Lato w pełni, a ja niezmiennie mam dla Was kolejną recenzję słuchawek. Tym razem zapraszam na test OPPO Enco X3i, czyli modelu do 500 złotych, który oferuje m.in. certyfikat Hi-Res Audio, czy dwa przetworniki. Czy jest wart polecenia?
Nie są to jednak pierwsze słuchawki bezprzewodowe od tego producenta, które mam okazję dla Was sprawdzić. W tym roku były to też OPPO Enco Buds2 Pro. Wypadły przeciętnie, czy z tym modelem będzie inaczej? Nie przedłużając, zapraszam na test OPPO Enco X3i.
Całość tradycyjnie zacznijmy od przyjrzenia się, ile kosztują testowane dzisiaj słuchawki. Mowa tutaj o kwocie 499 złotych, więc „średniopółkowej”.
Konkurencja jest oczywiście mocna w tym budżecie, jednak „na papierze” zapowiadają się ciekawie.
A skoro już o tym mowa, to przyjrzyjmy się, co takiego mają do zaoferowania od strony technicznej.
Wysokiej jakości kodek, dwa przetworniki, długi czas pracy na baterii – od strony specyfikacji wygląda zachęcająco, lećmy jednak dalej.
Ale najpierw „dwa słowa” o samym w sobie pudełku. Zachowane w stonowanych barwach, typowo dla OPPO. Z przodu nie znajdziemy zbyt wiele oprócz wyglądu produktu, z tyłu natomiast znalazło się miejsce dla paru „najważniejszych” cech sprzedawanych słuchawek. No ale najważniejsze jest to, co w środku, czyli:
Cóż można rzec – mało tipsów, w razie zgubienia którejkolwiek z par, jesteśmy zmuszeni do zakupu dodatkowych, bo takowe w pudełku się nie znalazły. Gdyby przynajmniej dwie pary „emek” były, to już byłoby przyzwoicie.
A jest o czym, bo jest ono na naprawdę dobrym poziomie, ale po kolei. Całość – tak etui, jak i słuchawki – wykonana jest w przeważającej większości z tworzyw sztucznych, które jednak nie są „z pierwszej łapanki”. Cechują się przyjemnym odbiorem. Etui jest dobrze spasowane i zauważyłem jedynie minimalne, pomijalne luzy w kontekście wieczka.
Co ze słuchawkami? Te są na tyle dobrze zrobione, że ma się wrażenie, iż jest to jedna bryła. To za sprawą świetnie wykonanych łączeń poszczególnych części obudowy każdej ze słuchawek. W zasadzie wszystko się tutaj zgadza, więc wypada pochwalić producenta za to, jak zaprojektował omawiane słuchawki pod tym kątem. Warto dodać, że etui realnie waży 40 gram, natomiast pojedyncza słuchawka 4,9 grama.
Godziny dziennie spędzone z tymi słuchawkami to była przyjemność pod kątem wygody. Zwyczajnie osadzenie ich w uchu, „obciążenie”, no wszystko się tutaj zgadza. Dla niektórych jednak mogłyby pewnie nieco głębiej osiadać w kanale słuchowym, jednak w moim przypadku było to naprawdę odpowiednie ułożenie. Ciężko mi tutaj coś negatywnego o nich powiedzieć, nie musiałem także dostosowywać tipsów, a poprawianie tych słuchawek to rzadkość.
Co jednak z „drugą twarzą” komfortu, czyli sterowaniem? Pierwszym zdziwieniem, nieco negatywnym, było to, że nie działało pojedyncze tapnięcie. Jak się jednak okazało, nie było z jakiegoś powodu przypisanej do niego żadnej funkcji, pomimo, iż instrukcja takową wymieniała. No dobra, ale jak w takim razie to wygląda?
Jest więc sporo możliwości personalizacji, rozkładając to na prawą i lewą słuchawkę. Domyślnie nie jest to rozdzielone, a pogrubione pozycje są tymi domyślnie dostępnymi. Całość działa bardzo dobrze, panele nie są ani zbyt czułe, ani o zbyt niskiej czułości. Jest zwyczajnie tak, jak można byłoby tego oczekiwać. Co jednak warto zaznaczyć, jest odczuwalne opóźnienie między dotknięciem panelu, a reakcją słuchawek. Jest małe, ale nadal da się je usłyszeć.
Najważniejsze jednak jest to, jak radzą sobie z przekazaniem tego, co miał na myśli autor danego utworu, filmu, czy innej twórczości audio bądź audiowizualnej. Są to zdecydowanie słuchawki, które mnie zaciekawiły na tyle, iż musiałem odświeżyć sobie to, jak radzą sobie podobne cenowo propozycje na rynku polskim. Nie ma co jednak przedłużać, przejdźmy do konkretów.
Zaczynamy tradycyjnie od najniższego z pasm. Jest on przede wszystkim dynamiczny, żywy – to w zasadzie bije jako całokształt brzmienia tych słuchawek. Potrafi zejść całkiem nisko, zagrać przyjemnie, ciepło. Nie jest to z pewnością bezsensowne dudnienie, które do brzmienia nic nie wnosi.
Bardzo dobrze zbalansowana i przede wszystkim cechująca się sporą ilością szczegółów w swoim brzmieniu. Można także powiedzieć, iż brzmi zwyczajnie klarownie – tak, jak można byłoby oczekiwać. Wokale, instrumenty – wszystko jest „jak żywe” i po raz kolejny, na bardzo dobrej dynamice.
Co do tego pasma mógłbym mieć jakieś małe „ale”, związane z tym, że momentami jest w stanie swoją wyrazistością zakłóć w uszy. To jednak nie zmienia faktu, że wypada również dobrze pod kątem czystości brzmienia, czy tak, jak i poprzednio – pod kątem dynamiki.
Cóż to takiego? Jest to możliwość spersonalizowania brzmienia pod nasz słuch i kształt kanału słuchowego. Nie są to pierwsze słuchawki, które proponują taką funkcjonalność, ale robią to naprawdę wybornie. Oczywiście to kwestie personalne, ale brzmienie moim zdaniem zyskało, jeszcze lepiej zbalansowane, a przy tym każde z pasm o odpowiedniej, wyróżniającej się charakterystyce na tle każdego z osobna. Dynamika, „życie”, zwyczajnie aż nie chciało się ich wyjmować z uszu. Zdecydowanie na plus poprawa i tak już bardzo dobrze wypadającego audio.
Pozycjonowanie w tych słuchawkach wypada naprawdę przyzwoicie w kontekście domyślnych ustawień. Jest całkiem szeroko w każdym kierunku, natomiast najbardziej zagłębić można się w kierunkowość dźwięku po włączeniu funkcji OPPO Alive Audio, czyli „dźwięku przestrzennego”. Jest klarowniej w kontekście identyfikacji skąd dobiega dany dźwięk, jednak pod kątem jakości audio – raczej jest to funkcja do gier, niż do słuchania muzyki, tak to ujmę.
Jest na tyle niskie, że pomijalne, więc jak najbardziej można pokusić się o granie w wolniejsze i szybsze tytuły.
Ważny aspekt, bo słuchawki to nie tylko – jak sama nazwa wskazuje – do słuchania, lecz także do rozmów, gdzie liczy się również nagrywanie. Tradycyjnie, przesłuchajmy próbkę w cichym otoczeniu:
Teraz z kolei w głośnym:
Wnioski? Takie, że są to przeciętne mikrofony, a szczególnie algorytm mający za zadanie oddzielić szum od naszego głosu. Słychać jakieś niemiłe trzaski, nawet w przypadku nagrania w cichym pomieszczeniu, co nie powinno mieć miejsca. Jest to jeden z niewielu aspektów, w których testowane słuchawki bezprzewodowe radzą sobie źle lub poniżej oczekiwanego poziomu.
Zacznę od tego drugiego, bo jest warty serdecznego pochwalenia. Jest zwyczajnie świetny i przypomina mi w swoim działaniu Nothing Ear 2, które (nie tylko przeze mnie) były bardzo chwalone właśnie za tryb transparentny. Jest mocno naturalny w swoim przekazywaniu otoczenia i można powiedzieć, że prawie idealny. Prawie, bo jednak zbierane dźwięki są nieco cichsze, niż w rzeczywistości.
ANC z kolei jest… poprawne. Nie robi ono szału, aczkolwiek daje sobie radę w różnych warunkach, w szczególności z włączoną muzyką. Bez niej powiedziałbym, ze jest przeciętne, ale podczas odsłuchu z włączonym ANC jesteśmy w stanie odciąć się dosyć mocno od otaczającego nas świata.
Nie są to pierwsze słuchawki bezprzewodowe, które działają wraz z aplikacją HeyMelody. Jak więc to wygląda i co umożliwia?
Jest tego sporo, ale oczywiście trzeba wymienić dostosowanie brzmienia, kontrolę działania ANC / trybu transparentnego, czy personalizację sterowania.
Aplikacja ta daje oczywiście także możliwość aktualizowania oprogramowania słuchawek, sprawdzenia stanu ich baterii, włączenia „trybu gier” obniżającego opóźnienie, wybrania lepszego kodeka.
Znajdziemy tutaj także funkcje „Znajdź moje słuchawki”, której raczej przedstawiać nie trzeba. Jest tego zwyczajnie sporo, ale całość jest schludnie zaprojektowana, dzięki czemu raczej się nie pogubicie.
Podrzuciłem Wam też tutaj zrzut ekranu z procesu personalizacji brzmienia, który to jest swojego rodzaju testem Waszego słuchu.
Zapewnienia producenta w tym wypadku wyglądają tak:
Tutaj zacznę ciekawostką. W połączeniu z Pixelem 8a nie byłem w stanie włączyć kodeka LHDC. Z Nothing Phone 1 z kolei – bez problemu dało się z niego skorzystać. Ale wróćmy do baterii.
W ciągu trwania moich testów nie zdarzyło mi się, bym musiał (nawet podczas wielogodzinnej sesji) doładowywać je w etui. Całość z kolei przy intensywnym użytkowaniu zdecydowanie jest w stanie wytrzymać na tyle, że będziecie je ładować 1-2 razy w tygodniu (etui). Spisuje się więc naprawdę przyzwoicie.
Ale również przykładem można by rzec. Wyrosły nam tutaj, proszę Państwa, naprawdę ciekawe słuchawki w budżecie około 500 złotych. Jest to budżet, w którym jesteśmy w stanie zakupić naprawdę wiele modeli godnych ogólnego polecenia. Mowa tutaj chociażby o Moto Buds+, czy Nothing Ear. Testowane dzisiaj słuchawki od OPPO dają jednak mocny powiew świeżości, który (mam nadzieję) skłoni konkurentów do refleksji.
Obecność jakościowego kodeka w postaci LHDC 5.0 już jest na plus, ale bardziej praktycznie – wykonanie zdecydowanie należy zaliczyć do zalet tego modelu. Idąc dalej należałoby tutaj także wymienić to, jak dużo komfortu w użytkowaniu dają, tak w „noszeniu”, jak i pod kątem wygodnego sterowania. Brzmieniowo z kolei w zasadzie wszystkie pasma dają radę, ale szczególnie dobrze na ustawieniach domyślnych wypada bas oraz średnica.
Funkcja „złote brzmienie” sprawia jednak, że i sopran można do tego grona zaliczyć, a dynamika i „życie” płynące z brzmienia są naprawdę przyjemne. Scena także zyskuje uznanie. Pomijalne opóźnienie to kolejna cecha, która jest na plus. Tryb transparentny to nieco fenomen na skalę całej półki słuchawek bezprzewodowych za około 500 złotych. Bardzo dobrze sprawuje się również bogata i przejrzysta aplikacja, czy bateria.
Wyposażenie jest nader skromne, a wystarczyłoby dodać przynajmniej dodatkową parę tipsów i byłoby lepiej. Domyślnie sopran jest nieco zbyt wyrazisty, co też nie jest szczególnie przyjemne. Mikrofony niestety rozczarowują, nawet w dobrych warunkach radzą sobie przeciętnie. Na koniec z kolei pozostało ANC, które jest „tylko przyzwoite” jak na ten budżet.
Zdecydowanie tak. Jak już mogliście przeczytać w moich innych recenzjach, przez długi czas użytkowałem Nothing Ear 2 jako te słuchawki, które w największym stopniu spełniały moje wymagania, jednak… OPPO Enco X3i rzucają nie tylko im, ale i następcom oraz innym modelom w tych widełkach cenowych duże wyzwanie. Są to słuchawki, które momentami zahaczają o ideał, patrząc oczywiście na to, za ile można je dostać.
No i koniec, to wszystko, co miałbym na ich temat do powiedzenia. W tym miesiącu jeszcze zapewne jakieś TWS-y dla Was sprawdzę, stay tuned.
Cya!
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…