Pamiętasz piękne czasy, kiedy największym problemem bojkotowania nowych smartfonów był brak złącza jack 3.5 mm? Może gdyby równie gorąco protestował teraz, producenci nie pokazywaliby klonów rok po roku. I to w wyższych cenach.
Rynek smartfonów obserwuję już od ponad 10 lat. Zawodowo robię to od ponad 6 lat. I wyobrażam sobie, że gdyby dzisiaj użytkownikom chciało się protestować tak mocno, jak przy likwidacji jacka 3.5 mm, to mielibyśmy dzisiaj dużo lepsze smartfony. Może nawet Samsungowi szybciej szłaby innowacja?
Przypomnijmy sobie razem największą dramę w świecie smartfonów w historii. Wybuchające Note’y to przy tym nic.
Brak złącza jack 3.5 mm w nowych telefonach powodował protesty dekady
Nigdy tak do końca nie miałem okazji w pełni uczestniczyć w szale, który spowodowało usunięcie złącza jack 3.5 mm. Miało to miejsce przy okazji premiery iPhone 7. Tak, wiem, że nie był pierwszy. Był za to pierwszym, którego chciało kupić pół świata. Ja mogłem co najwyżej pomarzyć o wydaniu takiej kasy na telefon, więc średnio mnie to obeszło.
Pierwszym telefonem bez złącza jack 3.5 mm był dla mnie iPhone X. Wtedy w zestawie była za to przejściówka z USB-C, więc znowu zupełnie mnie to nie ruszyło. Tak samo, jak argumenty, że pewnie ją zgubię. Ponieważ jednak na stałe była podłączona do moich słuchawek, było to niemożliwe.
Najczęstszym argumentem, jaki słyszałem od przeciwników usunięcia złącza jack 3.5 mm, była niemożność ładowania w tym samym czasie. Było to dla mnie zrozumiałem tylko w jednym przypadku – poczas naprawdę długich podróży w samolocie czy w pociągu. Problem rozwiązał się jednak błyskawicznie. Podziękujmy tanim TWS z Chin.
Drama skończyła się dość szybko, ale to jeden z niewielu przypadków, kiedy użytkownicy tak mocno wywarli presję na producencie. Sam do tej pory mam to samo podejście – fajnie jest mieć wybór. Jak nie ma, to przeżyję, mam TWS. Jak jest – to jeszcze lepiej, mam wybór. To jednak prowadzi mnie do 2023 roku.
Może czas znowu zacząć bojkotować głupie rozwiązania?
Czy bezprzewodowe ładowanie jest niezbędne? Nie, ale dopóki nie psuje całości smartfona, to niech sobie tam będzie. Tak działa to w Nothing Phone (2). Ma Qi, ale nie wpływa to na słabe chłodzenie czy beznadziejny czas pracy. A w Motoroli Edge 40 – już tak. Chciałbym, żeby – podobnie jak w przypadku jack 3.5 mm – producenci o tym usłyszeli. I żeby następne modele już nie miały takich problemów.
Najgorszym przykładem braku postępu i społecznej akceptacji tej żenady jest wolne ładowanie. Samsung, Apple i Google mają gdzieś fakt, że smartfona w 2023 roku da się naładować w mniej niż 20 minut. Oni uważają, że lepiej robić to w półtorej godziny. Najlepiej jeszcze dłużej – bezprzewodowo, można sprzedać więcej akcesoriów.
Jestem jednak realistą. Mało kto przestanie kupować iPhone’a, bo ma za wolne ładowanie. Jestem też pewien, że Apple przy okazji którejś premiery mocno przyspieszy. I – wspomnicie moje słowa – będzie to jedyna nowość w nudnej do obłędu generacji.
Wszyscy pobiegną do sklepu po nowy model, bo ładowanie zajmie połowę czasu. Nie ma sprawy, drogie Apple – możecie zatrudnić mnie w dziale projektowym, to genialne posunięcie i miliardy zarobione małym kosztem.
Może jeszcze nie wszystko jest jednak stracone? Choć to rzadkość, to czasami pojawiają się niesamowicie wyposażone telefony. Ten ma baterię 7000 mAh, ekran AMOLED 120 Hz, a jego cena po prostu powala. 1500 złotych za ładowanie 260 W? Samsung i Apple mogą się schować.
Ten smartfon z baterią 7000 mAh i do 26 GB RAM sprzeda się w Polsce jak bilety na Barbie
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.