Ben Parr, którego tekst znajdziesz na łamach CNET, uważa, że Z10 i Q10 to za mało, by BlackBerry zdobyło wyższą pozycję na rynku. Nie chodzi nawet o same urządzenia, ale o integralną część systemu – aplikacje.
Według redaktora współpracującego z CNET, biblioteka programów nie jest wystarczająco atrakcyjna dla nowych klientów. Nie stanowi dostatecznego powodu do migracji. Parr opiera swoją teorię na liczbach, wskazując na zdecydowaną wyższość iOS (800 tysięcy aplikacji), Androida czy nawet Windows Phone, który w tej chwili dysponuje dwukrotnie większą ilością pozycji. Autor przypomina również, że coraz bardziej istotną grupą docelową są młodsi użytkownicy, którzy czas spędzają na „społecznościówkach” i graniu.
Według Parra BlackBerry zawsze będzie na końcu. Jeśli będą pojawiać się „przebojowe” produkcje, to dostarczone zostaną najpierw na pokład iPhone’ów i smartfonów z Androidem, a dopiero później – być może – do BlackBerry World. Tym samym Z10 i Q10 nie przyciągną nowych użytkowników, a co najwyżej utrzymają tych starych. I tutaj, w opinii CNET-u, leży pies pogrzebany.
Właściwe podejście?
O ile po części przytoczone argumenty są logiczne i zrozumiałe, tak zupełnie nie zgodzę się z wnioskiem wieńczącym artykuł. Autor sugeruje, iż gdyby zebrać grupę dziesięciolatków i dać im do wyboru urządzenia z iOS, Androidem, Windows Phone i nowym BlackBerry, to na pewno tego ostatniego nie zechcą.
Idąc dalej tym tokiem rozumowania, dzieciaki nie będą używać też Windows Phone’a (za mało gier), zastanawiałbym się też nad Androidem (za mało fajnych gier). Jedynym pewniakiem jest tu iPhone, choćby ze względu na potężny product placement w USA.
Pomijam również to, że BlackBerry raczej nie planowało budowania tak młodej bazy klientów. To zawsze był telefon biznesowy i cały czas takim pozostaje. Otwarcie się na świat multimediów i aplikacji trzecich niczego nie zmienia, co najwyżej uatrakcyjnia ofertę i dostosowuje się do wymagań rynkowych.
Nie widzę sensu w budowaniu całego tekstu wokół kilku programów, które zresztą i tak pojawią się na nową platformę. Najprostszy przykład to Instagram. Po premierze wersji na Androida w krótką chwilę użytkowników zarejestrowało się prawie dwukrotnie więcej, niż kiedykolwiek na iOS – a więc już teorię związaną z „pierwszeństwem” można obalić.
Kolejnym absurdem jest stwierdzanie śmierci nowego systemu przed jego faktyczną adaptacją, zwłaszcza w nie do końca uformowanym jeszcze rynku. Żaden sklep z aplikacjami mobilnymi nie startował z przysłowiowym milionem tytułów, co jest doskonale widoczne na przykładzie Windows Phone. BlackBerry nie będzie dominować, ale na pewno łatwo oręża nie złoży. Z10 to bardzo dobry start w przyszłość. Teraz najważniejsze będzie inwestowanie w rozwój BlackBerry World, zachęcanie developerów i projektowanie kolejnych słuchawek.
Nie mówię, że BlackBerry powróci do szczytowej formy. Nie mam również pojęcia, czy uda im się utrzymać na nowym dla nich polu działalności, nie oczekuję rekordowych wyników sprzedaży kwartalnej. Fakt faktem – nie pokazano tu nic rewolucyjnego, a dawny RIM wyłącznie dostosował się do panujących obecnie standardów.
Myślę jednak, że BlackBerry zasługuje na swoją szansę. Jak mało która firma.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.