Czy iPhone 13 Pro Max to naprawdę najlepszy smartfon na rynku? Po dwóch miesiącach mam na ten temat sporo przemyśleń. Zapraszam do mojej (nie)recenzji.
iPhone 13 Pro Max to mój prywatny smartfon od dwóch miesięcy. Ten materiał zdecydowanie nie jest recenzją. Na taką pozwolę sobie jakoś przed premierą iPhone 14. To raczej luźny zbiór przemyśleń kogoś, kto przez 10 lat nie widział świata poza Androidem. Czy to naprawdę było warte 5699 złotych?
Dlaczego w ogóle przesiadłem się na iOS? Wcale nie przesiadłem się ze względu iOS. Powiem szczerze, że nawet moment nie rozważałem zakupu iPhone’a innego, niż 13 Pro Max. Chciałem kapitalnego ekranu, nareszcie dobrego FaceID i baterii. Zabrzmi to śmiesznie, ale ten telefon warto kupić dla samej baterii. O tym jednak za chwilę.
Na początek chciałbym skupić się na wadach. Największym problemem iPhone 13 Pro Max dla większości są rozmiary. Nie zgadzam się z tym. Dla mnie mógłby być jeszcze większy. Problemem jest waga. Smartfon w etui waży 262 gramy. To 100 gramów więcej niż mój poprzedni Xiaomi Mi 11 Lite 5G NE. Oczywiście, że winna temu jest stalowa ramka, ale nadal drażni to po dwóch miesiącach.
Inne wady? Ponieważ jestem już za stary na bety, to denerwuje mniej brak wibracji podczas pisania. To niedociągnięcie zniknie dopiero wraz z premierą iOS 16, czyli pewnie na jesieni. To dla mnie kompletnie niezrozumiałe. iPhone 13 Pro Max ma najlepsze wibracje, jakie da się znaleźć w jakimkolwiek smartfonie. Są po prostu genialne i niedoścignione. A Apple przez tyle lat nie robiło z nich użytku podczas pisania. Obłęd.
Nie i tak. To zależy od tego, czy w zwyczaju masz ładowanie do pełna. Jeśli tak i przesiadasz się z Androida, który nie jest Samsungiem, to trafi Cię szlag. Naładowanie od 0 do 80% jest naprawdę żwawe. Później zdaje się trwać całe wieki. Osobiście staram się ładować go, gdy poziom baterii spada do 30 procent. I odłączam, gdy osiągnie 80-85%.
Uwierz mi, to wystarczy, żeby intensywnie korzystać z niego od rana do wieczora. I mówi to ktoś, kto przez 30 godzin tygodniowo gra w Pokemon Go. Bateria zdaje się nigdy nie kończyć. Uwielbiam go za to. Druga opcja to ładowanie przez nocy – ja używam bezprzewodowej ładowarki Green Cell. Dlaczego tej? Bo była na promocji. Każda i tak będzie ograniczona do 7.5 W.
Jeśli w ogóle czytasz ten tekst i rozważasz zakup iPhone 13 Pro Max, to pewnie widziałeś speed testy. I dobrze wiesz, że jeśli chodzi o szybkość otwierania aplikacji, to żaden Android nie jest w stanie mu dorównać. Generalnie jestem jednak cierpliwym człowiekiem, więc nie ma to dla mnie aż takiego znaczenia. Co innego przegrzewanie.
Czy iPhone 13 Pro Max jest w stanie się przegrzać? Tak. Zostaw go na pełnym słońcu w lipcu, włącz hotspot, podłącz go do ładowania i włącz Pokemon Go. Rzecz w tym, że takie kombo zabije dosłownie każdy telefon na rynku. W regularnym użytkowaniu ten telefon po prostu się nie grzeje.
Kilkugodzinne sesje grania potrafią sprawić, że tył obudowy stanie się cieplejszy. Składam to jednak głównie na karb etui, bo w domu taka sama sytuacja bez etui w zasadzie się nie zdarza. Throttling? Takie pojęcie przestało dla mnie istnieć. Pewnie programowe ograniczanie wydajności występuje, ale telefon nigdy nie zwalnia nawet na moment.
Jak bumerang wracamy do baterii. Wbudowane ogniwo ma pojemność 4352 mAh. To mało, jeśli patrzymy na flagowce z Androidem w 2022 roku. I bardzo dużo, jeśli zestawimy go z innymi telefonami Apple. Dla mnie ważne jest tylko to, że tego smartfona w zasadzie nie da się rozładować w jeden dzień. To znaczy – da się, ale trzeba być mną.
Mój przeciętny dzień to co najmniej 4 godziny grania w Pokemon Go na zewnątrz. Zwykle w słońcu. SoT w zasadzie nigdy nie spada poniżej 7-8 godzin. I w takiej sytuacji zdarza się całkiem często, że naładowany do 80-85% iPhone 13 Pro Max wcale nie woła o prąd przez późnym wieczorem.
Żaden poprzedni telefon nie zapewniał mi takiego komfortu. Wyjątkiem był tu Samsung Galaxy M51, ale to potwór z ogniwem 7000 mAh. Średniopółkowym procesorem. I ekranem 60 Hz. Nie ma drugiego flagowca, który byłby w stanie pracować tak długo i intensywnie bez ładowania. Szczerze mówiąc, to był dla mnie najważniejszy powód do wydania takiej kasy.
Czego nie lubię w iPhone 13 Pro Max? Po tym, jak Apple nareszcie zauważyło, że ludzie noszą okulary, FaceID spadło z listy. Jeśli tak jak ja masz dużą wadę wzroku, to nie musisz się już tym martwić. W maseczce, w ciemnym pomieszczeniu, w okularach przeciwsłonecznych – zawsze będzie działać. To komfort, którego nie dawał iPhone X. Ani iPhone 11 Pro Max.
Tym, czego nie lubię najbardziej, jest iOS. Foldery. Ściąganie belki powiadomień i funkcyjnej osobnymi gestami. Brak wskaźnika naładowania. Autouzupełnianie pulpitów. Grupowanie powiadomień to dowcip.
iOS ma też zalety. Jest idealnie płynny, po prostu zawsze. Do tego świetnie zarządza energią i nie ubija aplikacji w tle. I zasadniczo to jedyne dobrego, co mogę o nim napisać. Chyba nigdy nie uda mi się do niego przyzwyczaić. Android nadal jest lata świetlne przed nim.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…