>
Kategorie: Google Longform Motorola Newsy

Moto X i Moto G to zapowiedzi poważnych zmian. Nie ucieszą one wszystkich

Zaledwie miesiąc dzieli nas od zakończenia roku 2013. Najbliższe tygodnie będą czasem podsumowań, analiz, dokonywania zestawień oraz wyciągania wniosków. Nie ominie to również branży IT i należącego do niej sektora mobilnego. Już od kilku tygodni pojawiają się pytania o np. najlepszy smartfon mijającego roku. Propozycji jest przynajmniej kilka, ale to temat na inny wpis – w tym skupię się na modelach, które mogą być zapowiedzią większych zmian na rynku: Moto X oraz Moto G.

Moto G / Fot. Motorola

Już na wstępie muszę doprecyzować, iż nie skupię się na specyfikacjach, możliwościach czy testach wspomnianych smartfonów. Urządzenia stanowią zaledwie punkt wyjścia dla znacznie ważniejszego zagadnienia: polityki i strategii Google. Wiele wskazuje na to, iż internetowy gigant w końcu zacznie robić użytek z kupionej za grube miliardy dolarów Motoroli i wcale nie chodzi tu o wojny patentowe. Korporacja z Mountain View zaczyna stawiać kroki, których najbardziej obawiali się producenci sprzętu z Androidem.

Motorola Mobility, czyli kula u nogi Google

Google sporo zapłaciło za Motorolę i to nie ulega wątpliwości. Co prawda, udało im się kupić legendarnego producenta z bogatym portfolio patentowym i doświadczoną załogą, ale trudno nazwać to prawdziwą okazją. Zwłaszcza, że zakup nie tylko nie przynosi zysków, lecz przynosi straty i obciąża wyniki finansowe Google. W poprzednim kwartale Motorola przyniosła blisko ćwierć miliarda dolarów strat, podobnie było np. w drugim kwartale 2012 roku. Jasne, że zdarzały się też lepsze kwartały, ze znacznie mniejszymi stratami, ale nie zmienia to faktu, że Google cały czas musi dokładać do tego biznesu.

Biorąc to pod uwagę, nie dziwił fakt, że internetowy gigant sprzedał część przejętej korporacji (pozbyto się oddziału związanego z telewizją kablową i nie była to niespodzianka), jednocześnie wycofano Motorolę z części rynków i rozpoczęto proces restrukturyzacyjny w tym biznesie. To było konieczne, ponieważ producent sprzętu zwyczajnie nie radził sobie w tym biznesie, przez lata zamieniał się stopniowo w coraz bardziej skostniałą korporację niezdolną do konkurowania z innymi graczami. Porządki w firmie były zatem czymś oczywistym. Pojawiały się jednak pytania, czy po tych zmianach, Google zacznie wykorzystywać Motorolę, czy zaakceptuje generowane przez nią mniejsze straty lub znikome zyski, ale będzie mogło przy tym cieszyć się względnym spokojem w kwestii konfliktów patentowych.

Przybywało głosów przekonujących, iż Google zaprzęgnie inżynierów Motoroli do prac nad projektem Glass, który przez część komentatorów określany jest mianem przyszłości sektora nowych technologii. Taki scenariusz faktycznie wydaje się dość prawdopodobny, ale warto sobie zadać pytanie, czy faktycznie można wykorzystać cały potencjał Motorola Mobility w tym jednym projekcie? Zwłaszcza na tym etapie, gdy nadal mówimy raczej o prototypie produktu niż o sprzęcie gotowym do podboju rynku.

Odpowiedź nasuwa się automatycznie – część pracowników może się tym oczywiście zająć, ale reszta nadal będzie bezproduktywna. Bo trudno inaczej nazwać tworzenie i wypuszczanie na rynek telefonów cieszących się znikomą popularnością. Motoroli potrzebne były nowe produkty, nowe smartfony i to takie, które rynek przywitałby głośnym „wow”. W końcu przyszedł ich czas.

Moto X – wielkie nadzieje i kwaśne miny

Plotki na temat tajemniczego smartfonu tworzonego wspólnie przez inżynierów Google i Motoroli pojawiły się na długo przed premierą tego produktu. Szeroko pojęta „branża” zdołała nawet stworzyć mini legendę, w której sporą role odgrywała sama nazwa: „X Phone„. Niektórzy spodziewali się prawdziwej rewolucji, początku poważnych przetasowań na rynku i przede wszystkim dowodu na to, że internetowy gigant nie kupił amerykańskiej legendy tylko po to, by w ręce konkurencji nie wpadło portfolio patentowe tej korporacji. Czy wielkie nadzieje zostały spełnione?

Sierpień przyniósł odpowiedzi na pytania, jakie towarzyszyły tajemniczemu urządzeniu z X w nazwie. O wielkiej niespodziance i prawdziwej petardzie mowy oczywiście być nie mogło – dzisiaj trudno o utrzymanie tajemnicy do dnia premiery. Dzięki temu o sprzęcie wiedzieliśmy już całkiem sporo przed oficjalną prezentacją. Potwierdziły się plotki, z których wynikało, iż Moto X, bo taką nazwę ostatecznie otrzymał telefon, nie powstał po to, by zawstydzić innych producentów topowymi podzespołami – postawiono na przeciętną (choć nadal atrakcyjną) specyfikację. Silnych stron produktu należało szukać zupełnie gdzie indziej. Gdzie?

Zarówno podczas samej premiery smartfonu, jak i po niej, producent zwracał uwagę na oprogramowanie sprzętu (przede wszystkim na Google Now), wysoka wydajność oraz możliwość daleko posuniętej personalizacji. Smartfon nie miał być „rakietą” wyposażoną w potężny procesor czy multimedialnym „potworem” z bardzo dużym ekranem. Chodziło przede wszystkim o to, by działał sprawnie i stał się prawdziwym asystentem użytkownika. Projekt sprowadzał się zatem do dobrze skrojonego oprogramowania i nie był to pierwszy krok Google w tym kierunku – firma już wcześniej podjęła dyskusję (nieśmiało, ale jednak) na temat wyścigu zbrojeń na rynku mobilnym i potrzebie jego ograniczenia, a Moto X wpisał się w ten trend.

Jakiś czas temu pojawiły się wyniki sprzedaży smartfonu Moto X w trzecim kwartale 2013 roku. Wynika z nich, iż Motoroli/Google udało się sprzedać pół miliona sztuk modelu otwierającego nowy rozdział w historii firmy. Dużo? Powszechnie przyjęto, że nie. Część komentatorów wyraziła opinię, że powodem może być brak topowej specyfikacji, która stanowi obecnie magnes przyciągający klientów. Pewnie jest w tym trochę prawdy, ale nie należy zapominać o innych czynnikach niekorzystanie wpływających na sprzedaż modelu.

Kilka tygodni temu zagadnieniu sprzedaży Moto X tekst poświęcił Konrad i trudno nie zgodzić się z przywołanymi wówczas argumentami tłumaczącymi przeciętne wyniki: słuchawka Moto X trafiła do sprzedaży pod koniec sierpnia, więc nie ma sensu mówić o pełnym trzecim kwartale, smartfon był (i nadal jest) oficjalnie dostępny wyłącznie na amerykańskim rynku, początkowo ograniczone były możliwości personalizacji sprzętu, która miała stanowić jego mocny atut (nie mogli z niego skorzystać klienci wszystkich operatorów). Swoje zrobiła również wysoka cena produktu.

Blisko 600 dolarów bez umowy z operatorem i prawie 200 dolarów przy zawarciu tejże trudno uznać za okazję. Zapewne w znacznym stopniu wpływ miał na to fakt, iż model nie tylko zaprojektowano, ale też wyprodukowano w USA, ale dla większości klientów ma to drugorzędne znaczenie – wspieranie rodzimej gospodarki schodzi na dalszy plan, gdy w grę wchodzi zawartość portfela. Ostatecznie ceny zaczęły spadać, poważnie obniżono je m.in. z uwagi na okres przedświątecznych wyprzedaży – to w połączeniu z pozostałymi pozytywnymi zmianami (większa dostępność) może sprawić, że smartfon zacznie się cieszyć znacznie większą popularnością i osiągnie lepsze wyniki sprzedaży.

Nawet, jeśli tak się stanie, to nie zniknie pierwsze wrażenie, a to trudno uznać za bardzo pozytywne. Wiele osób czekało na prawdziwy hit i dostało „tylko” dopracowany smartfon. Oczekiwania zdecydowanie przerosły rzeczywistość, pojawiły się kwaśne miny. Warto jednak napisać, że był to zaledwie początek większego projektu, którym Google prawdopodobnie chce zmienić nie tylko wyniki sprzedaży (przede wszystkim Motoroli, ale to na dobrą sprawę także wyniki internetowego giganta), ale też oczekiwania klientów oraz, w dłuższej perspektywie, cały rynek smartfonów. Dowodem na to jest Moto G.

Moto G – większy dystans i miła niespodzianka

Zgaszenie wielkiego entuzjazmu, jaki towarzyszył plotkom na temat smartfonu Moto X, sprawiło, że doniesienia dotyczące urządzenia Moto G były już odbierane z większą rezerwą. Zakładano, iż model może być dostępny jedynie w USA i nie będzie propozycją atrakcyjną pod względem ceny. Tym razem jednak doczekaliśmy się bardzo miłej niespodzianki. Trudno stwierdzić, czy Google i Motorola od początku miały taki plan, czy też strategia uległa zmianom po prezentacji i początkach sprzedaży Moto X – liczy się efekt.

Amerykanki gigant zaprezentował smartfon bardzo przystępny cenowo, a przy tym wydajny – po raz kolejny zaakcentowano, iż użytkownik nie potrzebuje „mocnych” podzespołów w swoim telefonie i do komunikacji, pracy czy rozrywki wystarczy mu w zupełności telefon typu Moto G. Najważniejsze jest to, że szansę przekonać się do tej koncepcji będą mieli nie tylko Amerykanie: model trafi do kilkudziesięciu państw i to w różnych częściach globu. Słuchawkę będą mogli sprawdzić zarówno mniej zamożni klienci w krajach Ameryki Łacińskiej, jak i bardziej wymagający użytkownicy z Europy Zachodniej. Jeśli przypadnie on do gustu obu grupom, to Google osiągnie swój cel.

Moto G ma zadatki na to, by zostać hitem sprzedaży w nadchodzących kwartałach. Jeżeli urzeczywistni się tai scenariusz, to Motorola zyska potrzebny jej teraz rozgłos i stanie przed szansą powrotu do grona producentów liczących się z tym biznesie. Do czołówki droga oczywiście daleka, ale na początek warto opuścić ogon stawki i poprawić wyniki finansowe, by Gogole nie musiało co kwartał pompować kolejnych milionów dolarów w swój nabytek. Dobra sprzedaż, przychylne recenzje i ogólne dobre wrażenie pozostawione przez Moto G to także szansa na udaną kontynuację rodzącej się właśnie linii. Linii, która jest wielką szansą dla Motoroli i sporą dla Google. Problem polega an tym, że dla internetowego giganta jest to jednocześnie duże wyzwanie, a nawet zagrożenie.

Google, Motorola i konkurencja

Zaraz po ogłoszeniu decyzji Google, dotyczącej przejęcia Motorola Mobility, pojawiły się wyrażane głośno wątpliwości i uwagi pozostałych producentów współpracujących z Google i wykorzystujących Androida w swych smartfonach. Zapewne w kuluarach obawy te przybrały znacznie mocniejszą formę i korporacja z Mountain View musiała się mocno nagimnastykować, by przekonać partnerów, że w ich stosunkach nic się nie zmieni, a Motorola nie będzie faworyzowana, a już tym bardziej, że internetowy gigant nie zamierza tworzyć zamkniętego ekosystemu. I do pewnego momentu z Motoroli faktycznie nie robiono użytku. Można było nawet odnieść wrażenie, iż przejęcie na dobrą sprawę oznaczało koniec legendarnej firmy. Wraz z premierami smartfonów Moto sytuacja zaczęła się jednak zmieniać.

Smartfon Moto X nie był dla rynku wstrząsem. Zamiast potężnego uderzenia, Google wykonało krok. Szybko postanowiło jednak wykonać kolejny i wiele wskazuje na to, że korporacja ma określony cel i zamierza się do niego przybliżać. To zapewne nie przypadnie do gustu niektórym partnerom biznesowym. O ile bowiem na Moto X mogli oni machnąć ręką i uznać to za eksperyment w stylu pierwszego Nexusa, o tyle Moto G staje się dla części producentów poważnym wyzwaniem. Tani, wydajny i poważnie wspierany przez Google smartfon wykonany przez doświadczonych pracowników legendarnej firmy to trudny przeciwnik dla urządzeń chińskich, a nawet koreańskich czy japońskich.

Motorola Moto X / Fot. Motorola

Dwa lata temu Google zapewniało chińskich producentów (i władze Państwa Środka), że przejęcie Motoroli nie jest dla nich zagrożeniem. Po prezentacji modelu Moto G te gwarancje stają jednak pod znakiem zapytania. Tanie słuchawki Lenovo, ZTE czy Huawei zyskają godnego rywala, a nie należy wykluczać, że niedługo pojawią się kolejne smartfony z linii Moto. Przywołanym firmom zapewne i tak uda się zaproponować klientom niższą cenę, ale może to być ich jedyny atut.

Obawy prawdopodobnie wyraża także Samsung, ale Koreańczycy pracują nad własnym systemem operacyjnym (Tizen), więc mają plan B. Zwłaszcza, że nie muszą się bardzo spieszyć z jego realizacją – w najbliższym czasie Google z pewnością nie wywróci rynku do góry nogami.

Doszliśmy do sedna sprawy: smartfony z linii Moto nie dokonają przetasowania w branży w ciągu kilku kwartałów. Zdają sobie z tego sprawę zarówno decydenci Google, jak i producentów sprzętu. Tym ostatnim jest potrzebny mobilny OS internetowego giganta, ale ten kij ma dwa końce – korporacja z Mountain View potrzebuje wsparcia producentów, by móc zarabiać na ekspansji Androida. W najbliższych latach utrzyma się zatem status quo. Słuchawki Moto są jednak zapowiedzią zmian i dla niektórych firm stanowią coś w rodzaju żółtego światła. Ciekawe, jak zareagują one na to ostrzeżenie…?

Zainteresował Cię artykuł? Zobacz też inne maniaKalne felietony.

 

 

O autorze
Maciej Sikorski
 

Dzieci nie ma, w kosmosie nie był, nie uprawia alpinistyki ani innych sportów ekstremalnych, za to od lat dzieli się z maniaKalnymi CzytelniKami swoimi przemyśleniami na temat biznesowej strony sektora IT. Teksty Maćka znajdziecie również na łamach bloga Antyweb.

 

Chcesz podzielić się z nami swoimi przemyśleniami? Pisz na redakcja@techmaniak.pl. Być może i Twój wpis znajdzie się wśród maniaKalnych felietonów.

 

Maciej Sikorski

Najnowsze artykuły

  • Newsy
  • Telefony

Być może za wcześnie skreśliłem tegoroczne flagowce. Znalazłem ważny powód, żeby je kupować

Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…

21 listopada 2024
  • Gry i aplikacje
  • Newsy

Nowa darmowa gra w Epic Games Store. Jest bardzo mrocznie

Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…

21 listopada 2024
  • Newsy
  • POCO
  • Telefony
  • Xiaomi

Mamy globalne potwierdzenie POCO F7 (Pro i Ultra). Smartfony Xiaomi wkrótce w Polsce

Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…

21 listopada 2024
  • Honor
  • Newsy
  • Telefony

Spójrz na tę ślicznotkę. Cienka brzytwa HONOR nie przekroczy nawet 7 mm

HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…

21 listopada 2024
  • Newsy
  • POCO
  • Redmi
  • Telefony
  • Xiaomi

Kupisz to Xiaomi oczami i mam podobnie. Oto nowość, która trafi do Polski, w pełnej krasie

Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…

21 listopada 2024
  • Apple
  • Newsy
  • Telefony

Znam datę premiery najtańszego iPhone’a 2025 roku. Nie znam za to nikogo, kto czeka na niego w Polsce

Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…

21 listopada 2024