W skrócie: im dalej telefon znajduje się od wieży nadawczej, tym więcej energii potrzebuje do zapewnienia właściwego sygnału. Trafia po drodze na sporą ilość przeszkód. Prąd inwestowany jest również w poszukiwania stacji zapewniającej większą ilość kresek.
Naukowcy z Uniwersystetu Stanforda i Defense Research Group w Izraelu opracowali technologię o dość jednoznacznej nazwie – PowerSpy. Dokonując pomiaru zużycia smartfonowego akumulatora w określonych interwałach, specjaliści byli w stanie monitorować położenie użytkowników z dokładnością nawet do 90 proc.
Co więcej, cały proceder jest legalny. Jeśli zainstalowalibyśmy aplikację wymagającą dostępu do Wi-Fi czy GPS, i program na tej podstawie zbierałby dane bez naszej zgody, to mielibyśmy podstawy do podjęcia czynności prawnych. Badanie danych baterii, z kolei, nie jest kojarzone z naszą akceptacją. Wystarczy, że taki program zainstalujemy, a on – jeśli został poprawnie napisany – zrobi swoje.
Pozwolenie na korzystanie z GPS, sieci komórkowej czy Wi-Fi jest tu zupełnie zbędne. Wystarczy wiadomość o operatorze i wykorzystaniu baterii, co zresztą udostępniamy automatycznie większości aplikacji. W tej chwili, w Google Play, znajduje się 179 programów tego typu
– twierdzą Yan Michalevsky, Dan Boneh i Aaron Schulman, specjaliści z Uniwersytetu Stanforda
Nie ma też, zdaniem naukowców, większego problemu z odseparowaniem procesów trzecich. Takie czynności, jak słuchanie muzyki, korzystanie z map czy rozmawianie przez telefon mogą być oddzielone od spożytkowania energii w związku z przetwarzaniem sygnałów od stacji operatorskich. Wystarczy raptem kilka minut, by algorytmy aplikacji nauczyły się „patrzeć przez dym”, jak ujmują to badacze. Kluczem jest natomiast wykorzystanie PowerSpy tylko wtedy, gdy użytkownik telefonu podąża określoną trasą, którą wcześniej miał już okazję przemierzyć. Jeśli znajdziemy się w miejscu nowym, osoba śledząca będzie dysponować niewystarczającą ilością danych do odpowiednio precyzyjnej lokalizacji.
PowerSpy testowano na Nexusach 4 i 5. Wyniki badań opublikowano w formie PDF-u 11 lutego 2015 roku. Dokument znajdziecie tutaj.
Cytowany przez BBC profesor Alan Woodward, specjalista od cyfrowych zagrożeń z Uniwersytetu Surrey, twierdzi, że smartfony są najprostszym i jednym z najtańszych sposobów na naruszanie czyjejś prywatności.
Te sprzęty są wszechobecne, a my nawet nie wiemy, jak łatwo – dzięki nim – można wyśledzić nasze położenie. Użytkownicy czasem zapominają, że w kieszeni noszą sprzęt wypchany przeróżnymi czujnikami – od żyroskopów, przez GPS-y, po mikrofonu i kamery. Powoli dochodzimy do etapu, gdzie jedynym sposobem na uchronienie się przed inwigilacją, jest fizyczne wyciągnięcie baterii
Ale jest jeden feler – przecież nie wszystkie smartfony na to pozwalają.
Źródło: BBC
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…