Rok z iOS po przesiadce z Androida już za mną. Jakie są dla mnie największe wady smartfonów Apple? Te kwestie potrafią doprowadzić do białej gorączki!
Moja przygoda ze smartfonami Apple rozpoczęła się w 2016 roku. Wtedy to za pierwsze poważne zarobione pieniądze kupiłam sobie używanego, 3-letniego iPhone’a 5s. Jego żywot nie potrwał jednak długo – a ja na lata pożegnałam się z iOS-em, szukając opcji przyjaźniejszych dla mojego portfela. Wiedziałam jednak, że do smartfonów Apple jeszcze wrócę.
Tak też się stało – w ubiegłym roku zdecydowałam się na zakup podstawowego iPhone’a 12. Wiedziałam, że nie zdecyduję się na flagowca (wtedy debiutowała 14stka), a za 12-stką przemawiała znacznie lepsza promocyjna cena i dalej długie wsparcie producenta.
Ponad rok od zakupu wiem już, że ze smartfonami Apple zostanę na długo. Przez ten czas napotkałam jednak kilka niedogodności, które potrafią napsuć krwi każdemu użytkownikowi iOS.
Oto rzeczy, których w smartfonach Apple nie cierpię!
Face ID bez czytnika linii papilarnych
Jedną z najbardziej irytujących mnie zmian po przesiadce na iOS był brak fizycznego czytnika linii papilarnych.
Przywykłam do wygody, jaką oferował mi Android – tam odblokowanie telefonu czy autoryzacja płatności kartą była możliwa nawet bez patrzenia na urządzenie. Na iOS, każda taka czynność wymaga teraz mojej pełnej uwagi i spojrzenia na ekran.
Może nie byłoby to problemem, gdyby Face ID zawsze był celny. Niestety często zdarza mu się mieć problem z rozpoznaniem właścicielki. Machanie smartfonem i ponowne odblokowywanie go zdarza mi się nagminnie. Po czasie nauczyłam się już, że czasem wygodniej jest po prostu wpisać kod PIN.
Bateria nie dowozi
Smartfony Apple nigdy nie słynęły z wybitnych baterii. Mój model jednak wydaje mi się szczególnie kiepski pod tym względem – być może za mocno go eksploatuję, a może jednak coś tutaj nie jest okej?
W przeszłości, korzystając z Androida, mogłam spokojnie spodziewać się całodziennego użytkowania telefonu podczas mniej intensywnego dnia. Po przesiadce na smartfona Apple musiałam jednak zrewidować moje nawyki i znacznie częściej szukać ładowarki.
Ta konieczność częstego ładowania w ciągu dnia jest dla mnie szczególnie frustrująca, gdy jestem w podróży i potrafię cały dzień spędzić poza hotelem – robiąc przerwy na szukanie gniazdka, jeśli zapomnę powerbanka.
Brak użytecznych funkcji z Androida w iOS
iOS potrafi urzekać prostotą, ale gigant z Cupertino czasem idzie w przesadny minimalizm. Dobrze widać to na przykład w aplikacji Zegar, którą mamy wbudowaną w smartfona. Na Androidzie moją ulubioną funkcją w Alarmach było wyświetlania czasu, jaki pozostał do pobudki. Tym samym kiedy ustawiasz budzik widzisz, ile snu pozostało.
W aplikacji, którą dostajemy od razu na iPhone nie znajdziemy takiej opcji. Czasem iOS nie jest tak intuicyjny, jakby się tego chciało.
Apple wyposaża iOS w kapitalną funkcję. iPhoniarze mogą przestać się bać
Brak ładowarki w zestawie
Tego punktu chyba nie muszę nikomu tłumaczyć. Decyzja Apple o usunięciu ładowarki z zestawu do dziś wszystkich irytuje – szczególnie, że rozpoczęła nowy trend wśród producentów. Wydaje się jednak, że w tej kwestii nic nie da się już zmienić. Zostaje nam pogodzenie się z losem i wydawanie kolejnych stówek na akcesoria.
Oczywiście żaden system operacyjny nie jest idealny. Każdy wybór będzie miał swoje wady i zalety – o tych drugich z mojego punktu widzenia powiem może w kolejnym wpisie? 😉
Pomimo wyżej wspomnianych niedogodności, wciąż jestem fanką iOS i nie mam w planach powrotu do Androida. Mam jednak nadzieję, że Apple nareszcie zwróci uwagę na przynajmniej kilka powyższych kwestii.
Nowe etui Apple to droga zabawka. Ma USB-C i kosztuje… 500 złotych
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.