Huawei Mate 50 Pro to podobno najlepszy fotosmartfon świata. Sprawdziłem to w swoich testach. W recenzji odpowiadam na pytanie, czy warto go kupić. A może lepiej postawić na coś od konkurencji?
Huawei Mate 50 Pro był moim głównym smartfonem przez niemal dwa tygodnie. Przez ten czas poznałem go na wylot. Czy najlepszy smartfon w historii Huawei ma do zaoferowania coś więcej niż niezwykły aparat? To sprawdzałem w swoich testach. Sprawdźmy, czy warto go kupić.
Testowany przeze mnie wariant Huawei Mate 50 Pro ma 8 GB RAM i 256 GB na dane. Taki model jest w Polsce wyceniony na 5999 złotych. Jest jeszcze wersja z 8 GB RAM i 512 GB na pliki. Tutaj zapłacisz 6499 złotych, a dodatkowym smaczkiem jest tylny panel z wegańskiej skóry.
Specyfikacja Huawei Mate 50 Pro:
Na testy trafiła do mnie wersja ze szklanym tylnym panelem. Bardzo szkoda, bo naprawdę cieszyłem się na pomarańczowy wariant z ze skórzanym wykończeniem. Mój wariant to nudne i wykończone na wysoki połysk szkło. Przez cały okres testów nie pojawiły się na nim rysy, ale Mate 50 Pro jest niesamowicie śliski. Do tego zbiera odciski palców w błyskawicznym tempie. I wcale nie jest łatwo się ich pozbyć.
Huawei już od dawna stawia na mocno zagięte krawędzie i tu jest podobnie. Przez to pewny chwyt jest właściwie niemożliwy. Metalowa ramka jest niesamowicie cienka. Zmierzyłem – i ma tylko 2 mm. Górna i dolna krawędź są już płaskie. Całość jest zabezpieczona przed wodą. Huawei Mate 50 Pro spełnia normę IP68.
Obracamy telefon na front i cofamy się do 2018 roku. Serio – żaden ostatni smartfon tak mocno nie przypominał mi Huawei Mate 20 Pro. To miłe wspomnienie z czasów, kiedy Huawei było u szczytu. Dlaczego są tak podobne? Bo Huawei Mate 50 Pro ma pełnoprawnego notcha. I to znacznie szerszego niż w nowych telefonach Apple. Cóż – przynajmniej nie da się im zarzucić kopiowania.
Co słychać na tylnym panelu? Wyspa aparatów jest olbrzymia, ale przecież tego oczekujemy od najbardziej zaawansowanego fotosmartfona 2022 roku, prawda? Sama wyspa wystaje na jakieś 3 mm, więc nie ma tragedii. Pewnie zauważyłeś, że w specyfikacji jest mowa o trzech obiektywach. Czwarte oczko odpowiada za laserowy autofokus.
O czym jeszcze warto wspomnieć? O całkiem dobrych głośnikach stereo. Górny jest co prawda zdublowany przez ten do rozmów, ale Huawei Mate 50 Pro i tak gra bardzo dobrze. Do gustu przypadły mi też wibracje. To nadal nie jest poziom Apple, ale w świecie Androida Mate 50 Pro nie wypada gorzej od konkurencji.
Huawei Mate 50 Pro został wyposażony w kapitalny ekran. Front zdobi matryca AMOLED. Te zagięcia są dość mocne, co znowu przywodzi na myśl Mate 20 Pro. Tutaj jednak niespodzianka – ekran tak naprawdę jest płaski. Oznacza to, że mocne zagięcia pełnią funkcję wyłącznie estetyczną. Sam panel ma przekątną 6.74 cala.
Jeśli chodzi o specyfikację, to mamy HDR10+ i bardzo wysokie próbkowanie dotyku na poziomie 1440 Hz To przekłada się na kapitalną reakcję nawet na najmniejsze muśnięcia. Matryca jest odświeżana w 120 Hz. Nie jest to jednak adaptacyjne odświeżanie. Możemy wybierać pomiędzy 60 i 120 Hz. W trybie auto smartfon zadecyduje za nas. Jest jeszcze pośrednie 90 Hz, wykorzystywane w większości aplikacji od Huawei.
A co z jakością ekranu? Jasność jest kapitalna. Maksymalna to ponad 900 nitów, a w ciemności spada tylko do 2 nitów. W każdych warunkach jest idealnie czytelny. Pochwalę też odwzorowanie kolorów. Oczywiście w ustawieniach możesz je sobie dostosować do własnych preferencji.
Czy notch przeszkadza? Pewnie, jak w każdym smartfonie o takim designie. Huawei Mate 50 Pro jest jednak usprawiedliwiony. Znajdziesz tu pełnoprawne FaceID oparte o podczerwień. Jest równie szybkie i dokładne co u Apple. Alternatywnie dostęp do telefonu zablokujesz przy pomocy czytnika w ekranie. Jest szybki i celny, jeden z najlepszych, jakie widziałem.
Poprzednie flagowce Huawei nieco rozczarowywały czasem pracy na jednym ładowaniu. Patrząc na gołą specyfikację, topowy procesor i wielki ekran nie miałem specjalnych oczekiwań. Mocno się jednak zdziwiłem, bo Huawei Mate 50 Pro ma zaskakująco dobrą baterię. Bez problemu wytrzymywał cały dzień użytkowania. 5 godzin SoT jest tu jak najbardziej osiągalne.
W zestawie sprzedażowym znajdziesz szybką ładowarkę. Adapter z zestawu ma 66 W (6A). Nie jest to w żadnym wypadku rekord, ale jest naprawdę dobrze. Po 15 minutach od pustej akumulatora na wskaźniku zobaczysz 46%. Pełne naładowanie zajmuje tylko 40 minut. Dodam, że smartfon niespecjalnie nagrzewa się podczas ładowania. Dobra robota – nawet jeśli konkurencja potrafi robić to szybciej.
Huawei Mate 50 Pro pracuje na zmodyfikowanym wariancie Snapdragona 8+ Gen 1. Dlaczego zmodyfikowanym? Bo nie znajdziesz tutaj 5G. Nie zmienia to faktu, że to nadal najwydajniejszy układ, jaki obecnie da się znaleźć w smartfonach. W moich testach benchmarkowych wypadł nieco poniżej poziomu prezentowanego przez OnePlusa 10T. Z drugiej strony – takiego S22 Ultra zjada na śniadanie.
Ze względu na problemy z kompatybilnością nie byłem w stanie zmusić go do mojego zwykłego kombo Pokemon Go – mobilny hotspot – ładowanie – maksymalna jasność ekranu. To potrafi nagrzać nawet najchłodniejszych zawodników. Pokemony zastąpiłem więc dłuższą sesją w World of Tanks. Efekty? Nagrzał się, ale na pewno nie parzył.
Gorzej, że throttling procesora jest widoczny i załącza się dość szybko. W teście obciążeniowych wydajność procesora spadła do 59% już po 8 minutach i taka pozostała. To nie jest tragiczny wynik, ale na pewno muszę to odnotować.
Dla mnie jednak znacznie ważniejsze jest, jak smartfon działa na co dzień. A Huawei Mate 50 Pro działa kapitalnie. W Europie znajdziesz wariant z Androidem 12, przykrytym przez EMUI 13. Interfejs wygląda dokładnie tak, jak w każdym Huawei. Nie znalazłem tutaj żadnych poważnych zmian w stosunku do Huawei P50 Pocket.
Jak zwykle nie znajdziesz tutaj usług Google. Czy to czyni smartfon trudnym do użytkowania? W żadnym wypadku. Dla każdej aplikacji znajdziesz zamiennik, po prostu wymaga to zmiany przyzwyczajeń. Bardziej drażni mnie ilość zainstalowanych na start aplikacji. Poważnie, Huawei – ja wiem, że z czegoś trzeba żyć, ale sam potrafię sobie zainstalować Candy Crush.
Na koniec dodam, że braki w aplikacjach pomaga rozwiązać strona AppsOnHMS. W prosty sposób sprawdzisz tam, czy dana aplikacja może współpracować z telefonem Huawei.
Ponarzekałem w poprzedniej sekcji, czas na wychwalanie. Według DxOMark Huawei Mate 50 Pro jest najlepszym fotosmartfonem 2022 roku. Ja postanowiłem podejść do niego z pozycji laika. Jasne – fajnie, że w trybie Pro można zdziałać cuda trybem zmiennej przysłony, ale to wymaga nauki i przynajmniej podstawowej wiedzy o fotografii. Co jednak, gdy po prostu chcemy świetny smartfon do zdjęć w trybie auto. Czy tu Huawei jest równie dobry?
Odpowiedzi na to pytanie mam dwie. Krótsza – tak, bo główny aparat i teleobiektyw są kapitalne, a szeroki kąt – trochę gorszy. W szczegóły wdam się za chwilę. Huawei Mate 50 Pro ma trzy obiektywy. 50 MP główny sensor z OIS, 64 MP teleobiektyw z OIS i 13 MP szeroki kąt – bez OIS. To chyba wyjaśnia, dlaczego krótka odpowiedź była właśnie taka.
Zacznijmy więc od zmiennej przysłony. Co ona nam daje? Huawei Mate 50 Pro nie jest tu pierwszy, ale jako pierwszy dysponuje aż tak zaawansowanym systemem. Mamy aż 10 ustawień, w zakresie od f/1.4 do f/4.0. W nocy to więcej światła, przy dobrych warunkach – szansa na uzyskanie głębi na zdjęciu. Efekty? Nawet fotograficzny matoł (czyli ja) może się tym bawić i uzyskać fajne efekty.
Główna matryca robi zdjęcia w rozdzielczości 12.5 MP. I robi to niesamowicie. W dzień efekty są po prostu zjawiskowe. Podoba mi się też efekt portretowy. Muszę chyba przyznać, że Huawei Mate 50 Pro robi to najlepiej na rynku. Nawet iPhone 13 Pro Max nie jest aż tak dobry. Teleobiektyw to również klasa sama dla siebie. Szeroki kąt w dzień daje radę.
A co zaczyna się dziać, gdy światła jest mniej? Główna matryca – bajka. Teleobiektyw? Tutaj decyduje oprogramowanie. Jeśli światła jest mało, to zamiast skorzystania z teleobiektywu dostaniemy crop z głównego sensora. W obu przypadkach jest świetnie. Przy szerokim kącie we znaki daje się mniejsza matryca. Kolory są trochę wyblakłe, ale detali nadal jest mnóstwo.
Huawei Mate 50 Pro to bez dwóch zdań jeden z najlepszych fotosmartfonów na rynku. Być może nawet najlepszy. Ma też kapitalny ekran, bardzo dobrą wydajność i został zaprojektowany z dbałością o szczegóły. Pewnie oceniałbym go jeszcze lepiej, gdybym testował wariant ze skórzanym tylnym panelem. Sęk w tym, że nadal wydajesz taką samą kasę, ale musisz iść na kompromisy.
Ujmę to tak. Od prawie pół roku korzystam z iPhone’a. Po 10 latach z Androidem zmieniłem system. Czy zmieniłem przyzwyczajenia? Nie, ani trochę. O Huawei Mate 50 Pro nie mogę napisać tego samego. Alternatywne aplikacje w 2022 roku są równie dobre, co te od Google. Musisz się jednak do nich przyzwyczaić.
To nie jest flagowiec, którego da się wyjąć z pudełka i od razu korzystać z niego tak samo, co z poprzedniego telefonu (no chyba, że wcześniej też korzystałeś z Huawei bez Google). Musisz znaleźć odpowiedniki aplikacji, przyzwyczaić się do płatności, w zasadzie odciąć się od Google. Założyć mnóstwo nowych kont. I to jest mój główny zarzut w stosunku do telefonu, który kosztuje 5999 złotych.
Huawei Mate 50 Pro ma też potężną konkurencję. Samsung Galaxy S22 Ultra ma swoje wady, ale S Pen to spory atut. Oppo Find X6 Pro ma niemal tak samo dobry aparat i GMS. To samo dotyczy Vivo X80 Pro – oba kosztują tyle samo i znacznie mniej w promocjach.
Podsumowując – to kapitalny smartfon, ale wymaga przyzwyczajenia. Dlatego zdecydowaliśmy się przyznać mu nagrodę Wybór Redakcji za aparat. W pełni na to zasługuje.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…