Kilka dni temu Google rozpoczęło procedurę aktualizacji swojego flagowego telefonu – Samsunga Galaxy Nexusa – do najnowszej wersji Androida, oznaczonej jako 4.1.1 Jelly Bean. System, który zadebiutował podczas ostatniej konferencji Google zbierał bardzo przychylne oceny, dlatego też z dużą niecierpliwością ale i obawami -mając w pamięci ostatnią wpadkę firmy z Mountain View – czekałem na obiecaną aktualizację. Jak po kilku dniach pracy na nowym Androidzie oceniam jego możliwości? Zapraszam do dalszej części wpisu!
Plik instalacyjny ważył około 144 MB, telefon poinformował mnie o sposobności pobrania aktualizacji w piątek, 13.lipca, co nadawało całej sprawie zupełnie nowy, pełen guślarskich zabobonów wymiar. 😉 Procedura aktualizacji OTA w Galaxy Nexusie przebiega w pełni bezproblemowo, więc pozwólcie, że pominę ten fragment historii i od razu przejdę dalej.
Przeszedł – podobnie zresztą, jak cały system – niedużą rewolucję estetyczną. Do tej pory podczas możliwości odblokowania mieliśmy do wyboru tylko dwie opcje: odblokowanie urządzenia oraz szybkie przejście do trybu aparatu. Android 4.1 JB przyniósł ze sobą kolejną funkcjonalność ekranu blokady, jaką jest dynamiczne przejście do usługi Google Now. Niedużemu face-liftingowi uległa też animacja blokady, która wygląda teraz dużo lepiej, aniżeli miało to miejsce w Androidzie 4.0 Ice Cream Sandwich.
Moim zdaniem, zmiażdży Siri dzięki zastosowaniu dużo prostszej, bardziej logicznej filozofii, która nie zmusza mnie do pogadanek z moim telefonem. Google Now nie ma być kumplem a profesjonalnym źródłem informacji, które od razu są serwowane na przysłowiowej tacy. Mimo wszystko, jak dla mnie usługa znajduje się w fazie beta. Pomijając kwestię ekranu blokady, trudno się do niej dostać, zabrakło mi też animowanej tapety, która wyświetlałaby te wszystkie dane, które są już teraz dostępne w ramach Google Now. Cały czas nie udało mi się rozgryźć, w jaki sposób można edytować ulubione drużyny piłkarskie w zakładce sport. Wkrótce rozpoczyna się Liga Angielska i chciałbym wiedzieć, jaką różnicą bramek wygrał Liverpool.
Słabo działa też zakładka Miejsca, bez względu na to, czy znajduję się w średniej wielkości mieście czy też w centrum Aglomeracji Śląskiej. Z dużą niecierpliwością wyczekuję na kolejne aktualizacje Google Now, bowiem w chwili obecnej – poza ładnym designem – nie wygląda to tak cudownie, jak mogłoby wyglądać.
O ile wspomniane wyżej Google Now nie rzuca na kolana o tyle jakość wyszukiwania głosowego to naprawdę mistrzostwo świata. Trudno wprowadzić urządzenie w błąd, dlatego też nie dziwię się pędzącej po sieci fali entuzjazmu dla nowego wyszukiwania głosowego. W chwili obecnej, zaryzykowałbym stwierdzenie, że konkurencja nie istnieje. Rewelacja!
Google postanowiło przybliżyć nam nieco tych funkcji, którymi cieszą się już od jakiegoś czasu użytkownicy Androida, którzy mają dowód osobisty sygnowany pieczęcią Stanów Zjednoczonych. Niestety, w obydwu aplikacjach jest to raczej pierwszy akord aniżeli dobrze skomponowana usługa, która cieszy się chociażby przeciętną popularnością wśród polskich użytkowników. Google Currents to pewnego rodzaju e-czytelnia ciekawych gazet, magazynów, jednak trudno znaleźć tam interesujące tytuły w języku polskim. Można próbować z automatycznym tłumaczem Google, jednak jego poziom jest po prostu zbyt niski, aby zapewnić komfortowe przeglądanie tego typu treści, choć cieszy możliwość podpięcia pod program wybranych kanałów RSS z ulubionych polskich stron, w tym rzecz jasna obowiązkowo gsmManiaKa 😉
Czasopisma Play, to jeszcze ciekawsza sprawa. Zapewne będzie to wkrótce ciekawa usługa o zasadach zbliżonych do prenumeraty płatnych tytułów, jednak obecnie dostajemy tylko przekierowanie na odpowiednią podstronę w Google Play i komunikat, że usługa nie jest dostępna dla Polski. Ot i cała tajemnica Czasopism.
Android 4.1 przyniósł ze sobą zmianę w filozofii widżetów. Już nie trzeba się męczyć, aby dopasować dany widżet do wybranego pulpitu startowego, bowiem system zrobi to za nas a na dodatek ładnie posegreguje nam ikonki. Działa to całkiem spójnie i logicznie, jednak jestem pewien, że część z Was, podobnie jak ja, zaraz po takiej automatycznej segregacji weźmie się za szybkie przekładanie ikonek z miejsca na miejsce i dopasowywanie ich według własnych zasad. Funkcja ciekawa, acz jej przydatność jest po prostu nieduża.
Google totalnie rozbudowało górną belkę nawigacyjną, gdzie teraz w czysty i przejrzysty sposób prezentowanych jest doprawdy wiele informacji, ot chociażby sporo szczegółów dotyczących poczty przychodzącej, informacje systemowe, jak na przykład print screen a także powiadomienia z aplikacji zewnętrznych oraz nieduża ilość informacji z Google Now. To najlepsza górna belka w telefonie z Androidem, która z całą pewnością spokojnie wciąga nosem nawet garść świetnych rozwiązań, jaką od kilku lat lansuje w swoim TouchWiz’ie Samsung! Rewelacja.
Dużo pozytywnych, przydatnych zmian. Usunięcie zdjęcia z użyciem gestów, bez konieczności mozolnego tapania w ekran, to ogromny komfort, na który już od jakiegoś czasu po cichu czekałem. Dynamiczne przejście do galerii, bardzo zbliżonego do tego, jakie znamy z mobilnego Windowsa, to również niepodważalna zaleta nowej odsłony zielonego systemu. Może to autosugestia, może nie, ale wydaje mi się, że zdjęcia cechują się teraz nieco wyższą ostrością. Generalnie, tryb foto otrzymał wiele potrzebnych zmian i modyfikacji, dzięki którym korzystanie z niego, to czysta przyjemność.
Nie obeszło się bez aplikacji, które nie są dopasowane do nowego Androida, co też nie powinno zresztą dziwić. Ku mojemu dużemu rozczarowaniu, jedną z tych aplikacji okazał się być popularny Winamp, który – mimo reinstalacji – nie był w stanie nawet wczytać listy utworów, jakie miałem na swoim Nexusie. W popularnej grze OSMOS pojawiły się trzaski podczas odtwarzania muzyki i lagowanie, Gravity Defied zaczęło przejawiać tendencje do wyrzucania informacji o błędzie krytycznym. Niestety, ale niekompatybilnych aplikacji z całą pewnością jest dużo więcej, co w pewnym sensie negatywnie rzutuje na filozofię aktualizacji oraz fragmentację zielonego systemu od Google.
Pozwólcie, że skupię się zwłaszcza na przeglądarce. Otóż dostała ona niezłego kopa i nie przejawia już kłopotów z wyświetlaniem niektórych treści. Całość działa – moim zdaniem – odrobinę szybciej, jednak z całą pewnością ilość zmian widocznych gołym okiem nie jest zbyt duża. Chwali się stabilniejsze trzymanie sygnału WiFi w miejscach o słabym zasięgu.
Swojego Galaxy Nexusa raczej nie oszczędzam, jeśli mowa o szeroko rozumianej funkcjonalności urządzenia. Internet, muzyka, multimedia, gry, garść SMSów, sporo zdjęć, to dla mojego „Nexa” chleb powszedni. Moim zdaniem, nowa aktualizacja nie zmieniła wiele w kwestii wytrzymałości baterii. Spokojnie wystarcza ona na półtorej dnia a gdybym wysłał Nexusa na kilka godzin zasłużonego urlopu, udałoby się dobić do dwóch dni.
Android 4.1 Jelly Bean pozwolił mi przypomnieć sobie, dlaczego właściwie kupiłem Nexusa. Ano dlatego, żeby jako jeden z pierwszych móc cieszyć się konkretnymi, do pewnego stopnia rewolucyjnymi (Google Now) usługami oraz relatywnie dużą płynnością działania sprzętu. Nowy Android to krok w dobrą stronę, który jednak w wielu aspektach wymaga możliwie dużej ilości korekt i poprawek. Jestem pewien, że jeśli ktoś mądry w Google postanowi kontynuować taką linię rozwoju Androida, wszyscy będziemy zadowoleni. 😉
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Masz flagowca Apple? To przydałyby Ci się słuchawki. Jako fan marki na pewno słyszałeś o…
Nowy tablet OPPO Pad 3 zadebiutuje już jutro. Na dzień przed premierą sporo o nim…
Dzieli nas dzień od prezentacji średniaków OPPO. O nowym OPPO Reno 13 (Pro) wiemy niemalże…
Już w najbliższy poniedziałek jeden z polskich sklepów odpali kolejne promocje z okazji Black Friday…
Pojemna bateria i energooszczędny procesor trafi do nowego realme C75. Długi czas pracy będzie kartą…
ASUS Zenfone 11 Ultra to tegoroczny flagowiec producenta. Podczas premiery kosztował grubo ponad cztery tysiące,…