Pomimo znacznej ewolucji portali aukcyjnych w ostatnich czasach, komisy ze sprzętami mobilnymi wciąż mają się dobrze. Czy opłaca się w takim miejscu sprzedać albo kupić smartfona? Sprawdźcie, na co koniecznie trzeba zwrócić uwagę.
Wstęp tym razem nieco niż zwykle, bo od razu ustawiający cały tekst. Dwie szybkie odpowiedzi na dwa podstawowe pytania. Czy smartfona opłaca się w komisie kupić? Nie. Czy smartfona opłaca się w komisie sprzedać? To zależy, w jakim jest stanie i czy chcemy być stuprocentowo fair. Komisy oszukują, bo muszą. Inaczej, w świecie zdominowanym przez banalne wręcz w realizacji zakupy internetowe i portale pokroju Allegro czy OLX, szybko by wyzionęły ducha.
(Nie)czysta gra
Sprzedawcy używanych samochodów mają szeroką paletę zagrań, które wykorzystują, by produktu trefnego lub niezgodnego z opisem pozbyć się za stosunkowo wysokie pieniądze. Podobnie jest w przypadku handlarzy szeroko rozumianą elektroniką. Mimo iż generalizowanie jest niezdrowe i zawsze wśród tłumu oszustów znajdzie się jedna uczciwa dusza, to problem naciągania klientów komisów z telefonami jest powszechny. To jedna z tych sytuacji, które dzieją się nagminnie, wszyscy o nich wiedzą, ale tak naprawdę nic nie można zrobić.
Przygotowując się do pisania tego artykułu, miałem okazję porozmawiać ze znajomym, który od dobrych kilku lat pracuje w komisie z telefonami. To typ „boiskowego cwaniaka”, który z każdej sytuacji wyjdzie cały, a na dodatek uda mu się zawsze uszczknąć coś dla siebie. Informacje, które mi przekazał budzą przerażenie i przedstawiają komisy z elektroniką w bardzo złym świetle. Mimo iż miejsce, w którym on pracuje zajmuje się tylko dystrybucją smartfonów i tabletów (używanych oraz nowych), to można zaryzykować stwierdzenie, że podobne praktyki mają miejsce również w przypadku laptopów, konsol do gier czy telewizorów.
„Właściciele komisów z telefonami to bogacze. Kwoty, którymi operują są wręcz astronomiczne. Ale jak to często bywa w takich wypadkach, nie są to uczciwie zarobione pieniądze. Począwszy od sposobu pozyskiwania urządzeń, przez sposoby tuszowania ich pewnych niedociągnięć, po windowanie ceny – tu wszystko ma jakiś pierwiastek nieczystej gry. Przez wiele lat grałem półprofesjonalnie w piłkę nożną i wiem, że przeciwnika najłatwiej można wyprowadzić z równowagi poprzez niewielkie, irytujące zagrywki. Tak samo jest w komisach. Kupujesz, ekhm, przepraszam za duży cudzysłów, oryginalne sprzęty na gwarancji, a kiedy oddajesz takowy do serwisu, okazuje się, że to podróbka. Wracasz z pretensjami do właściciela komisu, ale wiesz, że wszelkie roszczenia są bezcelowe. Tak właśnie działamy.”
Gwarancja reaktywowana
Problemy z gwarancją smartfonów zakupionych w komisach są najczęściej powtarzającymi się zażaleniami na tego typu przedsiębiorstwa. Rozmawiając z właścicielami komisów kilkukrotnie usłyszałem, że „nie ważne ile zostało gwarancji danego modelu, byle coś zostało”. Jest to bowiem związane z faktem, że w komisie karta gwarancyjna ulega zresetowaniu/odnowieniu, dzięki czemu można ją wydłużyć. Tak przynajmniej wynika z tłumaczeń sprzedawców, bo w rzeczywistości takie czary-mary nie istnieją.
Producent udziela gwarancji na wyprodukowany sprzęt w ramach ograniczonej gwarancji. Zasady postępowania w przypadku zgłoszeń gwarancyjnych precyzuje sam gwarant i to on wyznacza czas gwarancji, sposób realizacji napraw i wyklucza usterki, których gwarancja nie obejmuje (uszkodzenie mechaniczne, zawilgocenie, nieautoryzowane modyfikacje). Czas gwarancji, jakim producenci zwykle obejmują dany towar to zwykle 24 miesiące, licząc od dnia zakupu urządzenia. Bardzo ważny jest jeszcze jeden zapis w regulaminach, który traktuje o tym, że okres gwarancji nie zostaje ani odnowiony, ani przedłużony z powodu odsprzedaży, naprawy czy wymiany produktu. Oznacza to, że nie ma czegoś takiego, jak „wydłużenie gwarancji” oferowane w komisach. Jeżeli chcemy sprzedać danego smartfona i słyszymy właśnie taki tekst, możemy być pewni, że później będzie on nieuczciwie wprowadzany do redystrybucji.
Nie chodzi tu bynajmniej o urządzenia typu refurbished, które pochodzą ze zwrotów lub ekspozycji sklepowych, zostają odnowione przez producenta i wystawione do sprzedaży w obniżonej cenie. Praktyka stosowana przez właścicieli komisów opiera się na kupnie smartfona, któremu kończy się gwarancja, odświeżeniu go wizualnie, podrasowaniu karty gwarancyjnej i sprzedawaniu jako nowego albo mało co używanego.
„Nie lubię uogólniać, ale gdybym miał to zrobić, to powiedziałbym, że średnio jeden na pięć smartfonów kupowanych przez komis zostaje następnie podrasowany, zafoliowany i sprzedawany jako nowy. Wszystko zależy od jego stanu technicznego i stopnia zużycia materiałów. Czasami trafiają do nas iPhone’y 4S jakby wprost wyciągnięte z pudełka, bez najdrobniejszych otarć i rys, bo cały czas były noszone w pokrowcu, na dodatek przez pedantów. Aż prosi się, by zarobić na nich trochę więcej niż są faktycznie warte. To normalne, takie metody stosują we wszystkich komisach.”
Problemy w serwisie
Pozyskane od producentów informacje wskazują, że serwisy mogą odmówić wykonania naprawy gwarancyjnej, gdy reklamowane urządzenie ma dokument sugerujący kolejną odsprzedaż i wystawienie nowych papierów do potwierdzenia takiej transakcji. Poza kartą gwarancyjną warto poprosić o paragon, bo to on będzie podstawą do weryfikacji wszelkich wątpliwości klienta (także w sądzie). Komisy często sprzedają telefony z dopiskami typu „marża”, „telefon marża”, „komis”, „telefon używany”, itd. Taki dokument może spotkać się z odmową przyjęcia urządzenia przez serwis. Paleta nieczystych zachowań komisów z elektroniką jest o wiele bogatsza.
Często zdarza się, by telefony uszkodzone są sprzedawane za cenę w pełni funkcjonalnych. Usterek, które nie uniemożliwiają działanie telefonu, ale znacznie pogarszają jego komfort, jest cała masa. Najczęściej tuszowane przez komisy są problemy z akcelerometrem i żyroskopem, które objawiają się poprzez problemy z autorotacją ekranu. Podobnie jest z niewłaściwym zarządzaniem energii, z powodu której telefon może rozładować się w kilka godzin, nawet pomimo braku intensywnego użytkowania. Telefon nie zawiesza się, ma wszystkie funkcje sprawne, ale bateria może wariować. Jedynym sposobem na zaradzenie jest częste (nawet bardzo częste) ładowanie. Kupując taki sprzęt dostajemy produkt drugiej kategorii, niepełnowartościowy. A wiele komisów potrafi wcisnąć go jakby był całkowicie sprawny.
„Historie, w których klientom są sprzedawane smartfony nie w pełni sprawne jest mnóstwo. Dla komisu ważne jest, by usterka nie była widoczna na pierwszy rzut oka – przy sprawdzaniu urządzenia na miejscu. Pod tym względem wręcz wzorcowym materiałem do oszustwa są urządzenia ze szwankującym zarządzaniem energii. Problemy mogą pojawić się dopiero po kilku godzinach korzystania z telefonu, a nawet dniach. Wtedy na wszelkie reklamacje jest za późno, a komisy nic nie robią sobie ze straszenia sądami. Naprawdę nietrudno oszukać klienta, który aż sam o to się prosi.”
Inną, choć równie problematyczną kwestią, są ceny smartfonów w komisach. O tym, że są one znacznie wyższe od tych, które sugeruje nam Ceneo (w przypadku urządzeń nowych) lub serwisy pokroju Allegro, OLX (telefony używane) chyba nikogo nie trzeba przekonywać. Niestety, sprzedawca ustala sobie bardzo wysoką marżę, przez którą kupno danego urządzenia w dobrej cenie staje się prawdziwym wyzwaniem. Oczywiście, niektóre z telefonów dostaniemy w komisie w dniu premiery, a nawet wcześniej (chodzi głównie o sample testowe przekazywane np. dziennikarzom), ale za cenę niejednokrotnie o 50% wyższą niż w sklepie! Dla przykładu, w kilku krakowskich komisach iPhone 6 i 6 Plus były dostępne już w dniu europejskiej premiery (19 września), ale w cenach o 700-1000 zł wyższych niż sugerowane przez producenta. Ktoś po prostu pojechał do Niemiec na premierę, przywiózł zestaw smartfonów i sprzedawał z ogromnym zarobkiem. Takie rozwiązanie może być korzystne, ale tylko dla osób, dla których cena nie ma kompletnie znaczenia. Muszą mieć produkt tu i teraz.
A może lepiej sprzedać?
Kupno telefonu w komisie nie jest dobrą opcją, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że za wydane pieniądze nie otrzymamy sprzętu, jakiego byśmy oczekiwali. To prosta, ale szczera zależność. Komisy z elektroniką oszukują, bo w przeciwnym wypadku ich prowadzenie byłoby nieopłacalne. Jest tymczasem bardzo rentowne, co potwierdza ich ilość w każdym większym mieście. Są w galeriach handlowych, supermarketach i wśród atrakcji turystycznych. Co ciekawe, konsumenci dosyć chętnie korzystają z ich usług.
Sprzedaż telefonu komórkowego do komisu jest warta rozważenia, ale po spełnieniu kilku podstawowych warunków. Sprzedaż telefonu nowego lub względnie nowego (1-2 miesiące) do komisu zawsze wyjdzie mniej korzystnie niż poprzez umieszczenie go na Allegro. Bardziej opłacalny jest obrót telefonami zużytymi, które już swoje w życiu przeszły. Dużą przewagą komisu nad portalem aukcyjnym jest to, że pieniądze otrzymujemy od ręki i po udanej transakcji, losy smartfona przestają nas interesować. Jeżeli urządzenie jest w dobrym stanie wizualnym, ma mało rys i uszkodzeń obudowy, to naprawdę może się udać sprzedać go za dobre pieniądze. Nawet, gdy „coś” mu dolega wewnątrz. Jeżeli nie mamy problemu z tym, że naszą transakcją niejako pomagamy w szerzeniu oszustwa, to warto się na nią zdecydować. Na Allegro zawsze ktoś nas będzie ścigał lub co najmniej wystawi negatywny komentarz za wszelkie szwindle. Właściciel komisu machnie ręką, bo sam z tym samym urządzeniem, zrobi jeszcze większy przekręt.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.