzykowne jeśli aura akurat nie sprzyja.
Drugim, bardzo przydatnym zastosowaniem w kokpicie jest używanie diody jako urządzenia do sprawdzania aktualnego stanu oblodzenia całego samolotu. W tym zastosowaniu dioda w telefonie sprawdza się naprawdę dobrze.
Ale… jak?? 🙂
Gromadzenie się lodu na powierzchni samolotu jest niebezpieczne i nawet niewielka jego ilość potrafi mieć bardzo negatywny wpływ na laminarny opływ powietrza wokół skrzydeł, dzięki któremu generowana jest siła nośna. W efekcie gromadzenia się lodu, jeżeli samolot nie posiada systemów przeciwoblodzeniowych, skrzydła zamiast generować tę siłę, mogą stać się zwykłym kawałkiem aluminium mających lotność cegły.
Oblodzenie było (i niestety nadal bywa) jedną z przyczyn wypadków lotniczych i to zarówno w „małym” jak i „dużym” lotnictwie. Po zmroku, przy bezgwiezdnych i bezksiężycowych nocach załogi lotnicze nie widzą czy samolot znajduje się w warunkach oblodzenia. A ponieważ lód ma tendencje do gromadzenia się w pierwszej kolejności na szpiczastych elementach profili, piloci oświetlają wystającą śrubę mocującą wycieraczkę tuż pod przednią szybą (przykładowe zdjęcie poniżej), by sprawdzić w ten sposób czy samolot zaczął zbierać lód. Moc diody w Reno 6 5G w zupełności do tego wystarcza, a że telefon jest dostępny praktycznie cały czas pod ręką to sprawdza się to całkiem nieźle.
Dla uspokojenia dodam, że w przypadku znanych warunków oblodzeniowych lub zauważenia gromadzenia się lodu (a zdarza się że gdy samolot wpada w chmurę przechłodzonej wody to potrafi się zalodzić bardzo szybko) włączane są systemy przeciwoblodzeniowe na skrzydłach i silnikach, dzięki czemu bezpiecznie można w takich warunkach latać.
Trzecim zastosowaniem jest pomoc w szukaniu po zmroku najważniejszego elementu wyposażenia każdego kokpitu – wiecznie ginących długopisów i naprawdę podręczna latarka w telefonie często jest wybawieniem w takich sytuacjach.
Na zakończenie
Samolot podczas praktycznie każdej fazy lotu mniej lub bardziej wibruje. Oznacza to, że za każdym razem przez 6-12 godzin z rzędu urządzenie jest narażone na ciągłe wstrząsy i przyspieszenia. Reno 6 5G (jak do tej pory) znosi to bardzo dobrze. Zresztą mogę także potwierdzić, że na upadki z niedużej wysokości też jest całkiem odporny. Raz podczas nieznacznej turbulencji telefon wyleciał z bocznej kieszonki w kokpicie, przez co po lądowaniu trzeba było go wydobywać spod fotela. Dodam tylko że fotel jest na metalowych szynach, a telefon trafił idealnie prosto w jedną z nich.
Na szczęście nic mu się nie stało, szkło Gorilla Glass 5 okazało się skuteczne, a ja jeszcze tego samego dnia zamówiłem dedykowany futerał tak by testowany Reno 6 5G posłużył przez kolejnych kilka sezonów, bo mimo że nie jest to urządzenie idealne, to do kokpitu nadaje się całkiem dobrze.
Jeśli macie pytania dotyczące lotnictwa – techniczne bądź nie, piszcie śmiało na gmailowe konto (airlinepilot.737x), staram się odpowiadać w wolnych chwilach.
Autorem artykułu jest Maciej Burski. Recenzja powstała w związku z konkursem gsmManiaKa i marki OPPO.
Ceny OPPO Reno 6 5G
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.