Soundcore Liberty 2 Pro: test słuchawek o niezwykłym designie i kapitalnym brzmieniu, wspieranym przez 10 laureatów Grammy, które poza muzyczną podróżą oferują również szybki kurs wyboru … mniejszego zła.
Soundcore Liberty 2 Pro to jedne z tych słuchawek, które można pokochać, jednocześnie ich nienawidząc. Zanim opowiem, skąd wzięło się to określenie, dwa słowa o mojej przygodzie z Ankerem – bo to on stoi za Soundcore.
Dotąd miałem do czynienia z kilkoma urządzaniami tej marki i najbardziej zapamiętałem ją z już leciwych, ale ciągle obecnych w sprzedaży Liberty Air 2 (test Soundcore Liberty Air 2) i świetnego głośniczka Motion+ (test Soundcore Motion+).
Choć dziś nie poleciłbym już wspomnianych słuchawek (czas mocno poszedł do przodu i pojawiła się silniejsza konkurencja) to głośnik ciągle „robi robotę” i skupia się na tym, co wydaje mi się charakterystyczne dla marki, czyli brzmieniu.
Może to trąci truizmem, ale Soundcore stawia na dźwięk i muszę przyznać, że od dawna wychodzi u to wyśmienicie – tym większa szkoda, że za niezwykłym brzmieniem nie nadąża reszta… Ale po kolei – przed Wami test Liberty 2 Pro!
Obecnie (grudzień 2021) zapłacimy za ten model około 400 zł i nie jest to mała kwota, zważywszy, że połowę taniej kupimy choćby FreeBuds 4i, a stówkę mniej zapłacimy za Elite 3.
Soundcore Liberty 2 Pro to słuchawki True Wireless zaprojektowane w coraz bardziej popularnym systemie tradycyjnego przetwornika, który wspierany jest przez zbalansowaną armaturę. Całość osadzona jest współosiowo w systemie określonym mianem Astria – ma on zapewniać pełne i potężne brzmienie, w którym bas i średnicę generuje „zwykły” przetwornik, a wysokie tony – armaturowy.
To, co słyszymy, wspierane jest przez aplikację z rozbudowany korektorem, oferującym 3 rodzaje pracy – indywidualne zestrojenie, wybór z presetów laureatów Grammy czy zestawów opracowanych przez Ankera. Nie zabrakło tu sztandarowej funkcji HearID, dostosowującej brzmienie do naszego słuchu.
Na uwagę zasługuje także mocna bateria (do 8 h na jednym ładowaniu, realnie bliżej 6 niż 7 h) oraz aż 4 mikrofony do realizowania połączeń głosowych.
Pewnie spora część z Was już zauważyła, że zabrakło tu możliwości, które dziś są charakterystyczne dla sporo tańszych słuchawek – mowa oczywiście o autopauzie, ANC, trybie transparentnym czy dotykowym sterowaniu.
Zdradzę jednak od razu: ten model ma coś, co pozwoli wielu osobom przymknąć oko na te braki!
Opakowanie, w jakim dostajemy słuchawki, należy do najbardziej imponujących na rynku. Nie dość, że to kawał solidnego pudła, to jeszcze wykonano je z grubej tektury o szorstkiej fakturze, a otwieramy je takim ruchem, jak książkę. Wewnątrz w specjalnych przegrodach umieszczono słuchawki i osobno etui, natomiast pod nimi znajdują się akcesoria: aż 6 par nakładek w różnych rozmiarach i dwie dodatkowe pary „płetw”, mocujących słuchawki podczas użytkowania.
Warto podkreślić, ze nakładki są dobrej jakości: mięsiste, sprężyste i dobrze dostosowujące się do kanału ucha.
Etui dzięki przesuwanej (nie otwieranej na zawiasach jak przeważnie bywa) klapce jest efektowne, ale niezbyt praktyczne. Taka konstrukcja wymusza duży rozmiar opakowania, przez co trudno przenosić je w niewielkich kieszeniach, a sama klapka ma od początku wyczuwalne luzy.
Dodatkowo konstrukcja sprawia, ze słuchawki odkładamy do wewnątrz nie pionowo, jak w większości rozwiązań, a kładziemy poziomo, co na co dzień powoduje wiele frustracji. Przede wszystkim musimy precyzyjnie trafić w piny ładujące, bo źle odłożony „pąk” nie będzie uzupełniał energii, a na domiar złego nie rozłączy się z telefonem! Takie sytuacje zdarzyły mi się kilkukrotnie i są mocno irytujące, bo zwykle nie od raz zauważymy, że słuchawka ciągle obsługuje połączenia mimo jej zamknięcia w etui.
„Pąki” są ogromne, nieporęczne i przestarzałe pod względem designu, ale w zamian możemy cieszyć się potężnym dźwiękiem – kopułka skrywająca przetwornik jest duża i ten ma po prostu fizycznie gdzie wybrzmieć. Podobają mi się detale, takie jak metalowa maskownica skrywająca przetwornik – to dokładnie to samo rozwiązanie, jakie pamiętamy ze starych Liberty (nasz test Soundcore Liberty Air 2).
Krótko i na temat: te słuchawki są dla mnie zbyt duże. Przypomniałem sobie, jak narzekałem na Panasa RZ-S500W (recenzja Panasonic RZ-500W), które były dość spore i mogło się to kończyć tym, że musieliśmy je co jakiś czas poprawić w uchu.
To nic w zestawieniu z problemem Ankera – konia z rzędem temu, kto bezboleśnie będzie słuchał muzyki z Liberty 2 Pro przez dłużej, niż przez godzinę. Nie da się i nijak nie pomoże tu końcówka w innym rozmiarze czy inna „płetwa” – po prostu plastikowy korpus, opierający się o małżowinę i kanał ucha, jest zbyt duży i powoduje po dłuższym użytkowaniu wyraźny ból.
Niestety, jest to wada, która znacząco wpływa na końcową ocenę – nie zdarzyło mi się dotąd podczas testów, żebym wracał do słuchawek z niechęcią. Soundcore jednocześnie kusił wspaniałym brzmieniem, odpychając niedopracowanym projektem, powodującym poważny dyskomfort.
Dodam jednak, że kwestia komfortu to sprawa indywidualna – dla mnie te słuchawki okazały się zbyt duże, dla innego użytkownika mogą być w sam raz. Warto o tym pamiętać.
Sytuacji nie poprawia sterowanie. Nie dość, że korpus słuchawek jest potężny i całość wystaje z ucha, jak jakieś przedziwne antenki, to jeszcze przyciski sterujące są tak maleńkie, że trzeba ich szukać niemal za każdym razem, kiedy chcemy z nich skorzystać. Na szczęście mają dość spory skok, przez co – o ile je znajdziemy – łatwo wyczuć właściwą komendę.
Sterowanie dostosowujemy w aplikacji do własnych preferencji i tak:
Dedykowana aplikacja Soundcore na głównym ekranie pokazuje nam ikony słuchawek wraz ze stanem naładowania baterii, natomiast dwa boczne obejmują wspomniane już dostosowanie sterowania oraz korektor, którego możliwości przekraczają to, co oferuje konkurencja:
Kilka szczegółów dotyczących korektora:
Gdybym recenzował ten model mniej więcej półtora roku temu, mógłbym pominąć brak ANC i tryb transparentnego – wtedy jeszcze tańsze modele dobrych marek mogły pozwolić sobie na komfort braku tych funkcji.
Dziś większość osób, które szuka słuchawek True Wireless, jako jeden z niezbędnych elementów wymienia właśnie te systemy! Żyjemy w hałasie i chcemy mieć jakąś furtkę, która pozwoli nam od niego uciec – to zrozumiałe, że ANC jest coraz bardziej popularne i nie ma od niego odwrotu, odkąd przestało degradować brzmienie.
W praktyce brak redukcji hałasów sprawi, że komfort słuchania muzyki w głośnych miejscach będzie wyraźnie obniżony.
Nie znajdziemy tu także autopauzy po wyjęciu słuchawki z ucha (drobiazg, do którego szybko przywykliśmy). O ile brak takich udogodnień możemy przeboleć, to gorzej, że jakość rozmów, jaką oferują słuchawki, nie jest zbyt wysoka. Z jednej strony mamy tu słabe zabezpieczenie przed wiatrem (niby Liberty maja mikrofony cVc, ale w praktyce – może przez specyficzną budowę – nie pracują one zbyt dobrze), z drugiej sam transfer głosu jest przeciętny, niezbyt głośny i zdarzają się zniekształcenia.
Za to nie powiem nic przeciwko baterii, bo ta zasługuje na uznanie i bez większego trudu uzyskamy łączny czas pracy na poziomie 30 godzin – do 6 godzin dzięki baterii wbudowanej w słuchawki i cztery doładowania w etui. To dobre rezultaty, choć biorąc pod uwagę brak ANC właśnie takich można było się spodziewać.
Reasumując: Soundcore Liberty 2 Pro to niezbyt wygodne słuchawki bez wodotrysków w rodzaju ANC i innych udogodnień, które oferują w zamian bardzo dobrą aplikację, mocną baterię i coś, o czym powiemy w następnym akapicie, a co stanowi o sile tego urządzenia.
Mowa rzecz jasna o brzmieniu, które sprawia, że mimo różnych niedoróbek chcemy sięgać po słuchawki – stąd tytułowy syndrom sztokholmski.
Jak pierwsze wrażenia z użytkowania tego modelu mogą nie być zbyt szczęśliwe, tak już odsłuch jednoznacznie wskazuje, że siła Ankera to przede wszystkim brzmienie!
Kilka słów na temat możliwości jego korygowania, które sprawia, że w jednym urządzeniu mamy zamknięte kilkanaście zupełnie innych słuchawek! O ile nie chcę wypowiadać się na temat manualnego korygowania equalizera (wiadomo, tu szalejemy według własnych gustów), to już preinstalowane propozycje, za które odpowiadają laureaci nagród Grammy, wymagają małego omówienia.
To właśnie w zakładce Grammy umieszczono propozycje 10 producentów, którzy mogą pochwalić się tą statuetką i powiem wprost: nie znajdziecie tu dwóch podobnych brzmień, ale też nie każde będzie odpowiednie do każdego rodzaju muzyki.
Podam prosty przykład: to, co zaprezentował James Cassidy Turbin (gość pracował m.in. z The Chemical Brothers!) jest najłatwiejszą metodą, żeby zabić jakikolwiek rodzaj rocka czy metalu. Gdyby nie podpis na kafelku, reprezentującym to ustawienie, pomyślałbym, że sam wyciszyłem średnicę i górę, dając niskie na maksa – bo tak to brzmi. Dla przeciwwagi Riley Mackin czy Krish Sharma przyszaleli z górą, dając popisy szeleszczących talerzy.
Mam wrażenie, jakby ci producenci otrzymali konkretne zadanie: stwórz profil brzmienia, który będzie jedyny w swoim rodzaju i którego nie da się pomylić z żadnym, spośród pozostałych 9 propozycji. Nie tędy droga – owszem, presety różnią się wręcz diametralnie, ale czuć, że to sztuczne odróżnianie „na siłę”, żeby nikt nie zarzucił: po co Wam 10 realizatorów, skoro dają podobne propozycje?
Sytuacji nie poprawia domyślne ustawienie korektora (sygnatura Soundcore), która jest mocno energetyczna, ale zbyt nasycona niskimi tonami. Właśnie wśród propozycji Ankera znajdziemy bogaty, ale dość tradycyjny zestaw zestrojeń – są tu aż 22 pozycje, od oczywistych jak rock czy pop po bardziej wyrafinowane w stylu pianino, audycja, redukcja basów itp.
Co najciekawsze, Soundcore osiągnęło coś, co jest niezwykłe – poszczególne stroje naprawdę wyczuwalnie różnią się od siebie! Dlatego też jestem przekonany, że jeśli damy tym słuchawkom trochę czasu i przetestujemy ich możliwości, to zagrają tak, że nie będziemy chcieli wyjmować ich z uszu (o ile nam wcześniej nie odpadną z powodu konstrukcji tego modelu).
Liberty 2 Pro – na wyzerowanych ustawieniach korektora – grają czysto i z tą energią, jaka charakteryzuje słuchawki tego rodzaju z wyższej półki cenowej. Pojawia się tu przestrzeń, separacja, dobra stereofonia i to coś, co pozwala muzyce rozwinąć skrzydła. Niezwykle trudno uwolnić w słuchawkach True Wireless pełne spektrum brzmienia, pozwalające rozsmakować się w smaczkach tła i jednocześnie nie gubić sensu całości, a Anker robi to jakby mimowolnie, lekko i niepostrzeżenie.
To słuchawki, które w swojej klasie cenowej w zakresie brzmienia nie mają konkurencji – ale lojalnie uprzedzam, że fani zrównoważonego dźwięku raczej delikatnie przytną na korektorze niskie tony, które mimo płaskiego ustawienia są ciągle zaskakująco potężne.
W ramach zakończenia powiem tylko, że gdyby ten model oceniać jedynie przez pryzmat potencjału brzmieniowego, to zasługiwałby na mocne 8/10. Jednak łączna ocena obejmuje nie tylko to, jak słuchawki grają, ale też komfort użytkowania i wszystkie funkcje, pozwalające cieszyć się nowoczesnym i wszechstronnym urządzeniem.
A tutaj już nie jest tak wesoło.
Dawno żadne słuchawki nie dały mi tyle zagwozdki, co ten model Soundcore. Przede wszystkim jest to urządzenie, którego design oraz pominięcie kwestii ANC czy trybu transparentnego zdradza leciwe pochodzenie i sam się zdziwiłem, że współcześnie to zwyczajnie przeszkadza.
Dziś systemy redukcji/wzmacniania dźwięków otoczenia są czymś oczywistym nawet w niedrogich modelach: dość przywołać genialne w swojej cenie Freebuds 4i (recenzja Huawei Freebuds 4i), czy tańszy model Liberty Air 2 Pro, który ma i ANC, i auto-pauzę, a tu zwyczajnie nam ich poskąpiono. Szkoda, bo przez słabą pasywna izolację będą nas irytowały hałasy na siłowni, a z kolei osoby lubiące słyszeć, co dzieje się wokół nich, będą marudziły na brak przepuszczania dźwięków otoczenia.
Rzućmy okiem na pozostałe wady testowanego modelu. Będzie to – z mojego punktu widzenia – przeciętna ergonomia (słuchawki mocno wystają z ucha), mało wygodne sterowanie (maleńki fizyczny przycisk, którego trzeba szukać na słuchawce), archaiczny design, przeciętna jakość rozmów na zewnątrz i w ruchu oraz problematyczna konstrukcja, powodująca ból ucha.
Oczywiście nie porównuję Liberty 2 Pro z droższą konkurencją, ale marzy mi się model, który połączyłby wygodę Elite 3 (test Jabra Elite 3) z potencjałem brzmieniowym Ankera! W tym kształcie mam wrażenie, jakby dźwięk o wybitnym potencjale zamknięto w archaicznym projekcie, który zabiera sporo radochy z użytkowania sprzętu.
Jeśli szukacie słuchawek True Wireless, które przyciągają klarownym, ale energetycznym i niezwykle żywiołowym brzmieniem i radzących sobie z każdym gatunkiem muzycznym, a kwestie budowy, komfortu czy rozwiązań pokroju ANC i tak Was nie interesują, to Liberty 2 Pro w niezłej cenie zaoferują to, co wyraźnie droższa konkurencja.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…