Sony Xperia 5 V to smartfon, który swoją premierę miał już prawie rok temu, jednak obecnie jest dostępny w wielu promocjach. Czy w takim razie warto się nim zainteresować? Zapraszam na test Sony Xperia 5 V, czyli recenzję telefonu, którego gatunek jest na wyginięciu.
Nie ma co ukrywać, że rynek smartfonów kompaktowych raczej się zwija, niżeli rozwija – choć z pewnymi wyjątkami. Sony Xperia 5 V oczywiście do tego grona się zalicza, a to przez nietypową, wąską budowę. Jak korzysta się z niej na co dzień? Tego dowiecie się tutaj, zapraszam na test Sony Xperia 5 V.
Bez ofert promocyjnych ten już prawie roczny smartfon japońskiego producenta kupicie obecnie za mniej niż 4000 złotych.
W przeciągu ostatnich 2 miesięcy były jednak promocje, na których dało się ten model wyrwać za 2500-3000 złotych, czyli sporo taniej niżeli w naszym kraju. W Polsce możliwe, że po ewentualnej premierze modelu Xperia 5 VI zobaczymy w końcu mocniejszy spadek cen testowanego przeze mnie smartfona.
Podobnie, jak w ostatnio testowanym średniaku z Japonii, tak i tutaj zestaw, z jakim przychodzi do nas smartfon, jest „niecodzienny”. Moda na usunięcie z pudełek dodatków takich, jak słuchawki, etui, czy ładowarki rozgościła się na dobre, aczkolwiek Sony poszło krok dalej. W pudełku nie znajdziemy także przewodu USB-C.
Kupując więc ten model, jak i praktycznie każdy inny z logiem japońskiego producenta, otrzymamy jedynie „papierologię” oraz smartfon, rzecz jasna. No ale to tylko tyle.
Jak już pisałem przy okazji recenzji tegorocznej „dziesiątki”, design smartfonów tego producenta zwyczajnie mi się podoba. Ta surowa estetyka, z minimalistycznym podejściem do każdego małego szczegółu od dawna mnie uwodzi. Jednak nie o tym tutaj, bo jak smartfon wygląda, to możecie sami ocenić. Wykonany został z aluminiowej ramki, szkła Gorilla Glass Victus 2 na przodzie oraz matowego na tyle. Materiały są zwyczajnie wysokiej jakości.
Spasowanie także nie pozostawia praktycznie żadnych złudzeń, że mamy do czynienia z flagowym modelem. Dzięki zastosowaniu matowego wykończenia na tyle, nie musimy się martwić, że smartfon będzie się mocno palcował – bo odciski palców nie pozostają praktycznie w ogóle. Nieco od tych superlatyw odstają niestety przyciski głośności, które są dosyć luźne i chybotają się na boki. Fizyczny spust migawki – bo tak, jest tutaj taki obecny – jest lepiej osadzony. Przycisk power z kolei ze zintegrowanym czytnikiem linii papilarnych jest we wgłębieniu, więc nie pomylicie go z żadnym innym.
Jest to zdecydowanie jedna z cech przewodnich tego, dlaczego można zastanawiać się nad zakupem tego telefonu. Jest on niewielki – choć to tyczy się głównie jego szerokości, bo na długość już aż tak „mały” nie jest. Korzysta się jednak z niego bardzo przyjemnie biorąc pod uwagę jego wymiary. Jedną dłonią jesteśmy w stanie bez większych problemów go obsługiwać. Oczywiście to jest zależne od tego, jak dużą dłoń mamy. Dodałbym, że jest naprawdę dobrze wyważony, co także korzystnie działa na ergonomię. Jedynie co może przeszkadzać, to czasem czytnik linii papilarnych „nie łapie” – ale tylko czasem.
A mowa jest tutaj oczywiście o wyświetlaczu w „kinowych” proporcjach 21:9. Jest to panel OLED, który cechuje się przekątną 6,1″ i rozdzielczością 1080 x 2520 pikseli. Oferuje także 120 Hz odświeżanie, dzięki czemu wyświetlane treści są zwyczajnie płynne. Te trzeba jednak włączyć w ustawieniach, bo natywnie jest wyłączone, podobnie, jak w smartfonach Google Pixel. Nie ma co jednak rozwodzić się nad tym, co mówi „papier”, a sprawdźmy co powie nam sam w sobie ekran.
„Mówi” do nas także ramkami, które nie są ani najmniejsze, ani największe. Boczne są naprawdę na poziomie szkolnej czwórki, natomiast górna i dolna – cóż, jednym będzie przeszkadzać, innym nie. Przede wszystkim można szukać tutaj wytłumaczenia w implementacji głośników stereo na przodzie urządzenia, a nie jednego w dolnej ramce, zaraz obok USB-C. Oprócz tego jest też kamerka selfie nad wyświetlaczem, nie szpecąc go. Weźmy jednak kolorymetr i rozpocznijmy prawdziwe „przesłuchanie”.
Sprawdziłem dla Was oczywiście tradycyjnie jasność, aczkolwiek w dwóch trybach.
Dlaczego w dwóch? A to dlatego, że smartfon ten posiada opcję „Tryb twórcy„, który ma oferować lepsze odwzorowanie barw i ułatwić prace osobom, które chociażby obrabiają zdjęcia na smartfonie, czy korzystają z niego jako zewnętrznego monitora aparatu Sony Alpha.
Jasność na ustawieniach standardowych wyniosła 585 nitów w trybie manualnym oraz 883 nity przy jej automatycznym dostosowaniu. Po przełączeniu się na Tryb twórcy, ta druga wartość wzrasta do 976 nitów. Wartym zaznaczenia jest, że wartości te utrzymywały się na całej przestrzeni trwania testu kolorymetrem.
Dlatego je też sprawdziłem. Na sam początek zacznijmy od wyników pokrycia gamutów, które to prezentują się tak:
Całkiem dziwne wyniki. Sprawdzałem je parokrotnie, by się upewnić, czy coś w ustawieniach programu do obsługi kolorymetru się nie „przestawiło”, no ale nie. Wygląda na to, że standardowe ustawienia pod kątem pokrycia gamutów są dużo lepsze. Same wartości są naprawdę dobre, choć co ciekawe gorsze od testowanej ostatnio Xperii 10 VI. Co jednak z błędem ΔE (delta E)?
Powyższe wartości jak najbardziej na wystarczająco niskim poziomie. Pasuje jednak sprawdzić także kwestię balansu bieli, a tutaj z pomocą przychodzi temperatura barwowa tego wyświetlacza. Wynosi ona 7873 / 7195 Kelwinów. Błąd ΔE dla bieli to z kolei 10,25 / 8,96, a dla czerni 12,93 / 11,89. W zasadzie wszystkie te wartości mogą zastanawiać pod pewnymi względami, ale jedno jest pewne. Tryb twórcy nie do końca się tutaj udał. Kontrola jednak nad parametrami wyświetlacza jest spora i dużo parametrów można zmieniać manualnie – za co plus.
Podobnie jak w innych smartfonach tego producenta, tak i w testowanym przez mnie modelu znajdziemy prawdziwe głośniki stereo. Są one umiejscowione nad i pod ekranem, zamiast nad ekranem i w dolnej ramce, dzięki czemu są skierowane w kierunku użytkownika. To zapewnia z kolei zwyczajnie lepsze doznania z użytkowania ich. Całościowo jednak nie są idealne. Brakuje tutaj bowiem basu, co jest częstym zjawiskiem w telefonach.
Oprócz tego jednak otrzymujemy głośność na wysokim poziomie, na plus zasługuje także przyjemnie brzmiąca średnica i sopran. powodują, że ich odbiór jest w większości pozytywny. Nie są one ani najlepsze, ani najgorsze, jednak już samo umiejscowienie ich sprawia, że łapią „dodatkowe punkty” w swojej ocenie, a korzysta się z nich naprawdę dobrze. Warto wspomnieć o tym, że na pokładzie jest także złącze jack 3,5 mm, dzięki czemu możemy podłączyć nasze przewodowe słuchawki bez jakichkolwiek przejściówek.
Znany problem ze smartfonami japońskiego producenta jest taki, że mimo zaoferowania dobrego sprzętowo zaplecza fotograficznego, oprogramowanie oraz algorytmy odstają od konkurencji. Czy tak jest także i tutaj? Zobaczymy, a przypominając, mamy tu aparat główny wyposażony w 48 MP matrycę Sony ExmorT IMX888, system OIS oraz dual pixel PDAF. Aparat ultraszerokokątny to z kolei 12 MP sensor Sony IMX563, oferujący kąt widzenia 123° i system dual pixel PDAF. Na wisienkę 12 MP kamerka selfie bazująca na Sony IMX663.
Warto także wspomnieć o jednej ważnej rzeczy. Testy aparatu przeprowadziłem w podstawowej aplikacji aparatu, na standardowych ustawieniach, pozostawiając „automatowi” całą robotę. Oczywiście, funkcje manualne, drugi „automat” oraz dwie kolejne aplikacje poświęcone nagrywaniu filmów to temat rzeka, z którego można byłoby w zasadzie zrobić drugą recenzję, poświęconą wyłącznie temu. Jeżeli bylibyście takim artykułem zainteresowani, dajcie koniecznie znać w komentarzach :)!
Na początek, główna jednostka, gdzie sprawdzany był także 2-krotny zoom cyfrowy, jako że smartfon ten nie posiada teleobiektywu. Standardowo, 15-ujęć w ustandaryzowanych miejscach, tak, by zaoferować możliwość porównania ze sobą smartfonów wcześniej i później testowanych, nie posiadając ich w jednym momencie.
Bez przybliżania zdjęcia te w dużej mierze mogą się podobać, szczególnie pod kątem doboru balansu bieli, a co za tym idzie, odwzorowania kolorów. Myślę, że jest to jeden z najlepszych smartfonów pod tym względem, jakie do tej pory testowałem. Problematyczny czasami jest HDR, który jest w stanie przepalić niebo, a także inne jasne punkty. To samo niestety tyczy się kwestii szczegółowości zdjęć, oczywiście po ich przybliżeniu.
Często widać, że jest ich stosunkowo mało jak na smartfon za 4000 złotych. Nawet, jeżeli to jest model zeszłoroczny, to nadal po takiej konfiguracji nie spodziewałem się tak słabych wyników pod tym względem. Momentami jakiś czas temu testowany Google Pixel 8a wypada w porównaniu z tym modelem zauważalnie lepiej, a kosztuje – nomen omen – 2 razy mniej, posiadając uboższe zaplecze sprzętowe.
Dodałbym także co nieco o autofokusie. Działa on naprawdę sprawnie, jednak niekiedy na ustawieniach domyślnych ostrzy niekoniecznie tam, gdzie byśmy chcieli. Tutaj jest na to rozwiązanie, zmieniając w ustawieniach obszar ostrzenia, tak, by przykładowo był to środek, jednak co by nie mówić, może być to uciążliwe.
W nocy oczywiście spodziewanym jest spadek ilości szczegółów, chociaż jest on stosunkowo nie tak duży. Niestety, pojawiają się tutaj także flary, jeżeli w kadrze mamy jakieś mocne, sztuczne źródło światła. Nie za bardzo można coś na to poradzić.
Kwestia szczegółów nie jest jednak „prostolinijna”, bowiem czasami są one na zadowalającym poziomie, a czasami wręcz przeciwnie. Przepalanie jasnych punktów na zdjęciach to – niestety- codzienność i tutaj znowu – czasem mniej, a czasem bardziej daje się to we znaki.
Autofokus z kolei działa podobnie, jak za dnia, raczej się nie myli, choć czasami złapie fokus bliżej lub dalej, niż powinien. Ostrzy jednak bardzo szybko. I znów chciałbym pochwalić kolorystykę tych zdjęć, która naprawdę się mocno broni na tle pozostałych aspektów, będących albo przeciętnymi, albo co najwyżej dobrymi.
Czasami są także sytuacje, w których Xperia naprawdę świetnie – moim zdaniem – dobierze parametry do zdjęcia, wszystkie. Mowa tutaj o kadrze powyżej z alejki, gdzie na 2-krotnym zoomie cyfrowym zdjęcie ma cudowny klimat. Szkoda tylko, że jest to „czasami”, a nie „często”. To jest moja ocena, z kolei Wasza oczywiście może być inna.
Przerzucamy się jednak na drugi moduł na tyle urządzenia, czyli ultraszerokokątny. Zaczynamy oczywiście od zdjęć dziennych.
Szczegółowość wypada tutaj „w porządku”, oczywiście zależnie od sytuacji. Nie jest to ani nic nadzwyczajnie dobrego, ani złego. Takie szkolne „+3”. Znów można odnotować problemy z działaniem algorytmów HDR-u, który czasami zrobi dobrą robotę, a czasami wręcz przeciwnie. A to przepali niebo, a to zdjęcie jest zwyczajnie ogólnie rzecz biorąc ciemne.
Kolorystyka zdjęć różni się od tego, co mogliśmy zauważyć na głównym „oczku”. Tutaj otrzymujemy bardziej zdjęcia skręcające w chłodniejsze barwy, aczkolwiek nie odchodzące w znacznym stopniu od tego, co widzimy na żywo.
Autofokus to ta sama historia, więc nie ma sensu się powtarzać. Sprawdźmy jednak, czy zdjęcia w nocy także mają czym się obronić.
Tutaj często można zauważyć fioletowy szum w ciemnych miejscach ujęć, co nie jest dobrym znakiem, bo mówi to mniej więcej tyle, że ISO „poleciało w kosmos”. Oprócz tego trzeba oczywiście powiedzieć o ilości szczegółów, która spada do poziomu przeciętności.
Flary niestety i tutaj są obecne, w dosyć dużym stopniu – zależnie od odległości, która dzieli nas od źródła światła. Nie jest to zdecydowanie „dobry” aparat ultraszerokokątny, ale nie jest ona także „bardzo zły”. Jest przeciętny, ale w dużej mierze nadal użyteczny w nocnych warunkach oświetleniowych.
No i ostatnie zdjęcia, czyli selfiaki. Czy tutaj Xperia się obroni? Cóż…
I tak i nie. Pod kątem szczegółowości w dzień? Tak, jest dobrze, ale za to HDR działa ultrasłabo, przepalając niebo w zasadzie cały czas. Pod tym względem, już zdjęcia z Xperii 10 VI bardziej mi przypadają do gustu. Oprócz tego kontrast wypada dosyć blado. W nocy z kolei szczegółowość spada do poziomów naprawdę przeciętnych, pojawiają się flary, a doświetlenie przez ekran nie zawsze daje dobre efekty. Trochę nieporozumienie w takiej cenie.
… z pewnością ciekawy temat, jednak na początku oczywiście próbki, a dopiero później mój komentarz do tego, jak końcowo sobie poradził testowany smartfon w danych scenariuszach.
Oczywiście na początek aparat główny. Z pewnością na plus wychodzi nam tutaj szczegółowość obydwu nagrań. Zwyczajnie mogą się pod tym względem podobać, dając ogólnie rzecz biorąc ładny obrazek. Stabilizacja jednak nie jest szczególnie dobra, powiedziałbym, że jest zwyczajnie przeciętna. Co nagrywanym audio? Te wypada w porządku, słychać co prawda szumy tła, jednak nadal na „prowadzenie” wysuwa się nasza mowa. Jest ona jednak nieco zmieniona pod kątem barwy. Warto dodać, że zmiana ekspozycji następuje płynnie.
Przełączamy się na ultraszeroki moduł, jak tutaj ma się sytuacja? Ilość szczegółów nadal jest na dobrym poziomie, a cały obrazek może się podobać. Co ciekawe (biorąc pod uwagę to, że nie mamy tutaj OIS), stabilizacja zdaje się działać lepiej, niż na „głównym oczku”. Audio z kolei wypada dosłownie tak samo. Ekspozycja zmienia się w dobrej płynności.
Przednia kamerka została a koniec części „dziennej”. W zasadzie można tutaj powtórzyć praktycznie wszystko to samo, co w przypadku aparatu ultraszerokokątnego. Jest to zwyczajnie dobry poziom wideo.
Prawdziwy sprawdzian jednak dopiero zaczyna się tutaj.
Szczegółowość w cięższych warunkach spada, za to pojawia się spora ilość szumu na nagraniach. Oprócz tego nie pomaga w jej ilości stabilizacja, która „wytwarza” go jeszcze więcej. Sama sobie nie oferuje zbyt dobrego poziomu. Flary niestety są obecne przy mocnych źródłach światła. Całość jest użyteczna, jednak najbardziej w statycznych sytuacjach, kiedy zwyczajnie stabilizacja nie musi odgrywać istotnej roli.
Tutaj podobna historia, jednak ilość szczegółów spada, natomiast szumu wzrasta. Problem z flarami występuje także i w tym aparacie, jednak całościowo nie jest to „bezużyteczny dodatek”. Jeżeli znajdziemy dobrze doświetlone miejsce i nie będziemy „biegać” ani szybko chodzić, narażając się na „pocenie się” stabilizacji, to będzie całkiem w porządku.
Przedni moduł nie zmienia praktycznie nic. Cały czas to jest praktycznie jeden poziom, oczywiście dla danej kategorii modułu.
Jak już było powiedziane, testowany model nie należy do najnowszych i prawdopodobnie już we wrześniu zostanie zastąpiony przez wersję „Mark VI”. Snapdragon 8 Gen 2, bo to on jest odpowiedzialny za napędzenie bohatera dzisiejszej recenzji, sparowany został z 8 GB pamięci operacyjnej LPDDR5 oraz 128 GB pamięci wewnętrznej UFS 3.1. Jak całość prezentuje się w praktyce?
Na początek wjeżdża test chłodzenia smartfona, który sprawdza jego kulturę pracy pod wysokim obciążeniem. Jest to oczywiście 15-minutowy sprawdzian w CPU Throttling Test. Po „męczarniach”, smartfon ukazał informację zwrotną. Procesor zrzucił aż 44% swojej pierwotnej wydajności, czyli prawie połowę, co nie jest dobrym wynikiem. Oprócz tego można zauważyć, że 2 minuty wystarczyły, by stracił 20% ze swojej wydajności.
Kolejnymi aplikacjami, jakie czekają na testowany smartfon są oczywiście Geekbench 6 oraz AnTuTu v10. Pierwszy z benchmarków ukazał wynik 2008 punktów dla pojedynczego rdzenia oraz 5202 punkty dla całego procesora. Niby 2-lata na karku, a nadal „jest moc”. W AnTuTu jest równie dobrze, gdzie możemy spodziewać się wyniku ponad 1 miliona 322 tysięcy punktów. Spokojnie może nadal konkurować z nowymi smartfonami w tym zakresie.
Nie można zapomnieć o sprawdzeniu pamięci wewnętrznej, która ma istotny wpływ na funkcjonowanie smartfona. Tutaj z pomocą przychodzi wbudowany w AnTuTu v10 test. W kontekście wartości sekwencyjnych, mowa o 1722 MB/s odczytu oraz 1054,3 MB/s zapisu. Z kolei w przypadku randomowego odczytu będzie to 836 MB/s, a dla zapisu 494 MB/s. Są to wyniki, które wystarczą 99% społeczeństwa.
To sprawdziłem w 3DMark Wild Life Stress Test, który sprawdza, jak smartfon zachowuje się na przestrzeni 20-przebiegów testowych pod kątem wydajności w renderowaniu „rozgrywki”. Nie mam dobrych informacji – throttling jest spory, bo telefon stracił ponad 50% swojej wydajności na przestrzeni trwania tego sprawdzianu. Stabilnie było mniej więcej do 4-przebiegu włącznie, później to już „na łeb na szyję”.
Co jednak z temperaturami podczas takiego sprawdzianu? Na przodzie najwyższa zanotowana temperatura wyniosła 49,1°C, z kolei na tyle 48,1°C, a na ramce 46°C. W zasadzie nie było miejsca, które byłoby chłodniejsze niż 40°C na całej powierzchni smartfona. Jaki zatem można wyciągnąć z tego wniosek? Sony Xperia 5 V to nie jest smartfon, który jest chłodny podczas obciążenia. Chłodzenie zwyczajnie mogłoby być lepsze.
Tradycyjnie sprawdziłem go także w moim teście szybkości, który ma za zadanie sprawdzić każdy testowany telefon w „codziennych sytuacjach”. Mamy w repertuarze dwa przebiegi – pierwszy „na czysto” i drugi wczytując aplikacje z RAMu. A jakież to aplikacje? A no takie:
No i jakie wyniki zanotował nasz Samuraj? W pierwszym przebiegu poszło sprawnie, mieszcząc się w czasie 1 minuta 16 sekund i 8 setnych. Drugi przebieg jednak zajął praktycznie drugie tyle, a konkretniej 1 minutę 22 sekundy i 46 setnych. Łączny czas, w jakim przeszedł ten test zajął więc 2 minuty 39 sekund i 62 setnych. Oj Panie Sony, ale te aplikacje w pamięci operacyjnej to dlaczego tak mocno ubijamy, co w średniaku nie ma miejsca?
Co ciekawe, wygląda on trochę inaczej, chociażby patrząc na rozsuwane od góry menu i wygląd kafelek w nim, niż w przypadku Xperii 10 VI. A mamy tutaj tak samo Androida 14 i tak samo modyfikowanego przez Sony. Jest jednak więcej aplikacji, chociażby inna aplikacja aparatu, czy dwie dodatkowe aplikacje służące tylko i wyłącznie do nagrywania.
Całość jest jednak prosta i znajoma, jeżeli korzystaliście z „czystego Androida” już wcześniej. Nie ma tutaj wielu „smaczków” od japońskiego producenta. Poprawki zabezpieczeń są z lipca 2024 roku, więc całkiem świeże. Czy były jednak jakieś „bugi”? Tak, dosyć regularnie widywałem niepłynne animacje, które albo się zacinały, albo miało się wrażenie, że 120 Hz nagle zamieniło się w 30-60 Hz. A skoro o tym mowa – 120 Hz trzeba włączyć, bo standardowo jest 60 Hz. Co jednak ze wsparciem? Android 15 to maksymalnie, na co można liczyć, a do tego poprawki zabezpieczeń do 2026 roku – niewiele.
5000 mAh to – mogłoby się zdawać – sporo w smartfonie z wyświetlaczem 6,1″. Z jednej strony tak, z drugiej jednak – niekoniecznie. Generalnie rzecz biorąc z baterii można być zadowolonym, bo uśredniając uzyskiwane przeze mnie wyniki, wychodzi 6 godziny SoT, korzystając zarówno z WiFi, jak i LTE/5G. Najlepszy wynik to było z kolei ponad 7 godzin, ale najgorszy – w dniu, kiedy go konfigurowałem, pobierałem wszystkie potrzebne aplikacje etc. – był równy 4 godzinom.
Jeżeli go więc przyciśniemy mocno grami, to jeden dzień będzie maksem, ale jeżeli nie zamierzamy grać, to myślę, że 6 godzin będzie normą. Co jednak z ładowaniem? To także sprawdziłem, mamy tutaj 30W ładowanie przewodowe, które pozwala uzyskać 50% baterii w 33 minuty, z kolei 100% w 1 godzinę 36 minut. Przy takiej baterii myślę, że można to uznać za poprawny wynik, jednak nie da się ukryć, że mogłoby być lepiej.
Na przestrzeni testów nie odnotowałem żadnych problemów z działaniem sieci komórkowej, WiFi, czy też Bluetootha. Oprócz tego takie technologie, jak VoWiFi, czy VoLTE działały bez zarzutu, tak samo, jak łączność 5G na terenie Polski.
Myślę, że jedno zdanie może naprawdę dobrze podsumować ten model. Sony Xperia 5 V to smartfon dla geeka i fana marki. To raczej nie jest urządzenie skierowane „do mas”, chociaż i zwykły „Kowalski” mógłby być z niego zadowolony. Jak to wypada cenowo, to już wiemy – niecałe 4000 złotych, z kolei na promocjach jesteśmy w stanie go kupić obecnie za +/-3000 złotych, co jest zdecydowanie korzystniejszą ofertą i raczej jedynie w tej obniżonej cenie bym go rozważał.
Na pierwszy ogień wymieniłbym obecność złącza słuchawkowego jack 3,5 mm oraz jakość wykonania. Zwyczajnie jest ona TOPowa. Oprócz tego, zaproponowane rozmiary sprzyjają komfortowemu użytkowaniu testowanego smartfona. Z technicznych rzeczy pierwszy plus należy się wyświetlaczowi, który oferuje naprawdę dobre kolory, a także jasność i 120 Hz odświeżanie. Możemy również dopasować jego parametry do naszych potrzeb, co należy uznać za dodatkowy atut.
Multimedialnie głośniki również dają sobie bardzo dobrze radę. Co by nie mówić, aparaty w dzień radzą sobie przyzwoicie na bazowych ustawieniach, w nocy z kolei można tak powiedzieć o głównym „oczku”. Pod kątem nagrywania filmów, Sony Xperia 5 V w dzień także trzyma dobry poziom, a stabilizację należy pochwalić w aparacie ultraszerokokątnym oraz selfie. Nie można zapomnieć o tym, że jakość nagrywanego audio również zasługuje na pochwałę.
Szybka pamięć wewnętrzna pozytywnie wpływa na aspekt wydajności smartfona. Wracając jednak do możliwości personalizacji, aplikacja aparatu jest naprawdę mocno rozbudowana. Do tego mamy jeszcze dwie kolejne, służące jedynie do nagrywania filmów. Z pewnością coś ciekawego dla „geeków”. Bateria z kolei radzi sobie naprawdę dobrze, notując wyniki, które zadowolą większość użytkowników.
Start to powitanie smartfona, któremu nie towarzyszą żadne akcesoria, nawet przewód USB-C, o ładowarce nie mówiąc. Czytnik linii papilarnych działa przeciętnie w porównaniu z konkurencyjnymi rozwiązaniami zintegrowanymi z ekranami. Wspomniałem o możliwości personalizacji parametrów wyświetlacza – tryb twórcy nie działa tak, jak powinien.
Nocne zdjęcia z aparatu ultraszerokokątnego i selfie są zwyczajnie przeciętne, można było oczekiwać więcej po – co by nie mówić – flagowym urządzeniu. Nagrania wideo w nocy ogólnie także nie powalają, lekko mówiąc, czemu nie sprzyja kiepska stabilizacja głównego aparatu. Problem flar niestety w tym modelu jest obecny, czasami mniejszy, czasami większy. W kontekście użytkowania go na co dzień, jego kultura pracy nie należy do najlepszych. Smartfon zwyczajnie grzeje się mocniej od konkurencji.
Wydajnościowo z jednej strony stoi na wysokim poziomie, ale z drugiej ma problem z trzymaniem aplikacji w RAMie. Co ciekawe, tańsza Xperia 10 VI tego problemu nie ma. Cytując klasyka: jak do tego doszło, nie wiem?. Niestety, nie jest to też smartfon, który będzie długo wspierany, bo otrzyma jedynie jeszcze Androida 15 oraz aktualizacje zabezpieczeń do 2026 roku.
Na tyle, a na ile byłem w stanie sprawdzić ten model, to powiedziałbym, że jest on skierowany do:
I chyba tyle, aczkolwiek to są tylko moje przemyślenia. Technicznie w kontekście właśnie tych aparatów, które chyba najbardziej tutaj zawiodły mimo wszystko, jestem wręcz pewien, że da się z nich wyciągnąć więcej. Ale to już temat na osobny artykuł, który – być może – powstanie. Zobaczymy, jak z Waszymi oraz moimi chęciami będzie 🙂
Eh… Tak, lubię smartfony Sony, czy ogólnie ich produkty, ALE odpowiedź brzmi na ten moment – raczej nie. Być może to zmieni się, jeżeli faktycznie sprawdzę dogłębnie możliwości dodatkowych trybów robienia zdjęć, czy dodatkowe aplikacje odpowiedzialne za nagrywanie filmów. Jest to model, który może urzec swoim wyglądem, baterią, ekranem. Problemy jednak z wydajnością, objawiające się „ubijaniem” procesów w tle, przeciętnie spisujący się aparat w podstawowych założeniach. Jakby to ująć – jest mieszanie.
Aczkolwiek to tyle w tej recenzji, a już niedługo kolejne, także stay tuned 😉
Cya!
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…