W dniu światowej premiery — Blackviev Tab 11 WiFi — przygotowałem dla Ciebie kompletną recenzję tabletu. Producent nie skąpił akcesoriów, metalowa obudowa jest przyjemna w dotyku, 8/256 GB to spory zapas pamięci, ale czy to wystarczy?
Blackviev Tab 11 WiFi oficjalnie zadebiutował na globalnej scenie 12 czerwca 2023 roku. Na pierwszy rzut oka bohater wpisu prezentuje się fenomenalnie. Nie daje po sobie poznać, że to urządzenie z rodzaju tych tańszych.
Wszystko jest na swoim miejscu, więc początkowo nic nie wzbudziło moich podejrzeń. W zestawie z tabletem użytkownik otrzymuje nie tylko dedykowane etui ochronne (w kolorze obudowy), szkło ochronne, ale także rysik oraz odpowiednią ładowarkę.
Spędziłem ponad tydzień z aluminiowym tabletem w rękach, który swoim wyglądem sugeruje model znacznie droższy. W tym czasie przyjrzałem się słabym oraz mocnym stronom, a jednych i drugich jest od groma.
Zbędnie nie przedłużając, zapraszam Cię do testu Blackviev Tab 11 WiFi przygotowanego specjalnie dla ManiaKów. Dowiesz się z niego, czy warto kupić tablet wyceniony na około 700 zł?
Zawsze musi być jakieś, ale… Zacznę jednak od technicznego przeglądu. Tablet posiada podwójne głośniki, z których jeden znajduje się na lewej górnej krawędzi, natomiast drugi ulokowany został na lewej dolnej krawędzi. Grają zaskakująco dobrze. Sam byłem przyjemnie zaskoczony.
Górna krawędź ponadto gości regulator głośności oraz przycisk zasilania. W opozycji pojawiła się tacka na kartę MicroSD, pośrodku na dole widnieje port USB typu C, a w prawym dolnym rogu producent zdecydował się umieścić złącze audio jack 3.5 mm.
Boczne krawędzie w zasadzie pozostały dziewicze, choć prawy bok skrywa dziureczkę z mikrofonem. Wspomniane wyposażenie udało się pomieścić w obudowie, która mierzy 7,6 mm grubości oraz waży 442 g.
Szkoda, że zabrakło czytnika linii papilarnych (pozostałe braki w dalszej części recenzji). Z tego powodu odblokowywanie telefonu możliwe jest na dwa sposoby. Pierwszy z nich to klasyczny kod/pin/wzór, a drugi to odblokowywanie twarzą. O ile pierwszy działa bez zarzutu, o tyle drugi wcale nie działa.
Muszę pochwalić tablet za obfitość dołączonych przyborów. W zestawie znajduje się także: dedykowany pokrowiec z przeźroczystymi pleckami i składającym się jak harmonijka przodem, rysik, kompatybilna ładowarka z mocą 18 W, drucik PIN, ochronna folia (fabrycznie przyklejona) oraz szkło ochronne.
Konstrukcja typu unibody wykonana ze stopu aluminium przyjemnie i pewnie leży w dłoni. Nie wyślizguje się aż nadto, jednak trzeba uważać, bo mimo wszystko jest dość śliska. Założenie etui niweluje problem do zera.
Obudowa jest matowa, co uważam za spory plus. Nie jestem fanem tandetnego plastiku, który mieni się w słońcu i garnie się do zbierania odcisków. Tego z całą pewnością nie uświadczysz w Blackviev Tab 11 WiFi, bo tablet nie ma ochoty być ubrudzonym.
Przykrą niespodziankę zostawiłem na koniec. Jestem delikatnie zaniepokojony trwałością zastosowanego materiału. Po odpakowaniu tabletu z folii dostrzegłem wybrzuszenie w okolicy złącza ładowania. Do uszkodzenia zapewne doszło podczas transportu, bo opakowanie trafiło do mnie naruszone.
Dawno nie przeżywałem takich katuszy z baterią… Nasz ukochany bohater wyznaje zasadę chybił trafił. Ciężko mówić o rozsądnej optymalizacji akumulatora w przypadku, gdy ten ładuje się, jak mu się żywnie podoba.
Niby można dostrzec pewną zależność, ale trzeba się liczyć z generatorem losowości. Najogólniejsze zasady, jakie udało mu się ustalić, prezentują się w następujący sposób:
Przy okazji wspomnę o występujących anomaliach. Zdarzyło mi się dwukrotnie naładować Blackviev Tab 11 WiFi w niespełna 90 minut, lecz wtedy długość pracy urządzenia odpowiednio malała.
Bateria to podzespół, któremu należałoby przyjrzeć się bliżej. Pojemność 8360 mAh z obsługą 18 W na papierze prezentuje się znacznie lepiej niż w rzeczywistości
Intensywne użytkowanie modelu (tryb ciemny) z włączoną maksymalną jasnością, łącznością Bluetooth i GPS pozwala na średnio 5 godzin odtwarzania filmów.
Dla porównania — Redmi Pad z baterią 8000 mAh (18 W) potrafił wytrzymać do 8,5 godziny. Ewidentnie widać, że coś nie gra.
System delikatnie podpowiada, co można byłoby zrobić, aby wydłużyć czas pracy. W ustawieniach znalazły się pomocnicze sugestie. Niby nic specjalnego, ale miło, że w ogóle są. Klasyczny tryb oszczędzania energii również się pojawił.
Chyba nikogo nie zaskoczę, jeżeli napiszę, że wyświetlacz jest do granic możliwości średni. Nie dostrzegłem przechwałek producenta na temat technologii jego wykonania. Można jednak domniemywać budżetowy scenariusz, a kiepskie odzwierciedlenie czerni jasno wskazuje panel LCD.
Przekątna mierzy 10,36″, a ekran mimo grafik prezentujących napis 2.4K wcale nie posiada takiej rozdzielczości. System jasno wskazuje, że zastosowana rozdzielczość to 1200 x 2000 px, czyli 2K. Częstotliwość odświeżania na poziomie 60 Hz i raptem 360 nitów nie podnoszą prestiżu urządzenia.
Muszę jednak przyznać, że mimo niskiej jasności nie miewałem problemów, by rozczytać treści podczas pięknej, słonecznej pogody. Dostępny do wyboru tryb automatycznego dostosowanie jasności ekranu działa nadspodziewanie dobrze, choć nie jest zbyt szybki.
Oczywiście, nie zabrakło także mojego ulubionego trybu ciemnego, podświetlania nocnego czy trybu czytania. Ostatni z nich wyświetla barwy w odcieniach szarości, a ma to na celu uchronienie oczu przed nadmiernym zmęczeniem.
Fabrycznie zastosowany schemat kolorów nie przypadł mi do gustu. Na całe szczęście, pojawiła się możliwość dostosowania barw. Przewidziano opcję standardową, jasną oraz specjalną, lecz tylko trzecia z nich pozwala manipulować nasyceniem (temperaturą barw). Wybór jest dość skromny.
Pod maską znajduje się tajemniczy MediaTek MT8183. Jeżeli nie słyszałeś wcześniej o tej jednostce wykonanej w 12 nm procesie litograficznym, wcale się nie dziwię. Układ skonstruowano z czterech rdzeni Arm Cortex-A73 z taktowaniem do 2.0 GHz i czterech rdzeni Arm Cortex-A53 z prędkością zegara do 2.0 GHz.
Wielozadaniowość napędza 8 GB RAM w standardzie LPDDR4X z możliwością ich rozszerzenia o wirtualne 6 GB. W przypadku pamięci wewnetrznej typu UFS 2.1 mowa o 256 GB ROM, które również są rozszerzalne (kartą MicroSD).
Łącznością wprzód sterują Bluetooth oraz Wi-Fi 5. Modemy sprawują sie tak jak powinny, czyli bezproblemowo łączą się z innymi urządzeniami. Na wyposażeniu jednak zabrakło miejsca na kartę SIM czy modułu NFC (konkurencja w podobnej cenie też ma z tym kłopoty). Na otarcie łez pojawiła się nawigacja GPS i radio FM.
Wyszczególniona konfiguracja mimo sporego zapasu pamięci operacyjnej nie radzi sobie z trudnami dnia codziennego! Liczne „czkawki” wydajnościowe sa nagminne, a nawet zwykłe scrollowanie ekranu potrafi niekiedy przysporzyć zadyszki.
Polecam skupić się na grach mało wymagających, które nie nadwyrężą grafiki zanadto. Próbowałem zagrywać się w Diablo Immortal i nie należało to do najprzyjemniejszych doznań. Średnie ustawienia rozdzielczości, grafika na najniższych, a i tak kilku przeciwników potrafiło zmulić tablet.
Wielki plusik należy się za: brak throttling’u, wysoką stabilność (w zależnoćci od testu: 97,8%/99,7%), temperatury nieprzekraczające akceptowalnego poziomu. Można powiedzieć, że Blackviev Tab 11 WiFi pod moim władaniem był chłodny i nie przegrzewał się ani podczas obciążających benchmarków, ani podczas ładowania.
Oto wyniki w testach wydajnościowych:
Oto wyniki w testach graficznych:
Oto średnie wyniki odczytu i zapisu uzyskane w programie CPDT (Cross Platform Disk Test, wersja 2.4.0):
Przyszedł czas na kilka słów o systemie operacyjnym Android 12, a właściwe o DokeOS 3.0. Widać, że nakłada jest nie do końca dopracowana. Przejawia się to w np. problemach z tłumaczeniem czy wszędobylskimi babolami językowymi. Odpowiednia optymalizacja także byłałby mile widziana.
Z pozytyów dostrzegam nieliczne programy typu bloatware, brak bombardowania uporczywymi reklamami, czytelność interfejsu i specjalny tryb PC Mode. Oprogramowanie producenta jest łatwe w obsłudze, cechuje się intuicyjnością i nie jest przepełnione dodatkowymi gadżetami.
„Tablety nie zostały skonstruowane do robienia zdjęć i kropka” jako zwolennik zaprezentowanej opinii, nie oczekiwałem wiele od Blackviev Tab 11 WiFi. Byłem jednak zaskoczony intrygującymi rezultatami optyki:
Wszem wobec ogłaszam, że możliwe jest wykonanie „dobrej” jakości zdjęcia podstawowym oczkiem. Nie jest to jednak takie proste, jakby mogło się wydawać, ale przy odpowiednich warunkach oświetleniowych aparat prowadzący daje radę.
Sytuacja prezentuje się zgoła inaczej, gdy światła jest zbyt dużo lub – co gorsza – jest go za mało. Wtedy algorytmy AI zaczynają świrować. Koniecznie jest ustawienie odpowiedniego kadru oraz precyzyjne wskazanie obiektu, który interesuje nas przede wszystkim. Bez tego się nie obejdzie, a oto dowód:
Chciałbym także zahamować Twoją nadmierną ekscytację. Cały czas rozmawiamy o niedrogim tablecie, który nie jest nastawiony na fotografię. Czujnik Samsunga co do zasady próbuje wstrzelić się w rzeczywiste odzwierciedlenie barw, ale nie zawsze mu to wychodzi.
Spodziewałem się znacznie gorszej szczegółowości i zaskoczyłem się po raz wtóry. Ponadto nie doświadczyłem efektu kreskówkowości. Wspomnę jeszcze, że dostępne tryby to: nocny, beauty, czerń i biel, pro, portret oraz panorama. Aparat oferuje jedynie podwójne przybliżenie bez optycznej stabilizacji obrazu.
Przednia kamerka spełnia swoje zadania w 100%. Jest, działa, robi zdjęcia, a nawet rejestruje ruch warg i dźwięk głosu. Podczas rozmów telefonicznych (a raczej tabletowych) nie napotkałem żadnych utrudnień.
Gdyby przyszła Ci do głowy, chęć nagrania czegokolwiek za pomocą bohatera wpisu, to na podstawie poniższego wideo, możesz mniej więcej sprawdzić, czego się spodziewać.
Znów na koniec zostawiłem niespodziankę z rodzaju tych niemiłych. Ogólny (pozytywny) odbiór zaplecza fotograficznego zepsuł jeden, aczkolwiek bardzo ważny szczegół. Tryb HDR po prostu nie działa! Po jego włączeniu każdorazowo otrzymywałem takie zdjęcie:
Ech… Chciałbym napisać, że warto kupić Blackviev Tab 11 WiFi, ale odpowiedź nie jest jednoznaczna. Ponadprogramowe niedociągnięcia, słaba optymalizacja i niepoprawne tłumaczenie nie zachęcają do zakupu.
Trzeba będzie jeszcze popracować nad modelem, a być może w przyszłości odpowiednie aktualizacje naprawią zagwozdki, o których wspomniałem. Żeby nie być jednostronnym, wymienię także kilka pozytywów.
Na szczególną uwagę zasługuje dodatkowe wyposażenie, bo tak kompletnego modelu dawno nie spotkałem. Producent nie zasłania się dbałością o środowisko i odpowiedni zestaw akcesoriów poniekąd prezentuje użytkownikowi.
Najmocniej zaskoczyły mnie głośniki. Grają super, są głośne, a momentami nawet zbyt głośne. Główny aparat też zasługuje na pochwałę, ale problemy z trybem HDR mocno ostudzają mój entuzjazm.
Mógłbym również pochwalić kulturę pracy, ale tego nie zrobię. Przy tak niskiej wydajności jest to aspekt, schodzący na drugi plan. Stabilność temperatur też nie cieszy, gdy nie mogę zagrywać się w moje ulubione gry. Pamiętajmy jednak o niewygórowanej cenie wyjściowej urządzenia – to raptem 700 zł w promocji.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Black Friday 2024 rozpoczął się na dobre. Multum promocji zaczęło pojawiać się w sklepach i…
Android zyska świetną nowość, którą warto będzie znać. Nowa funkcja sama zaloguje nas do wszystkich…
WhatsApp wprowadza globalnie funkcję transkrypcji wiadomości głosowych. To genialne rozwiązanie, które pozwoli odsłuchać głosówkę nawet…
Apple na Black Friday i Cyber Monday przygotował promocje od 29 listopada do 2 grudnia.…
Niesamowita nubia Z70 Ultra to mój faworyt 2024 roku. Specyfikacja flagowca zaskakuje w każdym calu.…
Świeżo zaprezentowany vivo Y300 5G jednak nie jest taki zły, jak twierdziły przecieki. Okazuje się,…