Piszę to z pewnym żalem, ale chyba musimy pogodzić się z faktem, że małe smartfony raczej nie wrócą do łask. Przynajmniej nie w takiej formie, o jakiej wszyscy myślimy. Nadzieja jest w składanych urządzeniach!
Na początku tego tekstu muszę się wam do czegoś przyznać – lubię małe smartfony. Ranking najlepszych poręcznych telefonów tworzyłem z ogromną przyjemnością, ale i pewnym smutkiem. Jak zapewne zauważyliście, takich produktów na rynku jest coraz mniej i niestety to się raczej nie zmieni.
Największy żal mam jednak nie do producentów, a do was, do wszystkich osób, które prosiły o takie urządzenia… i do siebie.
Co znaczy, że urządzenie jest poręczne?
Testuję telefony od kilku lat i w moje ręce wpadały bardzo różne urządzenia. Dawno temu pojawiały się ok. 4-calowe maluszki, ale nie raz sprawdzałem, co oferują i niemal 7-calowy patelnie. Oczywiście wraz z rozwojem rynku, standardy się zmieniały i tak jak kiedyś 5 cali było czymś optymalnym, tak teraz ciężko znaleźć taki produkt.
Tworząc mój ranking najlepszych poręcznych sprzętów, kierowałem się ich… poręcznością. Kluczowe było dla mnie to, że dany telefon świetnie leży w ręce czy też ma relatywnie małe rozmiary (patrząc na konkurencję). Moim zdaniem nie ma znaczenia, że wybrany sprzęt ma 15 cm, a mały telefon to maksymalnie 13 cm i nic mnie więcej nie interesuje.
To jednak nie było jedyne kryterium, ponieważ stawiałem na produkty, które rzeczywiście są dobrym wyborem. Nie zawsze najmocniejsze na rynku, ale sensowne, opłacalne i takie, które sam mógłbym kupić.
Uważam, że warto o tym napisać, gdyż czytając komentarze, odniosłem wrażenie, że źle zrobiłem. Według niektórych powinienem wybrać chińskie sprzęty za 300 złotych, ale mające 5-calowe wyświetlacze. Tak byłoby lepiej pod względem poręczności, a co z tego, że taki smartfon byłby tragiczny i nikomu nie poleciłbym go z czystym sumieniem? Trudno.
Niestety sytuacja na rynku jest taka, że mówiąc o poręcznych i jednocześnie sensownych sprzętach, musimy brać pod uwagę produkty mające ok. 6-calowe ekrany. Cytując klasyka, taki mamy klimat.
Co jest standardem na rynku, a które urządzenia są poręczne?
W rankingu poręcznych smartfonów wybrałem najciekawsze produkty, ale z drugiej strony, wybór nie był ogromny. Producenci, kierując się wynikami sprzedaży, zamiast tworzyć kompaktowe wersje swoich urządzeń, wolą pokazać dobrze leżący w dłoni sprzęt, którego rozmiar będzie nieco mniejszy niż standardy na rynku.
Moim zdaniem możemy śmiało założyć, że obecnie takim standardem są smartfony z ok. 6,5-calowymi ekranami. Wiem, że mogą one różnić się od siebie rozmiarami ze względu na ramkę, ale to jest aktualnie najprostszy i najbardziej trafiający do większości wyznacznik wielkości telefonu.
Jeśli chodzi o poręczność, Samsung obecnie promuje model Galaxy S22 (6,1 cala). Jego odpowiednik w stajni Apple – iPhone 14 – ma dokładnie taką samą przekątną. Czy tego chcemy, czy nie, tak wyglądają aktualnie „małe” smartfony według największych producentów.
Należy jednak pamiętać, że jeszcze niedawno Koreańczycy pokazali Galaxy S10e (5,8 cala – 2019 rok), a w przypadku Apple’a dostępna była seria Mini (np. 13 Mini – 5,4 cala – 2021 rok). Akurat w tej kwestii przyglądałem się szczególnie firmie z Cupertino, gdyż jak ktoś miał sprzedawać małe telefony to właśnie ona.
Jeśli ktoś miał przywrócić małe smartfony do łask, to tylko Apple!
Znowu muszę przypomnieć, że przez kilka lat pracowałem w sieci sklepów elektronicznych. Jednocześnie dość mocno interesowałem się rynkiem i obserwowałem trendy oraz rozmawiałem z różnymi ludźmi.
Bardzo wielu z nich – czy to klientów, czy to w komentarzach – chciało zobaczyć mały, ale wydajny telefon z dobrym aparatem. Pamiętajmy, że przez ostatnie lata sporo było poręcznych sprzętów, ale w najlepszym wypadku, były to urządzenia ze średniej półki (a dość często były to budżetowce).
Ludzie chcieli kompaktowych smartfonów i czułem, że Apple jest jedyną firmą, która może zaprezentować sprzęt idealny. To czy na dany produkt jest zapotrzebowanie, zależne jest od wyników sprzedaży, więc kto jak nie firma z Cupertino miała tego dokonać?
I w końcu to się stało! Wraz z premierą iPhone’a 12, została zaprezentowana również mniejsza wersja tego modelu. Miała ona 5,4-calowy ekran, a jej wymiary to 131,5 × 64,2 × 7,4 mm. Poza tym różnice były kosmetyczne, a cena oczywiście niższa. Ten smartfon wszystko, żeby osiągnąć ogromny sukces i zachęcić innych do tworzenia takich sprzętów.
Jeśli nie żyliście pod kamieniem przez ostatnie miesiące, wiecie już, że podczas premiery iPhone’ów 14 pokazano 4 warianty, ale nie był wśród nich wersji Mini. Nawet Apple potrafiące sprzedawać ściereczki do czyszczenia za 199 złotych, poddało się po zaledwie dwóch generacjach. To oznacza niestety jedno.
Małe smartfony nie mają sensu, niestety
Zapewne w komentarzach pojawi się kilka osób, które chciałyby mieć mały i mocny telefon, ale niestety wyniki pokazują co innego. Apple można wiele zarzucić, ale gdyby seria Mini odniosła sukces, na pewno nie zrezygnowaliby z zarabiania pieniędzy. Po prostu zainteresowanie było zbyt małe.
Wpływ ma to na jeszcze jeden, ale bardzo istotny czynnik. Wiele osób, z którymi rozmawiałem, chętnie kupiłoby mały smartfon z dobrymi bebechami, ale jeśli byłby on dużo tańszy niż większa wersja. Trochę jak z pokoleniem Xiaomi, niech oferuje dużo, ale za maksymalnie 1500 złotych.
Ludzie wykazujący chęć zakupu najczęściej słysząc o niedużej różnicy cenowej, wybierali duży model. Obawiam się, że przez takie myślenie iPhone’y Mini, a wraz z nimi i inne kompaktowe sprzęty, nie odniosły sukcesu.
Właśnie dlatego mam żal do osób, które chciały takich smartfonów, ale potem i tak kupowały większe modele. Zapewne wielu z nich czyta ten tekst, dziesiątkom, jak nie setkom sam sprzedawałem duże warianty. Wśród nich byłem i ja.
Kupując Xperie XZ oraz XZ1, bardzo chciałem postawić na wersje Compact, ale ich ceny nie były tak atrakcyjne. Różnice względem standardowych, bardziej promowanych wariantów były tak małe, że świadomie ich nie kupiłem. Przez takie decyzje producenci stopniowo rezygnują z kompaktowych smartfonów.
Jest jednak nadzieja — składane smartfony!
Jedyną nadzieją na pewną kompaktowość są składane smartfony, nawiązujące do kultowych telefonów z klapką. Coraz więcej firm pokazuje tego typu sprzęty, co całkowicie mnie nie dziwi. To wydaje się być świetny kompromis, a jednocześnie kolejny krok w rozwoju rynku.
Miałem przyjemność korzystać jakiś czas temu ze starszego Samsunga Flipa i to był mały telefon gdy tego chciałem, a całkiem spory gdy było mi to potrzebne. Nie wiem, czy kupiłbym taki sprzęt dla siebie, ale rozumiem jego zalety. W kieszeni praktycznie go nie czułem, a oglądając film, mogłem robić to całkiem komfortowo.
Właśnie dlatego to może być przyszłość, a także ratunek dla wszystkich fanów kompaktowych urządzeń. Motorola razr 2022 ma 2,7-calowy ekran na przednim panelu, a OPPO poszło jeszcze dalej i w modelu Find N2 Flip znajdziemy 3,26-calowy ekran dodatkowy. Jeśli byłyby one w pełni użytkowe, wtedy sam chętnie przyjrzał im się bliżej.
Zakładam również, że te dodatkowe wyświetlacze mogą jeszcze urosnąć. Na takim 4-calowym panelu można byłoby zrobić całkiem sporo (odpisać na SMS czy Messengerze, zrobić zdjęcia, przejrzeć Instagrama czy maila itp.), więc otwieranie telefonu nie byłoby aż tak potrzebne. W takiej sytuacji mielibyśmy kompaktowy sprzęt na co dzień, a dopiero w domu zmieniałby się w coś dużo większego.
Nie wiem jak was, ale mnie ta wizja chyba przekonuje. Sam przez długi czas byłem fanem kompaktowych telefonów i nawet teraz, chętnie przesiadłbym się na Asusa Zenfone 9 czy Xperię 5 IV. Oczywiście taki składak mógłby być świetną alternatywą. Niech tylko zewnętrze ekrany nieco urosną, a ceny trochę spadną i przestaniemy tęsknić za iPhone’ami Mini.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.