Mimo tego, iż Windows Phone nadal był sporo za Androidem czy iOS, to Nokia nie wypuszczała tylko bezpiecznych smartfonów, które mogą pomóc w zbudowaniu popularności systemu.
W Finach drzemała ułańska fantazja i stwierdzili, że wypuszczą tak odjechany foto-smartfon, jak tylko będą w stanie.
Nie wiem, czy taka historia stoi z Nokią Lumią 1020, ale jest to wysoko prawdopodobne. Sprzęt ten oprócz bardzo standardowej — choć bardzo dobrej jak na swoje czasy — specyfikacji, wyróżniał się jednym elementem – 41-megapikselowym aparatem.
Była to matryca ze światłem f/2.2, IOS, autofocusem czy wielkością 1/1.5″. Oczywiście optyka była sygnowana marką Carl Zeiss.
Lumia 1020 była następcą Nokii 808 PureView, która również miała tak ogromną ilość pikseli, jak na tamte czasy, tylko pracowała pod kontrolą przestarzałego systemu. Wtedy jeszcze miliony ludzi na świecie wierzyło, że Windows Phone może być trzecią siłą na rynku, więc taka zmiana była świetnym ruchem.
Finowie dzięki temu modeli pokazali, że są liczącą się marką na rynku foto smartfonów. W tym samym czasie wyszedł, chociażby nieco śmiesznie wyglądający Samsung Galaxy S4 ZOOM, który mógł zagrozić pozycji Nokii. Na nieszczęście Koreańczyków, większość zestawień stawiała Lumię wyżej.
W tamtym czasie na rynku zaczęły pojawiać się i zdobywać popularność fablety, zwane również tabletofonami czy tabfonami. Z perspektywy czasy brzmi to śmiesznie, to było połączenie smartfona i tabletu z ekranem najczęściej mającym ok. 6 cali. Dobrze to pokazuje zmiany na rynku, gdyż dziś kompaktowe sprzęty mają 5,5-6 cali.
Nokia nie mogła pominąć tego faktu i wypuściła model Lumia 1520 z 6-calowym ekranem FullHD. Sam go niestety nie miałem, ale udało mi się nim pobawić przez jakiś czas. Cóż to była za ogromna, nieużywana patelnia (w tym miejscu patrzę na swoją Motorolę edge 30 fusion z 6,55-calowym panelem, którą wziąłem, bo całkiem dobrze leży w dłoni).
Zarówno Lumia 1520, jak i nieco później 1320 zdobyły całkiem spore grono fanów. Finowi oferowali bardzo dobre wyświetlacze, na których system Windows Phone wyglądał wyśmienicie. Dodać należy, że dzięki dobrej optymalizacji, sprzęty z WP działały często dłużej na baterii, więc to modele potrafiły być prawdziwymi długodystansowcami.
W roku 2014 Nokia pokazała kilka udanych produktów, ale to był czas, gdy część modeli zaczęła już wychodzić z logo Microsoftu i moim zdaniem naprawdę kultowe sprzęty pojawiły się dopiero w 2015. Wśród nich bez wątpienia były modele 640 oraz 640 XL.
Ze względu na coraz większą popularność dużych smartfonów, Amerykanie wypuszczali niektóry modele od razu w wersji zwykłej oraz powiększonej.
Seria 640 moim zdaniem była jedną z najbardziej opłacalnych na rynku, a dodatkowo Microsoft często oferował je w świetnych promocjach.
Ja swoją Lumie 640 kupiłem 18.05.2015 roku za 669 złotych i dostałem do niej jeszcze gratis dodatkowe zamykane etui. Nie wygląda to źle, ale to nie koniec. Trafiłem na ofertę, w której można było dostać jeszcze robota Sphero 2.0 wartego kilkaset złotych i również się udało.
Oprócz świetnej wydajności i nadal ciekawemu wyglądowi — choć już nie tak charakterystycznemu, jak przy Lumii 800 – na plus wyróżniały się możliwości fotograficzne. Za zbliżone pieniądze nie można było kupić smartfona z Androidem, który oferowałby podobną jakość zdjęć.
Oczywiście średniaki miały zdobywać rynek, ale Microsoft chciał pokazać pełne możliwości swojego rozwiązania, więc do tego potrzebne były flagowce z krwi i kości. Takie zadanie dostała Lumia 950 oraz jej większa siostra, czyli 950XL. Sam testowałem swego czasu 950-tkę, więc to na niej się skupię.
Przede wszystkim, pod wieloma względu był to sprzęt genialny. Świetny ekran, doskonała wydajność, ładowanie bezprzewodowe i Windows Phone 10, który prezentował się dużo nowocześniej. Oczywiście nadal były braki w aplikacjach, sam system stał na wysokim poziomie.
Wiem również, że aparat potrafił robić świetne zdjęcia, a sporo osób chwaliło Continuum. Ja jednak miałem pecha i korzystałem z dość wczesnej wersji oprogramowania, przez co aparat sprawdzał się różnie. Potrafił strzelić fotkę pierwszej klasy, ale zdarzało mu się nie złapać ostrości w dość prostych sytuacjach z dobrym światłem. Patrząc po recenzjach, potem było już z tym lepiej.
Jednym z ważnych elementów promocyjnych było wspomniane Continuum (możliwość podłączenie smartfona do monitora i korzystania z niego jak z komputera). Teraz takie rozwiązanie nie jest niczym nowym, ale wtedy brzmiało jak melodia przyszłości.
I w moim przypadku również nią było, gdyż działało to tragicznie wolno, a telefon podczas podłączenia bił rekordy temperatur. Według recenzji, to również zostało poprawione nieco później.
Mam wrażenie, że Lumie 950 były ostatnim zrywem Microsoftu, żeby jeszcze coś zdziałać na tym roku. To były zdecydowanie świetne smartfony, ale sami dobrze wiemy, jak skończył ten system.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Świeżo zaprezentowany vivo Y300 5G jednak nie jest taki zły, jak twierdziły przecieki. Okazuje się,…
Czy jest coś lepszego niż dobry telefon w świetnej cenie? Tak, aż trzy świetne modele…
OPPO zaprezentowało harmonogram wdrażania aktualizacji do ColorOS 15 z Androidem 15. Jeżeli posiadasz jego smartfon,…
Klienci PKO BP po raz kolejni są wprowadzani w błąd. To z kolei może prowadzić…
Messenger zostaje wyposażony w przydatne nowości – jakość HD w połączeniach, pocztę głosową, tła AI…
Nowego Xiaomi pokochasz za pojemną baterię i wysoką wydajność. Xiaomi Redmi Turbo 4 ujawnił część…