Kolejny kompaktowy smartfon, jakim jest Google Pixel 8 zasilił ten mały, acz ważny rynek. Fotosmartfon, który przy okazji jest wypakowany po brzegi w AI? Jak sztuczna inteligencja wpływa na jego funkcje? Oto test i recenzja Google Pixel 8, smartfona, który skradnie niejedno serce!
Uderzenie zimy mamy już za sobą. Co by nie mówić, aura za oknem szczególnie wtedy, kiedy jest słonecznie, a do tego śnieżnie jest po prostu ładna. W nocy także jest niczego sobie, co fajnie jest móc uwiecznić w jak najlepszej jakości.
Bohater tego tekstu skupia się właśnie na możliwościach foto-wideo. Wiele rzeczy w nim kusi, ale jak ma się to w praktyce? Test Google Pixel 8 odpowie na pytania, które zadajecie sobie rozważając zakup tego smartfona!
W najpopularniejszym w Polsce sklepie pod kątem sprzedaży smartfonów od firmy z Mountain View, testowany gagatek standardowo dostępny jest w cenie 3699,99 złotych. Aktualnie jednak czarną wersję kolorystyczną dostaniecie w cenie 3179,99 złotych, co jest bardzo fajną ceną w stosunku do „premierowej”. Słyszeliście już o nim z pewnością przy okazji testu Google Pixel 7a mojego autorstwa.
Oceniać to, w jakiej kwocie jesteśmy w stanie go zakupić oczywiście uczynimy w podsumowaniu tej recenzji. Jak raczej wiadomo, najpierw testuje się smartfon, a później ocena m.in. pod kątem opłacalności 🙂
Dane podstawowe | |
Wymiary | 71 x 150 x 8.9 mm |
Waga | 187 g |
Obudowa | jednobryłowa (bez opcji demontażu tylnej klapki) |
Standard sim | nanoSIM + eSIM, Dual SIM |
Data premiery | 2023, październik |
Ekran | |
Typ | OLED 6.17'', rozdzielczość 2400x1080, 427 ppi, 120 Hz |
Kluczowe podzespoły | |
SoC | Google Tensor G3 |
Procesor | 3 GHz, 8 rdzeni ((1x3.0 GHz Cortex-X3 & 4x2.45 GHz Cortex-A715 & 4x2.15 GHz Cortex-A510)) |
GPU | Immortalis-G715s MC10 |
RAM | 8 GB |
Bateria | 4575 mAh |
Obsługa kart pamięci | NIE |
Porty | USB (3.2 typu C, obsługuje OTG) |
Pamięć użytkowa | 128 GB |
System operacyjny | |
Wersja | Android |
Łączność | |
Transmisja danych | 5G |
WIFI | 802.11 a/b/g/n/ac/6e/7 |
GPS | GPS, GLO, GAL, QZSS |
Bluetooth | v5.3, A2DP, LE, aptX HD |
NFC | Tak |
Aparat fotograficzny | |
Główny | 50 MP, wideo 4K (3840x2160), 60 kl/s, lampa błyskowa, 50 MP + 12 MP |
Dodatkowy | 10.5 MP, wideo 4K (3840x2160), 60 kl/s |
Po raz kolejny zwrócę się ku recenzji taniego Pixela 7a, który wyposażony i zapakowany był praktycznie tak samo, jak najnowszy twór firmy z Mountain View. Opakowanie standardowo jest białe, nie znajdziemy na nim zbyt wielu informacji prócz IMEI konkretnej sztuki smartfona, czy to, jaka jest to wersja pamięciowa.
W środku natomiast wita nas oczywiście testowane urządzenie, a pod nim akcesoria w postaci przewodu USB-C oraz przejściówki USB-A do USB-C. Przydaje się w przypadku przenoszenia danych między starym a nowym smartfonem chociażby.
Nie zabrakło również „papierologii” oraz, co jasne, kluczyka SIM, którego jednak nie widać na zdjęciach. Co więcej? Nic, to koniec historii odnoszącej się do tego, jak zapakowany jest owy smartfon oraz co wraz z nim znajduje się w pudełku.
Zacznijmy może od tego, jakie materiały zostały użyte przy produkcji nowego Pixela. Mowa tutaj o aluminiowej ramce, której „przedłużeniem” jest również w większości metalowa wyspa aparatów. W trakcie moich testów nie zdarzyło się, by te elementy złapały jakiekolwiek zarysowania. Raczej nie są tak delikatne jak czasem się to zdarza.
Pozostając przy tej części, można powiedzieć również o kwestii przycisków. Te działają z całkiem dużym oporem, co przeciwdziała przypadkowemu wciśnięciu któregoś z nich. Klik jest mocno wyczuwalny, nieco chybotają się na boki, jednak nie jest to uciążliwe.
Przejdźmy więc do szkła, które znajduje się zarówno z tyłu, jak i oczywiście z przodu. Jest to Gorilla Glass Victus w obydwu przypadkach. W trakcie mojego użytkowania smartfona złapałem jedną rysę w zasadzie, sam jednak nie wiem, kiedy i gdzie. Tak czy owak warto pomyśleć o zabezpieczeniu ekranu choćby folią hydrożelową na takie wypadki.
Całość jednak daje od siebie poczucie, że obcujemy z urządzeniem premium, drogim i po prostu dobrze wykonanym oraz ogólnie spasowanym. Ważnym elementem jest jednak tutaj jeszcze jedna kwestia.
Nie za mały ekran, całość bardzo przyjemnie obsługuje się jedną ręką, a sama bryła również wspomaga ergonomię użytkowania w Google Pixel 8. Szczególnie „podpórka” w postaci wyspy aparatów wiele może zmieniać dla sporej grupy osób.
Omawiany model nie należy jednak do lekkich, co mi osobiście odpowiada, lecz mogą znaleźć się użytkownicy, którzy raczej woleliby lżejszy telefon. Co by tu mówić – wygodny smartfon.
Przypomnijmy sobie wpierw, z jakim panelem mamy tutaj do czynienia. Jest to OLED o przekątnej 6,17″ i rozdzielczości 1080 x 2400 pikseli. Cechuje się także odświeżaniem na poziomie 120 Hz, które jest dostosowywane przez algorytm AI zależnie od tego, co akurat robimy na smartfonie.
Pod kątem ostrości, nie ma się czym martwić. Współczynnik PPI przy takim rozmiarze i rozdzielczości wynosi 428, co pozwala na cieszenie się z ostrego jak brzytwa obrazu. Koniec jednak specyfikacji, zajrzyjmy, jak poradzi sobie w testach z użyciem kalibratora.
Przede wszystkim zaznaczę, że nie posiadam niestety światła, które mogłoby wymusić na wyświetlaczu rozświetlenie się do bardzo wysokich jasności. W związku z tym nie osiągnąłem więcej w trybie automatycznym niż około 810 nitów. W trybie manualnym natomiast możemy liczyć na 500 nitów. Podczas normalnego korzystania, nie brakowało mi jednak jasności, nawet w pełnym (na obecne warunki) słońcu.
To też również zostało sprawdzone, jak wyświetlacz w Google Pixel 8 radzi sobie z ich wyświetlaniem i tak kolejno wypada pokrycie gamutów:
Nie da się ukryć, że te wartości stoją na fajnym, wysokim poziomie. Oczywiście to nie jedyny ważny parametr, ponieważ jest jeszcze błąd ΔE (delta E), którego poziom był następujący:
Wszystko jest więc i w tym przypadku w normie. Nie ma mowy o wyraźnym przekłamywaniu kolorów.
Pozostajemy przy multimediach, jednak tym razem omówimy sobie sferę dźwiękową, a konkretniej głośniki testowanego urządzenia. Jeden znajdziemy na dolnej ramce, na prawo od portu USB-C, natomiast drugi zaszyty w szczelinie między szkłem a ramką w górnej części smartfona. Tak, maskownica na lewo od USB-C to „atrapa”.
No ale mniejsza o większe, jak sprawdzają się w codziennym użytkowaniu? Generalnie rzecz biorąc pierwsze wrażenie jest takie, że ich gra jest „pełna„, da się usłyszeć praktycznie składowe odsłuchiwanego utworu, czy podcastu. Idąc dalej w las, omówmy sobie właśnie te składowe. Zaczynając od basu, mimo, że jest całkiem dobry, to nadal jest najgorszą częścią tego smartfona. Jest trochę zbyt płaski – po prostu. Wyższe jego partie brzmią sensownie.
Tony średnie natomiast grają naprawdę przyjemnie, chociażby wokal jest naturalny i dobrze słyszalny. Jest on nieco ocieplony, jednak nie zmienia to faktu, że nazwałbym go naprawdę dobrym. To samo tyczy się instrumentów operujących w tych częstotliwościach. Soprany również bez zastrzeżeń – no, może mogłyby być nieco mniej wyraziste, ale to bardziej moja opinia, bo jak wiadomo, audio to kwestia w dużej mierze osobistych wrażeń.
No ale jest jeszcze jedna sprawa – głośność i balans. Ten drugi jest prawie równy, jednak nadal „na oko” 60:40 dla głośności dolnego głośnika. Pierwsza składowa natomiast jest jak najbardziej spoko, czy mogłoby być nieco głośniej? Tak, jednak to nadal moc wielu małych głośników Bluetooth.
Jak to Pixel, tak i tutaj duże oczekiwania postawione są przed aparatami, bowiem mamy ich łącznie trzy. Główny bazuje na 50 MP matrycy Samsung GN5, a całość posiada OIS oraz dual pixel PDAF, a nawet laserowy AF. Ultraszerokokątny składa się z 12 MP sensora Sony IMX386 okraszonego optyką o kącie widzenia 126˚ i obecnością AF.
Przedni natomiast wyposażono w 10,5 MP matrycę sparowaną z „szerszym” niż zazwyczaj obiektywem. No ale można byłoby tak długo opowiadać o tym, jak na papierze prezentuje się specyfikacja Google Pixel 8, a pasuje jednak obejrzeć jakieś przykładowe zdjęcia.
Zaczynamy oczywiście od głównego modułu. Trzymając się tradycji zobaczycie tutaj wiele zdjęć wykonanych przy jego pomocy za dnia, tak bez „bawienia się” zoomem cyfrowym, jak i z nim. Oprócz tego posiada on wbudowany tryb makro, który jednak omówimy sobie osobno.
Szczegółów jest bardzo dużo, nawet w sytuacji, gdy powoli dzień się kończył. Autofokus działa sprawnie, myli się prawie nigdy, a do tego przejścia tonalne są płynne i nie ma mowy o problemach w tym zakresie. Podsumowując, Google Pixel 8 w dzień z pomocą głównego aparatu zrobi po prostu świetne zdjęcia. Wszystko w automacie.
Co natomiast z zoomem cyfrowym? W wielu sytuacjach można wprost powiedzieć, że radzi sobie prawie tak dobrze, jak gdyby był to „normalny” teleobiektyw – przynajmniej przy 2-krotnym przybliżeniu. Z resztą, sami zobaczcie na powyższe fotografie, z których raczej poznacie te wykonane przy użyciu zoomu.
Po zmroku możemy liczyć nadal na dużą ilość szczegółów, a także dzięki odpowiedniej stabilizacji obiektywu, na to, iż zdjęcia nie będą rozmyte. testowany smartfon radzi sobie również bardzo dobrze z różnicami między choćby światłami, a cieniami. Co z kolorami? W większości jest to kierunek odwzorowania ich w jak najbardziej naturalnej formie.
Czasem jednak zdarzy się, że są one zimniejsze, ale także i cieplejsze. Oprócz tego AF myli się nieco częściej, niż w przypadku lepszych warunków oświetleniowych. Warto także wspomnieć, że występuje zjawisko flar i jest całkiem spore. Zoom w takich warunkach nadal może być użyteczny, ale jedynie w ustawieniu x2, dalsze przybliżanie raczej odradzam, chyba, że „pikseloza” Wam nie przeszkadza.
Nie zapominajmy, że Google Pixel 8 posiada również tryb astrofotografii, który wypróbowałem z następującym skutkiem.
Jest on całkiem ciekawy, tym bardziej, jeżeli wyjedziecie gdzieś, gdzie nie ma „zanieczyszczenia światłem”. Tam efekty mogą być naprawdę niesamowite.
Tak jak wspomniałem, jest również opcja makro, której postanowiłem poświęcić więcej czasu, niżeli tylko zawrzeć ją w części poświęconej głównemu oczku. Sprawdźmy zatem, jak wyglądają zdjęcia z jej użyciem.
Muszę przyznać, że jakość potrafi naprawdę zadowolić, czasem jednak ciężko trafić smartfonowi z fokusem na odpowiednią powierzchnię. Niemniej jednak użyteczność tej opcji jest niepodważalna, o ile macie albo możliwość stabilizacji obiektu fotografowanego i Pixela, albo wystarczającą ilość światła.
Przechodzimy do kolejnego aparatu na tyle, czyli ultrawide-u. Czy jakościowo dużo różni się od pobratymca? Przekonajmy się przeglądając trochę fotek.
Szczegółów, jak można się było domyśleć, jest mniej względem aparatu głównego, lecz nadal dużo. Spadła także rozpiętość tonalna, choć jak na aparat ultraszerokokątny, to zdjęcia te nadal mają ją na wysokim poziomie. Autofokus raczej się nie mylił, balans bieli nieco ocieplał zdjęcia, ale generalnie można było go używać bez większych zmartwień. Co jednak, gdy światła jest mniej?
Niestety, ale trzeba pogodzić się z tym, że AF nie jest już taki niezawodny, co możecie zobaczyć na przynajmniej dwóch powyższych zdjęciach. Oprócz tego, zależnie od intensywności oświetlenia, które się fotografuje, może być tak, że Pixel nie poradzi sobie z jego „ujarzmieniem”. Detali nadal mamy na zadowalającym poziomie, choć widać działanie algorytmów odszumiania, gdyż zdjęcia są bardziej „mydlane”.
To co ważne jest dla chwycenia momentów nie tylko tego, co widzimy my, ale tego, jak widzimy siebie w danej scenerii. Nie przedłużając, przejdźmy do próbek za dnia i nocy.
Jest różnie – za dnia powiedziałbym, że jest stabilnie, sporo szczegółów, dobra rozpiętość tonalna oraz brak problemów z AF. W nocy zaś, radziłbym jednak szukać dobrze oświetlonych miejsc, tudzież skorzystać z flasha, by zrobić nierozmyte selfie. Jeżeli już się uda, to nadal mamy całkiem dużo detali, a całość wygląda naturalnie pod kątem kolorystycznym.
Warto coś jednak tutaj powiedzieć w tym temacie, ponieważ producent całkiem mocno podkreśla to jako zaletę. Jak jest naprawdę?
Weźmy na przykład „magiczną gumkę”. Jak widzicie, działa z różnym skutkiem. Przy drugim zdjęciu, jakby nie przybliżać, to w sumie fajnie usunęło parę osób. Niestety, scena z autem przy Reichstagu oraz scena na lotnisku nie wyglądają już tak dobrze. W tej pierwszej to w sumie jakby czarną dziurę stworzyło. Jest to więc moim zdaniem bardziej ciekawostka, niż bardzo użyteczna funkcja.
Zawsze to nagrywanie jest jakimś zmartwieniem szczerze mówiąc, głównie pod kątem stabilizacji. Jak z tym zadaniem radzi sobie w takim razie testowany smartfon? Zobaczmy trochę materiału w 4K.
Każdy z aparatów w dzień potrafi naprawdę nagrać bardzo ładne ujęcia, ale wyłącznie w rozdzielczości 4K. Z 1080p po prostu bym nie korzystał, głównie mowa tutaj o trybie aktywnej stabilizacji, gdzie jakość jest po prostu słaba. Co jednak ogólnie ze stabilnością nagrań? W dobrych warunkach oświetleniowych raczej nie trzeba się o nią martwić, choć oczywiście tylne „oczka” radzą sobie z tym trochę lepiej od przedniego.
Oprócz tego wspomnieć należy o funkcji HDR, dzięki której całe nagranie zyskuje większą rozpiętość tonalną (przejścia między kolorami są dużo płynniejsze i „bardziej rzeczywiste”). Szczerze mówiąc, jeżeli ktoś nie potrzebuje jak najlepszej płynności, to korzystałbym właśnie z 4K@30FPS HDR. Jest oczywiście także zwolnione tempo na przykładzie berlińskiego metra. Co by nie mówić, cieszy oko i nie ma się do czego przy nim przyczepić.
Dzień mamy omówiony, zatem należałoby zająć się nocnymi ujęciami.
Tutaj już oczywiście jakościowo schodzimy nieco, lub dużo niżej. Szczególnie obrywa aparat ultraszerokokątny w ciemniejszych sceneriach, ale i główny nie pozostaje bez „damage-u”. Szczególnie razi w oczy szum spowodowany elektroniczną stabilizacją. Szczegółów nadal jest całkiem dużo, choć aparat ultraszerokokątny raczej jest użyteczny w jaśniejszych sceneriach, gdzieś, gdzie znajdziemy dużo sztucznego światła.
Główny natomiast radzi sobie raczej w większości warunków zimnej, polskiej zimy. Co z oczkiem, które znajdziemy na przodzie naszego urządzenia? W trybie 4K@60 FPS musimy mieć naprawdę sporo światła wokół siebie w nocy, by moim zdaniem, nagranie nadawało się do użytku. Oczywiście jest sporo detali, stabilizacja radzi sobie całkiem okej, ale szum, jaki generuje ona + sam w sobie sensor jest spory. W 4K@30 FPS szumu jest mniej, nagrania są pełniejsze w kontekście detali, choć nadal we znaki daje się szum ze stabilizacji elektronicznej.
Po rozmowie o tym, jak prezentuje się urządzenie od firmy z Mountain View, przyszedł czas na omówienie jego wydajności oraz responsywności. Trzecia generacja Tensora od Google wprowadza ciekawą zmianę, czyli łącznie 9 rdzeni zamiast 8-miu, jak w większości smartfonów.
Na co dzień Google Pixel 8 po prostu zasuwa – przynajmniej tak to wygląda przez większość czasu na WiFi, ale także i LTE. Na 5G natomiast smartfon momentami jest jak mocno wysłużony, paruletni flagowiec, łapiąc „zwiechy”, ale i robiąc się odczuwalnie ciepły. Dlatego też raczej radziłbym ograniczyć się do LTE właśnie, choć i w przypadku tej łączności zdarzały się sytuacje, w których telefon zaczynał gubić wydajność z powodu temperatury.
Nie mogło obyć się bez popularnych „syntetyków”, które wyciągają ostatnie soki ze smartfona. Jak w takim razie poradził sobie Google Pixel 8 z throttlingiem? Przez pierwsze 3 minuty testu wyglądało to obiecująco, później jednak zaczęło się psuć. Końcowo w skrajnych momentach było dostępne niespełna 60% mocy CPU. Końcowo aplikacja wypluła wynik, iż Tensor G3 zszedł do 61% swojej nominalnej wydajności.
Jak zachował się on w benchmarku Geekbench 6? Mówimy tutaj o wyniku 1647 punktów pojedynczego rdzenia oraz 4197 punktach całego SoC. W AnTuTu natomiast przebiliśmy magiczną granicę miliona punktów, notując końcowo 1009809 punktów.
Niestety, ale aplikacja AndroBench nie działa już na Androidzie 14, więc pamięć sprawdziłem w teście AnTuTu. Mowa jest tutaj o niespełna 1600 MB/s odczytu oraz 265 MB/s zapisu sekwencyjnego. W przypadku losowego dostępu, wartości te to odpowiednio 311 MB/s oraz 277 MB/s. Jest szybko? Jest szybko.
Pokusiłem się jeszcze o dorzucenie testu throttlingu w „grze”, czyli 3DMark Wild Life. Zakończył się on tym, iż całość po 20 przebiegach wykazała się spadkiem wydajności do 71,4%, co nie jest złym wynikiem w dzisiejszych czasach.
No ale warto byłoby także poznać temperatury w trakcie obciążenia. Czasem zdarzało się, iż telefon robił się całkiem ciepły przy korzystaniu z social mediów, takich jak Facebook, Instagram itp. Przy włączonym LTE (lub 5G), GPS i Bluetooth oraz ww. aplikacjach i automatycznej jasności (oscylującej poniżej 50%), obudowa smartfona potrafiła nagrzać się do około 41,3*C. Jest to całkiem ciepło i czasem wpływało na płynność działania.
W trakcie przebiegów w ww. aplikacjach natomiast, szczególnie przy teście 3DMark Wild Life Stres Test, osiągnął oczywiście wyższe temperatury. Mowa tutaj o 45,3*C w najcieplejszym punkcie urządzenia oraz powyżej 40*C w praktycznie każdym innym miejscu. Jest to jednak bardziej informacja dla osób zainteresowanych chociażby graniem na Google Pixel 8.
Standardowo u mnie, prezentuję również to, jak smartfon sprawuje się w kontekście testu prędkości w aplikacjach – jest to myślę najbardziej życiowy z testów „scenariuszowych”. Zasada jest prosta – obejmuje dwa przebiegi, pierwszy na „czystym RAMie”, a następnie wczytywaniu wcześniej włączonych aplikacji z pamięci podręcznej. A tymi aplikacjami są:
Facebook;
Messenger;
Instagram;
Twitter;
WhatsApp;
TikTok;
Snapchat;
Aparat;
Chrome (strona gsmManiaK.pl);
YouTube;
Spotify;
Netflix;
Telegram;
PUBG MOBILE;
Genshin Impact;
Subway Surf.
Jakie w takim razie wyniki „wypluł” Google Pixel 8 z siebie? W sumie wyniki nazwałbym ciekawymi. W pierwszym przebiegu była to 1 minuta 25 sekund 30 setnych, drugi zaś bardzo podobnie, czyli 1 minuta 29 sekund 17 setnych. Łącznie więc 2 minuty, 54 sekundy 47 setnych, co jest zaskakująco słabym wynikiem, jeżeli przypomnimy sobie test Huawei Nova 10 Pro.
Wynika to z tego, że Pixel nie trzyma w pamięci operacyjnej aplikacji w trakcie tego testu, więc w drugim „rzucie” odpala je tak, jakbyśmy wcześniej wyrzucili je z RAMu, co jest bez sensu. Widać to po tym wyniku. Sprawdziłem całość w porównaniu z moim prywatnym Nothing Phone 1 i powiem Wam, że wyniki były naprawdę bliskie siebie, różnica dosłownie kilku sekund.
Podsumowując więc, testowany model nie lubi się z pracą w wielu aplikacjach jednocześnie i po prostu „ubija” ich działanie w tle.
Znaczy to tyle, że nie znajdziemy tutaj za bardzo „śmieciowych” aplikacji od producenta, których użyteczność byłaby wątpliwa, a zajmowałaby po prostu miejsce w smartfonie. Pixel 8 działa na systemie Android 14 wraz z listopadowymi poprawkami zabezpieczeń.
W kontekście jakichś ew problemów, przez dłuższy czas się nie pojawiały, ale jednak zawitały. Na przestrzeni około 3 tygodni parokrotnie zanotowałem sytuację, w której telefon nagle się blokował w trakcie wykonywania jakiegoś zadania. Oprócz tego zdarzały się zawieszenia aplikacji aparatu, objawiające się klatkującymi animacjami, ale również i niemożnością korzystania z niego. Irytujące? Bardzo. Częste? No niby nie, ale nadal występuje.
W kontekście ogniwa o pojemności 4575 mAh można wypowiadać się raczej w pozytywach. Zacznijmy może od tego, jak długo zajmuje naładowanie go od zera do 100%. Mowa jest tutaj o 1 godzinie 15 minutach. Doładowanie do połowy pojemności zajmuje natomiast 32 minuty.
Na ile to w takim razie starcza? W zależności od użytkowania oraz „dnia”, telefon może zrobić na LTE 6 godzin SoT, ale wartość ta może równie dobrze spaść do okolic 2,5-3 godzin w przypadku korzystania z 5G. Działa ona po prostu „nierówno”, a 5G daje popalić temu smartfonowi. Zwykle można nastawić się na 5 godzin pracy na LTE, co jest dobrym wynikiem, jednak nie ratuje sytuacji, kiedy bateria ucieka w oczach.
W przypadku łączności nie ma tutaj raczej jakichkolwiek zastrzeżeń. W Polsce niestety nie udało mi się złapać sygnału 5G, natomiast w sąsiedniej Słowacji czy Republice Federalnej Niemiec już bez problemu. Połączenia, używanie łączności Bluetooth – wszystko śmiga bez problemu, to też nie ma co się nad tym rozwodzić.
Przyszedł więc czas, by podsumować sobie wszystko, co mogłem Wam przekazać po spędzeniu z tym smartfonem 3 intensywnych tygodni. Zacznijmy może od oceny opłacalności wyboru takiego, a nie innego modelu. Google Pixel 8 kosztując 3699 złotych standardowo oraz mniej na promocjach jest ciekawym kąskiem dla osób szukających małego, topowego smartfona. Jest jednak mały haczyk w postaci nieco bardziej uniwersalnego Galaxy S23, którego da się kupić bardzo często za około 3000 złotych.
Cena nie jest więc super przyjacielem Google Pixel 8, jednak patrząc ogólnie na rynek małych smartfonów, nie mamy wielu do wyboru, więc nie jest to jeszcze poziom, który by mocno „odstraszał” chętnych.
Zalety zaczynają się już od tego, jak został wykonany. Całość jest bardzo dobrze spasowana, a jakość materiałów w tej cenie jest na odpowiednio wysokim poziomie. Kolejnym aspektem jest ergonomia użytkowania. Dzięki niewielkiemu rozmiarowi, nie będzie problemu korzystanie z niego przy użyciu jednej ręki. Pomaga w tym także wyspa aparatów.
Elementem, który przemawia za kupnem omawianego smartfona jest także jasny ekran o bardzo dobrych kolorach. Raczej nie zabraknie Wam jasności w słoneczny dzień. Kontynuując multimedialną część, głośniki także zachęcają, a raczej zachęca przyjemny dźwięk, który się z nich wydobywa. Aparat główny spełnił oczekiwania? Zdjęciowo jak najbardziej, jest to topka i nie trzeba się bać tego powiedzieć.
W kontekście nagrywania filmów to nadal wysoki poziom, jednak mają one swoje problemy, głównie w nocy (o tym nieco później). Aparat ultraszerokokątny to nie ścisła czołówka, lecz może powalczyć w tej klasie cenowej z konkurencją, tak za dnia, jak i w nocy w obydwu kategoriach, jakimi są zdjęcia i filmy. Zapomniałbym wspomnieć o użytecznym trybie makro, który umożliwia nam zrobienie ciekawych ujęć pod warunkiem, iż włożymy w to nieco energii.
Został w zasadzie moduł selfie, który sprawdza się dobrze/bardzo dobrze, ale znów nie topowo. Co tu jeszcze… Generalna wydajność na plus, smartfon nie ma się raczej czego wstydzić w porównaniu z konkurencją. Bateria również daje radę, jeżeli operujemy na LTE oraz WiFi. Na koniec warto wspomnieć o 7-latach obiecanego wsparcia, czyli do 2030 roku!
Jeżeli liczycie na ładowarkę w zestawie ze smartfonem za ponad 3500 złotych, to tutaj niemiło się zaskoczycie. Kolejnym problemem może być spora ilość szumu, który powodowany jest przez stabilizację elektroniczną w nocnych nagraniach. Optyka aparatów również nie jest najwyższych lotów, ponieważ na zdjęciach oraz nagraniach widoczne są niekiedy potężne flary.
W kontekście procesora i systemu chłodzenia – niestety, ale Google Pixel 8 notuje spory throttling w benchmarku. Na co dzień natomiast widać niekiedy spadki wydajności oraz czuć, że smartfon rozgrzewa się do poziomów, które raczej widzielibyśmy jako normalne w trakcie rozgrywki. Ponadto, nie częste, ale mocno drażniące włączanie się aplikacji aparatu z niemożnością korzystania z niej.
Speed test, który „zaprojektowałem” to pięta Achillesowa tego smartfona. Sprawdzałem całość parokrotnie, porównywałem wyniki z moim prywatnym Nothing Phone 1 i wychodzi na to, że Pixel nie trzyma aplikacji w RAMie prawie wcale. Problemem jest także bateria, która działa bardzo różnie zależnie od tego, z jakiego połączenia korzystamy (5G/LTE/WiFi).
No i na deser, brak 5G w Polsce. To kolejny Pixel, w którym nie udało mi się wymusić działania tej funkcji.
To jest smartfon, który powiedziałbym, że albo się kocha, albo nienawidzi. Ma swoje niezaprzeczalne plusy, jak możliwości foto-wideo, dobre audio, czy bdb wyświetlacz i świetną ergonomię, ale działa „nierówno” pod kątem baterii, na której mi bardzo zależy. Zdarzają się również błędy, które uniemożliwiają wykonanie zdjęcia / nagrania, co jest mocno irytujące.
Jako, że sam celuję po prostu w stabilność (która, nie można wykluczyć, pojawi się w lepszej odsłonie wraz z aktualizacjami), to raczej obszedłbym się smakiem i wybrałbym w tym budżecie coś innego. Jest to jednak tylko i wyłącznie mój punkt widzenia, z moimi wymaganiami etc.
Dajcie znać, czy Wy zamierzacie zakupić Google Pixel 8. Jako, że zaraz święta, to może jako prezent dla siebie lub kogoś bliskiego ;)?
Cya!
ZALETY
|
WADY
|
https://www.gsmmaniak.pl/1422586/google-pixel-7a-test-recenzja-smartfon-do-2000-zlotych/
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…
Z zakupem telefon do zdjęć czekasz do premiery Huawei Mate 70? Możesz mieć rację, bo…
Seria vivo S20 zaoferuje użytkownikom mocarną specyfikację. Zwłaszcza vivo S20 Pro zapowiada się na jednego…