Wszystko wskazuje na to, że BlackBerry próbuje odrodzić się niczym mityczny feniks z popiołów. Nowa strategia sukcesu, czy zabieg w stylu: wszystko albo nic? Wysuwana, fizyczna klawiatura w nietuzinkowej formie, z Androidem na pokładzie? To może się udać!
Kiedyś to były czasy
Kanadyjska firma BlackBerry (choć wtedy jeszcze pod inną nazwą – RIM) jeszcze kilka lat temu była jednym z ważniejszych graczy na rynku mobilnym. Kiedyś władze firmy nie mogły narzekać na brak zainteresowania, sprzedawano miliony urządzeń, a wielu klientów widziało (w urządzeniach tej firmy) najlepsze rozwiązanie dla biznesu.
Dzisiaj przedsiębiorstwo BlackBerry nie jest w stanie poradzić sobie na rynku smartfonów. Musi zadowolić się udziałami w granicach 1%, będąc daleko za wielką trójką – Androidem, iOS i Windows Phone. Mimo, iż system operacyjny BlackBerry w rozwiązaniach biznesowych sprawdza się bardzo dobrze, to klienci coraz częściej sięgają po urządzenia wyposażone w bardziej popularne systemy.
Ostatnie modele, mimo iż prezentują się bardzo ciekawie, to nie są w stanie poprawić kondycji finansowej firmy. Modele: Passport oraz Classic bardzo ciepło zostały przyjęte przez tzw. potencjalny target. Pierwszy z wymienionych (Passport) sprzedano 200.000 sztuk w dwa dni. Jak na BlackBerry uważam, że to dość obiecujące prognozy.
Jest nadzieja
Jak donosi Agencja Reuters oraz Business Insider BlackBerry poważnie rozważa wyposażenie swojego następnego smartfona w mobilny system operacyjny od Google’a – Androida.
Taki zabieg ze strony firmy może sporo namieszać na rynku mobilnym. Nie wiem czy jesteście tego samego zdania, ale w moim przekonaniu debiut BlackBerry OS 10 uważam za niezbyt udany, pomimo nawet możliwości uruchamiania w tej wersji systemu aplikacji napisanych na Androida. Co gorsza, takie rozwiązanie nie przekonało znaczącej liczby klientów do zakupu urządzeń spod znaku BlackBerry.
Według doniesień, pierwszym wyprodukowanym urządzeniem ma być slider, który będzie posiadał duży, dotykowy ekran oraz fizyczną klawiaturę. To właśnie między innymi fizyczna klawiatura ma przekonać klientów biznesowych, ponieważ pozwalałaby na wygodniejszą pracę.
Jakoś mnie to wszystko specjalnie nie dziwi… Firma, który ma praktycznie nieistniejący udział w rynku smartfonów bezapelacyjnie kwalifikuje się do gruntownych zmian ponad wszelkie ryzyko.
Czy do dobry pomysł? Gorzej chyba już być nie może. Ja osobiście nie poczułem nigdy fenomenu „Jeżyny” jednak coś w tym wszystkim musi być. Jeżeli BlackBerry zdecyduje się pójść w tą stronę (co uważam za bardzo możliwe) to pamiętajmy o tym, że firma może rozwijać jednocześnie linię urządzeń z własnym oprogramowaniem dla wąskiego grona klientów, a smartfony z Androidem przeznaczyć dla innego typu odbiorców. Wilk syty i owca cała.
Gramy dalej
Co na to wszystko BlackBerry? Firma odmówiła komentarza co do wspomnianych wyżej spekulacji, podkreślając jednak, że pozostaje zaangażowana w BlackBerry 10, platformę nie mającą konkurencji, gdy chodzi o bezpieczeństwo. Taki tam… krótki, zwięzły i zrównoważony komunikat.
A propos… firma szczyci się wysokim poziomem bezpieczeństwa. Z kolei użytkownicy, niezaliczający się do grona przedsiębiorców / biznesmenów szybko pokazali, że ich potrzeby nie idą w parze z dotychczasową polityką firmy. Wydawać by się mogło, że potencjalnym, wąskim rynkiem zbytu urządzeń są (co do zasady) organizacje rządowe, wojsko etc., gdzie bezpieczeństwo danych – informacji ma priorytetowe znaczenie. Kto wie… Strach tylko wtedy pomyśleć co by było, gdyby zabrakło producenta słuchawek.
BlackBerry jak widać chce zerwać ze swoim wizerunkiem mocno niszowego producenta. Co ważniejsze, próbuje podnieść się i pokazać z dużo bardziej atrakcyjnej strony na potencjalnych klientów. Tylko, czy użytkownicy wyczekują kolejnego Androida, w nieco innej formie?
Oby BlackBerry nie podzieliło losów Nokii. Jeżeli pamięć mnie nie myli przed tzw. „oficjalnym końcem” fińskie przedsiębiorstwo wyprodukowało i wypuściło model Nokia X (z Androidem). Co z tego dobrego wyszło? Obawiam się, że… absolutnie nic.
Od siebie dodam, że jeżeli to początek zmian to jest jeszcze nadzieja. Jeżeli jednak miałaby to być pojedyncza decyzja, która pozwoliłaby firmie stanąć na równe nogi, a władzom liczyć wpływy to śmiało mogą kończyć swoje działania. Przespanych lat nie da się tak szybko odpracować i przekuć na sukces.
Inna kwestią jest to, jeśli wierzyć plotkom, to wiele firm, z Microsoftem na czele, zainteresowanych jest przejęciem przedsiębiorstwa. Czy Kanadyjczycy rzeczywiście zostaną wchłonięci przez inną firmę? Co z tego wszystkiego wyjdzie? Zobaczymy zapewne już wkrótce.
Tak czy owak, ja trzymam kciuki!
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.