Przed Tobą test Infinix ZERO Ultra: intrygującego superśredniaka z aparatem 200 MP, rekordowo szybkim ładowaniem 180W i… podzespołami jak z wyraźnie tańszych telefonów. Jak to wszystko sprawdza się w praktyce?
Infinix ZERO Ultra to ciekawy smartfon. Wisi on bowiem gdzieś między średniakiem a flagowcem. W jego specyfikacji znajdziemy elementy, które pasują do ceny niecałych 3000 zł. Inne nie pasują do niej kompletnie…
Postanowiłem sprawdzić, czym tak naprawdę jest ten telefon i czy warto go kupić. Przed Tobą mój test Infinix ZERO Ultra.
Specyfikacja Infinix ZERO Ultra
Dane podstawowe | |
Wymiary | 75 x 165 x 9.1 mm |
Waga | 231 g |
Obudowa | jednobryłowa (bez opcji demontażu tylnej klapki) |
Standard sim | nano-SIM + nano-SIM, Dual SIM |
Data premiery | 2022 |
Ekran | |
Typ | AMOLED 6.8'', rozdzielczość 2400x1080, 387 ppi, 120 Hz |
Kluczowe podzespoły | |
SoC | MediaTek Dimensity 920 |
Procesor | 2.5 GHz, 8 rdzeni |
GPU | Mali-G68 MC4 |
RAM | 8 GB |
Bateria | 4500 mAh |
Obsługa kart pamięci | NIE |
Porty | USB (2.0 typu C, obsługuje OTG) |
Pamięć użytkowa | 256 GB |
System operacyjny | |
Wersja | Android, XOS 12 |
Łączność | |
Transmisja danych | 5G n1/n3/n5/n7/n8/n20/n28/n38/n40/n41/n77/n78 |
WIFI | 802.11 a/b/g/n/ac/6, Miracast |
GPS | A-GPS, GLONASS, Galileo i BeiDou |
Bluetooth | v5.2, LDAC, aptX, aptX HD |
NFC | Tak |
Aparat fotograficzny | |
Główny | 200 MP, wideo 4K (3840x2160), 30 kl/s, lampa błyskowa, dodatkowe aparaty - 13 MP + 2 MP |
Dodatkowy | 32 MP |
Infinix ZERO Ultra jest świetnie zbudowany i potężny
Wizualnie główny bohater tego wpisu może się podobać. Front w ponad 90% zajęta jest przez ekran (wartość rzeczywista, a nie zmyślona przed producenta). Jest on lekko zagięty na krawędziach, co dodaje mu zjawiskowości. Walory praktyczne pozostawiam do indywidualnej oceny.
Na tylnym panelu znajdziemy za to ciekawą fakturę. Początkowo przypominała mi paski zebry, tylko bez czarnych akcentów. Teraz bardziej widzę tutaj wzór na ceracie jak w kuchni mojej Babci.
Wzór wzorem, mnie bardziej podoba się sama wersja kolorystyczna. W moim egzemplarzu Infinix postawił na klasyczną biel, trochę ciekawszą niż klasycznie nudna czerń. Dzięki temu na pleckach nie widać zabrudzeń. Aż tak wesoło nie jest na froncie, który trochę łatwiej umazać.
Cieszy mnie to, że Infinix postawił na wysoką jakość wykonania swojego produktu. Ramka w modelu ZERO Ultra została wykonana z metalu, co czasami nie jest spotykane nawet we flagowcach. Łączy ona ze sobą dwie tafle szkła. Całość została idealnie spasowana.
Nie da się nie odczuć tego, że Infinix ZERO Ultra to kawał sprzętu. Czuć też jednak, że jest to produkt premium, zbudowany w świetny sposób. Jak rasowy flagowiec.
Do pełni szczęścia zabrakło tylko jakiejkolwiek oficjalnej normy wodoszczelności. Nie kojarzę, by była tutaj choćby częściowa, a o oto wcale nie tak trudno w klasie superśredniaków, a właśnie tutaj umieściłbym ten telefon Infinix.
Czy aparat Infinix ZERO Ultra jest tak dobry, jak sugeruje 200 MP?
Nie ma się co oszukiwać: prawdziwą gwiazdą wyposażenia aparatu Infinix ZERO Ultra jest 200-megapikselowa jednostka główna. Wykorzystany tutaj sensor to ISOCELL HP1 o rozmiarze aż 1/1,2″. Nie zabrakło też optycznej stabilizacji obrazu (OIS).
Pozostałe aparaty w tym telefonie nie robią aż tak wielkiego wrażenia. Obiektyw ultraszerokokątny ma 13 MP, co jest trochę wyższą rozdzielczością niż przeciętna (8 MP), co w teorii i w przypadku większego pola widzenia może okazać się plusem. Dodatkowe oczko ma już symboliczne 2 MP i jest czujnikiem głębi.
>>>Zobacz zdjęcia przykładowe w pełnej rozdzielczości
W standardowych warunkach aparat w Infinix ZERO Ultra nie zawodzi. Poziom detali jest bardzo dobry, kolorystyka naturalna, a rozpiętość tonalna niezadowalająca. Producent znalazł całkiem niezły kompromis między wyostrzaniem a odszumianiem. Ten model jest dobrym fotosmartfonem.
Co do zdjęć nocnych, to mamy oczywiście specjalny tryb do ich robienia. Działa on dość ostro i agresywnie, oczywiście w cudzysłowie. Efekty jego pracy robią dobre wrażenie, gdyż wiele aspektów zostaje skutecznie poprawionych, lecz widać przy tym pewne oznaki sztuczności. Od Twoich preferencji zależy, czy taki efekt Ci odpowiada, czy odrzuca.
Szeroki kąt jest użyteczny, lecz daleko mu do możliwości głównego, najbardziej reklamowanego sensora. Widać go szczególnie pogarszania się warunków oświetleniowych. Polecam z niego korzystać głównie wtedy, gdy słońce czy źródła światła są po naszej stronie.
Na pokładzie tego modelu nie znajdziemy teleobiektywu. Mogłoby się wydawać, że przy 200 MP wystarczą nam wycinki cyfrowe. Rzeczywistość nie jest jednak aż tak wesoła. Nawet zdjęcia z 2-krotnym przybliżeniem cyfrowym wyglądają mocno przeciętnie. Jakby coś nie tak było z oprogramowaniem. Warto by było nad tym popracować.
Możliwości wideo w Infinix ZERO Ultra nie wykorzystują pełnego potencjału zastosowanej matrycy, gdyż zastosowany procesor nie ogarnia wszystkich najlepszych rozwiązań technologicznych.
Choćby dlatego mamy możliwość nagrywania wideo do rozdzielczości 4K przy maksymalnie 30 kl./s. 60 fps dostaniemy w Full HD. Szeroki kąt nie dociąga nawet do tego, zostając przy standardowym Full HD. Stabilizacja cyfrowa nie działa w najwyższej rozdzielczości i przy zwiększonej liczbie klatek na sekundę.
To wszystko sprawia, że materiały filmowe zarejestrowane przy pomocy testowanego telefonu Infinix są mocno przeciętne. Jest tutaj co poprawiać i mam nadzieję, że producent się tym zajmie.
Kamerka selfie w ZERO Ultra od Infinix ma 32 MP. Robi ona bardzo fajne zdjęcia, ostre i szczegółowe zwłaszcza na pierwszym planie. Jak na moje niewielkie potrzeby w tym zakresie jestem więcej niż zadowolony.
Mówiąc krótko: aparat 200 MP w Infinix ZERO Ultra nie okazał się żadną rewolucją. Jest po prostu dobry i tyle. Ma swoje niewątpliwie mocne strony, lecz nie kosi konkurencji.
Wydajność. Na co dzień wystarczająca, ale…
Za działanie Infinix ZERO Ultra odpowiada procesor MediaTek Dimensity 920. Został on zbudowany m.in. z wydajnych rdzeni Cortex-A78 o taktowaniu 2,5 GHz i grafiki Mali-G68 MC4. Do tego dostajemy też 8 GB RAM (z możliwością wirtualnej rozbudowy o 5 GB) i 256 GB pamięci UFS.
Taki zestaw to wyższa półka średnia. W popularnym teście AnTuTu wykręcają one niemal 500 tys. punktów. Jest to więc poziom choćby Snapdragona 778G, którego znamy… z wyraźnie tańszych urządzeń.
Pewnym pocieszeniem jest to, że w 2022 roku nawet typowo średniopółkowe jednostki nie mają problemu z zapewnieniem odpowiednio sprawnego działania Infinix ZERO Ultra. Znakomita większość poleceń wykonywana jest płynnie bez zbędnej zwłoki. Nie zaobserwowałem też problemów z nadmiernym przegrzewaniem i nagrzewaniem.
Wiem, że takie podzespoły w sugerowanej cenie Infinix ZERO Ultra szału nie robią, delikatnie mówiąc. Procesor powinien być wyraźnie mocniejszy. Na szczęście samo działanie telefonu nie zawodzi, a i ma też inny pozytywny skutek oboczny: niskie zapotrzebowanie na energię.
Ekran jest ładny i wielki
Zacznijmy od tego, że Infinix ZERO Ultra został wyposażony w wielki, 6,8-calowy ekran. Jest on oczywiście wykonany w technologii AMOLED, uwielbianej przez większość ManiaKów. Choćby dlatego, że czerń jest prawdziwa, a kontrast w zasadzie nieskończony.
Producent przewidział dwa tryby wyświetlania kolorów. Jaskrawy troszkę podkręca barwy, zaś Oryginalny celuje w naturalność i robi to bardzo dobrze. Mamy też suwak do dostosowania temperatury bieli i polecam ustawić go w stronę ciepłego odcienia, gdzieś do połowy skali.
Oczywiście w nowoczesnym telefonie za te pieniądze nie mogło zabraknąć podkręconego odświeżania, do 120 Hz. Infinix postawił na proste rozwiązanie: albo 60 Hz, albo 120 Hz. Możemy zdecydować, czy chcemy stałą wartość lub też dać systemowi wybrać za nas.
Wyświetlacz w tym modelu mogę pochwalić za dobrą jasność maksymalną, którą system może dodatkowo podkręcić. Nie ma więc problemów z czytelnością w jasnym słońcu. Troszkę za wysoka jest jednak jasność minimalna, więc w ciemnym pomieszczeniu telefon delikatnie razi w oczy.
Ekran w Infinix ZERO Ultra jest więc dobry, a może i bardzo dobry. Technologicznie ma jednak małe zaległości do rynkowej czołówki (mam tu na myśli choćby brak LTPO), ale jest też od niej wyraźnie tańszy.
Bateria na plus, ładowanie na wielki plus
Na polskim rynku nie znajdziesz telefonu ładującego się szybciej od Infinix ZERO Ultra, a to wszystko dzięki technologii 180W Thunder Charge.
Gdy spełnimy wszystkie odpowiednie warunki, telefon odzyska 100% mocy w troszkę ponad 12 minut. Wystarczy tylko 5 minut, by poziom naładowania przebił 50%. Magia. Przy takim ładowaniu czas pracy może nie mieć wielkiego znaczenia.
Może nie mieć, ale dla większości ManiaKów pewnie ma. I w tym aspekcie Infinix ZERO Ultra również nie zawodzi. Pojemność 4500 mAh obiecuje średnie osiągi, ale rzeczywistość daje nam jeszcze więcej.
Nie jest łatwo rozładować Infinix ZERO Ultra w ciągu jednego dnia. Zazwyczaj zostawał mi całkiem przyjemny zapas na kolejny dzień. SoT, w zależności od wykonywanych czynności, waha się w granicach 5-7h. Rekordowo dobiłem do niecałych 8h. Jest bardzo dobrze.
Podejrzewam, że w sporej mierze tak dobry czas pracy wynika z dobrego zarządzania energią w spoczynku. Czasami nawet po paru godzinach poziom naładowania nie spadał nawet o 1%.
Dodam jeszcze, że Infinix ZERO Ultra nie wspiera ładowania bezprzewodowego. Niby trochę szkoda, ale przy tak szybkim ładowaniu przewodowym naprawdę ktokolwiek potrzebuje indukcji?
Co znajdziemy w wyposażeniu? Jaka jest nakładka?
Wyposażenie Infinix ZERO Ultra jest bardzo solidne. Na pokładzie znajdziemy modem 5G, pełny dual SIM, Wi-Fi 6, Bluetooth 5.2, GPS z Galileo, NFC czy USB typu C 2.0. Wszystko działa dokładnie tak, jak należy, wliczając w to jakość rozmów głosowych. Mamy obsługę VoLTE i VoWiFi (sprawdzone w T-Mobile).
Na pokładzie tego telefonu nie znajdziemy złącza jack 3,5 mm. Pewnym pocieszeniem jest odpowiednia przejściówka w zestawie sprzedażowym. Znajdziemy w nim także etui.
Co do jakości dźwięku, to zarówno na słuchawkach, jak i na głośnikach stereo, jest ona dobra, typowo średniopółkowa. Tylko tyle i aż tyle. Na pewno nie odkryłem tu nic nowego czy ponadprzeciętnego.
Aktualnie Infinix ZERO Ultra pracuje pod kontrolą systemu Android 12. Został on jednak bardzo mocno zmodyfikowany przez producenta, który swoje oprogramowanie nazwał XOS, tutaj w wersji 12.
Tak jak napisałem w teście Infinix Note 12 Pro, tak i tutaj muszę stwierdzić, że Infinix wprowadził trochę zachodniego stylu, lecz zachował też wiele azjatyckich rozwiązań.
XOS wygląda bowiem nowocześnie, a jednocześnie jest przypakowany funkcjami i dodatkowymi aplikacjami. Moim zdaniem jest to jedna z najbardziej rozbudowanych nakładek na rynku telefonów. Wiele rzeczy można ustawić pod siebie, a jednocześnie część użytkowników może się zagubić w meandrach interfejsu.
Niestety, na pewnych poziomach nakładki pojawiają się braki w tłumaczeniu lub niektóre komunikaty są przetłumaczone trochę koślawo. Sprawę miała załatwić aktualizacja oprogramowania, ale takiej się jeszcze nie doczekałem.
I to jest chyba rzecz, która może niepokoić najbardziej. Do tej pory Infinix ZERO Ultra pracuje na lipcowych poprawkach bezpieczeństwa. W telefonie za niemal 3000 zł nie wygląda to najlepiej, więc widzę spore pole do poprawy.
Podsumowanie testu Infinix ZERO Ultra
Czy warto kupić Infinix ZERO Ultra?
Infinix ZERO Ultra okazał się ciekawym telefonem. Mam nadzieję, że mój test wskazał Ci wszystkie jego zalety i przestrzegł Cię przez potencjalnymi wadami.
Co ja ostatecznie myślę o tym modelu? Cóż, Infinix ZERO Ultra to ciekawy eksperyment. Producent stworzył model, który pod pewnymi względami rywalizuje z flagowcami, czasami nawet nad nimi górując, a pod innymi jest średniakiem jak wiele innych.
Najbardziej niepokoi mnie brak aktualizacji. Głównie dlatego, że powinny one poprawić one to i owo w działaniu systemu czy aparatu. Świeższe łatki zabezpieczeń również się przydadzą.
Jak zawsze w takich sytuacjach polecam czekać na fajne promocje i spadek ceny. Im Infinix ZERO Ultra będzie tańszy, tym bardziej warto będzie go kupić.
- Aparat8,2
- Bateria8,0
- Ekran9,5
- Jakość9,5
- Wydajność w grach8,5
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.