Apple jest konserwatywną firmą.
Część z Was zwróciła zapewne uwagę na słowa „Phil Schiller miał stwierdzić”. Nie znalazły się tu przypadkiem. Sprawa stała się dość zawiła i jest dość prawdopodobne, że rozmówcy pana Schillera źle go zrozumieli albo przypisali mu słowa, których nigdy nie wypowiedział. Zrobiło się spore zamieszanie i stanowisko Apple zostało poważnie „zmiękczone”. Firma powtarza teraz, że nie zamierza udzielać informacji na temat kolejnych produktów. Wyjaśnienia mogą być dwa (pomijając już oczywiście fakt, że chcieli odciąć się od czegoś, co nie zostało powiedziane): albo Apple pracuje nad tańszą wersją popularnego smartfonu albo chce sobie zostawić awaryjne wyjście na wypadek, gdyby kiedyś przyszło im do głowy stworzyć taki produkt (kłania się stara zasada: nigdy nie mów nigdy). W obu przypadkach robi się dość ciekawie.
Dlaczego Apple powinno stworzyć taniego iPhone’a
Powodów, dla których Apple mogłoby się zdecydować na taniego iPhone’a, jest przynajmniej kilka. W pierwszej kolejności należy spojrzeć na udziały poszczególnych platform w rynku mobilnym (iOS jest w tym przypadku jednoznaczne ze słowem Apple). Gigant z Cupertino nadal zajmuje całkiem pokaźną część tego segmentu, ale z każdym kwartałem traci do lidera, czyli Androida i nie należy się spodziewać, by ten proces nagle wyhamował. Dlaczego? Ponieważ potęga zielonego robota rośnie w dużej mierze dzięki rynkom wschodzącym i sprzedawanym tam modelom za 100-200 dolarów. Trudno się spodziewać, by w Chinach, Indiach czy Brazylii klienci masowo rzucili się na iPhone’a, za którego będą musieli zapłacić kilkaset, a niekiedy nawet tysiąc dolarów.
Problem staje się dość widoczny, a Tim Cook (CEO Apple) niejednokrotnie powtarzał, iż priorytetem dla jego firmy jest rynek chiński. Rynek, na którym póki co radzą sobie ze zmiennym szczęściem (delikatnie napisane). Ale jak sprowokować Chińczyków do kupienia sprzętu będącego poza zasięgiem ich portfela? I tu pojawia się odpowiedź w postaci budżetowego iPhone’a. Ten sprzęt mógłby rzucić rękawicę tanim słuchawkom Samsunga, a nawet chińskich producentów (wszak jest na nim logo nadgryzionego jabłka). Ktoś może jednak spytać: ale po co Apple miałoby walczyć o wpływy z Androidem? Przecież to tylko kwestia prestiżu.
Priorytetem Apple jest rynek chiński.
Owszem, na dzień dzisiejszy patrzymy na to jedynie przez pryzmat prestiżu. Ale to krótkowzroczne podejście do tematu. Wpływy na rynku można przełożyć na pieniądze, a sprawę z tego zdają sobie kolejne firmy. Wystarczy tu wspomnieć Amazona. Ponad rok temu firma wypuściła na rynek tablet Kindle Fire. Potem dorzuciła do oferty jeszcze kilka urządzeń i prędzej czy później powinna dorzucić i smartfon. Czy zarobiła na tych produktach? Raczej nie – prawdopodobnie dołożyli do tego biznesu. Po co zatem wchodzili na rynek? By zdobyć klientów, którym sprzedadzą treść.
To właśnie treść jest słowem kluczem, które staje się bardzo ważne w dyskusji o tanim smartfonie Apple. Gdyby gigant z Cupertino sprzedał swój produkt w wielomilionowym nakładzie i nie zarobił na tym przysłowiowych kokosów, to jest wielce prawdopodobne, że z czasem na ich konta wpływałyby setki milionów dolarów z tytuł sprzedanego kontentu. Aplikacje, wszelkiej maści multimedia – klienci konsumowaliby treść na sprzęcie Apple. Najpierw jednak musieliby ją kupić od amerykańskiej firmy. Jeżeli dzisiaj porównamy wpływy ze sprzedaży sprzętu i treści, to ten pierwszy będzie oczywiście dominował. Warto jednak spojrzeć na sprawę z kilkuletnim wyprzedzeniem – w przyszłości ta różnica wcale nie musi być tak miażdżąca. Warto zatem mieć wielu użytkowników swojego sprzętu.
Klienci konsumowaliby treść na sprzęcie Apple. Najpierw jednak musieliby ją kupić od amerykańskiej firmy.
Kolejna kwestia to zarząd Apple, a zwłaszcza CEO firmy. W mediach (i nie tylko tam) często można się spotkać z opinią, że władze amerykańskiej korporacji stały się nijakie po śmierci Steve’a Jobsa. Brakuje lidera, wizjonera, odważnego człowieka z pomysłem na rozwój najdroższej firmy świata. Tim Cook zapewne zdaje sobie sprawę z owych zarzutów wysuwanych głównie pod jego adresem i może chcieć (mniej lub bardziej świadomie) poprowadzić firmę „po swojemu”. Skoro Steve Jobs stawiał na produkty klasy premium, to dlaczego on nie miałby zdecydować się na inne rozwiązanie? Np. taniego iPhone’a?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.