Jakie tanie słuchawki bezprzewodowe z ANC można teraz kupić? A no chociażby Sony WF-C700N, które stoją w okolicach 300 złotych. Dwa warunki więc spełnione, czy są jednak na tyle dobre, by je polecić? Zapraszam na test Sony WF-C700N, który da Wam odpowiedź na te pytanie!
Nie da się ukryć, że tanie słuchawki bezprzewodowe to często kusząca propozycja dla osób z mniej zasobnym portfelem. Oczywiście, nie każdy model jest warty polecenia. Zapraszam na test Sony WF-C700N, czyli właśnie takiego gagatka, który miał „wygrać” rynek słuchawek bezprzewodowych z ANC do 300 złotych.
Jednak przyjrzyjmy się jej dokładniej, za sprawą porównywarki cenowej rzecz jasna.
Jest to ponad 344 złote, a w większości sklepów – około 360 złotych i więcej. Będą więc musiały się mocno napracować, mają obecnie konkurencję w postaci chociażby CMF Buds Pro 2. Przypomnę też – mamy tutaj do czynienia z konstrukcją mającą ponad rok na karku.
Sprawdźmy, co takiego ten model ma do zaoferowania na papierze.
Uwagę może przykuć naprawdę mały przetwornik, ale także długi czas pracy na pojedynczym ładowaniu. Zobaczymy, jak to się sprawdzi w praktyce.
Pudełko, jak w przypadku smartfonów, tak i tutaj „składa się” z dwóch części. Nie to jest jednak najważniejsze. Na opakowaniu znajdziemy pierwsze informacje o zakupionym produkcie, chociażby dotyczące czasu pracy na baterii. Co jednak umieścił w jego środku producent?
Zestaw więc mocno standardowy, ni go pochwalić, ni zganić. Chociaż oczywiście – moim zdaniem – dodanie zapasowych tipsów w rozmiarze M to nie byłby nadmierny koszt w procesie produkcyjnym.
Powoli zaczynamy kwestie bardziej praktyczne, bo jak inaczej nazwać omówienie tego, jak zostały wykonane testowane słuchawki? Przede wszystkim królują tutaj tworzywa sztuczne, które niestety, nie dają wrażenia obcowania z „dobrym” produktem. Raczej z tańszym niż w rzeczywistości. Specyficzne, chropowate wykończenie etui nie działa tutaj na korzyść odbioru całości. Warto zaznaczyć, że etui wykończone jest „wypustkami”, co teoretycznie powinno polepszyć jego trzymanie, by nie wyślizgnęło się z rąk.
Spasowanie natomiast określiłbym jako „w porządku”, nie rzutuje ani pozytywnie, ani negatywnie na ocenę końcową tego modelu. Jeszcze mówiąc o samych w sobie TWS’ach, to tutaj niewiele się zmienia. Dochodzą oczywiście sylikonowe tipsy, a także kwestie wykończenia – do których nie mogę się przyczepić – oraz pane… nie. Mamy tutaj przyciski do sterowania, zamiast paneli dotykowych. Nie jestem fanem tego rozwiązania, aczkolwiek o tym dopiero zaraz.
Generalnie rzecz biorąc wiele rzeczy jest tutaj na „tak”. Osadzenie jest na dobrym poziomie, mogłoby być nieco głębiej, jednak w większości scenariuszy nie doświadczymy uczucia, jakby słuchawki miały nam wypaść z uszu. Oprócz tego nie męczą uszu nawet przy wielogodzinnych sesjach, co jest zdecydowaną zaletą i nie zawsze jest to tak oczywiste w przypadku innych modeli. Całość zwyczajnie sprawuje się pod tym kątem naprawdę dobrze, chociaż jest jeden wyjątek.
A jest nim właśnie sterowanie, które zostało zaimplementowane w postaci przycisków, zamiast paneli dotykowych. Te działają z na tyle dużym oporem, że zwyczajnie wpychamy słuchawkę do kanału słuchowego, co nie należy do najprzyjemniejszych uczuć. Oprócz tego jest mocno zubożałe, a co ciekawe, w instrukcji nie ma nic o tym, co umożliwiają owe przyciski. Jest za to w aplikacji, a wygląda to tak (boldem zaznaczone domyślne opcje):
Teoretycznie jest wszystko, co potrzeba, jednak całość nie jest tak dobra pod kątem personalizacji, jak to często się zdarza w konkurencyjnych rozwiązaniach. Tutaj mamy „presety” do wyboru jedynie.
W moim odczuciu praktycznie wszystkie modele słuchawek bezprzewodowych od Sony, z jakich korzystałem, miały jedną, wspólną cechę – basowe brzmienie. To też jakie było moje zdziwienie, kiedy po raz pierwszy „odpaliłem” testowany dzisiaj produkt japońskiego producenta. No ale nie ma co przedłużać, przejdźmy do szczegółów.
Warto zaznaczyć, że ogólnie charakterystyka brzmienia tych słuchawek jest – w moim odczuciu – dosyć nieregularna. Zależnie od utworu, możemy spodziewać się V-ki tradycyjnej, odwróconej, a także typowo średnicowo-sopranowego brzmienia. Z tego względu, trudno jednoznacznie je ocenić, jednak postaram się to zrobić przez dokładne opisanie tego, co konkretne pasma mają (w zależności od sytuacji) do zaoferowania.
Zaczynamy od najniższego, którego – nomen omen – nie ma specjalnie dużo. Zależnie od utworu mówimy o raczej „spokojnym, niewyróżniającym się” basie, lecz czasem wyjdzie nieco bardziej do przodu, cechując się w miarę dobrą dynamiką, zejściem i ogólnymi wrażeniami płynącymi z odsłuchu. Nie jest jednak w żadnym przypadku pasmem dominującym.
Tutaj mamy coś a’la 50/50. Raz otrzymujemy szczegółową średnicę, pełną detali, przyjemną w odsłuchu w kontekście wokali, a raz… Wycofaną, schowaną za basem i sopranem. Momentami można mieć wrażenie, że jest ona „pasmem przewodnim”, jednak w większości – co ciekawe – ten aspekt słychać w ostatnim paśmie.
Czyli najwyższym. Tego jest stosunkowo najwięcej, czasami za dużo, przez co kłuje w uszy. W sytuacjach, kiedy jednak sopran jest dobrze wyważony, to jest w stanie zaoferować przyjemne, jasne brzmienie i tak, jak wspomniałem, często „prowadzi” pozostałe pasma.
Z tym miałem problem. Po skorzystaniu z tej funkcjonalności, słuchawki przestały działać „normalnie” ze smartfonem Sony Xperia 5 V. W jaki sposób? W taki, że po minucie odtwarzania muzyki, przestawały działać, lecz się nie rozłączały. Dźwięk zwyczajnie przestawał się z nich wydobywać. Wygląda na problem software-owy, bo po późniejszym połączeniu z PC-tem wszystko działało w normie, jednak bez zastosowanych zmian.
To jest coś, za co mogę te słuchawki jednoznacznie pochwalić. Bardzo dobrze, jak na swój budżet, radzą sobie z odwzorowaniem tego, skąd dochodzi dany dźwięk. Oprócz tego całość sceny jest dość obszerna, co również pozytywnie wpływa na jej odbiór.
Występuje w odczuwalnym stopniu i może być uciążliwe w grach, w których liczą się ułamki sekund w kontekście reakcji. W spokojniejszych tytułach sprawdzą się zwyczajnie w porządku.
Sprawdziłem je tradycyjnie w dwóch scenariuszach, więc na początek przesłuchajmy łatwiejszy:
I trudniejszy:
Jakie wnioski? Otóż w sprzyjających warunkach, jakość nagrywanego dźwięku jest całkiem dobra, choć nie obyło się bez „przesterów”. Całość jednak może sprawiać wrażenie, jakby była mocno stłumiona pod kątem głośności – to zapewne przez system redukcji szumów. Ten w drugim scenariuszu załączył się „mocniej” dopiero po paru sekundach, co jest zaskakującym delayem. Tutaj jednak jest już bardziej przeciętnie, niżeli dobrze.
To – rzecz jasna – także bardzo istotne elementy słuchawek, nawet tych tańszych, kosztujących około 300 złotych. Przechodząc jednak do rzeczy, Sony WF-C700N oferują tryb transparentny na dobrym poziomie, odwzorowując otoczenie w „dobrej barwie dźwiękowej”. Efekt „wytłumienia” jest odczuwalny, ale na bardzo niskim poziomie, przez co (w tej cenie) można powiedzieć, że jest pomijalny. Co jednak z redukcją hałasu otoczenia?
Ta to – niestety – nieco inna historia, którą można byłoby skwitować słowem „przeciętność„. Radzi sobie zwyczajnie „jako-tako”, jednak im trudniejsze warunki – chociażby jazda na rowerze – tym więcej dźwięków jest przepuszczanych do naszych uszu. Można było nawet w tej cenie zaoferować jednak coś lepszego, wyróżniając się na tle konkurencji.
Mamy tutaj standardową aplikację japońskiego producenta do zarządzania ustawieniami słuchawek bezprzewodowych spod jego znaku. Co więc możemy tutaj „wykombinować”? Przede wszystkim możemy ustawić pod swoje preferencje brzmienie, manualnie equalizerem lub korzystając z ww. opcji „Find Your Equalizer„.
Jest także funkcjonalność analizująca kształt naszych uszu i dopasowująca parametry także w tym aspekcie, czyli „360 Reality Audio Setup„. Obydwie niestety nie działają poprawnie z użyciem smartfona Sony Xperia 5 V. Znajdziemy tutaj oczywiście ustawienia dotyczące ANC / trybu transparentnego etc. Prosta i funkcjonalna aplikacja – czego chcieć więcej?
Jak mogliście przeczytać w części poświęconej specyfikacji technicznej omawianych słuchawek, producent mówi o maksymalnie 20 godzinach bez ANC z wykorzystaniem etui oraz połowie tego czasu bez doładowywania TWS-ów. W przypadku korzystania z ANC, czas ten spada do 7,5 + 7,5 godziny. W rzeczywistości muszę przyznać, że wygląda to naprawdę dobrze i przynajmniej tak dobrze, jak opisuje to producent. Mam wrażenie, że nawet nieco lepiej. Generalnie rzecz biorąc, zapewnienia producenta w pełni pokrywają się z realiami, a nawet są nieco niedoszacowane.
Całościowa ocena bohaterskiego modelu dzisiejszej recenzji jest… ciężka. Albo inaczej – jednoznaczna ocena jest ciężka, bo to nie są ani jednoznacznie dobre, ani złe słuchawki. Przypomnijmy sobie ich cenę – prawie 345 złotych w najtańszej ofercie. To kwota, która jest sporo wyższa od ostatnio testowanych CMF Buds Pro 2 i zbliżająca się do Nothing Ear(a). W czasie tworzenia tego artykułu była ona przez pewien czas poniżej 300 złotych i to byłaby w miarę odpowiednia wycena. Nie ma co jednak gdybać, podsumujmy sobie „za i przeciw”.
Same w sobie TWS-y są zwyczajnie dobrze wykonane i nie można się do tego aspektu za bardzo przyczepić. Wygoda noszenia to ich zdecydowana zaleta, wielogodzinne sesje nie były dla mnie żadnym problemem. W kontekście brzmienia należy pochwalić sopran, a także scenę, która oferuje naprawdę sporo jak na tę półkę cenową. Oprócz tego Sony poradziło sobie dobrze w kwestii mikrofonów.
Idąc dalej wymienić w gronie plusów należy działanie trybu transparentnego, który naprawdę dobrze się spisuje, a także aplikację, która oferuje prostotę i wygodę. Całość okraszona baterią, która jest zaskakująco wytrzymała.
Można byłoby pokusić się o lepsze wyposażenie, a także lepiej wykonane etui. Sprawia ono wrażenie naprawdę „zabawki”, tak wykończeniem, jak i samym w sobie materiałem. Całościowo, mimo, że wygodne na długie sesje, to sterowanie zwyczajnie – lekko mówiąc – nie powala. Brzmieniowo problemami określiłbym nierówne „granie” basu oraz średnicy, które są wstanie zagrać równie dobrze i równie źle.
Przeszkadzać może odczuwalne opóźnienie, które widać nawet w wolniejszych grach, gdzie obraz „jest szybszy” niż dźwięk. Przeciętne ANC także nie wpływa pozytywnie na końcową ocenę tego modelu, tak samo, jak błędy w działaniu funkcji equalizera w aplikacji.
Otóż nie, osobiście wolałbym pójść typowo w wymieniany już tutaj model od podmarki firmy Nothing, którego recenzje znajdziecie u samego dołu. Zwyczajnie całościowo lepsze słuchawki, oferujące więcej w prawie każdym aspekcie.
I to tyle, ale nie martwcie się – już niedługo kolejne testy ode mnie 😉
Cya!
https://www.gsmmaniak.pl/1501106/cmf-buds-pro-2-test-recenzja-opinia/
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…
Z zakupem telefon do zdjęć czekasz do premiery Huawei Mate 70? Możesz mieć rację, bo…
Seria vivo S20 zaoferuje użytkownikom mocarną specyfikację. Zwłaszcza vivo S20 Pro zapowiada się na jednego…