Samsung Galaxy Note to seria, która zadebiutowała prawie cztery lata temu i z biegiem czasu stała się najbardziej zaawansowaną linią phabletów wśród urządzeń mobilnych. Rok do roku Samsung rozwijał ,,Notesy”, dodając do każdego nowego modelu kilka nowych funkcji, związanych zwłaszcza w symbolem tej serii – rysikiem S-Pen. To nie jest odpowiednie miejsce na ich opis, dlatego odsyłam was do naszego testu ostatniego prawdziwego (przynajmniej w moich oczach) przedstawiciela tej serii, czyli Samsunga Galaxy Note 4. Nie mówię tak dlatego, że najnowszy Note rysik ten stracił – stracił bowiem inne, także ważne funkcje.
Przede wszystkim w najnowszym ,,Notesie” zabrakło slotu na kartę pamięci. Zdaje sobie oczywiście sprawę, że pamięć wbudowana jest szybsza od jakiejkolwiek karty pamięci, ale moim zdaniem są rzeczy ważniejsze, niż szybkość przesyłania danych. Slot na karty SD daje możliwość dowolnego wręcz rozszerzenia pamięci za stosunkowo nieduże pieniądze, a na pewno znacznie taniej, niż chce tego Samsung, który za pojemniejszy wariant Galaxy S6 Edge+ żąda 400 złotych dopłaty, gdy szybkie karty pamięci o takiej samej pojemności (i od tego samego producenta) kosztują mniej więcej pięć razy mniej. Dodatkowym komfortem jest tutaj możliwość szybkiego przeniesienia danych z jednego urządzenia do drugiego przez proste i łatwe przełożenie karty pamięci.
Przeglądając w sieci opinie użytkowników natknąłem się na stwierdzenie, że 32GB pamięci może w pełni wystarczyć potencjalnemu użytkownikowi, ponieważ nie ma potrzeby kolekcjonowania w pamięci urządzenia tysiąca plików czy rożnych dokumentów. Trudno mi się zgodzić w pełni z tym stwierdzeniem, szczególnie w przypadku Samsunga Galaxy Note 5, który jest multimedialnym ,,kombajnem”, na którym konsumpcja różnorakich treści jest czystą przyjemnością – choćby dzięki świetnemu pod wieloma względami ekranowi. Wierni fani serii Note zapewne wiedzą o czym mówię, a w szczególności Ci z nich, którzy używają tych phabletów od Koreańczyków choćby do pracy. Nie mówię o tym bezpodstawnie, ponieważ sam mam kilku znajomych, dla których urządzenia z serii Note są nie do zastąpienia i służy w zasadzie do wszystkiego i w ich przypadku nawet 64GB pamięci wewnętrznej to może być za mało. W końcu Samsung Galaxy Note 5 będzie miał możliwość nagrywania filmów w rozdzielczości 4K, robienia zdjęć o rozdzielczości 16 megapikseli, odtwarzania muzyki w nieznanej dotąd jakości czy łatwego przeglądania i edytowania dokumentów – a wszystko to zajmuje naprawdę sporo miejsca, a nie każdy preferuje ciągłe przesyłanie danych na komputer czy w chmurę. Niektórzy (w tym i ja) wolą mieć wszystko przy sobie, bez stosowania kompromisów, bo za kompromisy nie płaci się ponad 3 tysięcy złotych.
W Samsungu Galaxy Note 5 zabrakło również dostępu do baterii i możliwości jej łatwej wymiany. Zapewne część z was zapyta ,,po co to komu?” (lub ,,a kiedy ostatnio wyjmowałeś/wymieniałeś baterię?”) i stwierdzi, że ,,już prawie nikt się w to nie bawi”. Cóż, jest w tym trochę racji, ale jednak dostęp do baterii w moich oczach to bardzo ważna funkcjonalność w przypadku, gdy z urządzenia chce i lubi się korzystać oraz gdy bateria zastosowana w urządzeniu ma stosunkowo małą pojemność, a tak jest w przypadku nowego Note’a. Wielu z was podnosiło głos, że brak dostępu do baterii zostanie wybaczony, gdy producent zaoferuje baterię o pojemności ponad 4000 mAh, a takie informacje pojawiły się przecież w przeciekach. Tak się jednak nie stało i w tym przypadku mamy do czynienia z pojemnością o tysiąc mAh mniejszą. Co prawda Note 5 będzie zapewne oferował przyzwoity czas pracy na pojedynczym ładowaniu, to jednak znam kilka przypadków, gdy dla użytkowników serii Note (powołuję się tutaj na przykład dwóch moich znajomych posiadaczy tych urządzeń, którzy dużo pracują w rozjazdach) wymienna bateria była ostatnią deską ratunku przed całkowitym rozładowaniem i pozostaniem bez narzędzia pracy. Mam wrażenie, że również w tym przypadku użytkownicy ,,Notesów” potwierdzą moje słowa.
Negatywnie zaskakuje również design samego urządzenia. Całość można podsumować mniej więcej tak: rozciągnięty Galaxy S6 Edge z krzywymi krawędziami przerzuconymi na plecki. Z przodu design jest charakterystycznie dla Samsunga nudny i ,,oklepany”, już od czasów S3 smartfony Koreańczyków wyglądają bardzo podobnie. Mało estetycznie wygląda również wystający aparat fotograficzny i nikt mi nie wmówi, że tego wymaga zaawansowana optyka – w LG G4 aparat nie wystaje, a samo urządzenie fotograficznie nie odstaje od flagowców Samsunga, podobnie można powiedzieć o Z3+. Oczywiście w porównaniu z poprzednikiem zmieniły się również wymiary, Note 5 jest przede wszystkim smuklejszy (oczywiście kosztem możliwości) i wydaje mi się, że nikt by nie marudził, gdyby wymiary pozostały identyczne, ale pojemność baterii wzrosła – ale to niestety nie przystaje do dzisiejszych czasów. Materiały z jakich jest wykonany nowy phablet Samsunga to nic innego jak szkło i aluminium, które wykorzystane były już (a w zasadzie dopiero) w tegorocznych flagowcach. Bardziej praktyczne od szkła na plecach jest tworzywo skóropodobne obecne w Note 3 czy 4, które nie dość, że jest trudne do zniszczenia, zabrudzenia czy zarysowania, to dodatkowo daje się zdejmować. Praktyczność znowu zeszła na dalszy plan.
Specyfikacja Samsunga Galaxy Note 5 jest wręcz bliźniacza do tej, jaką mogliśmy znaleźć w tegorocznym flagowcu Koreańczyków. Do tej pory seria Note była wyposażona znacznie lepiej niż linia S i różnice między nimi były mniej subtelne niż teraz. Tym razem, mimo faktu, że ,,Notes” tradycyjnie debiutuje kilka miesięcy po głównym flagowcu, jego parametry nie zostawiają z tyłu młodszych braci – 1GB RAMu więcej to w zasadzie żadna różnica, no chyba że urządzenie ma problem z wyciekiem pamięci. W każdym razie nie jestem pewny, czy warto byłoby dopłacać tyle pieniędzy do Note’a 5 czy S6 Edge+, gdy można mieć Note’a 4 bądź S6 Edge taniej. Szczęście w nieszczęściu w przypadku tego pierwszego urządzenia dylemat ten raczej nas ominie, przynajmniej w tym roku, ponieważ dostępność Samsunga Galaxy Note 5 jest bardzo ograniczona. A to narzuca mi pewne sugestie.
Samsung Galaxy S6 Edge+ będzie dostępny znacznie szerzej niż Galaxy Note 5, co moim zdaniem pokazuje wyraźnie, który z tych modeli jest priorytetem dla producenta. Dyktowane jest to zapewne popularnością protoplasty tego urządzenia, który odniósł znacznie większy sukces sprzedażowy niż oczekiwał tego Samsung. I chyba to otworzyło drogę dla nowego modelu, który z impetem wejdzie na rynek kosztem Note’a 5 i mam też dziwne wrażenie, że jeśli urządzenie to odniesie sukces, to Samsung prędzej czy później bez wahania zastąpi serię Note linią Edge+. A to zaczyna się układać w pewną logiczną całość.
Samsung już raczej otwarcie przyznaje, że chce być Apple, tylko że z Androidem zamiast iOS. Nasiliło się to zwłaszcza w tym roku, ponieważ S6 bardziej niż kiedykolwiek przypomina produkty z logiem nadgryzionego jabłka na obudowie i to nie tylko wyglądem, ale również ceną i rozbiciem na kilka różnych wariantów pojemnościowych. Samsung nawet specjalnie przesunął datę premiery nowych urządzeń tylko po to, by przeszkodzić nadchodzącym flagowcom konkurenta – iPhone 6s i 6s Plus pojawią się bowiem już wkrótce. Sama nazwa drugiego urządzenia dziwnie mi przypomina nazwę jednego z najnowszych phabletów Samsunga i jeśli marketingowcy Koreańczyków uważają, że ,,Plus” i ,,+” to nie to samo to grubo się mylą. A skoro obaj konkurenci mają w swoim portfolio podobnie nazywające się urządzenia to moim zdaniem nic nie stoi na przeszkodzie, by Samsung zrównał daty premiery obu wersji Edge i jednocześnie zrezygnował z ,,płaskich galaktyk” i ,,Notesów”.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…