Jeżeli temperujesz swoje codzienne wydatki, planujesz wakacyjny wyjazd do pracy, a sama myśl o wydaniu ciężko uciułanego grosza na iPhone’a 6 wywołuje u Ciebie dreszcze, to nieco załagodzę Twoją ekscytację – dysponując iPhone’em 5s, a nawet iPhone’em 5, nie warto się przesiadać na najnowszą szósteczkę. Ja tak zrobiłem i mam w związku z tym pewne wątpliwości.
Kończyła mi się umowa z Playem. Pomyślałem, że skoro przez 36 miesięcy płaciłem fioletowemu operatorowi niemal stówkę każdego miesiąca, to gdy zobowiązanie będzie wygasało, tzw. grupa utrzymaniowa zaproponuje mi jakieś oszałamiające warunki. Brałem pod uwagę abonament z iPhone’em 6, ale telefon nie był dostępny na stronie operatora. Czekałem więc na superofertę, ale nic podobnego przez dłuższy czas nie następowało, a iPhone’ów jak nie było tak nie było. Złożenie wypowiedzenia nie ożywiło działu przedłużania umów. Jedyne co pani w słuchawce mogła zaoferować to obniżka abonamentu o 20 zł (wszystko no limit, 2 GB Internetu itd.).
Zainicjowałem więc procedurę przenoszenia numeru do Virgin Mobile (zawsze brakowało mi tych kilku gigabajtów, a ci dają 10 GB za 59 zł miesięcznie). Czekałem cierpliwie do pierwszego maja gdy trzeba będzie przełożyć karty SIM i będę bez ograniczeń oglądał w telefonie filmiki z YouTube’a. Wtem nastąpił zwrot akcji – Play rzucił 16-gigabajtowe iPhone’y 6. Połasiłem się więc na wersję Space Grey, zobowiązanie na 36 miesięcy, opłata początkowa 199 zł (zdążyłem przed niedawną podwyżką), abonament za 129,99 zł, 3 GB, reszta no limit, a do tego półroczne, nielimitowane LTE. Czekam więc na kuriera.
Piękny jak zwykle
No i mam iPhone’a 6. Powtórzył się coroczny scenariusz z jakim mam do czynienia od momentu zaprezentowania iPhone’a 5 – na stronie Apple’a sprzęt wygląda nieciekawie i mam ochotę marudzić, że ekipa Ive’a odwaliła fuszerkę. Natomiast po wzięciu telefonu do rąk szybko to odszczekuję, mówiąc, że to najładniejszy dotychczas iPhone. I faktycznie – duży ekran, pozaokrąglane boki, wydłużone przyciski – wszystko wygląda fajnie i elegancko. Czuć, że ma się drogie, dobrze wykonane urządzenie w rękach. Ten odstający aparat lekko odstręcza, ale o tym później.
Jako że nie biegałem po iSpotach żeby móc tylko potrzymać szóstkę w rękach, po wyjęciu telefonu z pudełka przeżyłem mały szok poznawczy. „Wow, jest duży. Jak ja mam go obsługiwać jedną ręką?” – pomyślałem. Gdzieś z tyłu głowy miałem na uwadze słowa Jobsa, jak to nie ma sensu tworzyć dużych telefonów, których nie da się obsługiwać kciukiem. Ale pomyślałem, że skoro jednak coś takiego wypuścili, to pewnie obsługa nie może być tak zła, a początkowa niewygoda jest kwestią przyzwyczajenia. Och, naiwny ja.
Wielki i niewygodny
Zanim zjawił się kurier, zacząłem czytać recenzje szósteczki. Wszyscy jak jeden mąż i jedna żona się nad nim rozczulali. W sumie się nie dziwie – pierwsze wrażenie jest naprawdę dobre. Spora część recenzentów zwracała jednak uwagę, że ten iPhone jest po prostu duży, a przez to niewygodny w obsłudze. Trochę się zaniepokoiłem, no ale trudno – do większej piątki się przyzwyczaiłem, to i do szóstki przywyknę. Moje niedoczekanie.
Mija drugi tydzień odkąd żyjemy sobie w symbiozie i wciąż nie mogę przeboleć jego rozmiarów. Codziennie staram się wypierać to przykre uczucie, ale ono z uporem maniaka powraca. Szczególnie daje się we znaki gdy jedną ręką muszę trzymać się poręczy w autobusie, a drugą – dajmy na to – klepać SMS-a. Jeżeli mam naciskać na klawiaturze przyciski bardziej oddalone w lewą stronę ekranu niż literka „D”, lub nie daj boże mam sięgać paluchem lekko powyżej połowy długości ekranu – zaczynam się stresować. Przez to, że muszę w takich sytuacjach osadzać telefon na szerokości palców, czuję, że telefon nie leży bezpiecznie w dłoni. Gdyby ktoś mnie popchnął, słuchawka najpewniej wyślizgnęłaby mi się z rąk. W takich sytuacjach z tęsknotą wspominam te niedawne czasy gdy miałem iPhone’a 5. Zresztą sama zmiana pozycji telefonu w rękach, wiążąca się z napinaniem mięśni, jest bardzo nieprzyjemna. A dłoń mam średnich rozmiarów – ani ona za wielka, ani za mała.
Wiedząc już, że prędzej czy później telefon wyląduje na betonie, z trzech powodów zdecydowałem się zaopatrzyć w silikonowy pokrowiec. Po pierwsze – jako że jest silikonowy, zmniejszę w ten sposób liczbę sytuacji, w których telefon wyślizguje mi się z ręki. Po drugie – gdy już dojdzie do upadku, to przynajmniej za bardzo się nie porysuje. A po trzecie – korzystanie z pokrowca zniweluje nieprzyjemny widok odstającego aparatu. Pokrowiec oczywiście leży w szufladzie.
Inżynierowie z Cupertino wiedzieli, że będzie problem z jednoręczną obsługą szóstki, więc zaokrąglili jej krawędzie. Istotnie polepsza to użytkowanie telefonu. Pokrowiec jednak sprawia, że wspomniany zabieg inżynieryjny jest całkowicie bezużyteczny. A brak zaokrąglonych krawędzi, w połączeniu z tarciem wywoływanym przez silikon, całkowicie uniemożliwiają manewry z iPhone’em 6 w dłoni, nie wspominając o dodatkowych milimetrach zwiększających ogólną wielkość urządzenia. Pogodziłem się z faktem, że prędzej czy później mój nowy nabytek będzie równie porysowany, co jego poprzednik.
Aparat, Touch ID, bateria, głośniczek, przycisk od trybu milczącego
Choć rozmiary szóstki mogą doprowadzać do szewskiej pasji, mimo wszystko jest to bardzo dobry telefon. Porównując go do piątki byłem zdumiony prędkością łapania fokusa w aparacie – to naprawdę odbywa się natychmiast. Choć matryca ma taką samą rozdzielczość, zdjęcia z szóstki są nieporównywalnie ładniejsze niż z piątki. Ujął mnie też tryb slow-motion – zazdrościłem tej zabawki posiadaczom iPhone’ów 5s. Różnicy między jedną lampą błyskową a dwiema nie zauważam. Ale gdyby ten aparat tak nie odstawał od reszty…
Idąc dalej – Touch ID. Na początku byłem zafascynowany. Jak nigdy nie korzystałem z blokady telefonu kodem, tak stwierdziłem, że skoro teraz wystarczy dotknąć kciukiem home’a, to dlaczego miałbym nie skorzystać z tej formy zabezpieczenia. Zeskanowałem palce, poużywałem tej funkcji dwa dni i się znudziłem. Gdy pojawia się aktywność w telefonie, to zależy mi na jak najszybszej reakcji, a korzystanie z Touch ID ją wydłużało. Stwierdziłem, że czasy mieszkania ze wścibską siostrą mam już za sobą i nie potrzebuje dłużej blokować telefonu przed innymi. A gdy jakiś hultaj postanowi mi go podprowadzić, to nadzieje związane z bezpieczeństwem będę pokładał w Znajdź mój iPhone.
Najprzyjemniejszą rzeczą jaka spotkała mnie po zamianie telefonów była bateria. iPhone’a 5 ładowałem dwa razy dziennie, a w przypadku iPhone’a 6, po wyjściu z domu ok. 10:00, przed pójściem spać ok. 23:00 mam jeszcze przynajmniej 20 proc. baterii. Wielu recenzentów skarży się na baterię w szóstce, a ja jestem nią oczarowany. Pewnie złe warunki w piątce były spowodowane zwykłym zużyciem akumulatora, ale jeżeli ktoś – podobnie jak ja – przesiądzie się z używanego przez lata iPhone’a na nową szóstkę, to będzie równie zachwycony jak ja.
W iPhonie 6 dostępny jest również nowy głośniczek. Lepiej odwzorowuje on tony niskie, a przy maksymalnym natężeniu głośności nie charczy. Jest też oczywiście głośniejszy, ale nieznacznie. W tym miejscu dodam, że iPhone 6 ma również silniejsze wibracje niż jego poprzednicy, co dla osób ciągle korzystających z trybu milczącego jest bardzo istotne.
Trybowi milczącemu też poświęcę minutkę, a w zasadzie odpowiedzialnemu za niego przyciskowi. Otóż w iPhonie 6 odstaje on bardziej niż w piątkach. Przełączanie między trybami odbywa się ze zbytnią łatwością – często po wyjęciu z kieszeni telefon ma inny tryb, niż wcześniej włączyłem. Biorę pod uwagę potencjalną wadę produkcyjną, ale póki co nie spieszy mi się do serwisu. Najpierw pójdę do iSpota i sprawdzę, czy inne szóstki też tak mają.
Działanie systemu
Clue sprawy – dlaczego nie warto przesiadać z iPhone’a 5(s) na 6 – ogólne działanie iOS-a. Nigdy nie narzekałem na jakiekolwiek lagowanie w iPhonie 5. Ba, byłem zdumiony, że z aktualizacji na aktualizację ten system wciąż działa płynnie, aplikacje od razu się uruchamiają i w ogóle jest piękne. W gierki nie gram, więc aspekt wydajności grafiki nigdy nie był dla mnie zbyt zajmujący. Jeżeli więc oczekujesz, że po przesiadce na szóstkę będziesz miał telefon-rakietę, to grubo się zdziwisz. Bo iOS jak się nie zacinał, tak się nie zacina, a animacje wcale nie są odtwarzane szybciej. Owszem, strony w Safari ładują się szybciej, Spotify uruchamia się prędzej, LTE i WiFi też lepiej działają. Ale to są różnice niezauważalne. To są milisekundy.
Warto iść na kompromis?
Kolejne dni mijają, a uczucie niewygody towarzyszące jednoręcznej obsłudze telefonu nie mija. Choć fanbojowanie i skrajne geekowanie mam już dawno za sobą, to czuję rozczarowanie, pewien niesmak. Na początku nie dopuszczałem do siebie myśli, że szóstka może być niewygodna. Wierzyłem, że się przyzwyczaję – nic podobnego nie nastąpiło. Teraz, gdy ochy i achy po wyjęciu telefonu z pudełka przeminęły i mam trochę spokojniejszy pogląd na sprawę, zaczynam zadawać sobie pytanie czy naprawdę warto było się przesiadać. Przecież iPhone 5 nie był powolnym telefonem (a w iPhone’ach 5s jest jeszcze lepiej). Wszystkie aplikacje mi działały, Apple udostępniał mi kolejne aktualizacje (i pewnie do iOS-a 10 by się to nie zmieniło) – nie byłem wykluczony przez producenta. Mogłem bez problemu obsługiwać telefon jedną ręką, czego utrudnienie w przypadku szóstki szczególnie daje się we znaki podczas podróżowania komunikacją miejską lub prowadzenia auta. Poza tym, Drodzy Uczniowie – przyznacie mi rację – telefon to główna pomoc dydaktyczna podczas sprawdzianów. Jak tu więc obsługiwać go oburącz, żeby nie przykuć uwagi nauczyciela?
Nigdy wcześniej w przypadku iPhone’ów nie musiałem iść na kompromisy. Szóstka daje nam piękny, duży ekran, pozwalający wyświetlać więcej treści naraz. Szczególnie miło ogląda się na takim wyświetlaczu zdjęcia. Ale po kilku dniach uzmysłowiłem sobie, że do rzeczy dobrych szybko się przyzwyczajamy, przestajemy zwracać na nie uwagę. I tak samo jest z wyświetlaczem. W porządku – większy ekran to mniej machania palcem. Ale powiedzmy sobie szczerze – czy to machanie jest męczące? Czy brakowało Ci kiedykolwiek miejsca na wyświetlanie stron internetowych? Potrzebowałeś dodatkowej przestrzeni na ekranie? Nie sądzę. Nawigowanie po iOS-ie zostało tak zaprojektowane, żeby takie pytania nigdy się nie nasunęły. Czy warto więc poświęcić dodatkowe machnięcia na rzecz utrudnionej możliwości obsługi telefonu jedną ręką?
Mam na uwadze fakt, że wielu ergonomię ma w poważaniu. Lwia część iUżyszkodników bezrefleksyjnie łapie się najnowszych iPhone’ów, bo są najnowsze i to wystarcza. W końcu idzie za tym pewien prestiż. Ale jeżeli ta kwestia nie przysłania Ci realnej oceny sytuacji, to pomyśl dwa razy zanim kupisz szóstkę. Pobaw się nią u znajomych, pójdź do iSpota. Zanim znowu zdecydowałbym się na zakup szóstki, wolałbym poczekać przynajmniej do październikowej prezentacji kolejnych iPhone’ów – podobno ma zadebiutować m.in. wersja z 4-calowym ekranem.
Ale nie zamienię szóstki na 5s-a. Trudno byłoby mi poradzić sobie ze specyficznym uczuciem regresji. Chyba wolę sobie wmawiać, że iPhone 6 nie jest taki niewygodny.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.