Tak, wiem – ten temat nie ma nic wspólnego ze smartfonami i technologią. Stężenie absurdu związanego z tą kwestią przekracza jednak wszelkie normy. Wyobraźcie sobie, że jakiś geniusz wpadł na pomysł sprzedaży biletów na koncert The Weeknd w Warszawie… bez widoku na scenę. Tak, to prawda.
Żyjemy nie tylko w kraju, ale i świecie absurdów. To wiemy nie od dziś i praktycznie codziennie otrzymujemy bardzo dobitne potwierdzenia tego stanu rzeczy. To, co jednak dziś zobaczyłem, przekracza wszelkie normy, nawet te najbardziej nagięte.
The Weeknd: wielka gwiazda w Warszawie. Zawsze możesz zobaczyć ją… od tyłu
Otóż 9 sierpnia w Warszawie na PGE Narodowym odbędzie się koncert The Weeknd – jak doskonale wiadomo, gwiazdy światowego formatu, autora wielu radiowych hitów i generalnie persony z pierwszego rzędu, jeśli chodzi o szeroko pojętą muzykę popularną.
To oczywiście rodziło podejrzenia, że bilety na to wydarzenie nie będą należały do najtańszych. Tak jest w istocie, ale wiecie co – te blisko 1500 złotych za miejsce na płycie (!!!) to nawet nie jest najgorsze. Najgorsze jest jeszcze co innego.
Jak donosi jeden z użytkowników Twittera, Karol Ludwikowski, Live Nation (a więc operator koncertu) postanowił wprowadzić do sprzedaży bilety na sektory umieszczone… za sceną. Nie ma tu żadnej pomyłki – na stronie ze sprzedażą biletów widnieje kilkanaście sektorów umieszczonych bezpośrednio za sceną.
Live Nation uruchomiło sprzedaż biletów na koncert The Weeknd za nieco ponad 200 zł.
Haczyk leży w tym, że… koncertu w ogóle nie zobaczysz, bo nie będzie zapewnionego widoku, tylko dźwięk.
Odmawiam komentarza, bo zabrakło mi słów. pic.twitter.com/MJYO0mYdK2
— Rock'n'Karol Ludwikowski (@rock_n_karol) March 7, 2023
Jeśli myślicie, że są to wejściówki za 10, 20 czy nawet 50 złotych, to – hehe – nic z tych rzeczy. Otóż takowy bilet to koszt… 221 złotych. Jeśli chcecie papierowy bilecik, to dopłacamy 10 złotych, a jeżeli kolekcjonerski – kolejne 20. Tym samym w najbardziej wypasionym wariancie za bilet płacimy 251 złotych.
To naprawdę nie lada okazja – w końcu każdy marzy, by zasiąść na PGE Narodowym (z katastrofalną akustyką), za sceną, nie widząc ani artysty, ani choreografii. No ale Live Nation uczciwie zapowiada w opisie biletu „brak widoku – tylko dźwięk„. Widziały gały, co brały.
To najwyższa próba frajerstwa
Bez urazy, ale ktokolwiek, kto zdecyduje się na kupno takiego biletu, jest frajerem. Tak po prostu. Aż dziw, że operator koncertu nie pokusił się o to, by wprowadzić bilety „brak dźwięku – tylko widok”. W końcu co za problem, by zaserwować klientowi zwrotne nauszniki (najlepiej z kaucją 500 złotych)?
Co będzie dalej? Sam czort wie, na co jeszcze wpadną operatorzy wielkich koncertów i widowisk kulturalnych. Domyślam się, że ilość osób zainteresowanych koncertem The Weeknd wielokrotnie przewyższa liczbę miejsc, ale taka praktyka to rzecz absolutnie skandaliczna.
Pochwała głupoty
Co więcej – obawiam się, że znaczna część tych biletów zostanie sprzedana. A jeśli tak się stanie – to cóż, ciężko to skomentować w jakikolwiek racjonalny sposób.
To będzie po prostu pochwała głupoty. Erazmie z Rotterdamu, przewidziałeś to jakieś 500 lat temu.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.