Słuchawki bezprzewodowe z najlepszym basem na rynku? Na takie właśnie kreują się te, które dzisiaj sobie sprawdzimy. Zapraszam na test Sony ULT Wear, czyli słuchawek z nowej linii, które mają dostarczyć miłośnikom niskich tonów świetnych przeżyć.
Nie tak dawno Sony postanowiło „odpalić” nową serię produktów pod nazwą „ULT”. Wśród nich znalazł się model słuchawek bezprzewodowych, które testowałem dla Was przez ostatnie naście dni. Nie przedłużając jednak, zapraszam na test Sony ULT Wear – sprawdźmy, czy są warte uwagi.
Zacznijmy od ceny Sony ULT Wear
Nie są to słuchawki należące do tanich, raczej do tych droższych. Mowa tutaj o kwocie 773 złotych obecnie według porównywarki cenowej Ceneo.
Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę jedynie sklepy, które oficjalnie współpracują z Sony w zakresie sprzedaży ich produktów, to ta cena wzrasta do kwoty 899 złotych.
Specyfikacja Sony ULT Wear
No dobrze, zajrzyjmy, co w takim razie oferują te słuchawki bezprzewodowe na papierze.
- Rodzaj łączności:
- Bezprzewodowa: Bluetooth 5.2
- Przewodowa: jack 3,5 mm
- Zgodne profile: A2DP, AVRCP, HFP, HSP
- Kodeki: SBC, AAC, LDAC
- Budowa: nauszne
- Redukcja szumów: aktywna
- Średnica przetwornika: 40 mm
- Pasmo przenoszenia: 5 – 20000 Hz
- Czułość: 110 dB/mW
- Mikrofony: pojedynczy elektretowy mikrofon pojemnościowy
- Maksymalny czas pracy: do 50 h na jednym ładowaniu (bez ANC)
- Wodoszczelność: brak
- Waga: 255 g
Cieszy obecność kodeka LDAC, tak samo, jak sugerowany czas pracy na baterii bez włączonego ANC. Niska waga to także może być zaleta – jak w praktyce? O tym w dalszej części tego materiału.
Na początek praktyki, Sony ULT Wear oferują przyjemne wyposażenie
Nowy produkt japońskiej marki dociera do nas w czarnym pudełku z gradientowymi wstawkami, które głównie dają się zauważyć na napisie „ULT POWER SOUND”. Nie to jest jednak najważniejsze, choć trzeba również powiedzieć, że znajdziemy na nim stosunkowo mało informacji o samych słuchawkach.
Co jednak znajdziemy w środku? A no takie skarby:
- Słuchawki;
- Twarde, materiałowe etui;
- Przewód USB-A do USB-C;
- Przewód jack 3,5 mm;
- Instrukcje.
Jest to naprawdę przyjemne wyposażenie, szczególnie w kontekście dodanego etui, dzięki któremu transport słuchawek będzie wygodniejszy, a także bardziej bezpieczny. Nie musimy się więc w zasadzie martwić o cokolwiek, bo wszystko czego potrzebujemy, jest już w pudełku.
Czy to samo można powiedzieć o wykonaniu Sony ULT Wear?
Główne materiały, jakie zostały użyte przy produkcji tych słuchawek bezprzewodowych to tworzywa sztuczne, metalowy (częściowo) pałąk i prowadnice, a także skórzane pady i obicie pałąka. Całość sprawia generalne dobre wrażenie, chociaż „plastiki” moim zdaniem mogłyby być lepiej wykończone. Odwołam się tutaj do moich prywatnych Sony WH-1000XM3, które już swoje lata mają, a jednak to, że ich wykończenie jest inne sprawia, że jednak dają przyjemniejsze odczucia pod kątem jakości wykonania.
Przyciski działają z odpowiednim oporem, a każdy różni się od siebie kształtem, co zapobiega przypadkowemu naciśnięciu niewłaściwego w danym czasie. Oprócz tego wszelkie ruchome elementy działają naprawdę przyjemnie, nie „latając”, a przy tym płynnie zmieniając swoją pozycję. Jedynie mógłbym przyczepić się do prowadnic, które są trochę zbyt „luźne”. Mamy na pokładzie także panele dotykowe, ale o nich więcej w sekcji poświęconej wygodzie.
Co warte zaznaczenia, pady są wymienne, aczkolwiek nie założymy tutaj raczej „uniwersalnych”, a jedynie takie dedykowane do tego modelu. Zobaczcie, jak to wygląda, bo dla mnie jest to naprawdę super rozwiązane. Demontaż, jak i późniejszy montaż jest znacząco prostszy, niż w „tradycyjnych” rozwiązaniach. Plusik jak nic.
Sony ULT Wear – gdzie ta wygoda?
Niby jest, niby nie ma – po kolei może. Zacznijmy w takim razie od typowej kwestii wygody, czyli tego, jak się je na co dzień nosi. Otóż przez pierwszą godzinę-dwie jest naprawdę w porządku. Całość bardzo ładnie układa się na głowie, znalezienie „swojego ustawienia” nie zajmuje zbyt wiele czasu i jest zwyczajnie komfortowo. Jednak im dalej w las, tym niestety (w moim przypadku) gorzej. Zaczynałem odczuwać dyskomfort związany z naciskiem pałąka, lecz nie tylko jego. Następnie dochodziły nauszniki, które zaznaczały swoją obecność wokół uszu, co było jeszcze mocniej odczuwalne z uwagi na to, iż noszę na co dzień okulary.
Zwyczajnie więc mocno po godzinie-dwóch już obciążały głowę i okolice uszu, na tyle, że bywałem najczęściej zmuszony do zrobienia sobie przerwy w użytkowaniu, by trochę dać głowie odpocząć. Oprócz tego pady jako, że są skórzane, to z jednej strony całkiem dobrze tłumią pasywnie otoczenia, z drugiej zaś niestety odbija się to na nagrzewaniu się uszu. Po raz kolejny czas 1-2 godzin jest tym, kiedy można zacząć odczuwać, że nasze uszy są dosyć ciepłe, przez co niektórzy mogą odczuwać dyskomfort.
Sterowanie trochę ratuje sytuację
Bo jest naprawdę świetnie rozwiązane, mianowicie na bokach słuchawek mamy dwa duże panele dotykowe, które działają bardzo sprawnie, a gesty, które są standardowo ustawione wystarczają w dużym zakresie do tego, czego możemy chcieć. Ustawienie głośności, zmiana utworu w przód lub w tył, czy też jego wstrzymanie lub ponowne odtworzenie – bez problemu. Tryb działania ANC tudzież trybu transparentnego możliwy jest do wyboru poprzez fizyczny przycisk. Możemy tak włączyć redukcję szumów, tryb transparentny, jak i przełączyć się tak, by żaden z nich nie był użytkowany.
Z przycisków jest również ten odpowiedzialny za włączanie i wyłączanie słuchawek, a także wchodzenie do trybu parowania. Oprócz tego znajdziemy jeszcze na słuchawkach port USB-C do ich ładowania oraz jack 3,5 mm, gdybyśmy chcieli skorzystać z nich przewodowo. Można tutaj jeszcze powiedzieć o systemie, który wykrywa, czy założyliśmy słuchawki, czy akurat je zdjęliśmy. Działa on zaskakująco precyzyjnie i dzięki niemu wygoda również zyskuje na plus.
Sony ULT Wear – miłośnicy niskiego brzmienia wniebowzięci?
Sam producent w komunikacji marketingowej zwraca uwagę na to, że są to słuchawki przede wszystkim mające oferować świetny bas, szczególnie po aktywacji funkcji „ULT” za pomocą fizycznego przycisku. Brzmienie na tym trybie omówimy sobie osobno, ponieważ sporo zmienia w brzmieniu tych słuchawek. Oprócz tego, warto wspomnieć, że są dwa poziomy jego działania. Nie przedłużając.
Bas
Na standardowych ustawieniach jest go całkiem dużo, jest całkiem głęboki i żartobliwie można byłoby go podsumować jako „całkiem całkiem” – jest zwyczajnie w porządku. Nie wyróżnia się niczym ani na plus, ani na minus.
Średnica
Całkiem sporo jest jej właśnie na domyślnych ustawieniach testowanych słuchawek. Jest szczegółowa i przyjemna w odsłuchu, raczej skręcająca naprawdę lekko w ciepłą stronę pod kątem brzmienia. Słuchanie utworów, gdzie znajdowało się dużo wokalu czy elementów instrumentalnych było przyjemnością.
Sopran
Tego z kolei jest trochę za dużo, nieco kłuje w uszy, co nie każdemu może odpowiadać (ale to tyczy się w zasadzie wszystkiego). Zwyczajnie moim zdaniem wypada najsłabiej ze wszystkich pasm, oczywiście dalej będąc przy omawianiu standardowych ustawień.
Scena i pozycjonowanie
Jest ona zadziwiająco szeroka i szczegółowa jak na tak ciepłe słuchawki, na drugim „stopniu” trybu ULT nieco się zwęża, jednak na pozostałych ustawieniach spisuje się bardzo dobrze.
Tryb „ULT”
Jak już wcześniej wspomniałem, są dwa poziomy działania tego trybu, który skupia się na wzmocnieniu basów. Pierwszy sprawia, że bas jest mocniejszy, nieco głębszy, „pełniejszy”, aczkolwiek nie oddziałuje zbytnio na resztę pasm, pozostawiając je niezmienionymi. Drugi poziom trybu ULT z kolei jeszcze bardziej wzmacnia dolne pasma, tak, że one wiodą definitywny prym – praktycznie niezależnie od utworu.
Można przy tym usłyszeć zmiany w graniu także średnicy i sopranu, całość się ociepla, przez co przykładowo sopran nie jest już „tak kłujący”, jak przypadku standardowych ustawień. Oczywiście należy to wszystko rozpatrywać tak w kontekście poprawności odtwarzanego dźwięku, jak i preferencji użytkownika. Przykładowo, mi jako osobie preferującej właśnie ciepłe brzmienie, ten tryb personalnie odpowiadał – bardziej na pierwszym, niż drugim stopniu, chociaż przy odpowiedniej muzyce obydwa działały bardzo dobrze.
Niestety, dziwną przypadłość zauważyłem, mianowicie tego basu było tak dużo, że po czasie zdarzało mi się mieć nudności, głównie na drugim „poziomie”. Ale to jedynie wspominam, byście byli świadomi, że może coś takiego wystąpić. Wracając jednak, najbardziej zbalansowanie i najlepiej grają właśnie na pierwszym stopniu ULT-a, zyskują na głębi, także w tych bardziej „średnicowych-sopranowych” utworach.
Opóźnienie
Jest na tyle niskie, że pomijalne, tak przy oglądaniu filmów, jak i graniu – także w te szybsze tytuły, typu Counter Strike 2.
Mikrofony
A raczej mikrofon, bo znajduje się tutaj tylko jeden odpowiedzialny za nagrywanie wiadomości, czy rozmowy. Jak sobie jednak radzi? Sprawdźmy to tradycyjnie w cichym pomieszczeniu:
A także w głośnym:
I jak wrażenia? Pierwsza próbka jeszcze nie jest zła, jest nawet całkiem dobra, choć stosunkowo „dziwnie” brzmi, nienaturalnie. Druga zaś to jest niewypał, mocny niewypał – w zasadzie redukcja szumów nie działała, a jak już zaczęła wchodzić, to było tylko gorzej. Niestety, ale ten pojedynczy mikrofon się tu nie sprawdza.
ANC i tryb transparentny w Sony ULT Wear
Zacznijmy od tego pierwszego. Daje sobie radę w naprawdę wielu sytuacjach, także (a może szczególnie) na zewnątrz, chociażby przy jeździe rowerem. Oczywiście możliwości redukcji hałasu są tak pasywne, przez budowę słuchawek, jak i aktywne, z uwagi na obecność ANC. Łączenie tych dwóch rzeczy nie jest momentami potrzebne, bo właśnie pasywne wytłumienie również jest na dobrym poziomie. Czy wpływa na brzmienie? Nieco, jednak raczej w pozytywny sposób, wydobywając jeszcze więcej głębi z każdego pasma.
Co z kolei z trybem transparentnym? Ten działa w porządku, nie jest to „topowy” poziom bym rzekł, z uwagi na zmianę barwy głosu ludzkiego, jednak jest całkiem „głośno”, a także wyraźnie. Zwyczajnie jest „w porządku”, jednak nie jest to coś, w czym „specjalizują się” te słuchawki.
Sony Headphones Connect – co umożliwia aplikacja?
Oczywiście Sony udostępnia także aplikację, którą zainstalujemy na smartfonach. Jest to Sony Headphones Connect, ale co takiego potrafi? W gruncie rzeczy to samo, co w przypadku testowanych przeze mnie Sony WF-1000XM5. Mamy dostęp do ustawień samych w sobie słuchawek, tak tych dźwiękowych, jak i nie tylko.
Możemy skorzystać z analizy kształtu uszu, wybrać konkretny kodek, z jakiego mają korzystać, czy też dostosować equalizer pod siebie. Tak ręcznie, jak i przy pomoc funkcji „Find Your Equalizer”. Jest sporo funkcji, całość jest moim zdaniem optymalnie zrobiona pod kątem przejrzystości interfejsu – fajnie, że jest.
O baterii w Sony ULT Wear słów kilka
Według zapewnień producenta, nieco przypominając technikalia, miała starczyć na maksymalnie 50 godzin, nie wliczając korzystania z ANC. Z aktywną redukcją szumów z kolei miał oto być około 30 godzin. W rzeczywistości przez to, iż różnie używałem właśnie ANC, mogę rzec, że było to gdzieś pomiędzy. Bateria jest tutaj solidnym punktem i ładowanie raz na tydzień jest możliwe – oczywiście zależnie od tego, ile i w jaki sposób korzystacie ze słuchawek.
Dla kogo są Sony ULT Wear? Podsumowanie
No i dotarliśmy do końcowego rozdziału, czyli podsumowania. Sony ULT Wear to zdecydowanie słuchawki, które da się lubić, chociaż mają pewne wady, które dla niektórych osób będą „nie do przejścia”. Przywołajmy jeszcze raz jednak cenę. Obecnie jest to 773 złote, z tym, że jeżeli chcecie dostać je w większych elektromarketach, to musicie przygotować 899 złotych. Jest to budżet, w którym konkurencja jest duża, chociaż Sony wie, jak chce się wyróżnić tym modelem.
To na plus w Sony ULT Wear
Już na papierze LDAC jest tym, czego można oczekiwać i się tutaj znalazł. Wrażenia po otwarciu pudełka i zobaczeniu, jakie „dobroci” tam na nas czekają to także pozytyw tego modelu. Jakość wykonania generalnie stoi na dobrym poziomie, z jednym wyjątkiem, ale o tym nie w tym „podpunkcie”. Idąc dalej, pochwalić należy wygodne sterowanie z poziomu słuchawek, tak panelami dotykowymi, jak i przyciskami.
Brzmieniowo są to słuchawki, które oferują świetny bas przede wszystkim, ale o plusów dodałbym także średnicę, która ma przyjemny, ciepły charakter. Tryb ULT z pewnością spodoba się fanom niskich brzmień, choć obiektywnie na 1 poziomie również robi robotę. Słuchawki te charakteryzują się także niskimi opóźnieniami, czy obecnością dobrze sobie radzącego ANC. Na koniec warto wspomnieć o aplikacji, która jest przemyślanie stworzona oraz baterii.
To na minus w Sony ULT Wear
Są także jednak wady, które sprowadzają się m.in. do działania prowadnic – są zbyt luźne, przez co niekiedy mogą się „rozregulować”. Kwestia wygody również nie zachwyca, godzina-dwie i pora sobie raczej zrobić przerwę, z uwagi na nacisk na głowę oraz okolice uszu. Idąc dalej wymieniłbym przeciętny sopran, tak samo, jak i mikrofon, który zwyczajnie „nie pasuje” do takich słuchawek. To samo tyczy się trybu transparentnego. Można rzecz 3-krotna przeciętność w stosunku do tych trzech aspektów.
Czy ja bym kupił?
Brzmieniowo naprawdę mi bardzo odpowiadają, jednak kwestia związana z wygodą jest dla mnie na tyle istotna, że raczej bym ich dla siebie nie wybrał. Oczywiście – wygoda to kwestia indywidualna, więc najlepiej jest (o ile reszta aspektów Wam odpowiada) kupić, wypróbować i w razie W zwrócić.
I to byłoby na tyle. Jeszcze w tym miesiącu (najprawdopodobniej) pojawi się kolejna recenzja słuchawek TWS, także czuwaj 😉
Cya!
ZALETY
|
WADY
|
Najlepsze ANC na rynku? Mówię: sprawdzam! TEST Sony WF-1000XM5.
Ceny Sony ULT Wear
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.