Sudio to nowy gracz na rynku polskim w kontekście sprzętu audio. Był głośnik Bluetooth, przyszła pora na słuchawki bezprzewodowe TWS. Zapraszam na test Sudio E3, modelu, który ma zaoferować sobą „coś specjalnego” w swojej cenie.
Tak jak obiecałem Wam w recenzji głośnika Bluetooth Sudio F2 od tego producenta, tak też przyszła pora na sprawdzenie ich słuchawek bezprzewodowych. To flagowy model, który swoje kosztuje, czy jednak będzie w stanie nawiązać walkę z konkurencją?
Nie przedłużając, oto test Sudio E3!
Szwedzka firma wkroczyła tym modelem w segment cenowy, który oferuje już naprawdę ciekawe rozwiązania. Mowa tutaj chociażby o konkurencyjnych Moto buds+, które posiadają dwa przetworniki.
Wracając jednak do tematu skandynawskiego wynalazku, te słuchawki bezprzewodowe kosztują 549 złotych. Możemy je zakupić tak w różnych sklepach, jak i prosto od producenta.
Tym bardziej warto rozważyć tę drugą opcję, ponieważ dostajemy w gratisie ładowarkę indukcyjną dla omawianego modelu słuchawek. Warto wspomnieć o białej wersji kolorystycznej w tej samej cenie.
Sprawdźmy w takim razie, jak zapowiada się na papierze bohater dzisiejszej recenzji.
Niestety, nie mamy informacji o wadze pojedynczej słuchawki, a oprócz tego należy wymienić brak kodeka Hi-Res jako wadę. W takiej cenie to wręcz obowiązek jego adaptacji. Dziwne podejście można zaobserwować w kontekście korzystania z dwóch, a nie trzech mikrofonów na słuchawce. To jednak teoria, o praktyce nieco później.
Podobnie, jak w przypadku głośnika Sudio F2, tak i tutaj mamy do czynienia z prostym, białym opakowaniem, gdzie znajdziemy podstawowe informacje o zakupionym produkcie. Nie ma więc co się nad nim rozwijać, przejdźmy do tego, co znajdziemy w środku.
Z jednej strony nie ma fajerwerków, jednak znalazło się tutaj „coś ekstra”:
Mamy więc sporo tipsów, których zwykle są dwa zestawy + ten już pre-aplikowany, czasem trzy, a cztery to już wyróżnik. Można więc pochwalić Szwedów za takie podejście do tego tematu.
Prostota kolejny raz ukazuje się w podejściu do projektowania testowanych dzisiaj słuchawek bezprzewodowych. Całość etui oraz prawie całe słuchawki są wykończone w czarnym, matowym kolorze. Na stemie z kolei został zastosowany lśniący, srebrny element, za którym kryje się panel dotykowy.
Ciężko jednak powiedzieć, czy to metal, czy jednak tworzywo sztuczne. Wracając do „pudełeczka”, z przodu znajdziemy napis „sudio”, z kolei na tyle producent umiejscowił port USB-C do ładowania oraz przycisk służący do przejścia w tryb parowania chociażby.
Same w sobie słuchawki z kolei składają się z łącznie 3-części, co można zobaczyć na zdjęciach. nie ma jednak rozdzielenia (prócz panelu dotykowego) na wykończenie matowe oraz błyszczące. Tipsy z kolei są w kolorze szarym. Porozmawiajmy jednak o wykonaniu.
W zasadzie całość została wyprodukowana z tworzyw sztucznych, aczkolwiek nie sprawiają one wrażenie „tandetnych”, czy niskiej jakości. Spasowanie leży na wysokim poziomie, w etui nie ma mowy o „lataniu wieczka”. W słuchawkach natomiast nie dostrzeżemy krawędzi, które byłyby nierówne i wyczuwalne pod palcem.
Tipsy dodatkowo mają „maskownicę”, by chronić jeszcze lepiej przetwornik przed zabrudzeniami. Całość jest więc dobrze wykonana, nie ma się do czego w tym zakresie „przyczepić”.
Są to jedne z tych słuchawek, gdzie jednak musiałem wymienić przynajmniej jednego tipsa na większego, niżeli standardowo założony w fabryce. Ale to tylko wstęp, bo jak to generalnie jest z tą wygodą w Sudio E3?
Słuchawki te określiłbym jako wygodne, jednak nie wyróżniające się w tym zakresie niczym specjalnym (może prócz ilości oraz różnorodności rozmiarów tipsów). Są zwyczajnie dobre/poprawne. Dobrze leżą w uchu, siedzenie w nich dłuższy czas nie wywołuje zazwyczaj żadnych niepożądanych odczuć.
Oczywiście trzeba pamiętać, że słuchawki, które dla mnie są wygodne, niekoniecznie muszą być wygodne dla Ciebie, drogi Czytelniku, lub droga Czytelniczko. Dlaczego? A no dlatego, że się różnimy kanałami słuchowymi oraz małżowinami usznymi.
Wracając jednak do moich odczuć… Nie jest to model, który zabrałbym w naprawdę długą podróż, bo potrafią trochę zmęczyć przy dłuższym posiedzeniu, ale z drugiej strony, nie doskwiera to jakoś mocno. Jest więc słodko-gorzko w tym zakresie.
To z kolei jest słabe zagranie szwedzkiego producenta. Sterowanie za pomocą paneli dotykowych (oraz wszelakiego rodzaju innych) jest obecne w praktycznie każdych słuchawkach TWS. Tutaj również go nie zabrakło, jednak zaginęło w tym procesie implementacji coś innego – możliwość personalizacji.
Nie dostosujecie sterowania pod siebie. Musicie się dostosować do tego, co przygotowała dla Was firma Sudio. Oto, jak to wygląda w praktyce:
Nic innego tutaj nie zrobicie – trochę mało, a do tego słabo, że nie da się tego spersonalizować. Oprócz tego warto zaznaczyć, że opóźnienie pomiędzy „tapnięciem”, usłyszeniem dźwięku, który informuje o aktywacji panelu dotykowego, a realnym działaniem jest spore. Zwyczajnie czuć ten delay i nie jest on pomijalny.
Dotarliśmy do – najprawdopodobniej – najważniejszego etapu tej recenzji. Słuchawki to słuchawki, mają grać jak najlepiej. Czy zatem ta sztuka udaje się testowanemu dzisiaj modelowi? To zależy.
Już na starcie zaznaczę, że po włączeniu funkcji ANC, grają one dużo jaśniej, a do tego „odcina” bas w słyszalnej mierze. Tak być nie powinno, miejcie więc to na uwadze. Niżej opisałem to, jak brzmią bez włączonej tej funkcji. Jeżeli zamierzacie używać ANC i chcecie mieć bas na przynajmniej poprawnym poziomie, to w tym momencie zrezygnowałbym z rozważania tych słuchawek, aczkolwiek zachęcam gorąco do sprawdzenia całego testu 🙂
Mamy tutaj do czynienia z dolnymi partiami, które charakteryzują się niezłą głębią, czy soczystością brzmienia. Brakuje jednak czegoś ekstra, nieco dynamiki, nieco zejścia niżej. Można by rzec, że Sudio E3 pod tym kątem – znowu – są poprawne, aczkolwiek w tej poprawności są przyjemne.
Są braki, jednak nie uniemożliwiają one (bez włączonego ANC) czerpania frajdy ze słuchania utworów, w których ważny jest bas. Z kolei fani muzyki, gdzie niski bas jest tym najważniejszym zakresem częstotliwościowym, raczej nie będą zachwyceni tym modelem.
W standardowym ustawieniu nieco ocieplona, jednak nadal oferująca dużą szczegółowość brzmienia. Nie jest jednak bardzo klarowna, głównie właśnie przez oddziaływanie na nią dolnych częstotliwości w zakresie basu. Nazwałbym ją również „nieciekawą”.
Znów we znaki daje się „wytłumienie” przez bas, przez co tracimy po raz kolejny na klarowności najwyższego pasma. Jest przeciętnie, bardzo przeciętnie, a do tego momentami „sycząco”. Mimo tego, że bez włączonego ANC słuchawki są przyjemniejsze w odbiorze, to nadal nie oferują nic ekstra.
Przy wyłączonym ANC bas oddziałuje na wszystkie pasma, z kolei przy włączonym, słuchawki stają się bardzo jasne, brakuje tutaj wyważenia.
Całość (prawdopodobnie przez „mulistość”) nie radzi sobie specjalnie dobrze z odwzorowaniem, skąd dobiega do nas dźwięk. Kierunkowość jest w porządku, ale „zakres” sceny, tzw. szerokość już niekoniecznie. Przeciętność pokazuje się po raz kolejny.
Jest możliwe granie na nich w gry, w których czas reakcji jest ważny. Nie jest ono wysokie i nie różni się zbytnio od konkurencyjnych rozwiązań, przynajmniej w kontekście „łączenia” dźwięku i obrazu.
Jak już wspomniałem, mamy tutaj po dwa mikrofony na słuchawkę, a nie trzy jak u konkurencji. Czy przełoży się to na gorsze nagrywanie naszego głosu? Przekonajmy się, pierwsza próbka:
I standardowo, druga próbka:
Wnioski? Tak, nie jest to poziom konkurencji, jednak nadal Sudio E3 nieźle radzą sobie na tym polu. Pierwsza próbka powiedziałbym, że jest przeciętna, wiele słuchawek da sobie radę z „wyłapaniem” naszego głosu w cichym otoczeniu w dobrej jakości.
Druga natomiast pokazuje już trudniejszy scenariusz, gdzie jednak szwedzki produkt nie złożył broni. Da się zwyczajnie zrozumieć, co ktoś mówi, mimo sporego natężenia hałasu wokół.
Hmm… Pozwólcie, że określę to w niecodzienny sposób. Wyobraźcie sobie, że jesteście w zatłoczonym i głośnym miejscu, od którego chcecie się odłączyć. Dajmy na to dworzec w jakimś dużym, wojewódzkim mieście. Przypominacie sobie, że macie ze sobą Sudio E3, które posiadają ANC. No to myk, wyciągacie z etui, parujecie, zakładacie i… co?
I tak szybko sobie przypominacie, dlaczego nie używacie tego ANC. No ale tak dokładniej, co jest w nim takiego złego? Zacznijmy może od plusów. Tak, wygłusza otoczenie na całkiem dobrym poziomie. I to tyle z plusów. Z minusów:
Czyli robi wszystko to, czego nie chcielibyśmy – za wyjątkiem tłumienia otoczenia, które „działa całkiem sprawnie”.
Jednakowoż, przez wymienione wyżej problemy, praktycznie go nie używałem – może ktoś, kto lubi bardzo jasne słuchawki, gdzie odcina sporo basu by się z tym modelem polubił – nie należę do takich osób (no chyba, że są to NAPRAWDĘ DOBRZE zrobione słuchawki tego typu).
Na początek tego fragmentu wspomnę tylko o problemach z parowaniem testowanych słuchawek. Mimo sparowania z danym urządzeniem, niekiedy proces trzeba było powtórzyć od nowa. Było to zwyczajnie irytujące. A teraz bateria.
Ta spisuje się niby w porządku, ale nie tak, jak chciałby tego producent. Bez ANC na 75% głośności (lub nieco większej) raczej trzeba myśleć o 5 godzinach, na ANC 3,5. Całościowo wynik będzie więc ~15-20% gorszy, niż „obiecują” Szwedzi. Czy przeciętność to słowo, które po raz kolejny pasuje do tych TWS-ów? Bardzo możliwe.
Mam tutaj ciężki orzech do zgryzienia. Sudio E3 to nie są jednoznacznie złe słuchawki. Zła w nich jest z pewnością wycena w stosunku do tego, co sobą oferują. Przypomnijmy, dostępne są w kwocie 549 złotych, gdzie za podobne pieniądze nadal kupimy Nothing Ear 2, które są zauważalnie lepsze (tak na papierze, jak i w praktyce). No ale podsumujmy sobie resztę.
Na początek oczywiście bogaty zestaw tipsów, gdzie mamy łącznie 5-par (jedna na słuchawkach) w 4-rozmiarach. Idąc dalej na pochwałę zasługuje dobra jakość wykonania, do której w zasadzie nie można się raczej przyczepić. Oczywiście to nie wszystko.
Sudio E3 to całkiem wygodne słuchawki, tym bardziej, że mamy wiele rozmiarów „gumek”, co sprzyja dostosowaniu ich do siebie. Ogólnie rzecz biorąc, przyzwoicie grają, ale jedynie bez włączonego ANC. Z aktywną redukcją szumów, całość zmienia charakter o 180-stopni, raczej na niekorzyść testowanego produktu.
Na zadowalającym poziomie są również mikrofony, a także bateria. Zwyczajnie można powiedzieć, że radzą sobie całkiem „ok”.
Start to brak lepszego kodeka. W tej kasie przynajmniej aptX to moim zdaniem „mus”. Oprócz tego sterowanie jest zwyczajnie ubogie, a gdyby tego było mało, to jeszcze nie możemy go spersonalizować. Samo brzmienie, jak już wspomniałem, z ANC jest na minus – po prostu.
Scena nie należy do najszerszych, więc pozycjonowanie również nie jest „świetne”, a wracając do aktywnej redukcji szumów – nie sprawdza się ona specjalnie dobrze w izolowaniu nas od otoczenia. Z wad należy również wymienić brak aplikacji, czy – końcowo – niski stosunek ceny do jakości.
Nie, są to słuchawki, których brzmienie mi nie odpowiada w trybie ANC, a z wyłączoną redukcją szumów… są zwyczajnie za drogie w stosunku do tego, co oferują. Znów na moim piedestale „słuchawek na co dzień” ostają się Nothing Ear 2, o których wspomniałem wyżej. Szwedzki producent musi przemyśleć politykę cenową.
Już niedługo kolejny test słuchawek TWS, a podpowiedzi oczywiście szukajcie w tym teście 🙂
Cya!
ZALETY
|
WADY
|
https://www.gsmmaniak.pl/1484241/sudio-f2-glosnik-bluetooth-test-recenzja-opinia-czy-warto-nowosc/
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nowego Xiaomi pokochasz za pojemną baterię i wysoką wydajność. Xiaomi Redmi Turbo 4 ujawnił część…
Ta gra to interaktywny film, który stał się niemałym hitem w oczach krytyków i graczy.…
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…