W sobotę OnePlus obchodził swoje 9 urodziny. Dostali prezent – 6 miliardów złotych. Czy to nowy początek dla marki? A może zapowiedź jej końca w obecnym kształcie?
Od dłuższego czasu OnePlusa trudno traktować jako najlepszy wybór dla fana mobilnych technologii. Wypracowana przez lata renoma nie ma już wiele wspólnego z rzeczywistością. Taka jest moja opinia.
W sobotę mogło się to zmienić. Oppo bardzo chciałoby, żebyśmy tak myśleli. Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
OnePlus i Oppo nie da się już traktować jako dwóch oddzielnych producentów
Nakreślmy tło. W sobotę OnePlus obchodził 9 urodziny jako marka. Z tej okazji przygotowano piękny tort oraz ogłoszono, że Oppo zamierza sypnąć prawie półtora miliarda dolarów swojej submarce. Złożono też ciekawą obietnicę.
Otóż OnePlus ma… nie zarabiać. Wszystko, co uda się uzyskać ze sprzedaży, ma iść w rozwój smartfonów. Do tego to flagowce OnePlusa mają być lepsze od tych Oppo.
Chciałbym wierzyć w takie obietnice. Prywatnie nic nie mam do marki Oppo. Ba, uważam, że ich składane smartfony są obecnie najlepsze na świecie.
Pamiętam jednak, gdy obiecywali, że OxygenOS i ColorOS nie będą tym samym systeme. No i nie są – ale tylko na papierze. Tym bardziej nie wierzę w zapewnienia, że darują sobie zyski, żeby utrzymać niskie ceny flagowców. Ich flagowce wcale nie są już przystępne cenowo.
No ale jak to – przecież są tańsze od Samsunga i Apple. To prawda, ale obecna na rynku znacznie dłużej Motorola jest jeszcze sporo tańsza. Jest jeszcze realme, które atrakcyjnością przebija ich wszystkich. Żeby było śmieszniej, oni też należą do Oppo i coś mi się wydaje, że zarabiają na siebie z potężną nawiązką.
Ale koniec z uszczypliwościami. Na koniec wspomnę o czymś miłym: poznaliśmy oficjalną datę premiery OnePlus 11.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.