ASUS Zenfone 11 Ultra to najtańszy z tegorocznych flagowców. Ma kapitalną haptykę, wybitny ekran, teoretycznie wielką baterię i świetne głośniki. W moich testach sprawdziłem, czy warto go kupić.
Premiera ASUS Zenfone 11 Ultra w Polsce już za nami. Ja miałem okazję testować go przez kilka tygodni. Znam go na wylot i wydaje mi się, że wiem, czy warto go kupić. Nie jestem jednak przekonany, dla kogo jest ten sprzęt.
Dla porządku zaznaczę, że testowałem ASUS Zenfone 11 Ultra w wersji 16/512 GB. Taki wariant w Polsce kosztuje 5099 złotych. Dla porównania – analogiczny ROG Phone 8 Pro jest u nas wyceniony na 5899 złotych.
Specyfikacja ASUS Zenfone 11 Ultra:
ASUS Zenfone 11 Ultra to niemal kalka tegorocznego ROG Phone 8. W teorii powinien być ugrzecznioną wersją bez diod LED i gamingowego zacięcia. Efektem takich zabiegów jest flagowiec z jedną z najbrzydszych wysp aparatu w historii. Taki zabieg może przeszedłby w średniaku, ale na tle flagowej konkurencji wygląda to groteskowo.
Jeśli przestaniemy przyglądać się samej wyspie aparatów, ASUS Zenfone 11 Ultra może zacząć się podobać. Biała wersja kolorystyczna naprawdę robi wrażenie. Mleczne szkło jest co prawda bardzo śliskie, ale za to nie zbiera żadnych odcisków palców. Dzięki zagięciom ułatwia chwyt. Nie wyobrażam sobie jednak, być korzystał z niego bez etui. Mnie kilka razy prawie wyślizgnął się z dłoni – a ten mam spore.
Boczna ramka jest wykonana z metalu i perfekcyjnie przechodzi w ekran oraz tylny panel niemal bez zakłóceń. To jeden ze smaczków, które utwierdzają nas, że mamy do czynienia z flagowcem, a nie średniakiem. Kolejnym są głośniki stereo. Tutaj nie będę nawet próbował szukać wad. ASUS Zenfone 11 Ultra ma najlepsze głośniki w smartfonie. Kropka.
Front smartfon wypełnia potężny ekran LTPO AMOLED 6.78″. Jego wymiary dodatkowo podkreślane są przez niesymetryczną ramkę na dolnej krawędzi. Jest grubsza od każdego flagowca w 2024 roku i części średniaków. Tutaj ASUS niestety się nie popisał. Szkoda, bo to naprawdę dobry AMOLED, o czym przeczytasz za chwilę.
Ponarzekałem, czas na jedną z największych zalet ASUSa Zenfone 11 Ultra. Są nią wibracje. Tak idealnie dopracowanej haptyki nie czułem chyba nigdy. Być może to subiektywne odczucie, ale mnie kojarzą się z mechaniczną klawiaturą wysokiej klasy. Nie muszę chyba dodawać, że podczas grania to po prostu cudo. Mały plusik należy się również za obecność złącza jack 3.5 mm.
Doskonała haptyka i najlepsze głośniki stereo w smartfonie.
Na ekran ASUS Zenfone 11 Ultra patrzy się z czystą przyjemnością. 6.78″ panel AMOLED LTPO o maksymalnej częstotliwości odświeżania to jeden z najjaśniejszych elementów specyfikacji smartfona. Również dosłownie, bo nigdy nie miałem problemów z czytelnością w słońcu. Po ciemku też jest bardzo dobrze. Minimalne podświetlenie pozwala na komfortowe czytanie w całkowitej ciemności.
Adaptacyjne dopasowanie częstotliwości odświeżania działa bez zarzutu. Sprawdziłem kilka popularnych gier i wszystkie osiągały maksymalne dla siebie odświeżanie. Kolorystykę można dopasować do własnych upodobań w ustawieniach. Wrażenia wizualne są tutaj na pewno na plus. Przyczepiłbym się tylko do nieco grubszego podbródka – to w końcu flagowiec.
Wybitny jest za to czytnik linii papilarnych. To jedno z najszybszych rozwiązań tego typu, z jakim miałem do czynienia. Przez cały okres testów nie zdarzyła się nawet jedna sytuacja, w której ASUS Zenfone 11 Ultra nie odblokowałby się za pierwszym razem. Klasa.
ASUS twierdzi, że w swoim flagowym smartfonie powiększył baterię. Ja powiem, że ją zmniejszył i będę tego bronił. Zenfone 10 posiadał ogniwo 4300 mAh. Tu mamy 5500 mAh – gdzie więc to zmniejszenie? Dla mnie Zenfone 11 Ultra jest ucywilizowanym następcą ROG Phone 7. A tam bateria miała 6000 mAh przy takiej samej przekątnej ekranu. I nikt mnie nie przekona, że to oznacza progres.
Skoro już to sobie wyjaśniliśmy, to jak jest z czasem pracy? Dobrze, czasami nawet bardzo dobrze, ale na pewno nie wybitnie. To nie jest poziom iPhone 15 Pro Max, nie jest to nawet poziom Samsunga Galaxy S24 Ultra z mniejszym ogniwem. 6 godzin SoT to maksymalna wartość, na jaką możesz liczyć. Podczas grania zajedziesz ją dużo szybciej.
Fajne jest to, że do naładowania ASUS Zenfone 11 Ultra możesz użyć dowolnej ładowarki USB-C o mocy 65 W lub mocniejszej. Pełne naładowanie sporego ogniwa zajmuje tylko 45 minut. I zrobiłem to za pomocą zwykłej ładowarki do laptopa. Jest tu też ładowanie bezprzewodowe 15 W oraz zwrotne – 10 W.
Bateria 5500 mAh nie oczaruje, ale uniwersalne, szybkie ładowanie – już tak.
Połączenie Snapdragona 8 Gen 3 i 16 GB RAM po prostu musi owocować telefonem, który idealnie działa na co dzień. Skoro ASUS nie chce, żebym uznawał Zenfone 11 Ultra jako telefon do gier (a chyba nie chce, bo inaczej jego premiera w ogóle byłaby bez sensu), to nie będę. To pozwoli mi nieco przymknąć oczy na problemy, które trawią ten smartfon jak ogień. Dosłownie.
Nie wiem, czy w stosunku do ROG Phone 8 zmieniono chłodzenie, ale efekt jest kiepski. Snapdragon 8 Gen 3 generalnie nie ma szczególnych tendencji do przegrzewania. Tutaj jednak potrafi płonąć. To pierwszy telefon od naprawdę dawna, który po kilku minutach w benchmarku poparzył mi dłoń. Nie to, że był gorący – po prostu nie dało się go utrzymać.
Powodem jest fakt, że przy testach wydajności throttling jest bardzo niewielki. To ewidentnie kwestia softu, bo przy codziennej pracy, aparacie, a nawet graniu (zwykle) problem się nie pojawia. Na pewno nie w takiej skali. Poza nieprzyjemną pracą i chwytem temperatura niszczy baterię. A na to już przymknąć oka nie można. Być może sytuację poprawią aktualizacje, ale teraz dobrze nie jest.
Co z płynnością gier? Tutaj ze względu na brak throttlingu (lub znikome ograniczenie wydajności) jest świetnie. Granie w Diablo Immortal to bajka, tu akurat nagrzewanie mieści się w granicach rozsądku. Obudowa robi się mocno ciepła, ale nie parzy. Nie mogę jednak obiecać, że podobnie będzie latem przy 30 stopniach.
Gracze zdecydowanie powinni dopłacić do ROG Phone 8 dla samego chłodzenia.
Na zaplecze fotograficzne ASUS Zenfone 11 Ultra składają się trzy obiektywy. 50 MP aparat główny z OIS to Sony IMX890. Taki sam znajdziesz w realme 12 Pro+ 5G za pół ceny ASUSa. Do tego pojawia się 32 MP teleobiektyw (3-krotny zoom optyczny) oraz 13 MP szeroki kąt (pole widzenia 120 stopni). Jak taki zestaw sprawdza się w praktyce?
Testując ASUS Zenfone 11 Ultra pod kątem aparatu, że producent zrobił wszystko, by zdjęcia zrobione pomiędzy 6 rano i zachodem słońca wyglądały świetnie. Problem pojawia się dopiero przy sztucznym świetle i w nocy. Zdjęć nocnych Wam nie pokażę, musicie uwierzyć mi na słowo. Robiłem je z własnego okna podczas choroby i jakoś nie chcę się nimi chwalić.
W dzień i w „złotej godzinie” jest świetnie. Gdybym pisał o nieco tańszym telefonie, byłbym zachwycony. ASUS cierpi jednak na dokładnie te same problemy, co kilka lat temu OnePlus i Motorola. Kapitalnie radzi sobie w dzień, akceptowalnie w nocy, ale w pomieszczeniach i półmroku całkowicie się wykłada. Zerknij na zdjęcie z restuaracji – wystrój na pewno nie był tam niebieski.
Podobają mi się za to portrety. Zarówno te robione przednim, jak i głównym aparatem. Linia odcięcia jest idealna, wiarygodny bokeh daje frajdę, widać tu też wirtualną rękę AI. Szeroki kąt wypada zdecydowanie najgorzej z całego zestawu. Zdjęcia przy 3-krotnym zbliżeniu są za to całkiem użyteczne.
Aparat w ASUS Zenfone 11 Ultra to bardzo mocna średnia półka z flagowymi ambicjami dla następcy.
Cóż – jeśli pieniądze nie są najważniejsze, to moim zdaniem zdecydowanie warto dopłacić. Jeśli są – chyba nadal poszukałbym czegoś od konkurencji. ASUS Zenfone 11 Ultra ma sporo do zaoferowania i na pewno będzie tanieć jak szalony. Sęk w tym, że nie do końca wiem, dla kogo jest ten telefon. Co gorsza – Zenfone 11 Ultra zdaje się sam tego nie wiedzieć.
Nie jest bowiem tak dobrym telefonem dla gracza, jak ROG Phone 8. OnePlus 12 kosztuje podobną kasę, a wygrywa w zasadzie na każdym froncie. Aparat ma masę trików AI, z których korzysta się raz i z nich nie zapomina. Jakość zdjęć stoi na poziomie dawnych Motoroli, czyli średnim. Bateria teoretycznie ma wielką pojemność, a w praktyce nieco mnie rozczarowała.
Mam wrażenie, że najpoważniejszym rywalem dla ASUSa Zenfone 11 Ultra jest Samsung Galaxy S24+. Ten przegrywa tylko procesorem i szybkością ładowania. W promocjach kosztuje podobne pieniądze. Ma też znacznie lepszy aparat, jeszcze ładniejszy ekran i dłuższe aktualizacje.
Czy tu i teraz jestem więc w stanie polecić zakup ASUS Zenfone 11 Ultra? Nie, raczej nie. Poczekałbym kilka miesięcy i obserwował, jak w promocjach jego cena spada do poziomu poniżej 3 tysięcy złotych. Wtedy będzie fajną alternatywą dla nowych średniaków. To dość przykra konkluzja dla następcy kultowej linii kompaktowych flagowców.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…