Piractwo jest zjawiskiem dobrze znanym (można wręcz powiedzieć, że powszechnym) i nadal bardzo kontrowersyjnym. Po jednej stronie barykady stoją interesy twórców, którzy tracą potencjalne zyski, po drugiej – rzesze ludzi, którzy w różny sposób argumentują nielegalne kopiowanie płatnych treści, wychodząc z założenia, że są one zbyt drogie, że kopiując nie kradną zawartości źródła tylko je duplikują, lub że piracka wersja miała służyć jedynie zapoznaniu się z produktem przed jego zakupem.
Choć obie strony tego konfliktu mają trochę racji, to do kompromisu do tej pory nie doszło, natomiast przeciwko piratom cyfrowym nieustannie wytaczane są kolejne działa, pod postacią coraz lepszych zabezpieczeń, systemów mikropłatności (które na dobrą sprawę najbardziej krzywdzą normalnych użytkowników), czy też procesów prawnych, których celem jest ukaranie sprawców.
Otwartość Androida jest czynnikiem, dzięki któremu dla wielu użytkowników jest to system jedyny w swoim rodzaju i niezastąpiony – to dzięki niej możliwa jest niemal dowolna modyfikacja interfejsu czy inne, bardziej zaawansowane działania. To właśnie ona stoi jednak za tym, że zjawisko piractwa sięgnęło także tej platformy i osiągnęło masową skalę, gdyż do skopiowania aplikacji nie trzeba łamać jej zabezpieczeń, a jedynie ominąć oficjalny sklep Google.
Problem został dostrzeżony przez liczne organizacje zajmujące się ściganiem podobnych działań, a poszukiwania jego źródeł doprowadziły do ujawnienia w 2012 roku nieautoryzowanych alternatyw Sklepu Play – Appbucket, Applanet oraz SnappzMarket. Przepełnione były one nielegalnymi kopiami gier i aplikacji, a ich odkrycie stało się przyczyną licznych aresztowań.
Po dwóch latach, w trakcie których prowadzone były liczne działania mające na celu ustalenia skali zjawiska i jego głównych winowajców, 3 listopada bieżącego roku nastąpił przełom.
Niejaki Scott Walton, 28-letni mieszkaniec Ohio, będący jednym z głównych działaczy SnappzMarketu, przyznał się do uczestniczenia w nielegalnej dystrybucji plików i obecnie czeka na wyrok. Wartość ponad miliona kopii aplikacji, dostępnych w współtworzonym przez niego serwisie, została oszacowana na 1.7 miliona dolarów. Prawdopodobnie więc wyrok w sprawie Scotta będzie dużo surowszy, niż dotychczasowe sankcje nałożone na drobnych piratów, a jego wynikiem może być nawet kara więzienia – pierwsza w historii androidowego piractwa.
Morał z tej historii każdy może wyciągnąć sam.
Źródło: PhoneArena
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Czy jest coś lepszego niż dobry telefon w świetnej cenie? Tak, aż trzy świetne modele…
OPPO zaprezentowało harmonogram wdrażania aktualizacji do ColorOS 15 z Androidem 15. Jeżeli posiadasz jego smartfon,…
Klienci PKO BP po raz kolejni są wprowadzani w błąd. To z kolei może prowadzić…
Messenger zostaje wyposażony w przydatne nowości – jakość HD w połączeniach, pocztę głosową, tła AI…
Nowego Xiaomi pokochasz za pojemną baterię i wysoką wydajność. Xiaomi Redmi Turbo 4 ujawnił część…
Ta gra to interaktywny film, który stał się niemałym hitem w oczach krytyków i graczy.…