Gdyby pół roku temu (a może nawet dwa miesiące temu) ktoś spytał mnie, co sądzę o rynku tabfonów, to odpowiedziałbym krótko: o czym? Sytuacja jednak poważnie się zmieniła i można już zaryzykować stwierdzenie, że sprzęt będący czymś pośrednim między smartfonem i tabletem zaczyna tworzyć osobną kategorię produktów. Czy ten trend ma szansę utrzymać się w sektorze mobilnym?
Premiera smartfonu Galaxy Note była różnie komentowana – jedni twierdzili, że taki smartfon ma rację bytu i Samsung nie będzie żałował swojej decyzji, a drudzy na wstępie przekreślali ten projekt i łapali się za głowę, tłumacząc, że smartfon z 5-calowym ekranem będzie stanowił dla użytkownika większy problem, niż pożytek. Rację mieli ci pierwsi, ale pewnie nawet oni nie spodziewali się, że model Galaxy Note stanie się tak popularnym urządzeniem. W marcu bieżącego roku koreański koncern informował, iż sprzedano 5 mln smartfonów, w czerwcu przekroczono już granicę 7 mln sprzedanych słuchawek, a w sierpniu świętowano wypuszczenie na rynek 10 mln egzemplarzy Note’a. Niektórzy twierdzą, że dane są zawyżone, ponieważ koreańska firma podaje liczbę urządzeń wysłanych do pośredników, a nie sprzedanych klientom indywidualnym. Nawet jeżeli jest to prawda, to i tak można przyjąć, że korporacja sprzedała bardzo dużo egzemplarzy Note’a. I zamierza wykorzystać ten sukces, wprowadzając na rynek jego następcę – model Galaxy Note II.
Na temat tego ostatniego urządzenia plotki krążyły w Sieci już od dawna. Ostatecznie pod koniec sierpnia zobaczyliśmy (w dość dziwnych okolicznościach) najnowszy sprzęt koreański firmy i już wtedy niektórzy zakładali, że korporacja podąża w tym projekcie właściwą drogą i ma spore szanse na to, by wyrównać, a może nawet przebić wyśrubowane wyniki Note’a. Zadanie jest dość karkołomne, ponieważ model musi walczyć o klienta z korporacją Apple i smartfonem iPhone 5, a także słuchawkami z Windows Phone 8 na pokładzie. Ktoś powie, że te urządzenia nie stanową dla siebie konkurencji, ponieważ to zupełnie inna gama produktów. Należy jednak pamiętać, że jeszcze dwa kwartały temu nie rozpatrywaliśmy smartfonów z dużym wyświetlaczem w odrębnych kategoriach. Po drugie, jest mało prawdopodobne, by klient, który zdecyduje się na zakup iPhone’a 5 lub Nokii Lumia 920, postanowił wydać kolejne kilka tysięcy złotych (dotyczy to oczywiście każdego innego kraju) na stosunkowo podobny produkt.
Podejrzewam, iż Samsung nie będzie bezczynnie przyglądał się poczynaniom Apple, Nokii czy HTC i zrobi bardzo wiele, by jeden z jego sztandarowych produktów stał się hitem. Oprócz kwestii ekonomicznych i chęci zysku mamy w tym przypadku do czynienia z walką o prestiż i miejsce w wiadomości klienta. Profity płynące ze sprzedaży tabfonów (przyjąłem tę nazwę, choć w obiegu jest jeszcze kilka innych – trudno stwierdzić, która z nich przyjmie się na stałe) zainteresowały także część pozostałych producentów i w chwili obecnej można już chyba mówić o początku wysypu urządzeń tego typu.
Najgłośniej było i jest o firmie LG oraz jej modelu Otimus Vu (w Polsce Swift Vu). Z pewnością nie będzie przesadą stwierdzenie, iż potencjał tego sprzętu nie został w pełni wykorzystany. Koreańska korporacja zaprezentowała słuchawkę stosunkowo dawno, ale przez długi czas oferowała ją wyłącznie na rynku rodzimym. Tym samym pod względem sprzedaży nie miała szans nawiązać walki z produktem Samsunga, który sprzedawano na całym świecie. Firma zdecydowała się na dość dziwny zabieg: stworzyła produkt, który pozycjonowała jako alternatywę dla Note’a i nie wyszła z nim poza grancie Korei. Jakiś czas temu postanowili to nadrobić i rozpoczęli sprzedaż smartfonu Vu na innych kontynentach, ale nie ulega wątpliwości, że szansa na ewentualny sukces została bezpowrotnie zmarnowana – gdy LG promuje model Vu, Samsung sprzedaje słuchawkę Note II. Wynik tego starcia nie jest trudny do przewidzenia (nawet, gdy weźmiemy pod uwagę, że LG podrasowało swój sprzęt przed wprowadzeniem na globalny rynek).
Najciekawsze jest to, że LG od jakiegoś czasu wspomina o modelu Vu II. Na dobrą sprawę, poznaliśmy już jego specyfikacje i orientacyjny termin premiery (MWC 2013). Po raz kolejny można jednak mówić o sporym opóźnieniu – jeżeli za kilka miesięcy koreańska firma faktycznie zaprezentuje sprzęt o takich parametrach, to ich szanse na rynkowy sukces są znikome. Gdy produkt trafi na rynek (globalny), to Samsung będzie już pracował nad następcą Note’a II (a może nawet wprowadzi go już do sprzedaży). Vu II nie jest alternatywą dla Note’a II, lecz jego poprzednika. LG już teraz poważnie traci do swego największego konkurenta (w zakresie tabfonów), a wiele wskazuje na to, że ta różnica się powiększy. Czy to oznacza, że na nowym rynku Samsung nie będzie miał realnej konkurencji? Niekoniecznie.
Ostatnimi czasy czytałem o przynajmniej kilku firmach ze sporymi ambicjami w zakresie produkcji tabfonów. Co ciekawe, producenci, którzy myślą poważnie o tym rynku (a przynajmniej sprawiają takie wrażenie), pochodzą albo z Korei Południowej albo z Chin. Wymienię cztery produkty, by pokazać, że temat nie jest zwykłym wymysłem. Jednocześnie jestem przekonany, że to dopiero poczatek dłuższej listy.
Model Pantech Vega R3 był już prezentowany na naszym blogu, więc nie będę się rozwodził nad jego specyfikacją – najważniejsze informacje znajdziecie tutaj. Sam producent zapewne jest znany naszym stałym Czytelnikom oraz osobom, które interesują się sektorem mobilnym. Ich sprzęt nie jest niestety obecny w naszym kraju i można w tym momencie usłyszeć jęk zawodu, ponieważ tworzą bardzo ciekawe słuchawki. Vega R3 z 5,3-calowym wyświetlaczem stanowi tego najlepszy przykład. Mamy w tym przypadku do czynienia z kolejnym argumentem, który oddala sukces smartofnów Vu oraz Vu II.
Pozostaniemy na rynku koreańskim i rzucimy okiem na sprzęt firmy Xtreamer. Producent anonsował niedawno 5-calowy model AiKi, który ma zapoczątkować rewolucję na rynku. W jakim aspekcie? Otóż jednym z najważniejszych z punktu widzenia klienta – ceny. Tabfony do tanich nie należą, a Note II jest tego świetnym przykładem. Firma Xteamer nie poinformowała niestety, co znajdzie się w ich smartfonie oraz ile trzeba będzie za to zapłacić. Zasiali jednak ziarno i zainteresowali rynek swoją propozycją – ciekawe, jak wykorzystają tę zdobycz. Jeśli faktycznie zaprezentują ciekawy sprzęt w atrakcyjnej cenie i postanowią z nim wejść na rynek globalny, to można się spodziewać odzewu ze strony pozostałych producentów. Jako klienci bardzo na tym skorzystamy, ponieważ jakość sprzętu i jego możliwości będą zapewne rosły, ale nie wpłynie to poważnie na wzrost cen.
Kolejny produkt tego typu znajdziemy w ofercie firmy Lenovo. Ten producent już od jakiegoś czasu przymierza się do rynku smartfonów, ale póki co niewiele z tego wynika. Firma nie rozpoczęła jeszcze walki o rynek globalny, ale zapewne zdaje sobie sprawę z tego, że prędzej czy później będzie musiała podjąć wyzwanie. Posiadają już silna pozycję z segmencie laptopów, zamierzają namieszać w sektorze tabletów, ale ich oferta będzie niepełna bez dobrych i popularnych smartfonów. Być może zadanie przetarcia szlaku spadnie na model LePhone K860. Produkt ma być wyposażony m.in. w czterordzeniowy procesor o taktowaniu 1,4 GHz, 5-calowy ekran w rozdzielczości 1280×720 pikseli oraz 1 GB pamięci operacyjnej (więcej informacji na kego temat znajdziecie tutaj). Warto wspomnieć, iż model o grubości 9,6 mm i wadze 185 g kosztuje na rodzimym rynku mniej niż 350 dolarów. To bardzo atrakcyjna propozycja i z pewnością znalazłoby się wielu chętnych na ten smartfon również poza graniami Państwa Środka.
Lokalną konkurencją dla tego sprzętu będzie z pewnością urządzenie Oppo Find 5, które jest promowane przez producenta jako pierwszy smartfon z 5-calwoym wyświetlaczem w rozdzielczości Full HD. Jeśli dorzucimy do tego czterordzeniowy procesor, 2 GB pamięci operacyjnej, baterię 2500 mAh oraz platformę Android 4.1, to można założyć, że sprzęt będzie się cieszył w Chinach wielkim powodzeniem, a jego kolejne nakłady będą się rozchodziły w kilka minut/godzin. Podobnie mogłoby być także na rynku globalnym, ale w tym przypadku producent musiałby spełnić przynajmniej dwa warunki: po pierwsze, jakość smartfonu (mam tu na myśli zarówno jakość wykonania i pracy, jak i eliminację wszelkiego typu usterek) musiałaby stać na wysokim poziomie, a po drugie, producent nie mógłby podbić poważnie ceny (o ile ta będzie atrakcyjna na początku), ponieważ klienci wybiorą wtedy sprzęt innych (czyt. bardziej znanych) marek. Potencjał jest – przekonamy się, jak zostanie wykorzystany.
Na koniec firma, która może najbardziej namieszać w sektorze tabfonów: HTC. Duży smartfon tajwańskiej korporacji stanowi obiekt plotek już od kilku dobrych miesięcy. Wiele osób zaznajomionych z tą branżą powtarzało (i robią to nadal), iż wprowadzając do sprzedaży taki model, HTC spróbuje przerwać złą passę, która trwa już kilka kwartałów (firma nadal jest na plusie, ale ich zyski są coraz mniejsze, co negatywnie wpływa na cenę papierów wartościowych). Słuchawki HTC, a zwłaszcza seria One, zebrały ostatnio solidne lanie od konkurencji, czyli Samsunga. Wprowadzenie własnego tabfonu faktycznie mogłoby stanowić niezłą podstawę kontrataku. Sprzęt musiałby jednak być przynajmniej tak dobry jak Galaxy Note II (a najlepiej by był bardziej wydajny i tańszy). Z racji tego, że na temat urządzenia plotkuje się już od dawna, nieistniejący (przynajmniej oficjalnie) produkt doczekał się już kilku nazw: HTC One X 5, HTC Droid Incredible X (DIx), a ostatnio także HTC Nexus 5. Do Sieci trafiają rzekome zdjęcia, grafiki i specyfikacje tego modelu, ale póki co niewiele z tego wynika.
Czy HTC potrzebuje tabfonu? Zdania są tu oczywiście podzielone i znajdziemy tyle samo argumentów co i kontrargumentów. Z jednej strony można powiedzieć, że firma powinna się teraz skupić na opracowaniu sensownego oraz innowacyjnego smartfonu z maksymalnie 4,5-calowym ekranem (i platformą Android), a także na słuchawkach z systemem Windows Phone 8. Z drugiej strony pojawią się głosy, iż korporacja musi próbować wskoczyć na ten rynek teraz, gdy nie jest on jeszcze nasycony i spróbować powalczyć z Samsungiem na tabfonowym polu. Można oczywiście powiedzieć, że to naśladownictwo w czystej formie i nie skończy się ono dobrze dla HTC, ale na dzień dzisiejszy 90% smartfonów moglibyśmy wrzucić do worka z napisem naśladownictwo. Firma powinna poszukać miejsca dla siebie w tym segmencie, ale ich produkt nie może być nijaki. Mocne podzespoły i dobre wyniki benchmarków to trochę za mało i korporacja doskonale się o tym przekonała przy okazji wprowadzania na rynek serii One. Oby tym razem było inaczej.
Choć wiele osób przestrzega, by nie mówić jeszcze o segmencie tabfonów i poczekać na rozwój wypadków (powtarzają, iż może to być krótkotrwała moda, która szybko przeminie), to moim skromnym zdaniem, możemy już wyodrębnić grupę urządzeń będących czymś pośrednim między smartfonem i tabletem. Jeżeli dobrze przyjrzymy się wydarzeniom na rynku, to można nawet założyć (choć to bardzo ryzykowne), że za jakiś czas tabfony staną się czymś powszechnym. Rozmiary ekranów smartfonów poszczególnych firm rosną i nic nie wskazuje na to, by proces miał się ustabilizować. Kilka kwartałów temu przekonywano, że 4 cale to już granica, której nie można przekraczać, bo nie spodoba się to klientom. Potem przeskoczyliśmy do rozmiaru 4,3, a następnie 4,5 cala. Wyświetlacze w swoich urządzeniach zwiększają już wszystkie firmy – od RIM (w tym celu poświęcą w wielu modelach klawiaturę QWERTY) przez Nokię (jeszcze niedawno powtarzali, że tak duże ekrany są bezsensowne i nie mają szans na rynku) po Apple, czyli firmę, która nogami i rękami broniła się przed zwiększaniem wyświetlacza w swoim flagowym produkcie. Nie można zatem wykluczać, że już niedługo urządzenia z ekranem 5-5,5 cala staną się standardem.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.