Telefonów komórkowych powstały już tysiące. Mało jest jednak takich, które zasługują na miano legendy. Jest jednak jeden, który przez wielu uważany jest za najlepszy telefon w historii. I nie jest to ultrarozbudowana słuchawka wyposażona we wszystko, co tylko da się w niej upchnąć. Mało tego, jest to telefon, który zadebiutował 10 lat temu, a do dziś przez niektórych jest rozchwytywany i osiąga cenę niektórych low-endowych smartfonów. Cóż to za urządzenie? Nokia 6310i.
Pojawiła się na rynku w 2002 roku i była już z założenia telefonem biznesowym. Co lepsze – już w tamtych czasach mogliśmy znaleźć na jej pokładzie dobrodziejstwa takie, jak IrDA, czy Bluetooth. Ponadto posiadała doskonałą baterię. Miała być po prostu wszechstronna i niezawodna. W tym właśnie tkwi jej fenomen. A przecież jest tak zwyczajna. Posiada monochromatyczny wyświetlacz o rozdzielczości 96×65 pikseli. Gdzie jej „startować” do dzisiejszych flagowców, prawda? A jeszcze 10 lat temu to ona wyznaczała standardy i była niedoścignionym wzorem. Bateria o której przed chwilą wspominałem pozwalała nawet na 17 dni pracy na jednym ładowaniu. Pamięć? „Kosmiczne”, a dla niektórych zapewne komiczne 178 kB. Co ciekawe, Finka ta posiadała wbudowany dyktafon. Za dużo jednak za jego pomocą sobie nie nagraliśmy. Ponadto oferowała nam kalendarz, dostęp do Internetu i możliwość wykorzystania jako modem. Poza tym posiadała wszystko, co w tamtych czasach było standardem – budzik, stoper, aplikacje i gry java. Znam osoby, które korzystają z niej do dziś ceniąc jej jakość i za żadne skarby świata nie zamieniliby jej na smartfona.
Komórka była powszechnie dostępna w ofertach polskich operatorów. Z racji jednak na swoje przeznaczenie – w ofertach biznesowych. Warto wspomnieć, że niektórzy producenci samochodów oferowali ją seryjnie montowaną na pokładzie swoich droższych modeli (bodajże znalazła się między innymi na pokładzie Peugeota 607). Wielu jej użytkowników chwaliło się jej odpornością – na wszelakie upadki, kurz, czynniki atmosferyczne. Jeśli chodzi o gabaryty, to jest to – nie da się ukryć – cegiełka. Często żartowano, że w razie niebezpieczeństwa można nią rzucić i skutecznie unieszkodliwić napastnika.
Oczywiście i ten model, jak omawiana przeze mnie kilka dni temu Nokia 5510, miał swoich sukcesorów. Bardziej lub mniej udanych. Wielu użytkowników wskazuje tu 6650. Ja jednak skłaniałbym się ku serii E i słuchawkom takim, jak E50, E51 czy E52. Za najbardziej udaną uważa się zdecydowanie tą trzecią. Podobnie jak 6310i charakteryzowała się ona funkcjonalnością, dobrym wykonaniem oraz doskonałą baterią. Mankamentem jej jednak była awaryjność głośniczka (tak przynajmniej twierdzi mój znajomy, który zawodowo zajmuje się naprawianiem telefonów). W Internecie można natknąć się na opinie osób, które twierdzą, że gdyby Nokia kontynuowała swoją wieloletnią tradycję produkcji doskonałych słuchawek biznesowych, to bez zastanowienia zamieniliby swojego iPhone’a czy Samsunga Galaxy S (nieważne której generacji) na sukcesora Nokii E52. Tylko dlaczego Finowie o tym nie pomyślą?
Jak można podsumować Nokię 6310i? Na pewno dziś już nie produkuje się tak solidnych i „niezniszczalnych” telefonów. Mimo upływu wielu lat od jej premiery, do dziś jest ceniona i używana przez wielu biznesmenów i nie tylko. Szkoda, że gigant z Finlandii zatracił swój styl i „charaker”. A jak Wy wspominacie tą legendarną słuchawkę? 🙂
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.