Przetestowałem Xiaomi POCO M5. Telefon stylizowany jest na droższego średniaka, ale tak naprawdę celuje w segment niskobudżetowców. Trzeba przyznać, że posiada kilka ciekawych bajerów, lecz nie ma róży bez kolców. Oto moja opinia o POCO M5.
Na początku wspomnę, w jakiej kwocie można kupić telefon. POCO M5 w wersji 4/64 GB kosztuje 849 zł, natomiast wersja z rozszerzoną pamięcią wewnętrzna (128 GB) jest droższa o 150 zł, więc przyjdzie za nią zapłacić 999 zł. Nie uwzględniam tymczasowych promocji.
Miałem przyjemność testować czarną wersję kolorystyczną. Muszę przyznać, że wygląd jest bardzo w porządku. „Trzy razy na tak przechodzisz dalej”. Niestety, tak łatwo nie pójdzie, bo mimo dużych plusów dodatnich, znalazły się również plusy ujemne.
Tylny panel stworzony POCO M5 jest z materiału skóropodobnego. Nie palcuje się, nie przetłuszcza, ani nawet za bardzo nie zbiera kurzu. Nie mam do niego zastrzeżeń i jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Sama struktura jest przyjemna w dotyku i choć ma żłobienia, to nie są wyczuwalne pod palcem.
Barwa (czerń) dobrze maskuje oznaczenia: produktu powstałego zgodnie z przepisami obowiązującymi na terenie Unii Europejskiej, zakazu wyrzucania telefonu do kosza i informacji o wyprodukowaniu POCO M5 w Chinach. Problem widoczności napisów pojawi się natomiast w innych wariantach kolorystycznych.
Wyspa aparatów to już zupełnie inny materiał. Został nim błyszczący plastik, który w bardzo łatwy sposób łapie palcowanie. Wystarczy przypadkowo go dotknąć, aby pojawił się na nim odcisk opuszka.
Ten element przebiega poziomo na całej szerokości telefonu. Po lewej stronie klasycznie znajdują się aparaty. Dwa większe ringi w pozycji góra dół oraz jeden mniejszy, a w opozycji do niego dioda doświetlająca. Całość tworzy kształt „stojącego rombu”. Górna i dolna granica wyspy posiada wyraźne zakończenie z 1 mm skokiem oddzielającym ją od pseudo skóry.
Czytnik linii papilarnych znajduje się po prawej stronie, a zaraz nad nim regulator głośności. Po przeciwnej stronie tacka na Dual Sim oraz dedykowane miejsce na kartę microSD. Przyciski są odpowiednio klikalne i są wyczuwalne pod naciskiem palców. Nie ma mowy o przypadkowym kliknięciu tych elementów.
Odblokowywanie urządzenia za pomocą odcisku palca jest loterią. Czasem działa, czasem nie działa, a czasem i tak trzeba wpisać PIN. Nie jestem zadowolony z tej funkcji. Jak to ma w zwyczaju często bywać w tańszych telefonach, bajer jest tylko po to, aby się nim pochwalić.
Górna lewa część smartfona doposażona została w port audio jack 3.5 mm. Kierując się w prawo, napotkamy diodę podczerwieni (IR). Przenosząc się do dolnej części (idąc od prawej strony), znajdziemy kolejno: głośnik, USB typu C oraz mikrofon.
Co do wyświetlacza mam spore zastrzeżenia. Przede wszystkim do jakości barw, ale także do działania dotyku. Tym bardziej mnie dziwi drugi aspekt, ponieważ telefon reklamowany był jako gamingowy, a jego próbkowanie dotyku to zawrotne 240 Hz. Niby sporo jak na telefon za 850 zł, prawda?
Niby tak, ale reakcja na dotyk jest zadziwiająco mierna. Zdarzyło się mi przegrać rundę w rozgrywce mobilnej ze względu na niemożność kliknięcia odpowiedniego miejsca na czas. Nie mówie o jednostkowym wypadku przy pracy, a o notorycznym problemie. Być może to tylko problem mojej sztuki.
Ekran LCD wykonany w technologii IPS, posiada przekątną 6,58″. Wyświetla obraz w rozdzielczości Full HD+ (2408 × 1080 px). Częstotliwość odświeżania można wybrać pomiędzy 90 Hz, a 60 Hz. Osobiście męczyłem się, pracując na drugiej wartości. Proporcje ekranu to 20:9, a szkiełko ochronne to Corning Gorilla Glass.
Istnieje kilka przydatnych funkcji. Znalazł się tryb ciemny, który pozwoli zaoszczędzić więcej procent baterii. Na wyposażeniu również jest tryb czytania z harmonogramem (lub bez). Można go wybrać pomiędzy: klasycznym (przełącza na cieplejsze kolory) oraz papierowym (oprócz cieplejszych kolorów dokłada „strukturę papieru”).
Ponadto możliwe jest automatyczne dostosowanie jasności ekranu. Często jednak nie radzi sobie z przejściem z oświetlonego pokoju do tego ciemniejszego i na odwrót. Oprócz tego jest jeszcze tryb słoneczny, który dostosowuje jasność do silnego światła, aby zapobiec zbytniemu ściemnianiu. To też działa podobnie, czyli średnio.
Teraz całe clou programu — odwzorowanie kolorów. Te farbycznie wyświetlane są naprawdę mizerne i wypadają blado. Nie zdają egzaminu nawet na 3. Na całe szczęście można uratować sytuację schematem kolorów — żywe (zalecane nawet przez producenta), nasycone, standardowe.
Wszystkie kolory pozwalają na osobiste preferencje użytkownika i ich indywidualne dostosowanie. Gdyby ktoś jednak miał życzenie, to istnieją także dedykowane temperatury takie jak: domyślne, ciepłe oraz chłodne. Wiele więc można poprawić dzięki oprogramowaniu.
Pokrycie w standardowej palecie (sRGB) wynosi 89,5%. To wartość do zaakceptowania. Przekłada się ona jednak na wspomniany wyżej problem. Z kolei pokrycie w palecie kinowej DCI-P3 jest słabiutkie. Wynik na poziomie 64,9% jest tylko mierny.
Z ciekawych na wyposażeniu funkcji istnieje możliwość wybudzenia ekranu przez podniesienie telefonu. Dodatkowo odblokować ekran można za pomocą dwukrotnego stuknięcia. Producent przewidział też „Codzienne tapety”, które pojawiają się na ekranie blokady i przekierowują do „ciekawych” artykułów na różnych stronach.
W Xiaomi POCO M5 znajdziemy baterię o solidnej pojemności 5000 mAh. Akumulator wspierany jest ładowaniem 18 W. Tutaj pojawia się kolejny paradoks urządzenia. Producent dołącza w zestawie ładowarkę 22.5 W. Serio już nie można było zrobić tożsamej mocy (oczywiście z korzyścią dla smartfona, a nie zasiliacza)?
Czas na włączonym wyświetlaczu na pełnej jasności oraz non stop włączonym WiFi z naprzemiennym oglądaniem filmów oraz graniem wyniósł aż 10 godzin! Raz udało mi się rozładować POCO M5 po 9 godzinach.
Standardowo było to jednak około 14-15 godzin do całkowitego rozładowania. Zaznaczam jednak, że mocno użytkowałem telefon, stąd taka wartość. Istnieją jednakże 2 tryby oszczędzania energii, które z pewnością wydłużyłyby ten czas o kilka kolejnych godzin.
Ponadto oprogramowanie stara się pomagać zoptymalizować jeszcze bardziej czas pracy urządzenia. Oprócz rozwiązywania problemów znalazły się również sugestie: takie jak zmiana trybu na ciemny, zmniejszenie częstotliwości i wiele innych. Wszystko to, aby jak najbardziej wydłużyć żywotność akumulatora.
Jeżeli chodzi o ładowanie, to napotkałem na jeden dziwny problem. Telefon nie chciał osiągnąć poziomu 100% baterii. Co by się z koniem nie kopać, odpuściłem na poziomie 99% po dłuższym czasie oczekiwania. Przyjmijmy dla ułatwienia, że 100% to w tym przypadku 99%.
Zauważyłem także inna ciekawą zależność. Otóż jedna minuta ładowania przekładała się na 1% baterii. Tak więc w 30 minut telefon uzyskiwał 30% baterii, 50% można było zasilić w 50 minut, w jedną godzinę było to 60%. I tak w koło Macieju, ale tylko do 80%. Pełną baterię (99%) ładowałem w około 2,5 godziny (150 minut).
Procesami wydajnościowymi zarządza MediaTek Helio G99. Układ stworzony jest w procesie produkcyjnym 6 nm. Ten ośmiordzeniowy procesor złożony jest z dwóch rdzeni ARM Cortex A76 z taktowaniem o częstotliwości 2,2 GHz oraz sześciu rdzeni ARM Cortex A55 z prędkością zegara 2.0 GHz.
Karta graficzna to Mali-G57 MC2. Konfiguracja wspierana jest przez 4 GB RAM, choć istnieje możliwość jej rozszerzenia o kolejny 1 GB, wykorzystując pamięć wewnętrzną.
Takie podzespoły powalają osiągnąć 318088 pkt w benchmarku AnTuTu (wersja V9.4.4). Osiągnięty rzeczywisty wynik różni się zdecydowanie od tego zaprezentowanego przez producenta w chwili premiery telefonu.
Z kolei w benchmarku Geekbench (wersja 5.4.4) POCO M5 osiągnął 550 punktów w teście jednego rdzenia, a przy wielu rdzeniach równocześnie był to wynik 1891.
Podczas testowania odporności na upływ czasu, procesor tracił tylko w granicach 8% wydajności. Wynik jak najbardziej do zaakceptowania. Karta graficzna cechuje się znacznie lepszą stabilnością i nie udało się stracić więcej, aniżeli 3% wydajności podczas wzmożonych obrotów i sporych obciążeń.
Temperatury baterii nie przekraczały 38°C. Co zauważyłem również podczas użytkowania np. w grach. To znaczy, że telefon nie ma tendencji do „łapania” ciepła. Nie zauważyłem także, aby ładowanie przyczyniało się do przegrzewania urządzenia.
Na papierze wszystko wygląda super. Niestety teoria teorią, a praktyka praktyką. POCO M5 ma skłonności do „zawieszek” i przycinania się. Przełączanie między aplikacjami również potrafi przysporzyć zadyszki. Problem nie pojawia nagminnie, ale na pewno jest zauważalny.
System operacyjny to Android 12 pracujący na MIUI 13.0.2. Istnieje możliwość aktualizacji do wersji MIUI 13.0.3. Nakładka całkiem przyjemnie obchodzi się z użytkownikiem. Stawia na intuicyjność i czytelność, choć jest przy okazji nudna.
Menu główne podzielone jest na konkretne sekcje jak np. komunikacja, rozrywka, czy narzędzia. Bez obaw. Są w pełni konfiguralne i można stworzyć własne kategorie. Nie ma z tym żadnych problemów. U dołu ekranu znajduje się wyszukiwarka, co by nie musieć szukać aplikacji godzinami.
Panel szybkiego dostępu pozwala: sprzątnąć zalegające pliki cache, przeskanować bezpieczeństwo, dokładnie wyczyścić pamięć wewnętrzną oraz zarządzać aplikacjami. Naturalnie służy także jako przełączanie między włączonymi już programami.
Klasyczne przesunięcie palcem w dół od górnej części obszaru wyświetlacza pozwoli na dostęp do skrótów typu: WiFi, Bluetooth, automatyczna jasność itd. (są w pełni konfiguralne). W tym trybie przesunięcie od lewej do prawej strony sprawi, że oczom ukaże się panel powiadomień, ponieważ są odzielne.
Na wstepie trzeba powiedzieć, że aparaty są przeciętne. Robią zdjecia co najwyżej poprawnie i nie ma co oczekiwać od nich za wiele.
Kolory są wyblakłe i nienasycone. Sytuacje ratuje/nie ratuje HDR, który powienien być odpowiednio dobierany. Ma tendencje do prześwietlania i zdarzało się, że zdjęcia po prostu wychodziły dużo gorzej. Często, gęsto lepiej odpuścić sobie tryb równomiernego doświetlania sceny.
Poniżej zamieszczone są fotografie bez trybu HDR. Szczegółowość jest na średnim poziomie. Aparat nie radzi sobie z ropoznawaniem „o co nam chodzi”. Można jednak trochę oszukać system przez zabawę z ekspozycją. Poza słabą kolorystyką jest również „płasko”, brakuje wyraźistości.
Dla porównania te same zdjęcia zrobione przy użyciu trybu HDR. Doświetlenie niekiedy „pomaga” i wyrównuje szczegółowość. Niestety, barwy wychodzą mocno przekłamane i odbiegają od tych rzeczywistych. To niestety nic nowego w tej klasie.
Optyka w POCO M5 to:
Skoro główną jednostkę mamy za sobą, to czas coś powiedzieć na temat pozostałych zapychaczy z tyłu. Nie będe się wiele nad nimi rozwodził, bo są kiepskiej jakości. Obiektyw makro i czujnik pomiaru głębi po prostu są i tyle.
Z kolei przedni aparat jest już znośny (powiedzmy). Szczególnie tryb portretowy daje rade. Wykonane selfiaczki podobały mi się. Jak na taką cenę jest średnio, czyli w tym przypadku powyżej normy. Co by zobaczyć jak to się prezentuje, po lewej stronie selfie bez włączonego trybu, po prawej z włączonym trybem.
Oprogramowanie kamerek jest przejrzyste i intuicyjne. Pozwala też wykonać zdjęcia w różnych proporcjach. Z dostępnych trybów znalazły się: pro, dokumenty, portret, noc, 50 MP i panorama.
Fotografie wykonane w nocy posiadają szumy, które ciężko zbagatelizować. Im mniej światła, tym zdjecia coraz gorsze. Jakość spada logarytmicznie. Jedyny plus jaki zauważyłem, to że dioda doświetlająca całkiem nie najgorzej sobie radzi.
Jeśli chodzi o wideo, to prezentuje się podobnie co i aparat. Bladość, średnia szczegółowość i oczywiście szumy. Kadr skacze na przeciętnym poziomie. O bajerach typu optyczna stabilizacja obrazu można zapomnieć. Tryby nagrywania prezentują się w następujący sposób: 1920 × 1080 w 30 fps’ach i 1280 × 720 również w 30 fps’ach.
Producent przewidział także Game Turbo. Tryb wspomagający miłośników rozgrywek mobilnych. Bardzo ciekawy bajer, choć radził sobie średnio z bardziej wymagającymi tytułami. Aby go włączyć podczas gry należy przesunąć z górnego lewego rogu w prawo.
Jego główne zalety to możliwość wyczyszczenia i zwolnienia pamięci oraz poprawa wydajności. Dodatkowo można sprawdzić ilość fps’ów, wykonać screeny, dostosować jasność, itd.
Tryb gamingowy pozwala także na szybki dostęp do innych aplikacji. Pojawiają się one w postaci małego okienka (pływającego okna), które nie przeszkadza podczas gry. Pod warunkiem, że kolejne obniżenie klatek Ci nie przeszkadza.
Z ciekawych funkcji jest jeszcze modulator głosu. Wybrać można pomiędzy głosem: dziewczyny, kobiety, postaci z kreskówki, robota, oraz mężczyzny (niski głos). Czy jest to bardzo przydatne? Oczywiście, że nie! W każdym razie jest taka możliwość.
Odpowiedż na to pytanie nie jest takie proste jakby się mogło wydawać. Telefon ma sporo ciekawych rozwiązań, które nieco ratują sytuację. Pytanie, czy przykrywają one wszystkie niedociągnięcia?
Jeżeli zamierzasz się z kupnem niedrogiego urządzenia z rewelacyjną baterią i nie przeszkadza Ci średniej jakości aparat oraz ekran IPS, a w dodatku nie jesteś fanem gier na najwyższych ustawieniach, to POCO M5 jest rozsądnym wyborem.
Z kolei, jeśli stawiasz głównie na gaming i wymagające tytuły, albo szukasz telefonu z dobrym zapleczem fotograficznym, to smartfon nie jest dla Ciebie.
POCO M5 raczej nie zajmie miejsca w zestawieniu najbardziej opłacalnych telefonów. Ale trzeba też mu przyznać, że wcale taki najgorszy nie jest.
Mimo swoich wad nawet go polubiłem. Z tym że moja podróż wraz z nim trwała krótko i nie chciałbym jej dalej kontynuować.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…