Premiera HUAWEI FreeBuds 5 już za nami. Nowe słuchawki bezprzewodowe producenta weszły na polski rynek! Ja miałem okazję użytkować je już od dłuższego czasu, dlatego też sprawdziłem, jak radzą sobie w swoim przedziale cenowym. Zapraszam na test HUAWEI FreeBuds 5.
Zatrzęsienie premier firmy HUAWEI przypadało właśnie na 9 maja. Głównie były to smartfony, tak flagowe, składane, jak i średniak. Słuchawki bezprzewodowe również pojawiły się na tym wydarzeniu, a także w moich rękach.
Oto test HUAWEI FreeBuds 5, na który Was serdecznie zapraszam! Czy warto się zainteresować tym modelem? Co takiego oferuje?
Całość tradycyjnie rozpoczniemy od przejrzenia tego, jak na papierze prezentują się recenzowane słuchawki bezprzewodowe chińskiego potentata.
W zasadzie nie ma tu za wiele do omawiania w kontekście najnowszych słuchawek TWS firmy z Państwa Środka. Gdyby porównać pudełko tego modelu do testowanych na początku roku HUAWEI FreeBuds 5i, to zauważymy głównie zmianę kolorystyki.
Mowa bowiem o pójściu nie w czerwone, a złote akcenty, które mogą się podobać w połączeniu z białym kolorem, który dotarł do moich rąk. Oczywiście na tyle znajdziemy podstawowe informacje o nich, takie jak obecność ANC, equalizera, zapewnienie o wygodzie, czy czas pracy na akumulatorach.
Otwierając oczywiście na pierwszy plan wysuwają się rzeczone słuchawki. Pod nimi natomiast znajdziemy w zasadzie dwie przydatne rzeczy. Pierwszą są… tipsy. Tak, tipsy w słuchawkach, które nie wyglądają jak dokanałowe. Wspomniałem jednak, że to konstrukcja semi-dokanałowa, dlatego też producent zdecydował się na niecodzienne nakładki, które widzicie poniżej.
Oczywiście nie zabrakło „papierologii”, czy przewodu USB-A do USB-C, który służy do ładowania etui. Wracając na chwilę do rzeczonych tipsów, jest to pierwszy raz, jak spotykam się z takim rozwiązaniem. Co by nie mówić, moim zdaniem należy pochwalić producenta za taki ruch.
Przejdźmy więc do praktycznej części tej recenzji. HUAWEI FreeBuds 5 w kontekście wyglądu wyróżniają się przede wszystkim etui. Wielu przypominać może jajko i to skojarzenie nie będzie w zasadzie nietrafne. Zdecydowanie na plus w jego kontekście jest system otwierania, który podyktowany jest jego kształtem. Bardzo wygodnie jesteśmy w stanie je otworzyć za pomocą jednej dłoni.
W zasadzie do samych w sobie słuchawek również nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń. Oczywiście wszystko bazuje na tworzywach sztucznych, z elementami metalowymi (zawias etui). W kontekście wykonania więc, jest po prostu bardzo dobrze.
Jeżeli chodzi o wygląd, no są to słuchawki, które przyciągają wzrok, z uwagi na nietypowy kształt. Czy ma on jakieś konkretne zastosowanie? Cóż, mogę tylko podejrzewać, że w jakiś sposób wpływać ma przykładowo na wygodę, a skoro już o niej mowa…
Nie są to słuchawki moim zdaniem idealne pod kątem wygody, aczkolwiek prezentują nadal wysoki poziom. Bez dodatkowych gumek raczej z nich nie korzystałem, ponieważ były dosyć luźne. Po ich założeniu, trzymają się dobrze w uszach, nie wypadają, jest po prostu w porządku. Raczej nie wywołują uczucia zmęczenia w krótkim-średnim odcinku czasu, ale w długim potrafią.
Być może jest to kwestia tej dodatkowej warstwy na kopule. Wygoda to jednak również sterowanie, jak więc wygląda to w przypadku HUAWEI FreeBuds 5? Mamy dotykowe panele na obydwu słuchawkach, które trafnie reagują na to, co chcemy w danym momencie zrobić. Szczególnie wygodnym jest sterowanie głośnością. Wystarczy przesunąć w górę lub w dół po słuchawce i voila – takie rozwiązanie jest naprawdę dobre.
Jeżeli chodzi o kwestię tego, co konkretnie można i w jaki sposób zrobić z pomocą paneli dotykowych, to:
Na koniec tej części wspomnę, że całkiem ciekawa jest kwestia tego, że etui ma na tyle magnes, dzięki czemu położone na metalowej powierzchni nie przemieszcza się.
Spodziewałem się innej charakterystyki, niżeli ta, którą zastałem w testowanych przeze mnie słuchawkach bezprzewodowych chińskiego giganta. W końcu, skoro są to słuchawki douszne (a raczej mix dousznych i dokanałowych), to myślałem, że otrzymam jasno i klarownie grający model. Nic bardziej mylnego (przynajmniej na domyślnych ustawieniach).
Tutaj w zasadzie jest najwięcej dobrego, jest on bowiem całkiem głęboki i mocny, jak na konstrukcję, która nie wchodzi bezpośrednio do kanału. Nie ma problemów z jakiegoś typu przesterami czy nieczystościami tego brzmienia.
Jest ciepło i przyjemnie od tej strony. Możemy go jeszcze mocniej podbić, ale moim zdaniem jest to bezsensowne, bo kompletnie zabija już „do reszty” inne pasma. Skoro o nich mowa…
Na „stocku” nie oczekujmy od niej zbyt wiele. Jest mocno ocieplona dolnym pasmem, nie jest tak wyraźna jak w przykładowo Nothing Ear (stick). Raczej nie jest to więc mocna strona HUAWEI FreeBuds 5. Dopiero zyskuje po przejściu w tryb podbicia wysokich tonów. Wtedy jest już trochę lepiej, chociaż jak na słuchawki w takiej cenie – nadal nie bardzo dobrze, a co najwyżej dobrze.
Ta ma się podobnie, co wcześniej omawiane pasmo. Na domyślnych ustawieniach jest jej mało, nie jest zbyt klarowna czy wyrazista. Dopiero po przełączeniu się na tryb „poprawa wysokich tonów” w aplikacji wracają na dobre tory, by być ocenione jako taka czwórka.
Tutaj zbierając informacje zawarte dla każdego z powyższych pasm, można dojść do prostego wniosku. Na ustawieniach domyślnych dolne rejestry nachodzą na resztę, natomiast po przełączeniu się na tryb podbicia wysokich tonów, sytuacja poprawia się. Nadal jednak owa separacja nie jest idealna.
Tutaj mam mieszane uczucia co do testowanych słuchawek HUAWEI FreeBuds 5. Na boki scena jest raczej szeroka, to samo tyczy się kierunków poprzecznych. Gorzej jest w kontekście przodu oraz tyłu. Czuć, że w przypadku porównania ze Stickami, jest tutaj po prostu regres. W grach więc mogą być problemy, by usłyszeć wrogów z przodu oraz z tyłu. W przypadku słuchania muzyki, to już bywa różnie.
Czy owe słuchawki bezprzewodowe nadają się do grania? Cóż, opóźnienia moim zdaniem są jednak zbyt wysokie, by myśleć o graniu w tytuły, gdzie lokalizacja wroga poprzez słuch jest istotna. W innym przypadku powinno być „okej”, chociaż nadal czas przesyłu danych nie oszałamia.
Dosyć ważna część w słuchawkach, czyli nagrywanie dźwięków. Kto nie rozmawiał przez słuchawki bezprzewodowe, niech pierwszy rzuci kamień. Przechodząc jednak do meritum, zaczniemy tradycyjnie od oceny rejestrowanego dźwięku w cichym otoczeniu. Posłuchajmy najpierw próbki, którą dla Was przygotowałem.
Jak możecie usłyszeć, jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Głos nie jest w jakimś niepomijalnym stopniu zniekształcony, a całość jest czysta i klarowna. Nie jest to może najlepsze audio nagrane mikrofonami słuchawek bezprzewodowych jakiego słuchałem, ale jest solidnie. Co jednak, gdy otoczenie nie jest już ciche?
Jest algorytm odszumiania, który jednak, jak możecie usłyszeć, zgubił się gdzieś w połowie nagrania. Spowodowało to niemiłe zakłócenia i ograniczenie słyszalności tego, co powinno być na pierwszym planie. Tutaj HUAWEI się po prostu nie popisał.
Ciekawym krokiem jest implementacja aktywnej redukcji hałasu w testowanych słuchawkach. Czy jednak była to decyzja, która zmienia wystarczająco dużo w ich kontekście? Cóż, to zależy. Z pewnością dzięki temu niskie tony są na dobrym poziomie, a do tego część „otoczenia” jest przynajmniej wyciszana.
Nie działa ono tak dobrze, jak wygłuszanie w słuchawkach dokanałowych, jednak oceniłbym je na 3,5/5. Daje pozytywne efekty, pozwala mocniej skupić się na odsłuchu, niżeli hałasie wokół, ale niestety nie wyłącza go w większej części / całkowicie. Jak już wspomniałem, oddziałuje głównie na niskie tony, na resztę pasm z kolei nie.
W zasadzie zmian względem tej z modelu dokanałowego z tej serii nie ma. Znajdziemy tutaj wszystko to, co wcześniej. Niżej galeria, w której możecie zobaczyć, jak całość wygląda.
Oczywiście najlepiej odnieść się tutaj do tego, co deklaruje producent w kontekście jej żywotności. Do 5 godzin bez etui oraz do 30 godzin z etui (bez włączonego ANC) to chyba jednak leciutka przesada. Z ANC natomiast HUAWEI mówi o 3,5h oraz 20h i te wartości są bardzo bliskie prawdy. Słuchawki z włączoną redukcją szumów są w stanie być użyteczne bez doładowywania w etui przez 3-4 godziny. Z etui ten czas wydłuża się do około 18-20 godzin, w zależności od poziomu głośności.
Nie jest to wynik godny pozazdroszczenia patrząc na inne modele słuchawek w tym budżecie, ale w tym segmencie (douszne) jest po prostu dobrze. Czasy ładowania zarówno dla etui, jak i słuchawek są bardzo niskie (40 / 20 minut). Jest opcja także ładowania indukcyjnego, ta jednak jest bardzo wolna i całość może zajmować nawet 4 godziny.
Doszliśmy do końca kolejnej podróży, w której mi towarzyszyliście, drodzy Czytelnicy oraz Czytelniczki. Przechodząc do podsumowania, trzeba powiedzieć o cenie. Aktualnie testowane słuchawki można kupić już w cenie 647 złotych, więc nieco ponad 50 złotych mniej niż na premierze. Ciężko tutaj ocenić je pod kątem wyceny, z uwagi na to, że konkurencji w zasadzie brak w tym segmencie. Powiedzmy więc sobie o dobrych i złych stronach tego produktu.
Na pierwszy ogień idzie kwestia wyposażenia. Nie myślałem, że ktoś pokusi się o dodanie gumowych nakładek na kopuły, by słuchawki lepiej leżały w uszach. To zdecydowanie pozytywne zaskoczenie. Kolejne a w kolejce jest wysoka jakość wykonania całości. Wszystko bardzo dobrze spasowane, z dobrej jakości materiałów, nie ma się tu do czego przyczepić.
Nie można zapomnieć o tym, że tak zaprojektowane etui to naprawdę dobry ruch pod kątem ergonomii. Same słuchawki natomiast są wygodne, m.in. dzięki ww. wyposażeniu. To samo tyczy się sterowania, jest po prostu wygodne oraz intuicyjne. No ale co z jakością dźwięku, zapytacie? Patrząc na nią jako całokształt, na domyślnych ustawieniach nie zachwyca, kiedy podbijemy sopran, wtedy jest naprawdę ciekawie. Z pewnością dolne rejestry i tu, i tu radzą sobie dobrze.
Mikrofony to kolejny pozytywny „kamyczek” do tego ogródka, przynajmniej w sytuacji, kiedy nie jesteśmy w głośnym miejscu. Pochwalić należy również samą obecność ANC oraz to, że jest sensownie zaimplementowane. Aplikacja również nie pozostawia miejsca do tego, by ją karcić.
Jakość dźwięku – przynajmniej na domyślnych ustawieniach. Sopran i średnica są mocno wycofane oraz ocieplone, co nie powinno mieć moim zdaniem miejsca. Przez to całość brzmi bardzo basowo. To też wpływa na separację pasm, która nie jest zbyt dobra.
Kończąc tę część należy wspomnieć również o scenie, która nie zachwyca w kierunku przód-tył czy opóźnieniach, przez które słuchawek tych nie polecałbym graczom. Jeszcze jedno – odszumianie mikrofonów jest niby okej, ale jak się zgubi, to jakość leci na łeb na szyję.
To bardzo zależy. Jeżeli koniecznie chcecie dobre niskie tony oraz obecne ANC, które sprawia, że jednak przyjemniej słucha się muzyki, to są to ciekawe słuchawki. Osobiście jednak preferuję ponad nie Nothing Ear (stick), z uwagi na (w moim odczuciu) ich większą kompletność oraz niższą cenę. Niemniej jednak, HUAWEI FreeBuds 5 to intrygująca propozycja dla osób, które niekoniecznie lubią się ze słuchawkami dokanałowymi.
A co Wy o nich myślicie, po przeczytaniu tejże recenzji? Dajcie znać w komentarzach, a ja dziękuję za uwagę i do następnego!
ZALETY
|
WADY
|
https://www.gsmmaniak.pl/1351676/nothing-ear-stick-test-recenzja/
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nowego Xiaomi pokochasz za pojemną baterię i wysoką wydajność. Xiaomi Redmi Turbo 4 ujawnił część…
Ta gra to interaktywny film, który stał się niemałym hitem w oczach krytyków i graczy.…
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…