Huawei Watch GT3 Elite to smartwatch, którego premierę inżynier Mamoń przywitałby okrzykiem radości. To wszystko już było! A może jest coś, czym Huawei postanowił osłodzić nam wtórność?
„Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem” – jeśli komuś takie podejście jest bliskie, nie będzie mieć problemów z najnowszą odsłoną smartwatcha z serii GT. Wolę jednak lojalnie uprzedzić, że nie jestem fanem zgrywania do kresu sił tych samych rozwiązań i Huawei Watch GT3 Elite stał się dla mnie zegarkiem, którego po odłożeniu do opakowania … nie jestem w stanie opisać.
Brzmi zabawnie? Nie do końca – wyobraźcie sobie sytuacje, kiedy z kilku wersji urządzenia zrobiono kolejną, która jest prostą sumą cech pozostałych.
To nietypowa taktyka, ponieważ na wiele premier inteligentnych zegarków czekamy z wypiekami na twarzy, nie wiedząc, czego się spodziewać, natomiast chiński gigant jest tak przewidywalny, że jeśli kiedykolwiek wypuści oryginalnego smartwatcha, to pewnie połowa testerów będzie potrzebowała do niego nie dwóch, a trzech podręczników użytkowania 😉
Jednym słowem zamiast efektownego poszukiwania i rozwijania pomysłów mamy tu do czynienia z powielaniem rozwiązań i zwracaniem większej uwagi na design i materiały, niż oprogramowanie i możliwości.
Czy to coś dyskwalifikującego? Nie sądzę – choć pożeranie własnego ogona przez tak potężną markę budzi zdziwienie i niedosyt.
W zestawieniu do poprzednika z serii GT zdecydowano się poprawić nawigację: zegarek obsługuje 5 systemów nawigacji: GPS, GLONASS, Galileo, Beidou i QZSS oraz odbiera sygnał z dwóch pasm częstotliwości (L1 i L5), co ma poprawiać siłę i stabilność sygnału. Zegarek oferuje wskazania godziny wschodu i zachodu słońca, informacje o fazach księżyca i zmianach pływów w czasie rzeczywistym, a wbudowany barometr wysokościowy monitoruje aktualne ciśnienie powietrza i ostrzega o jego nagłych zmianach.
Sportowcy docenią zaawansowane algorytmy, pozwalające dobrać obciążenie biegowe do możliwości – zegarek jest w stanie prowadzić nas przez programy treningowe z uwzględnieniem przednich rezultatów. Kapitalną opcją, znaną dotąd przede wszystkim ze smartwatchy z wyższej półki, jest możliwość wyznaczenia trasy powrotnej: otrzymujemy nawigację GPS, która potrafi zaprowadzić nas na start ścieżki, którą pokonaliśmy.
Jak przystało na serię GT nie zabrakło analityki ponad 100 trybów sportowych, przejęcia kontroli nad muzyką (zegarek może odtwarzać ją także ze swojej pamięci), łączenia z wybranymi urządzeniami w rodzaju bieżni w celu udostępniania danych o tętnie, pomiaru saturacji, tętna, stresu – przez całą dobę.
Dodajmy do tego możliwość prowadzenia rozmów przez Bluetooth (w zegarku znajdziemy historię połączeń, funkcję odbierania telefonu dzięki wbudowanemu mikrofonowi i głośnikowi) i obsługę Celii, a okazuje się, że GT3 ma całkiem sporo do zaproponowania – choć do pełni szczęścia brakuje tu Wi-Fi, możliwości samodzielnej pracy dzięki e-sim czy bogatszego sklepu z aplikacjami (bo AppGallery wygląda ciągle jak demo).
Na koniec wypada nachylić się nad ceną, która pozwoli nam osadzić zegarek we właściwym kontekście. Otóż za najnowszą odsłonę GT zapłacimy od 1099 zł (wersja z paskiem z tworzywa sztucznego) do 1399 zł (testowana wersja ze stalową bransoletą).
Czy to sporo jak na zegarek, który wciąż pracuje pod kontrolą prostego i zamkniętego systemu, nie zapewnia płatności, nie ma rozbudowanych opcji łączności i świeci w sklepie z apkami pustymi półkami?
Sprawdzamy!
Huawei Watch GT3 Elite to cudowny zegarek, który po mistrzowsku potrafi udawać tradycyjny czasomierz z wyższej półki. Już poprzednie generacje z mistrzowskim pod tym względem GT2 Pro (test Huawei GT2 Pro) pokazywały, że marka potrafi wypracować smartwatch, który stanie obok droższej konkurencji i o ile zwykle przegra pod względem możliwości, to już wyglądem wchodzi pewnym krokiem do pierwszej ligi.
Podobnie jest przy najnowszej odsłonie, szczególnie w wersji z metalową bransoletą, którą przyszło mi testować. W tym modelu zdecydowano się zastosować rozwiązanie bardziej retro, niż przy Watch 3 – ta bransoleta wydaje się składać hołd klasykom z lat 80-tych ubiegłego wieku, ale robi to na tyle elegancko, że większość osób „kupi” ten styl.
Właśnie – elegancja to słowo-klucz, jakie przy GT3 będzie odmieniane przez wszystkie przypadki i kiedy tylko zobaczycie zegarek na własne oczy, będzie dla Was jasne, że nie ma w tym cienia przesady.
Piękna tarcza, która potrafi kapitalnie imitować prawdziwy zegarek, niestety wciąż nie doczekała się ochrony żadnym rantem i jest narażona na uszkodzenia. Z jednej strony musimy przez to bardziej uważać na nasze cacko, z drugiej idealnie zmieścimy je pod mankietem koszuli.
Na pewno brawa należą się bransolecie, która choć dodaje wagi, to świetnie nosi się na ręku, a jej regulacja dzięki prostemu mechanizmowi zajmie nam dosłownie minutę. Podoba mi się system jej zapinania – nie ma szans, żeby przypadkowo się rozpięła, dopóki nie zwolnimy mechanicznego zabezpieczenia.
Huawei przyzwyczaił nas do mistrzowskiej klasy wykonania i w przypadku GT 3 jest podobnie – bez dwóch zdań to jeden z najlepiej wykonanych i najładniejszych zegarków na rynku, które śmiało można określić pod tym względem jako premium w dobrej cenie.
Gdyby jeszcze to samo można było powiedzieć o systemie i możliwościach smartwatcha, mielibyśmy do czynienia z cudeńkiem – niestety, właśnie w tym miejscu do zachwytów dołącza głos niezadowolenia.
Tym razem nie uraczę Was szczegółowym opisem aplikacji do obsługi zegarka, bo chyba o żadnej innej nie pisałem tyle, co o Zdrowiu od Huawei. Jeśli jesteście ciekawi, jakie możliwości ona oferuje, rzućcie okiem na dwa ostatnie teksty:
Muszę jednak przyznać, że w najnowszej wersji apki pojawił się nieco inny mechanizm przewijania ekranu, który jest bardziej skokowy (za jednym ruchem przewijamy prawie pół ekranu), przez co wydaje się działać płynniej i szybciej.
Jeśli mieliście do czynienia z którymś ze starszych zegarków marki, to odnajdziecie się w menu jak w domu – to niemal idealna kopia tego, co znajdziecie w przywoływanych wyżej Watch 3 i GT2. Nowością jest tryb siatki, jaki oferuje HarmonyOS, ale kilkoma tapnięciami możemy przestawić go w tradycyjny układ listy i wtedy widzimy gołym okiem, że ilość nowych funkcji jest znikoma… Mamy pomiar temperatury i całodobowe SpO2, których w poprzedniej generacji nie było.
Funkcję Zdrowe życie powinienem litościwie pominąć, ale niech będzie – znajdziemy tam wstawanie z łóżka, picie wody, codzienny uśmiech, oddychanie, liczba kroków, sen.
Tak, to tyle nowości w menu- resztę już dobrze znacie z poprzednich testów 😉
… albo inaczej – obiecywali, ale opisali to małym druczkiem 😉
W oficjalnych materiałach promocyjnych zegarek jest reklamowany jako urządzenie zapewniające 14 dni pracy na jednym ładowaniu przy typowym i 8 dni przy intensywnym użytkowaniu. W praktyce nie udało mi się dotrzeć nawet do 8 dni, a przyznam szczerze, że obecnie nie ćwiczę zbyt intensywnie i zegarek nie musiał monitorować treningów każdego dnia.
Skąd ta zaskakująca rozbieżność pomiędzy deklaracjami Huawei a realnymi wynikami? Otóż producent stosuje tu lubianą strategię testów laboratoryjnych i nie odmówię sobie tej przyjemności, żeby nie przytoczyć scenariusza dla 8 dni działania w całości:
Bateria wystarczy na 8 dni pracy przy następującym scenariuszu: 30 minut rozmów przez Bluetooth w tygodniu, 30 minut odtwarzania muzyki w tygodniu, włączone monitorowaniem tętna, włączony HUAWEI TruSleep na czas snu, 180 minut treningu w tygodniu (włączony GPS), włączone powiadomienia (50 wiadomości SMS, 6 połączeń i 3 alarmy dziennie), ekran włączony przez 30 minut dziennie.
No właśnie – 3 h treningu w tygodniu to niewiele, a 30 minut rozmów tygodniowo brzmi – delikatnie mówiąc – jak nieporozumienie! Dlaczego tak uważam?
Otóż rozmowy z zegarka są przywoływane przez fanów marki jako kluczowa funkcja, mająca decydować o przewadze rozwiązań Huawei nad podobnie wycenioną konkurencją. Niestety, pół godziny TYGODNIOWO to stanowczo zbyt krótki czas, bo tyle sporo osób rozmawia z użyciem smartwatcha dziennie.
Używałem smartwatcha ze wszystkimi możliwymi opcjami (włączone przypomnienia o aktywności, ciągłe monitorowanie tętna, automatyczny pomiar stresu, automatyczny pomiar SpO2, ciągły pomiar temperatury skóry, wykrywanie ćwiczeń, TruSleep), a po pierwszym dniu, kiedy przekonałem się, że to bliźniacze urządzenie do GT2 i Watch 3, w zasadzie nie bawiłem się już menu zegarka.
Średnio dodajmy do tego 45 minut treningu dziennie i 5 minut rozmów z użyciem GT3 oraz oczywiście AoD – nie wyobrażam sobie, żeby tak piękny zegarek karać brakiem aktywnej tarczy. Jak widzicie, nie są to jakoś wybitnie obciążające zadania i w związku z tym czas pracy na poziomie 5 dni uważam za mało satysfakcjonujący.
Poniżej znajdziecie szczegółowe sprawozdanie z pierwszego tygodnia działania GT3 w moich rękach (data, godzina, uwagi):
Odczuwam niedosyt – przy przeciętnej ilości treningów i śladowych rozmowach 5 dni to nieco za mało jak na urządzenie, które deklaracje zaczyna od 8, a kończy na 14 dniach pracy.
Na osłodę dostajemy przyjemną w obsłudze ładowarkę bezprzewodową, pozwalającą umieścić na niej zegarek bez konieczności trafiania w piny. Posiada ona mocny magnes, dzięki czemu nie musimy specjalnie dbać o to, by nie „zruszyć” smartwatcha podczas ładowania, a czas uzupełniania energii jest całkiem sensowny (mniej niż 2 h od 0 do 100%).
Przygotowałem dla Was wyniki kilku rodzajów aktywności i skonfrontowałem bohatera testu z moim ulubionym killerem zegarków, czyli pasem Polar H10 oraz Suunto 7, którego używam na co dzień, mimo jego niedoskonałości.
Wyniki z bieżni:
Wyniki z orbitreka:
Wyniki ze spaceru:
Wyniki treningu siłowego:
Jak widzicie, Huawei wygrywa z Suunto, które ostatnimi czasy mocno mi się zbiesiło i zawyża ilość spalonych kalorii. Tradycyjnie jednak Huawei ma problem idący w przeciwną stronę, zaniżając nasz wysiłek kaloryczny (zwróćcie uwagę na rozbieżności z Polarem).
O ile nie poprawiono odczytów szybkiego wzrostu tętna (widać to w czasie treningu siłowego, kiedy Huawei zgubił aż 10 ud/min), to już algorytmy odpowiadające za średnie tętno są niemal wzorcowe.
Chciałbym tez podkreślić mnogość statystyk i wykresów, jakie pojawiają się po bieganiu (niestety trening siłowy to ciągle jedynie czas, kalorie, maksymalne i średnie tętno oraz jego wykres – brakuje odniesienia do poprzednich treningów).
Zobaczcie sami:
Reasumując: Huawei oferuje masę trybów sportowych, wirtualnego asystenta i coraz lepsze (w przypadku średniego tętna czy GPS wręcz wzorcowe) monitorowanie aktywności.
Gdyby nie brak integracji z zewnętrznymi aplikacjami, bylibyśmy już u progu „sportowego” raju…
Doceniam zegarki Huawei i marzę o tym, żeby kiedyś można było napisać o nich coś poza tradycyjnymi zachwytami nad jakością wykonania i projektem. To nieco za mało jak na urządzenia kosztujące ponad 1000 zł, które poza wyglądem nie są w stanie pokazać rozwoju oprogramowania – a to właśnie ono stanowi o sile każdego smartwatcha!
Ba, mogę przyznać się nawet do tego, że z ostatnich modeli (GT 2 Pro, Watch 3 i testowanego GT3 Elite) nie potrafiłbym wybrać tego, który warto byłoby kupić – są tak bliźniacze, że osobom upierającym się przy tej konkretnej marce doradziłbym … najtańszy.
Nie potrafię zrozumieć, skąd ten pęd do wypuszczania kolejnych generacji smartwatchy (tym bardziej, że podobno na świecie brakuje chipów), które są do siebie niemal bliźniaczo podobne. Z jednej strony można tłumaczyć to chęcią szybkiego i potencjalnie prostego zysku, z drugiej tym, że być może Huawei odkrył przepis na smartwatch idealny!
Wiem, że brzmi to przekornie, zwłaszcza po moim kręceniu nosem na różne niuanse tego urządzenia, ale może właśnie takich smartwatchy chcą odbiorcy? Takich, które efektownie wyglądają, są proste w obsłudze, zapewniają asystenta sportowego i multum dyscyplin do analizy, proponują dopracowaną (choć samolubną, bo nie potrafiącą wyeksportować danych do zewnętrznych programów) aplikację, dobry GPS, rozmowy głosowe i efektowne tarcze.
Kto wie? Być może cały hype na „prawdziwe” smartwatche w rodzaju Garmina czy Samsunga właśnie na naszych oczach powoli ustępuje pola mniej zaawansowanym, ale za to banalnym w obsłudze urządzeniom?
Jeśli wychodzisz z założenia, że Twój smartwatch ma zapewniać kilkudniowy czas pracy, rozmowy po Bluetooth, pomiar SpO2 i temperatury, sporo analiz zdrowotnych i sportowych, a do tego nie przeszkadza Ci zamknięty system, brak płatności, e-sim i Wi-Fi, pusty sklep z apkami i niezbyt korzystny stosunek cena-możliwości, to Huawei Watch GT3 Elite może być dla Ciebie niezłą propozycją.
Ja zaczekam, aż któraś z generacji zaproponuje nie tylko wygląd, ale też większą rewolucję w zakresie dostępnych funkcji – na razie seria Watch GT ciągle przypomina piękną, ale niezbyt wyrafinowaną damę.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…