Wczoraj na łamach gsmManiaKa ukazała się recenzja HTC One M9, tegorocznego (głównego?) flagowca od tej tajwańskiej firmy. Mimo, że jest to niewątpliwie dobre urządzenie, to nie odnosi ono większego sukcesu, co zmusza producenta do zredukowania zamówienia na komponenty. Wychodzi więc na to, że kryzys HTC cały czas trwa, a ja spróbuję odpowiedzieć na pytanie: czemu Tajwańczycy ciągle nie mogą wyjść na prostą?
Marketing, a w zasadzie jego brak
Zacznijmy od kwestii, która nie wiąże się ze smartfonem jako takim, ale sposobem firmy na jego promowanie. A z tym niestety nie jest najlepiej. Aby się o tym przekonać wystarczy wybrać się do pierwszego lepszego sklepu z elektroniką. Ile produktów HTC w nim znajdziemy? Ja ostatnio będąc w jednych z nich ujrzałem tylko 1 (słownie: jeden) model HTC na wystawie i był to testowany właśnie przez nas One M9. A wokół pełno smartfonów firmy Samsung (w tym S4 w aż trzech wariantach), Microsoft, Sony czy LG. Co ciekawe tylko jeden producent miał zbliżoną liczbę wystawionych urządzeń i był to polski myPhone. Coś musi być na rzeczy, gdyż odkąd pamiętam większość moich wędrówek po takich sklepach (w różnych miastach) kończyło się takimi samymi wnioskami: udział produktów od HTC jest tam znikomy. Co prawda na stronach internetowych poszczególnych sklepów pojawia się dużo większa liczba modeli, ale wszyscy wiemy, że tzw. statystyczny Kowalski wybiera produkty na wystawie, a większość mniej lub bardziej obeznanych osób poszukuje nowego sprzętu na Allegro.
Operatorzy również nie pałają olbrzymią miłością do produktów HTC. W całej historii kontaktów z nimi, zarówno mojej osoby, jak i mojej rodziny czy znajomych, ANI RAZU nie polecano smartfonów od tajwańskiego producenta. Lista proponowanych urządzeń to słuchawki firmy Samsung, LG, Sony, Microsoft (kiedyś Nokia) czy znowu Samsung, ale na HTC jest spuszczana jakby zasłona milczenia.
Dodajmy do tego wszystkiego słabą reklamę w mediach i dzięki temu możemy z czystym sercem stwierdzić, że marketing HTC kuleje, a przecież bez tego działu sukcesu sprzedażowego odnieść nie można. Nawet spoty, w których występuje Robert Downey Junior nie napędzają sprzedaży, całkiem prawdopodobnie dlatego, że są dość ,,osobliwe”:
Co powinno w tej sytuacji zrobić HTC? Moim zdaniem rozwiązania są trzy: reklama, reklama i jeszcze raz reklama. Wzorem niech będzie koreańska firma Samsung, która jest wszechobecna w sklepach (wcześniej wspomniane trzy warianty S4 w jednym ze sklepów plus mnogość innych modeli w porównaniu z konkurencją), w telewizji czy na wielu stronach internetowych, że o ciągłym polecaniu u operatorów komórkowych nie wspomnę. Samsung w pewien sposób wykupił sobie postać reklamowej twarzy HTC, a właściwie graną przez niego postać Iron Man’a (ale powszechnie kojarzonego z tym aktorem). HTC musi iść w ślady swojego koreańskiego konkurenta właśnie na tym polu, a nie stosując jego taktykę mnożenia modeli o wtórnym wyglądzie we wszystkich segmentach rynku.
Wtórny design
Zostając przy temacie powtarzalności wyglądu urządzeń od HTC to nie da się ukryć, że projektanci w tej firmie w zasadzie od trzech lat robią to samo: zmieniają kilka szczegółów, żonglują dostępnymi materiałami (plastikiem i aluminium), a potem przez jakiś czas udają, że coś robią. Szczyt swoich możliwości osiągnęli w tym roku, tworząc niezliczone warianty w wykorzystaniem literek M, E, cyfry 9 i znaku plusa.
Dodajmy do tego wręcz bliźniaczo podobne do siebie i bardzo liczne średniaki i budżetowce, to wyjdzie nam prosty wniosek – gdzieś już widzieliśmy podobną taktykę. Mowa tu oczywiście o wspomnianym już wcześniej Samsung. Jego smartfony ze wszystkich półek cenowych od czasów Galaxy S3 wyglądały (i w zasadzie nadal wyglądają) bardzo podobnie. Ale jedno różni obie firmy: wspomniany wcześniej marketing i związana z nim siła marki, która stawia ponad powtarzalny wygląd renomę producenta wśród potencjalnych zainteresowanych, a na tym polu Samsung zdecydowanie wygrywa. Poza tym ma jeden powszechnie akceptowalny atut związany z wyglądem swoich urządzeń – fizyczne przyciski funkcyjne pod ekranem. I tu pojawią się kontrowersyjne ramki.
Ramki
Jak pokazał jeden z ostatnich artykułów Pawła, ramki wokół ekranu smartfonów to temat bardzo kontrowersyjny. Ogólnie przychylam się do tez zawartych w tekście mojego redakcyjnego kolegi, ale co do ramek w smartfonach HTC mam kilka własnych uwag.
Przede wszystkim doceniam dobre głośniki stereo (proporcjonalnie od klasy urządzenia), ale czarny pasek nad, pod i wokół ekranu bardzo razi mnie w oczy i kojarzy mi się tylko i wyłącznie z marnowaniem przestrzeni. Nie wiedzieć czemu HTC zrezygnowało ze świetnego pomysłu z One M7, gdzie na dolnym pasku umieszczono przyciski funkcyjne Androida i przeniosło je na ekran, zostawiając czarny pasek z samym logo firmy. Przestrzeń ta niepotrzebnie wydłuża urządzenia, wobec czego często nazywane są one pilotami. Pół biedy w przypadku flagowców, gdy producent stara się ograniczyć ,,barokowe ramy” do względnego minimum, ale w przypadku średniaków nie jest już tak różowo:
Tak czy inaczej czarne ramki są nieodłącznym elementem powtarzalności wyglądu urządzeń od HTC. Czara goryczy przelała się w tym roku, gdy Tajwańczycy po raz kolejny w swoim flagowcu postawili na bardzo wtórny desing. I zażądali za to sowitej zapłaty.
Cena
Urządzenia HTC, bez względu na przeznaczony dla nich segment cenowy, zawsze cechowały się wysoką ceną początkową. I to jest kolejna przyczyna słabej sprzedaży. Wszystkie wymienione wyżej czynniki powodują, że ewentualną szansą na sukces dla urządzeń HTC jest odpowiednio dobrana cena, ale to niestety nie ma miejsca. Wystarczy spojrzeć na początkową kwotę jaką przyszło zapłacić potencjalnemu użytkownikowi za One M9 (mowa o cenie 3149 zł) by stwierdzić, że tańszy był nawet podstawowy wariant Samsunga Galaxy S6! Dodajmy do tego absurdalne wręcz ceny smartfonów takich jak HTC One mini (1859 zł) czy Desire 816 (1399 zł) czasie premiery i wyjdzie nam, że HTC nie oferuje wysokiego stosunku ceny do jakości swoich urządzeń. A to przecież kolejna z podstaw sukcesu, zwłaszcza gdy przegrywa się z konkurencją w walce na prestiż marki. Podobnie ma się sprawa z jednym z najważniejszych elementów każdego smartfona – aparatem fotograficznym.
Aparat
HTC w One M7 postawiło na własne rozwiązanie w dziedzinie aparatu fotograficznego – mowa tu oczywiście o UltraPixelach. W założeniu miały one powodować wykonywanie lepszych zdjęć w ciemniejszych sceneriach i mimo że to założenie jak najbardziej się sprawdziło, to jednak umieszczenie we flagowcu matrycy o rozdzielczości tylko 4 megapikseli nie okazało się najlepszym pomysłem. Rok później HTC nadal postanowiło forsować ten pomysł (skąpiąc tym razem optycznej stabilizacji obrazu obecnej u poprzednika), ale był to ewidentny błąd, ponieważ konkurencja odjechała Tajwańczykom dwa solidne kroki do przodu.
W tym roku HTC postanowiło pójść na całość i nie dość, że przenieśli UltraPixele na przód (czyli tam, gdzie ich miejsce), to postawili na 20-megapikselowy sensor Toshiby (taki jak w Nokii Lumii 930, ale bez stabilizacji). Rezultat tego zabiegu poznaliście w naszym teście, a ja pozwolę dodać od siebie, że HTC co prawda poprawiło znacznie aparat w swoim flagowcu, ale nadal nie dorównuje on tegorocznej konkurencji w postaci Samsunga Galaxy S6 czy LG G4.
Co jeszcze jest nie tak jak trzeba?
Do całej gamy powyższych zastrzeżeń o charakterze zasadniczym dochodzi jeszcze kilka drobnostek, które jednak nie ułatwiają życia produktom Tajwańczyków. Przede wszystkim dość często smartfony HTC są wyposażone w baterie o małej pojemności (do tego niewymienne, ale to mój prywatny minus i nie musicie się z nim zgadzać) i są przy tym niewytłumaczalnie grube, stosowane w budowie plastiki są kiepskiej jakości, aluminium ma tyle samo wielbicieli co wrogów, a nie wszystkie głośniki wyglądające na stereofoniczne są takie w rzeczywistości (jak np. w Desire 620). Konferencja HTC na MWC 2015 pokazała również, że firmie ewidentnie brakuje energii, nawet aktywność polskiego oddziału HTC na Facebooku jest ospała i nie ma porównania do tej prezentowanej przez oddziały np. Sony czy Samsunga.
Kwestii związanej z problemem tegorocznego flagowca z zastosowanym w nim procesorem nie poruszam, ponieważ uważam, że większość winy za całą sytuację ponosi producent tego układu.
Firma HTC ewidentnie nie potrafi wyjść z dołka…
…w jakie samo wpakowała się dawno temu. Kolejne działania tej firmy nie dość, że jej specjalnie nie pomagają, to jeszcze przysparzają nowych kłopotów. By przetrwać Tajwańczycy muszą postawić na świeży i innowacyjny design urządzeń, najlepiej różnorodny dla smartfonów z różnych klas cenowych, dbać o dobre dopasowanie ceny urządzenia do jakości, jakie ono oferuje (zachowując przy tym konkurencyjność) oraz zadbać o swój dział marketingu (czyli z tego co obserwuję w końcu tam kogoś zatrudnić).
Raczej nie pomoże tutaj ograniczenie oferty do urządzeń powyżej pięciu cali czy wypuszczenie na rynek smartfonów z Windows 10. Muszą zajść głębsze zmiany i jakieś informacje na ten temat już się pojawiają, więc zapewne na jesieni zobaczymy co z tego wyjdzie.
Byłoby bardzo szkoda, gdyby firma z takimi pięknymi tradycjami na rynku smartfonów musiała z niego zniknąć. Ale jak to mówią – kto się nie rozwija, ten ginie. I taką właśnie ścieżką podąża HTC.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.