Czy rok od premiery Nothing Ear 2 to nadal słuchawki bezprzewodowe warte polecenia? Co się zmieniło dzięki aktualizacjom, poprawiło lub zepsuło? Jak obecnie wygląda ich sytuacja na tle konkurencji? Zapraszam do testu Nothing Ear 2 po roku użytkowania!
Co by nie mówić, te słuchawki TWS w czasie swojej premiery wypadły zwyczajnie bardzo dobrze w swoim budżecie. Czy jednak tak samo dobrze się „zestarzały”?
Na to pytanie postaram się znaleźć odpowiedź właśnie w tym tekście. Nie przedłużając, oto moja opinia o Nothing Ear 2 po roku od premiery!
W dniu wejścia na rynek omawiane słuchawki kosztowały 699 złotych. W najkorzystniejszym ich czasie na półkach sklepowych wisiały cenówki idące w stronę 400 złotych, jednak obecnie jest to 537 złotych.
Jak więc wspomniałem, jest zarówno taniej, jak i drożej w tym samym momencie. Od czasu debiutu ich sytuacja cenowa w stosunku do konkurencji nieco się zmieniła, jednak nadal jest to produkt, który nie „wyjeżdża” ceną poza bariery ustanawiane przez najdroższe propozycje, jak Sony WF-1000XM5 chociażby.
Moja ocena dotycząca wielu aspektów się nie zmieniła. Mowa tutaj o wygodzie, komforcie użytkowania, czy jakości wykonania. Reszta z kolei zmieniła się choćby poprzez same aktualizacje oprogramowania. Jeżeli więc jesteście również zainteresowani tymi aspektami, to sprawdźcie premiery test Nothing Ear 2 mojego autorstwa. Tymczasem…
Firma Carla Pei postanowiła wraz z upływem czasu dodać małe co nie co. Przede wszystkim skupia się to wokół nowego equalizera. Standardowo był obecny prosty, z paroma trybami do wyboru oraz funkcją dostosowania brzmienia do naszych preferencji poprzez „test”.
Obecnie jednak mamy dostęp również do całkiem rozbudowanego EQ, w którym możemy dostosować brzmienie jeszcze bardziej. Po za tym jednak nie zmieniło się praktycznie nic w tej warstwie. Nadal jest tak samo prosta oraz intuicyjna oraz bogata w funkcję, jak była rok temu – choć teraz jest nawet nieco bogatsza.
Przez ostatni rok miałem okazję przetestować naprawdę wiele par słuchawek, od tych tańszych, jak Moondrop Space Travel, po te droższe, w postaci Huawei FreeClip. Zawsze jednak z miłą chęcią wracałem do Nothing Ear 2 z jakiegoś powodu, którym było właśnie m.in. brzmienie. Jak opisałbym je po roku?
Szczerze mówiąc, bas się zmienił, tylko nie jestem w stanie powiedzieć, czy na lepsze, czy na gorsze. Nadal jest dynamiczny, nadal jest ciepłym brzmieniem, jednak powiedziałbym, że nie jest tak soczysty (po doświadczeniach z innymi produktami), jak zdawał się być na początku. Nie mniej jednak jest zwyczajnie na wysokim poziomie. Muzyka elektroniczna to gatunek, który te słuchawki „zjadają na śniadanie”.
Nic się nie zmieniło w kontekście tego, że właśnie to pasmo jest najlepszym w tych słuchawkach. Jest naprawdę pełna szczegółów, a także nie można powiedzieć, by w tym zakresie były jakiekolwiek problemy z przesterami oraz innymi, niechcianymi zjawiskami. Jest zwyczajnie bardzo dobra, osoby słuchające zwykle melodyjnej muzyki, z dużą ilością wokalu będą z pewnością zadowolone z niej.
Nie szczypie w uszy, jakościowo stoi również na wysokim poziomie. Przede wszystkim na plus wyrazistość, która i rok temu była przeze mnie chwalona, tak nadal jest tutaj obecna na tle konkurencyjnych rozwiązań w „trybie ponadprzeciętnym”. Nieco poprawiła się sprawa jej ocieplenia, jest bardziej neutralna w moim odczuciu.
Bardzo dobrze spisują się również te aspekty omawianych słuchawek. Sporo czasu spędziłem z nimi w grach, ale i również utworach, gdzie ważne jest to, skąd konkretnie dochodzi dźwięk, głównie w kontekście immersyjności. Jest szeroko, jest „długo”, czego chcieć więcej?
Rok temu wypadły bardzo dobrze, jak słucha się ich dzisiaj? Oto próbka w korzystny otoczeniu:
A tutaj w głośnym:
Konkluzje? Zdaje się, że jest „czyściej”, lepiej jakościowo w kontekście dobrych warunków otoczenia. Choć może trochę zbyt sopranowo. W drugim scenariuszu znowu podobnie, jak w pierwszym, ale doszły tutaj lekkie przestery, więc jest i trochę lepiej i trochę gorzej.
To kolejny element, który powodował, że praktycznie zawsze wracałem do Nothing Ear 2 jako słuchawek na co dzień. Wytłumia sporo, zarówno w trakcie odtwarzania jakichś multimediów, jak i podczas spaceru „w ciszy”. Bardzo dobrze radzi sobie z dźwiękami takimi jak mowa i pojazdy / maszyny. Nieco gorzej z wiatrem, czy innymi wysokotonowymi dźwiękami.
Nie mniej jednak jest to zdecydowanie ponadprzeciętnie dobra redukcja szumów, która nawet może nieco się polepszyła względem premiery. Jest jednak jeszcze jedna opcja, o której warto porozmawiać.
Jest on zwyczajnie świetny, bardzo dobrze odwzorowuje otoczenie i nie wprowadza raczej „szumu” jako takiego, no chyba, że coś rzeczywiście obok nas szumi, jak komputer chociażby. Krótko mówiąc – był świetny, jest świetny, czego chcieć więcej?
W zasadzie to nie, nadal po roku można powiedzieć, że mamy do czynienia z dobrą / bardzo dobrą baterią i stosunkowo szybkim ładowaniem. Oczywiście czas ten zależy od wielu czynników, jak ustawiony poziom głośności, czy korzystanie (lub nie) z trybu ANC / transparentnego. Zwyczajnie rzecz biorąc – nie zawiedziecie się na tym aspekcie.
Prosta odpowiedź brzmi – tak, warto. Bardziej rozbudowana odpowiedź – to zależy od tego, czego od takich słuchawek oczekujecie. Podsumujmy więc sobie, czego się dowiedzieliśmy. Na chwilę wróćmy do ceny – 537 złotych obecnie, promocje aktualnie to rzadkość, lecz nie jest powiedziane, że jeszcze nie wrócą. Prosta sprawa – im taniej, tym lepiej, aczkolwiek w regularnej aktualnie cenie również są jak najbardziej do polecenia z czystym sumieniem.
Oczywiście pozostają plusy z premierowej recenzji, jednak tutaj skupiamy się na brzmieniu oraz nowościach. Dlatego też należy wymienić jako pierwsze nowe funkcje w aplikacji Nothing X App, które pozwalają na większą personalizację słuchawek.
Brzmieniowo jest nadal tak samo dobrze, a może i nieco lepiej pod kątem średnicy oraz sopranu. Bas z jednej strony nadal jest przyjemny, o drugiej stronie powiemy sobie nieco niżej. Scena oraz pozycjonowanie to kolejny aspekt, w którym Nothing Ear 2 sprawują się ponadprzeciętnie dobrze .
Mikrofony zarówno poprawiły się pod kątem jakościowym, ale i nieco gorzej radzą sobie w jednym aspekcie. ANC z kolei oraz tryb transparentny radzą sobie z kolei naprawdę świetnie – topowy poziom moim zdaniem. Na koniec warto powiedzieć, że pozytywne wyniki baterii oraz czasy ładowania „zachowały się” przez ten ostatni rok.
Głównie dwie rzeczy, pierwsza to właśnie bas, który z drugiej strony ma nieco mniej głębi oraz „soczystości”, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Kolejnym i „ostatnim” to mikrofony, które działają nieco bardziej sopranowo, a w niekorzystnych warunkach co jakiś czas słychać przestery, prawdopodobnie powodowane nieprawidłowym momentami działaniem redukcji szumów.
Zwyczajnie zastanowić się nad wyglądem tych słuchawek w obecnych warunkach i stwierdzić, czy takie minusy są dla Was akceptowalne, a zalety trafiają w Wasze gusta. Tymczasem kończymy ten tekst, a ja biorę się do pracy nad kolejnym.
Cya!
https://www.gsmmaniak.pl/1393551/test-nothing-ear-2-recenzja-premiera/
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…