- « Poprzedni
- 1/2
- Następny »
Z czym kojarzycie datę 15 sierpnia 2011? Większość osób (w tym ja) odpowie, że z końcem dłuższego weekendu i wypoczynkiem. Warto jednak pamiętać, że w tym dniu Google ogłosiło, iż przejmuje Motorolę. Dla sektora IT był to poważny szok i początek obszernych dyskusji, spekulacji oraz analiz. Rok po tym wydarzeniu (brzmi jak początek filmu grozy) można by powiedzieć, iż owa duża chmura wywołała mały deszcz i niewiele się zmieniło w zakresie strategii i działań obu firm, a także układu sił w sektorze mobilnym. Być może jednak jest to cisza przed burzą – kilka dni temu okazało się, że internetowy gigant nie zamierza odstawiać Motoroli na boczny tor.
Na poczatku bieżącego tygodnia nasz redakcyjny Kolega Bartosz przytoczył najważniejsze informacje z obszernego artykułu The New York Times, w którym opisano zmiany, jakie w najbliższym czasie czekają Motorolę. Trzeba przyznać, iż nie są to poprawki kosmetyczne, lecz zakrojona na szeroką skalę restrukturyzacja mająca zmienić sytuację Motoroli (warto przypomnieć, że Google przejęło tylko korporację Motorola Mobility – Motorola Solutions nadal jest niezależną jednostką). Na czym dokładnie ma polegać wspomniana restrukturyzacja?
Czas na zmiany
Jednym z najważniejszych elementów zmian są oczywiście zwolnienia, które w sektorze mobilnym nie stanowią ostatnio nowości. Liczbę pracowników poważnie okroiły Nokia i RIM, teraz przyszedł czas na Motorolę. Z pracą pożegna się 20% składu osobowego oddziału Google, czyli 4 tys. pracowników. Aż 1/3 zwolnień będzie dotyczyła rynku amerykańskiego. Co ciekawe, korporacja z Mountain View zamierza o 40% okroić liczbę osób piastujących w Motorola Mobility kierownicze stanowiska. O los byłych pracowników raczej nie ma się co martwić – Google dba o swoich ludzi i zapewne będzie to dotyczyło nawet (a może przede wszystkim) tych zwalnianych. Mogą oni liczyć nie tylko na wysokie odprawy, ale też referencje i pomoc w znalezieniu nowej pracy. Ludzkie dramaty będą zapewne ograniczone do minimum. Firma nie zamierza się ograniczać do zwalniania pracowników – zamknięte zostaną także biura Motoroli w wielu krajach świata. Obecnie jest ich 94 – po zmianach liczba ta zostanie uszczuplona o ponad 30%. Jednocześnie Motorola ma się wycofać z rynków, które na dzień dzisiejszy generują poważne straty lub ciężko je uznać za perspektywiczne.
Zwolnienia, cięcia i likwidacje to tylko jedna strona medalu – restrukturyzacja z założenia oznacza nie tylko ograniczanie wydatków, ale tez dążenie do generowania zysków. Jak sprawa wygląda w tym przypadku? Bardzo ciekawie: Motorola ma zrezygnować z obecnej strategii produkcji urządzeń mobilnych i wkroczyć na zupełnie nową drogę. Wystarczy powiedzieć, że w roku ubiegłym ten producent zrealizował na rynku 27 urządzeń mobilnych. Czy to przyniosło zyski? Nie. Na 16 ostatnich kwartałów Motorola zanotowała straty w 14 kwartałach. Wyniki mówią same za siebie i nie ulega wątpliwości, że masowe wypuszczanie sprzętu nie sprawdza się w przypadku tej firmy. Dlatego Motorola ma się skupić na produkcji kilku gadżetów. I to tych z najwyższej półki, ponieważ to właśnie one generują najwyższy zysk.
To działanie Google należy uznać za bardzo sensowne – kilka mocnych smartfonów (do tego pewnie dojdzie jakiś tablet) może mieć dużo większą siłę przebicia, niż worek urządzeń, które ciężko rozróżnić i nazwać, jeśli nie jest się specjalistą lub pasjonatem. Dennis Woodside (szef Motoroli) jest przekonany, iż kilka modeli z najwyższej półki pozwoli Motoroli partycypować w zyskach z sektora mobilnego, które na dzień dzisiejszy trafiają głównie do dwóch firm: Apple i Samsunga. Samemu producentowi byłoby to trudno osiągnąć, ale w tym przypadku decydującą rolę może odegrać Google. Do tego motywu jeszcze wrócimy.
Aby zdobyć uznanie klientów i sprzedać swój sprzęt w olbrzymich nakładach nie wystarczą chęci. Tu potrzebne są atuty, które wyróżnią sprzęt na rynku i… będą poza zasięgiem konkurencji (nieważne czy powodem będzie zaawansowanie technologiczne czy patenty). Motorola i Google zamierzają dostarczyć na sklepowe półki właśnie taki sprzęt. Dzisiaj wspomina się, iż ma go wyróżniać np. innowacyjny moduł fotograficzny albo rozbudowany system rozpoznawania głosu. To jednak tylko ozdobniki – prawdziwym asem z rękawa ma się okazać pojemna bateria. Każdy, kto korzysta ze smartfonu wie, że urządzenia tego typu nie wytrzymują zbyt długo na jednym ładowaniu. Zwłaszcza gdy użytkownik korzysta z zasobów Sieci lub gier. To wielki mankament „inteligentnych telefonów” i dotyczy on praktycznie wszystkich modeli dostępnych na rynku. Jednocześnie nic nie wskazuje na to, by któryś producent miał nagle odczarować tę sytuację. A gdyby udało się to Motoroli? Wówczas zyskaliby oni prawdziwe wunderwaffe zdolne do utorowania im trasy na szczyt sektora mobilnego. Do tego jednak droga jest daleka. Fakt, iż przedstawiciele Google wspominają o takim wariancie nie znaczy, że są przynajmniej o krok bliżej od innych producentów w zakresie poprawy wydajności energetycznej urządzeń mobilnych.
Jeżeli Motoroli nie uda się szybko wprowadzić do swoich smartfonów innowacyjnych rozwiązań (choć nie jest powiedziane, że nawet największy przełom zapewni im z automatu sukces – w biznesie nic nie jest pewne), to z pewnością będzie im potrzebne mocne wsparcie ze strony Google. Na dzień dzisiejszy udziały Motoroli w ogólnej liczbie telefonów komórkowych realizowanych na świecie wynoszą kilka procent (na rynku amerykańskim jest to kilkanaście procent). Jednocześnie da się zauważyć, że udziały te systematycznie spadają. Aby powstrzymać ten proces, Google musi szybko rzucić Motoroli koło ratunkowe. Jednak czy to jest możliwe?
- « Poprzedni
- 1/2
- Następny »
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.