Google Pixel 9a / fot. Paweł Łaz, techManiaK.pl
Zapraszam na test Google Pixel 9a, który największą walkę stoczy ze samym sobą – a raczej, ze swoją premierową ceną. Czy mimo to jest to telefon godny polecenia w kwocie poniżej 2500 złotych? Tego dowiecie się z tego materiału: poznaj moją opinię o Google Pixel 9a.
Spis treści
Nie da się ukryć, że Google Pixel 9a mógł być bardzo ciekawym smartfonem. W końcu widzimy powrót do wbudowanej w korpus wyspy aparatów, która nie dodaje kolejnych paru milimetrów grubości. Zapraszam na test Google Pixel 9a, który zapewne w przeciągu miesiąca-dwóch stanieje do ciekawego poziomu.
Testowany przeze mnie wariant 128 GB to koszt 2399 złotych za pośrednictwem Google Store.
Jeżeli chcielibyście zakupić wersję 256 GB, to musicie liczyć się z wydatkiem rzędu 2849 złotych. Sporo więcej, jak za tylko rozszerzoną pamięć.
To niebezpiecznie blisko zwykłego Pixela 9, który kosztuje obecnie około 2650 złotych, zależnie od sklepu. Niby nieco mniej od poprzednika na premierę, ale to nadal za dużo jak na obecne realia rynkowe.
Sprzęt do testów dostarczyła firma Google, za co serdecznie dziękujemy. Nie miało to jednak wpływu na ocenę testowanego urządzenia.
Tak jak w całej serii Pixel 9, tak i model z dopiskiem a nie otrzymał nic poza standardowym zestawem producenta. Samo w sobie pudełko zostało także utrzymane w tym samym wyglądzie i użytych materiałach. Poniżej z kolei możecie obejrzeć unboxing testowanego smartfona.
W pudełku końcowo znalazł się:
Mogłoby być coś więcej, ale niestety, to obecnie standard wielu firm.
To zdecydowanie ciekawe posunięcie, na które zdecydował się producent. Porzucenie charakterystycznej wyspy w najtańszym smartfonie z serii Pixel 9 na rzecz… no właśnie, czego? Eksperymentu? Bo tak trochę można takie podejście określić, w końcu to wyłamanie się na miarę całego rynku, który dalej klepie zauważalne wyspy, nawet, jeżeli nie jest to fizycznie potrzebne.
Sama bryła urządzenia to już jednak wypisz-wymaluj to, co znamy z reszty smartfonów z tej rodziny. Kanciastość na miejscu, równe ramki wokół wyświetlacza, które są naprawdę bardzo dobrze widoczne także. Różnicy można doszukać się – oprócz wyspy, rzecz jasna – w materiałach. Ramka została wykonana też z aluminium, ale plecki to już tworzywo sztuczne. Całość matowo wykończona – bez miksów znanych z wyższych modeli.
Wyświetlacz z kolei chroni szkło Gorilla Glass 3, czyli tutaj także zostało przyoszczędzone na produkcji nowego telefonu. Wróćmy jednak do plecków, bo jak z całą resztą raczej nie widzę problemów, tak one nieco są. Aczkolwiek, tylko w jednej sprawie – spasowaniu. Da się wyczuć, że są ostre krawędzie właśnie od plecków, jakby zwyczajnie nie były odpowiednio spasowane z resztą smartfona.
Jak w zasadzie cały Pixel 9a daje pozytywne wrażenia pod kątem wykonania, tak ten punkt… no kuleje, lekko mówiąc. Plecki zwyczajnie jakby wystają ponad ramkę, co nie powinno mieć zdecydowanie miejsca.
Zdecydowanie wpłynęłoby to pozytywnie na komfort użytkowania oraz ogólną ergonomię. Ta z kolei jest oczywiście na gorszym poziomie, niżeli jest to w modelu 9, czy 9 Pro, które są fizycznie mniejsze, mimo tej samej przekątnej ekranu. Nie można jednak powiedzieć, że ten większy rozmiar dyskwalifikuje testowany smartfon. Z całości korzysta się w porządku pod tym kątem.
Na plus może być nieco niższa waga i ogólnie nadal dobre wyważenie całości. Można z niego całkiem wygodnie korzystać przy użyciu jednej dłoni. Warto także wspomnieć o tym, że czytnik linii papilarnych został tutaj podmieniony – zamiast ultrasonicznego, mamy optyczny. Działa nieco gorzej, ale nadal zwyczajnie dobrze.
O tym jednak, jak poradził sobie w testach za chwilę. Najpierw przyjrzyjmy się jego specyfikacji, która niby jest bliźniacza do podstawowego Pixela 9, jednak mamy tu w rzeczywistości inną matrycę. Jest to P-OLED o przekątnej 6,3″ oraz rozdzielczości 2424 x 1080 pikseli. Charakteryzuje się on 120 Hz odświeżaniem i obsługą treści HDR, czy maksymalną jasnością do 2700 nitów.
Jak jednak radzi sobie w praktyce? Biorę kolorymetr i mówię: sprawdzam. Obiecanej jasności oczywiście nie uzyskamy, jednak w automacie to nadal bardzo wysokie wartości, które gwarantuje nowy, tani Pixel 9a. Mowa o 1960 nitach, która to wartość w trybie manualnym spada do 1165 nitów. Wyniki naprawdę dobre.
To rzecz równie ważna, co jasność, w końcu chcemy otrzymać w smartfonie ekran, który ładnie odwzorowuje barwy, prawda? W tym modelu pokrycie gamutów wygląda następująco:
Bardzo podobne wyniki do swojego droższego pobratymca. Patrząc na to, że to telefon za mniej niż 2500 złotych, to zdecydowanie można powiedzieć, że w takim modelu są to dobre liczby Co z przekłamaniem barw w kontekście błędu ΔE (delta E)?
W zasadzie ta sama historia, jest identycznie. Tak samo temperatura barwowa, która ustawiona jest na 7086K. Daje to błąd ΔE na poziomie 10,16 dla bieli oraz 12,9 dla czerni. Standardowe wartości.
Generalnie rzecz biorąc, to nie ma złych. Ma jednak zdecydowanie klasę niżej notowane głośniki od swojego niewiele droższego brata, jakim jest Pixel 9. W tym modelu są one bardziej sopranowe, w mniejszym stopniu basowe, co wpływa na odczucia z ich użytkowania. Głównie w zakresie głębi dźwięku, który z siebie wydają. Są także nieco cichsze.
Nadają się jednak do słuchania muzyki, a jeszcze lepiej sprawują się, kiedy chcemy coś obejrzeć. Są to dobre głośniki, aczkolwiek mogłyby być lepsze, zważając na obecną sytuację cenową wyższego modelu.
Decyzja o zastąpieniu sporej wyspy taką, która nie wychyla się ponad obrys urządzenia (prawie), musiał mieć wpływ na to, co mamy tutaj w kontekście wyposażenia foto-wideo. Tak też się stało, nowy Google Pixel 9a ma gorsze matryce, niżeli poprzednik. Jest 48 MP aparat główny, wyposażony w dual pixel PDAF i stabilizację OIS. Oprócz niego znalazło się miejsce dla 13 MP modułu ultraszerokokątnego, cechującego się 120° kątem widzenia. Selfie z kolei to ta sama matryca 13 MP, co w aparacie ultraszerokokątnym. Jakoś trzeba było je zmieścić w body.
Wszystkie zaprezentowane niżej zdjęcia możecie sprawdzić w oryginalnej jakości | tutaj.
Tradycyjnie do oceny staje pierwszy główny moduł, jaki zastosował tutaj producent. Lecimy w takim razie z 15-stoma próbkami, dodatkowo wspieranymi przez 2-krotny zoom cyfrowy. Co tutaj widzimy?
Oczywiście, nie będziemy mieli tutaj takich samych, czy zbliżonych do Pixela 9 możliwości w zakresie fotograficznym, a także i wideograficznym, ale o tym później. Mimo wszystko, czuć zastosowanie gorszej matrycy względem Pixela 8a, czyli poprzednika. Szczegółowość wydaje się być gdzieniegdzie na gorszym poziomie, by zaraz być na podobnym. Nie ma zbytnio sytuacji, gdzie jest jednak na lepszym.
Zdjęcia po przybliżeniu są także mniej naturalne, z uwagi na stosowanie dosyć agresywnego wyostrzania, pewnie dla ratowania szczegółów. HDR działa jednak w porządku, wyciągając całkiem dobrze cienie oraz prześwietlenia. Całość charakteryzuje się także stonowaną kolorystyką, co nie jest klasyczne dla tych urządzeń.
Całościowo bez przybliżania mogą wyglądać w porządku, ale to za mało, by w tym budżecie porwać rynek. Zapewne będę powtarzał to parokrotnie na łamach tego tekstu, ale Google Pixel 9a to swego rodzaju eksperyment, pokazujący, że można żyć bez wysp aparatów, o ile zaakceptujemy wiążące się z tym konsekwencje.
Sytuacja niespecjalnie zmienia się w nocy. No, może zmienia, pojawiają się flary od mocnych punktów świetlnych. Oprócz tego, czasami niebo jest źle interpretowane, przez co mocno rozjaśniane, co prowadzi do szumiastego nieba. Dużo częściej jest jednak to zrobione na dobrym poziomie, niejako odcinając je od reszty kadru.
Względem poprzednika szczegółowość jest w większości przypadków gorsza, czasami mniej, czasami bardziej, ale nie liczcie tutaj na poprawę. Testowanemu smartfonowi bliżej do takich modeli, jak Nothing Phone 2a Plus, niżeli do droższych pobratymców. Na jakiś plus należy zaliczyć fakt, że zdjęcia wychodzą w większości przypadków nieporuszone, co jest istotne w takich warunkach oświetleniowych.
W zasadzie całokształt zdjęć z tego modelu pasuje do półki niżej, niżeli tej, w której się znalazł. O wariancie 256 GB kosztującym prawie 3 tysiące złotych nie mówiąc. Można pozytywnie wypowiedzieć się o kolorystyce, która jest raczej spójna z tym, co widzi fotograf.
Przejdźmy jednak do drugiego z oczek, które znajdują się na tyle urządzenia. Zdaje się, że gdzieś już widziałem tak działający aparat ultraszerokokątny… tak, to dokładnie ten sam moduł, co w Pixelu 8a. Zachowuje się także podobnie, praktycznie w każdej kwestii.
Zaczynając od szczegółowości, gdzie produkowane zdjęcia nie mogą na nią raczej narzekać. Pytanie jednak, czy po (prawie) roku brak rozwoju w tym zakresie nie jest szansą dla konkurencji? Oczywiście, że jest.
Wracając jednak do tego modelu, kolorystyka nie odbiega zbytnio od tego, co widzimy w aparacie głównym. Ilość szumu z kolei jest mniejsza od poprzednika, co zapewne jest spowodowane lepszymi algorytmami, która zostały zastosowane w nowym, tanim Pixelu.
Warto także zauważyć dobre działanie HDRu, co oczywiście także jest sprawką programową. Na tym jednak nie poprzestajemy, bo przechodzimy do zdjęć w nocy, a tutaj – rzecz jasna – jest trudniej o dobry wynik.
Co jednak mówi praktyka? Tak, flary są obecne, tego się nie pozbyto. Ograniczono jednak względem poprzednika ilość szumu, która występuje na zdjęciach. Zdaje się także, iż bonusowo dostaliśmy – może dzięki właśnie temu – trochę więcej szczegółów.
Kolorystyka zdjęć jest zbliżona do tej, którą widzimy w głównym aparacie, co zdecydowanie jest dobrą informacją. Generalnie poprawiono się w praktycznie każdym detalu, jednak nie zmieniono… nic. Prócz oprogramowania, rzecz jasna.
Pozostał ostatni element, jakim jest kamerka selfie. Zdecydowanie zastosowana 13 MP matryca odnajduje się także w tej roli, nawet może lepiej momentami, niżeli jako moduł ultraszerokokątny. Prezentuje on bardzo dobrą szczegółowość, czy odwzorowanie barw za dnia. Ponadto, HDR także trzyma odpowiedni poziom. Zdjęcia wychodzą zdecydowanie ładne, przyjemne dla oka.
W nocy jednak zachodzi sytuacja, w której bez doświetlania, ciężko jest zrobić nieporuszone zdjęcie. Dodatkowo, pojawiają się flary, więc jeżeli będziecie chcieli strzelać selfiaki po zmroku, to radzę włączyć flash, a nie automatyczny tryb nocny.
Czy gorszy aparat główny – z technicznego punktu widzenia – pokazał się także raczej z gorszej strony w nagrywaniu wideo? Sprawdźmy próbki właśnie z niego, a następnie z dwóch kolejnych modułów.
Zaczynamy oczywiście od głównego modułu. Na początek pochwalić mogę audio, jakie nagrywa nowy Pixel. W tym zakresie w zasadzie nie odstaje od swoich pobratymców. Charakteryzuje się także dobrą stabilizacją, aczkolwiek zabrakło funkcji nagrywania z włączonym HDR’em, czy ulepszonych nagrań znanych z Pixela 9 (Pro).
Nagrania charakteryzują się także wysoką ilością szczegółów, chociaż jeżeli myślimy o dodatkowym trybie ze wzmocnioną stabilizacją, to oczywiście jest ich mniej. Ten działa dobrze, lecz potrzebuje dużo światła, by dać optymalne rezultaty. Na koniec można dodać, że tradycyjnie wybranie opcji 4K@30 FPS powoduje gorsze działanie stabilizacji elektronicznej.
Ultrawide kontynuuje passę w kontekście szczegółowości, jaką się charakteryzuje. To samo tyczy się stabilizacji, która przez to, że kadr jest szerszy, jest łatwiejsza do zaimplementowania. Co ciekawe, oferuje on nieco bardziej kontrastowe nagrania względem głównego oczka – przynajmniej w moim mniemaniu. Da się wyczuć poprawę względem poprzednika. Nie ma jednak tak łatwo, bo szum nadal jest do wypatrzenia.
Kończymy selfiakiem, który ogólnie rzecz biorąc radzi sobie dobrze w praktycznie każdym względzie. Od szczegółowości, przez stabilizację, po chociażby kolorystykę. Problem jest jednak z audio, jeżeli korzystamy z redukcji szumów. Powoduje ona momentami, że brzmi się jak robot.
Przejdźmy w takim razie do nagrań w gorszych warunkach oświetleniowych. Czy tutaj wygląda to równie dobrze, a może niekoniecznie?
Cóż, pomimo gorszej matrycy, w tym scenariuszu udało się utrzymać to, co do zaoferowania miał poprzednik w postaci Google Pixel 8a. To jednak nie oznacza, że mamy do czynienia z obiektywnie wysoką jakością owych nagrań. Szczegółowość jest bowiem na przeciętnym poziomie, a wyciąganie informacji z cieni nie jest optymalne. Oprócz tego, pojawia się spora ilość szumu. Jeżeli z kolei przyjdzie Wam chęć na tryb ze wzmocnioną stabilizacją, to raczej radzę go pomijać.
Moduł ultraszerokokątny to z kolei mały progres, co oczywiście należy rozpatrywać jako plus. Problem w tym, że nie jest na tyle duży, by konkurować z tym, co oferuje tańszy Nothing Phone 2a Plus. Widzimy sporo szumu, który oczywiście zjada ilość detali. Stabilizacja także go nieco dodaje. Kolorystyka to jednak ogólna zaleta tego smartfona
Pozostała kamerka selfie, która jednak nie poprawiła się w żadnym stopniu względem poprzednika. To powoduje, że w zasadzie jakościowo stoi poniżej – znów – Phone 2a Plusa. Półkę niżej, niżeli znajduje się cenowo testowany model.
Nie wiem, choć się domyślam. Bo tak naprawdę, to co tutaj mamy? Tensora G4, czyli to samo, co w zwyklaku, czy nawet prosiaku, do tego 8 GB pamięci operacyjnej zamiast 12-stu, czy 128 GB pamięci wewnętrznej UFS 3.1. Ale to już jakaś śmieszna zasada, że Pixele z serii „a” radzą sobie lepiej w benchmarkach, niżeli ich drożsi bracia.
Przejdźmy więc do takich testów właśnie. Na początek tradycyjnie sprawdzenie, jak smartfon znosi długotrwałe, mocne obciążenie. 15-minutowy przebieg w CPU Throttling Apk. Już w pierwszej minucie widzimy spadek o ~10%, natomiast po 3 minutach wydajność spada o łącznie ~30% i w zasadzie, tak utrzymuje się już praktycznie do końca. W najgorszym momencie, CPU był w stanie dać z siebie 67% pierwotnej wydajności – dużo lepsza wartość, niżeli w droższych pobratymcach.
Co z typowymi dla takich testów Geekbenchem oraz AnTuTu? Zaczynając od pierwszego, idziemy już bardziej tropem zeszłorocznych premier, uzyskując 1709 punktów dla pojedynczego rdzenia oraz 4429 punktów dla całego układu. W drugim zaś mamy zauważalnie lepsze liczby względem droższego Pixela 9 – czemu? Bo tak. Mowa o łącznym wyniki 1 226 790 punktów i poprawie w praktycznie każdym obszarze, w którym wykonywany był test.
Nie omieszkałem nie sprawdzić także tego, jak sprawuje się pamięć wewnętrzna. Jedyna wartość, na jakiej ucierpiał tani Google Pixel 9a, to wartości w dostępie losowym, czy sekwencyjnym zapisie. Nadal są to jednak wyniki, które można uznać za dobre.
A przynajmniej tak można stwierdzić na podstawie tego, jak zachowuje się jego GPU pod obciążeniem. Traci jedynie 19,2% wydajności w tym wymagającym teście, jakim jest Wild Life Stress Test. Najlepszy wynik także jest wyższy od droższych wariantów smartfona. Żeby nie było tak kolorowo, przejdźmy w takim razie do kolejnego aspektu.
Oczywiście mowa o temperaturach samego urządzenia podczas tego typu sprawdzianu. Jest ciepło, jest zdecydowanie ciepło, chociaż nadal podobnie do Pixela 9. Mowa tu o:
Mogłoby być jednak te parę stopni chłodniej, ale… to Tensor, a one niestety do szczególnie chłodnych układów nie należą, mimo niespecjalnie wysokiej wydajności w porównaniu z flagowymi Snapdragonami chociażby.
Nie zapomniałem sprawdzić go także w warunkach użytkowych. Jak zawsze, mamy dwa przebiegi – pierwszy „na czysto”, drugi z RAMu, a udział wzięły następujące aplikacje:
I jak to się ma, czy wyższe wyniki w benchmarkach to też szybsza praca, mimo mniejszego zasobu RAMu? Zauważalnie wolniej. W pierwszej próbie stoper pokazał 1 minutę 26 sekund i 30 setnych, z kolei w drugiej była to 1 minuta, 16 sekund i 75 setnych. Daje to wynik końcowy dla całego sprawdzianu 2 minuty, 43 sekundy i 5 setnych. Około 30 sekund dłużej, niżeli na droższych odpowiednikach. Google dalej ma do zrobienia wiele w kwestii zarządzania aplikacjami w RAMie.
W zasadzie nic w materii oprogramowania się nie zmieniło. No, może nie do końca, bo mamy tutaj Androida 15 na pokładzie, z kwietniowymi poprawkami zabezpieczeń. Tak samo, jak reszta smartfonów z serii Pixel 9, tak i ten zapewnione ma 7 lat spokoju w kontekście aktualizacji. Czy coś z kolei zmieniło się w działaniu AI, jakim jest Gemini?
Oczywiście wiele zostało rzeczy usprawnionych, a do tego tradycyjny asystent Google został wręcz całkowicie wyparty na rzecz Gemini właśnie. Zdecydowanie ciekawe rzeczy, ale u mnie raczej nie funkcjonujące jako coś, czego w telefonie używam na co dzień.
Trudno powiedzieć, chociaż z pewnością jest na to potencjał. Jest ona większa o 400 mAh względem Pixela 9 (Pro) i radzi sobie na ich poziomie lub lepiej. Mowa tutaj o ~7,5 godzinach na WiFi oraz poziomie 7 godzin przy intensywnym dniu na LTE / 5G. To jak najbardziej dobre wyniki.
Ładowanie jednak zostało tak samo kiepskie. Do 50% poziom baterii w naszym Pixelu 9a uzupełnimy w 34 minuty, zaś pełnym akumulatorem można cieszyć się po 1 godzinie i 45 minutach.
To zawsze temat, który przy Pixelach jest niejednoznaczny. Czy w tym modelu bez problemowo jesteśmy w stanie złapać sygnał 5G? Niestety, ale mi się nie udało. Jest to dla mnie tajemnica, jak to się dzieje, że na większości smartfonów nie mam z tym problemu, ale Pixele niestety się do nich nie zaliczają. VoLTE i VoWiFi jest obecne, aczkolwiek ich wywołanie również nie jest zbyt łatwe, lekko mówiąc.
Dotarliśmy do końca omawiania nowego urządzenia amerykańskiego giganta. Czy jest to udany model? Hmm… ma na pewno potencjał na to, by zebrać wokół siebie zainteresowanie, w końcu jest całkiem wyjątkowy patrząc na jego budowę. Dużym problemem jest jednak cena wynosząca 2399 złotych za podstawowy wariant. To przynajmniej o 400 złotych (a nawet myślę, że więcej) za dużo na to, co ma do zaoferowania prócz braku wyspy. No dobrze, ale prócz ceny, to musi mieć jakieś plusy i minusy, prawda? Jak najbardziej i teraz je sobie podsumujemy.
Kontynuowanie polityki 7 lat wsparcia to zdecydowanie rzecz na plus. To samo tyczy się tego, że ogólnie jest to dobrze wykonany smartfon, choć nie bez wad. Pochwalić można także szybki oraz celny czytnik linii papilarnych, czy to, jak radzi sobie w praktyce i testach zastosowany wyświetlacz. Multimedialnie z dobrej strony pokazują się także głośniki stereo, ale oczywiście nie tylko one.
Aparat ultraszerokokątny oraz kamerka selfie w dzień również można uznać za pozytywy testowanego urządzenia. Wszystkie oczka z kolei radzą sobie także z nagrywaniem filmów za dnia, na poziomie, który zasługuje na pochwałę. To, jak rejestrowana jest ścieżka dźwiękowa to także powód do zadowolenia. Na koniec wspomnieć trzeba o tym, że Pixel 9a radzi sobie bardzo dobrze w testach wydajności, a zastosowana bateria wystarcza na przynajmniej jeden, intensywny dzień użytkowania.
O cenie już było, więc powiedzmy o wyposażeniu, które standardowo, szału nie robi. Można także przyczepić się do jednego elementu w jakości wykonania, jakim jest spasowanie plecków. Średnia jest także ergonomia, a podczas wykonywania zdjęć, czy nagrywania filmów, natknąć możemy się na flary. Aparat główny radzi sobie… przeciętnie, co tu dużo mówić, tak w nocy, jak i za dnia. Kamerka selfie z kolei w gorszych warunkach oświetleniowych traci swoje zalety.
Filmy, które produkuje Google Pixel 9a w nocy, także nie są czymś, czym mógłby się chwalić. Jest to także obiektywnie wolny smartfon, mimo wysokich wyników w testach wydajności. Nie pomaga mała ilość RAMu. Nie udało mi się także skorzystać z 5G, a wolne ładowanie to ostatni przytyk, jaki mogę tutaj przytoczyć.
I to byłoby na tyle. Jak stanieje, to może być ciekawym wyborem dla szerszego grona użytkowników, ale teraz – jedynie dla specyficznej grupy będzie w porządku.
Cya!
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
OnePlus Nord CE5 to sztandarowy przykład nowego trendu w średniej półce cenowej. Nie mogę się…
OneUI 7 trafia na kolejne telefony i tablety Samsunga. Poznaliśmy konkretne terminy aktualizacji dla S24,…
OnePlus w becie Androida 16 wprowadza ograniczenie ładowania baterii i od razu robi to dobrze.…
Oficjalna data premiery vivo X200 Ultra została ujawniona. Podobnie jak specyfikacja mocarnego flagowca do zdjęć.…
Samsung Galaxy Z Fold 7 będzie znacznie lepszy niż Galaxy Z Fold 6. Nowy flagowiec…
Xiaomi 13T ma na karku półtora roku, ale to nadal bardzo dobry smartfon. Teraz możesz…