Słuchawki bezprzewodowe do 300 złotych, które oferują innowacyjne rozwiązania? Test Redmi Buds 5 Pro ma odpowiedzieć na pytanie, czy to tylko marketingowa papka i zbędna komplikacja, czy jednak daje to wymierne korzyści. Jak będzie?
Nie da się ukryć, że słuchawki wyposażone w 2 przetworniki nadal są w mniejszości, a także raczej nie kosztują mało. Wtem przychodzi nowy model, który ma to zmienić. Sprawdźmy więc, co powie na ten temat test Redmi Buds 5 Pro!
Jak już wspomniałem, rzeczony model mieści się w budżecie słuchawek do 300 złotych, a konkretniej jesteście w stanie zakupić go za 298 złotych.
Jest to więc kwota, którą spora grupa osób jest w stanie wydać na słuchawki bezprzewodowe. Biorąc również pod uwagę obecność 2-przetworników, zdaje się być niska na tle konkurencji z taką samą konstrukcją. Oczywiście, jak to mówią, wszystko wyjdzie w praniu.
Przyjrzyjmy się w takim razie temu, co oferują testowane słuchawki prócz większej ilości przetworników.
Z kolei można powiedzieć, że niesie ze sobą sporo informacji o samych w sobie słuchawkach. Dowiemy się z niego m.in. o funkcji Fast Pair, czy obecności 2-przetworników. Warto wspomnieć także o ANC „do 52 dB”, czy 3-mikrofonach z redukcją szumów AI.
No ale zajrzyjmy, co kryje się w środku. Prócz samych pchełek znajdziemy również:
I nic poza tym. Nie jest to zestaw robiący piorunujące wrażenie, jest mówiąc prosto – podstawowy. Nie jest więc ani źle, ani dobrze – jest średnio, przeciętnie.
Co mogłoby się znaleźć? Chociażby więcej tipsów, by zagwarantować szerszej grupie osób wygodę korzystania z tych słuchawek.
Zdecydowanie pod tym kątem jest to ciekawy wybór i zaraz Wam opowiem z jakiego powodu. Zaczynając od etui, znajdziemy na nim „skórę wegańską”. Konkretniej to dolna jego część (czyli ta „większa”) została nim pokryta, przez co daje to uczucie obcowania z produktem droższym niż w rzeczywistości.
Dzięki temu w tym obszarze nie zauważymy również tak łatwego palcowania się, a i chwyt całości jest pewniejszy. Pokrywa to matowo wykończone tworzywo sztuczne, które jakościowo nie budzi żadnych zastrzeżeń. Zawias z kolei działa z odpowiednim oporem. Całość jest, nie boję się tego słowa użyć, świetnie spasowana, bowiem nie ma praktycznie żadnych luzów.
Przechodząc do samych słuchawek bezprzewodowych, które to są bohaterem dzisiejszego testu. Są one w całości wykonane z tworzywa sztucznego. Tipsy z kolei to prawdopodobnie silikon. Stemy zostały wykończone z bocznych stron, gdzie również znajduje się dotykowy panel sterowania, w teksturze „marmuru”. Cóż to takiego? No, widzicie na ekranach, jest oczywiście inne w dotyku od reszty słuchawki.
Całość więc zdaje się być bardzo dobrze wykonana i nie budząca zastrzeżeń pod tym kątem. Z pewnością zastosowanie skóry wegańskiej, czy zabiegu z teksturą marmuru dodają charakteru tym słuchawkom.
Jak już wspomniałem w sekcji poświęconej temu, co znajdziemy w pudełku razem ze słuchawkami, producent dorzucił łącznie 3 rozmiary gumek, z czego „średni” jest już na omawianych pchełkach. Jest to standardowa ilość w tym budżecie, więc zakres regulacji można również nazwać „zwyczajnym”.
Co jednak dzieje się po włożeniu ich do uszu? Z pewnością docenić należy to, że nie leżą płytko, dzięki czemu nie musicie się martwić, że łatwo wypadną Wam z uszu. Idąc dalej, rozmiar stema jest taki, jak w szerokiej gamie konstrukcji, dzięki czemu nie przeszkadza w odpowiednim ułożeniu słuchawki w uchu oraz kanale słuchowym.
Same tipsy są całkiem elastyczne i dobrze dopasowują się do kształtu naszego przewodu słuchowego. To m.in. ma się przełożyć na kwestię izolacji, o której powiemy sobie przy okazji omawiania działania ANC.
Redmi Buds 5 Pro to słuchawki wygodne, które jednak zależnie od Waszych uszu, mogą nieco za bardzo na nie naciskać, powodując po dłuższym czasie dyskomfort. A mówiąc dłuższy czas mam na myśli 2-3 godziny bez jakiejkolwiek przerwy.
Z pewnością nie jest ono idealne, z uwagi na stosunkowo mały panel dotykowy, jednak jest nadal dobrze, kiedy już wyczujemy gdzie on się znajduje. Działa z odpowiednią czułością na dotyk, a także jest responsywny.
Raczej nie zdarzały się sytuacje, kiedy sterowanie „nie działało”, a raczej nie wychwytywało „wystukanych” komend, co jest oczywiście zaletą. Jakie konkretniej akcje możemy jednak wykonać za pomocą zastosowanego systemu? A no takie:
Mamy więc w zasadzie wszystko, czego można byłoby oczekiwać od tego typu produktu. No, może zamiast stuknięcia, wolałbym przejechanie w górę lub w dół po panelu, by manipulować głośnością odtwarzanych multimediów.
Oczywiście wszystkie akcje są personalizowane i możemy dostosować, w jaki sposób chcemy je wywoływać.
Oczywiście ze względu na zastosowanie dwóch przetworników, który to zabieg miał umożliwić stworzenie słuchawek grających równo w każdym zakresie. Czy to się udało chińskiemu producentowi? Cóż… omówmy sobie każde kolejne pasmo, dzięki czemu będziemy mieli pełny ogląd sytuacji.
Mimo tego, że jest „dedykowany” przetwornik niskotonowy, to najniższe pasmo przenoszenia nie zaskoczy Was specjalnie pozytywnie. Jest ono powiedziałbym przeciętne, na poziomie „średniej” w tym budżecie. Co konkretniej tutaj działa i nie działa?
Bas działa tutaj jak sinusoida – w jednych utworach może zaskoczyć fajnym, głębokim brzmieniem, żeby w kolejnym był bardziej… sopranowy? Po prostu traci to, co w niskim brzmieniu najlepsze.
Wygląda to tak, jakby w niektórych utworach wychodziło niepoprawne sparowanie ze sobą przetworników, które „konkurują” ze sobą podbierając jeden drugiemu „moc”. Można też powiedzieć, że trochę brakuje dynamiki.
Kolejne pasmo, jak można się domyśleć, angażuje obydwa przetworniki. Powiedziałbym, że brzmi ono najlepiej ze wszystkich trzech, chociaż nadal przeciętnie. Jest całkiem dużo detalu, jednak wysoka średnica jest „modyfikowana” przez to, że nachodzi na nią sopran.
Czystość brzmienia również stoi na dobrym poziomie, mamy więc do czynienia z nazwijmy to dobrą średnicą w testowanych słuchawkach.
No i „jedziemy” w drugą stronę, jak basu brakuje, tak sopranu jest za dużo. Nie jest to jednak jedyny problem. Innym jest jego jakość, gdzie w wielu utworach „świsty i gwizdy” nie będą czymś rzadkim. Górne pasmo za bardzo kłuje w uszy.
I to nawet nie kwestia tego, że słuchawki grają „jasno”, tylko (zapewne, jak już wspomniałem) nieodpowiedniego dobrania przetworników do siebie.
W zasadzie najbardziej tutaj „gra” kwestia sopranowości tych słuchawek, a raczej wpływu sopranu na średnicę, który jest słyszalny. Bas raczej nie nie ma wpływu na średnicę.
I tutaj akurat słuchawki od chińskiego producenta zdają się „robić robotę”. W trakcie rozgrywki dosyć szczegółowo można zlokalizować dochodzące odgłosy, a podczas słuchania muzyki, zlokalizować skąd dobiega dźwięk konkretnego „instrumentu”.
Jest także równa, choć nadal niespecjalnie duża. Tak czy owak, za to należy się „plusik”.
Co zaskakujące, opóźnienia są stosunkowo wyższe od chociażby ostatnio testowanych słuchawek Moondrop Space Travel. Nawet w takich grach, jak War Thunder potrafią wpłynąć negatywnie na rozgrywkę.
Nie jest to jednak poziom uniemożliwiający „uprawianie” takiej rozrywki, jednak trzeba mieć na uwadze, iż ten model nie wyróżnia się na tle konkurencji w pozytywnym tego słowa znaczeniu
Nie samym odtwarzaniem słuchawki „zarabiają” na siebie. Sprawdźmy więc, jak radzą sobie mikrofony zastosowane w tym modelu. Na pierwszy ogień próbka w cichym pomieszczeniu:
Na drugi zaś, próbka w gorszych warunkach:
Śmiało można powiedzieć, że są one użyteczne, a w cichym otoczeniu powiedziałbym, że nazwanie ich dobrymi, czy nawet bardzo dobrymi z minusem, nie byłoby naciągnięciem. Gorzej sprawa się ma (jak zawsze) w głośnym otoczeniu. Część słów jest zrozumiała, część nie, pojawia się dziwny, „artefaktyczny” dźwięk. Jest średnio.
Zaczniemy trochę na opak, i nie od tego, jak tłumi, a od tego, że niestety, ale nieco wpływa na brzmienie słuchawek. Po włączeniu ANC, są one nieco cieplejsze, jednak nie jest to nader słyszalna różnica. Przechodząc więc do samego meritum tego, o co chodzi w ANC – mamy do wyboru parę mocy:
Ostatni oczywiście działa w oparciu o to, co słuchawki zarejestrują wokół nas, tak, by odpowiednio dopasować intensywność ANC do otoczenia. Reszta z kolei jest ustawieniem na jednym, specyficznym poziomie.
Całość dobrze radzi sobie z odcięciem nas od otaczającego świata. Nie jest idealnie, ale w tym budżecie jest dobrze. Najgorzej radzi sobie z wysokimi dźwiękami, które najczęściej się przebijają. Jest to także efekt dobrej izolacji „pasywnej”, czyli dopasowania słuchawki do ucha i kanału słuchowego.
Ten również wpływa na brzmienie, sprawiając, że słuchawki grają jeszcze „jaśniej”, co nie jest zbyt przyjemne. Znajdziemy tutaj także dostosowanie „mocy” w postaci trybu:
Działa to przyzwoicie, choć nie obyło się bez problemu z szumami oraz odwzorowaniem barwy dźwięku. Jest ona (kolejny raz to stwierdzenie się pojawia) bardziej sopranowa, niż w rzeczywistości. Jest więc przeciętnie łamane na przyzwoicie.
… sporo, co oczywiście jest zaletą. Nie jest też za bardzo przekombinowana, dzięki czemu poruszanie się po niej jest po prostu przyjemne. Możemy tutaj m.in. przeskakiwać pomiędzy trybami ANC / transparentnym, albo kompletnie je wyłączyć.
Oprócz tego znajdziemy manipulację EQ, opcję dostosowania sterowania pod siebie, aktualizacji naszych słuchawek, włączenia różnych ficzerów. Jest w zasadzie wszystko, czego można by oczekiwać od takiej apki, a w dodatku opakowane w prostą oraz intuicyjną formę.
Z pewnością pozytywnie zaskakuje w tym modelu bateria. Wróćmy w takim razie na sekundę do tego, co deklarował w tej materii producent. Mowa jest o 10 godzinach bez doładowania w etui oraz łącznie 38 godzinach przy użyciu etui ładującego, z zaznaczeniem, że nie obejmuje to używania ANC, czy kodeka LDAC.
Osobiście korzystałem głównie z tego wysoko-jakościowego kodeka i zdarzało się używać mi ANC dosyć często, tak samo, jak trybu transparentnego. Ile jest do osiągnięcia w takim razie? Realnie powiedziałbym, ze przy nie oszczędzaniu słuchawek jest to 7 godzin bez etui oraz jakieś 25-30 godzin z etui.
Są to wyniki jak najbardziej satysfakcjonujące, więc należy uznać, że bateria w tym modelu słuchawek TWS jest dobra / bardzo dobra.
Dlaczego taki początek tego podsumowania? O tym za chwilkę, a teraz skupmy się na ocenie stosunku ceny do jakości testowanego produktu. Jak już wspomniałem, te słuchawki bezprzewodowe dostępne są w kwocie 299 złotych. W tej kwocie mają całkiem sporą konkurencję i mimo wyróżnienia się „na papierze”, to w rzeczywistości kreują się na przeciętny produkt.
Można więc powiedzieć, że mamy do czynienia ze słuchawkami, które są wycenione tak, jak powinny, choć mogłyby być nawet nieco tańsze. A skoro to już zostało powiedziane, to przejdźmy do zalet i wad.
Zastosowanie w stosunkowo tanich słuchawkach wysokiej jakości kodeków L2HC oraz LDAC należy oczywiście pochwalić. To samo tyczy się ogólnej jakości wykonania słuchawek i etui, która stoi na bardzo wysokim poziomie, choćby dzięki zastosowanym materiałom, a także spasowaniu całościu.
Idąc dalej należy wymienić to, że korzystanie z nich jest komfortowe, tak pod kątem „noszenia”, jak i sterowania. To drugie możemy w sporym zakresie dostosować pod swoje preferencje. W kontekście jakości dźwięku, na plus scena i pozycjonowanie, które przydaje się choćby w grach, ale także we wczuciu się w odsłuchiwany przez nas utwór, czy oglądany film.
Kolejnym elementem „na tak” są mikrofony, które dobrze radzą sobie z rejestrowaniem głosu w cichym otoczeniu, nie zniekształcając go. ANC natomiast działa tak, jak można by tego oczekiwać z minimalnym wpływem na brzmienie samych słuchawek.
Na koniec dwie sprawy, czyli aplikacja Xiaomi Earbuds, dzięki której dopasujemy słuchawki do siebie pod wieloma aspektami, a także bateria. Jest ona po prostu bardzo dobra w tym budżecie.
Prawie wszystko w zakresie jakości dźwięku tutaj nie wyszło tak, jak można było tego oczekiwać po konstrukcji 2-przetwornikowej. Na pierwszy ogień idzie bas, który potrafił zagrać dobrze, by zaraz stać się płytki, bez dynamiki itd. Sopran z kolei… nie oczekujcie czystości, szczególnie w „ostatnich zakresach”.
Separacja między średnicą a sopranem również nie należy do najlepszych, przez co ten drugi oddziałuje na ten pierwszy zakres. Doliczyć do tego należałoby także stosunkowo wysokie opóźnienia, które są odczuwalne podczas rozgrywki.
A dlaczego jakość dźwięku wygląda tak a nie inaczej? Prawdopodobnie dlatego, że zostały źle do siebie dobrane oraz zestrojone przetworniki. Jest to jednak moja teoria, którą wystosowałem na bazie doświadczenia z różnymi słuchawkami bezprzewodowymi.
Zaznaczę tylko, że (jak zawsze) jest to moje prywatne zdanie, uzasadnione konkretnymi wymaganiami od sprzętu. Ja bym tych słuchawek bezprzewodowych nie kupił, z uwagi na to, że nie oferują wystarczająco dobrej średnicy oraz basu. Jest to dla mnie sprawa istotna, a w tym zakresie testowany model „nie podołał”.
I to tyle w tym teście, mam nadzieję, że wynieśliście z niego to, czego potrzebowaliście. Do zobaczenia w kolejnych 😉
Cya!
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…