Mam wrażenie, że gry mobilne są nudne i wtórne, a twórcy nie dają nam możliwości sensownie wydać gotówki. Masowo tworzą słabe produkcje z nadzieją, że dostatecznie dużo osób da się nabrać i obejrzy tyle reklam, żeby tytuł się zwrócił. Ja zamiast tego chętnie bym zapłacił, tylko muszę mieć za co!
Rynek gier mobilnych rośnie z każdym kwartałem, a konsolą, którą ma każdy, jest właśnie smartfon. Wydawać by się mogło, że są to idealne warunki do tego, żeby deweloperzy wypuszczali wciągające produkcje, za które z chęcią zapłacimy. Nic bardziej mylnego.
Na rynku gier i aplikacji mobilnych króluje bylejakość. Każdego miesiąca do sklepów z grami trafia tysiące tytułów, które są odtwórcze, mało ciekawe i dobre na maksymalnie kilka chwil. Mam wrażenie, że tworzenie gier mobilnych to kopiuj, wklej i potem co najwyżej kilka drobnych detali trzeba pozmieniać.
Gry mobilne – nudne i odtwórcze?
Przeglądając sklepy, czy to Google Play, czy App Store, mam wrażenie, że deweloperom nie chcę się wymyślać niczego nowego. Pełno jest bliźniaczych, bardzo prostych aplikacji, które różnią się szczegółami. Skoro jedną grę ściągnięto milion razy, to zróbmy kopię i może nam też się uda, prawda?
No właśnie, chyba trochę prawda. Nie każdemu twórcy się to udaje, ale często można trafić na podobne tytuły i każdy z nich zdobywa większą czy mniejszą popularność. Liczy się tylko to, żeby odpowiednia ilość osób regularnie grała i oglądała reklamy. Apka się zwróci, a potem będzie można liczyć zyski.
Trzeba mieć tylko nadzieję, że trafi na listę wyszukiwania w sklepie lub do jakiegoś zestawienia i właściwie można o tym tytule zapomnieć.
Oczywiście niemal zawsze jest opcja wykupienia wersji bez reklam za kilkadziesiąt złotych, ale nie wiem, czy ktoś się na to decyduje. Ja w życiu nie zapłaciłbym ani złotówki za taką produkcję, więc skazany jestem na oglądanie coraz to głupszych reklam. I tak to się kręci, ale ja chciałbym inaczej.
Ja chcę płacić za gry mobilne!
Wiecie co? Wychowałem się w latach 90-siątych, gdzie piractwo było na porządku dziennym, a nowe gry kupowało się na targu… lub samemu przegrywało, jeśli miało się nagrywarkę. Gdy ktoś miał nieco lepszy internet, gier szukało się w sieci i je po prostu ściągało. Jedyne oryginalne produkcje to te kupione razem z gazetami.
Gdy jednak nastały nieco inne czasy, to bardzo chętnie płaciłem za gry. Nawet czasem nieco przesadnie. Mam, chociażby z 3-4 kopie Gothica 2, wszystkie legalne i wszystkie kupione. Nie mam problemu, żeby płacić również za mobilne produkcje.
Stawiam tylko jeden warunek, niech to będą dobrze wydane pieniądze. Chcę, żeby deweloper przekonał mnie do zakupu, a nie próbował naciągnąć. Tutaj nie chodzi o cenę, czy to jest 5, czy 50 złotych, chcę czuć, że nie wyrzuciłem tej kwoty w błoto.
Świetnym przykładem niech będzie Reaper, którego opisywałem niedawno. Gra była na tyle wciągająca i tak bardzo chciałem poznać ją w całości, że nie miałem oporów, żeby wydać ok. 30 złotych. Gdy odkryłem po latach, że jest dostępna na iOS, kupiłem ją ponownie i na ten system.
Podobnie z przygodówkami studia Artifex Mundi. Historia była na tyle ciekawa, że nie wyobrażałem sobie przerwać rozgrywki po kilkunastu minutach. Ten czas był na tyle dobrą zajawką, że nie szkoda było mi zapłacić za pełną wersję, tylko po to, żeby poznać rozwiązanie zagadki. To było jak dobra książka czy film.
Nie mogę również zapomnieć o Pokemon GO, na które przez te kilka lat też trochę wydałem. Niby to przeważnie było tylko 2,99 zł, ale gra mnie tak interesowała, że chciałem nieco przyspieszyć rozwój swojej postaci. Chciałem być lepszy, dlatego wydawałem prawdziwą gotówkę. Nawet sam nie chcę wiedzieć, ile się uzbierało przez te kilka lat. Mam pewne podejrzenia, ale zostańmy przy stwierdzeniu, że wydałem tyle, ile bym zapłacił za dobrą grę na konsolę.
Tutaj muszę dodać, że chyba tylko raz brałem udział w płatnym, dużo droższym – kosztującym kilkadziesiąt złotych – wydarzeniu. Twórcy przygotowali tak dobrą ofertę, że jako aktywny gracz nie mogłem przejść obojętnie i z pewnymi obiekcjami, ale kupiłem przepustkę na ten event.
Chętnie wydam pieniądze w grze mobilnej, ale musi to mieć sens
No właśnie, w większości przypadków opisanych na początku wydatek kilku czy kilkunastu złotych nie ma większego sensu. Pozbędę się reklam i tyle. Ja nie chcę kupować czegoś, żeby gra mnie mniej wkurzała. To nie jest moim zdaniem dobra motywacja do zakupu.
Ja chętnie wydam prawdziwą gotówkę, jeśli gra zaoferuje mi coś więcej i deweloper musi mnie do tego zachęcić. Nie banerem wyskakującym na cały ekran ze świecącym kufrem, nie co chwilę zmieniającymi się promocjami, z których w sumie nie wiem, czy jakaś była opłacalna, czy też nie koniecznością czekania, aż coś się zbuduje.
Ja chcę dostać tytuł, który sprawi, że przerwa w pracy, podróż tramwajem czy kilka wolnych minut przed snem to będzie czas, gdzie będę chciał grać. W takim przypadku nie widzę problemu, żeby wydać kilka czy kilkanaście złotych, nawet raz na jakiś czas. Czy to nie byłby dużo lepszy sposób na zarobek dla producentów?
Dajcie oczywiście znać czy wy płacicie za gry mobilne lub robicie w nich zakupy? Mnie najbardziej interesuje, czy ktoś kiedyś rzeczywiście zapłacić, żeby pozbyć się reklam?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.