Według doniesień amerykańskiej stacji telewizyjnej MSNBC, tamtejszy operator AT&T naraża swoich klientów na dodatkowe koszty, podając nieprawdziwe ilości przesłanych danych. Poszkodowani na tym procederze są użytkownicy urządzeń spod znaku Apple – iPhone i iPad.
W czasie dziennikarskiego dochodzenia, stacja wynajęła niezależną firmę komputerową, która zakupiła nowy egzemplarz iPhone’a oraz kartę sim w sieci AT&T. Następnie telefon został skonfigurowany tak, by wyłączyć wszystkie usługi, jakie mogłyby pobierać dane – tak przygotowane urządzenie zostawiono na 10 dni. Oczywiście w tym czasie nikt nie korzystał z smartfona, a pomimo to, w okresie bezczynności zarejestrowano aż 35 połączeń z siecią, w efekcie których pobrano pewną ilość danych. Po przyjrzeniu się większej ilości rachunków wyszło, iż sieć AT&T zawyżała średnio od 7 do 14% (w skrajnym przypadku było to aż 300%) naliczanych opłat za korzystanie z internetu. Firma zajmująca się badaniem zauważyła również, że zawsze ilość danych sumowana jest na niekorzyść klienta.
Operator broni się tym, że urządzenia marki Apple bardzo często łączą się z internetem bez wiedzy użytkownika, a samo badanie jest bezpodstawne, jako że dotyczy konstrukcji, które bez podłączenia do sieci nie spełniają praktycznie swoich podstawowych zadań. Takie tłumaczenie nie przekonało jednak 20 milionów poszkodowanych klientów, a wynajęci przez nich prawnicy już szukają przepisu, na podstawie którego można byłoby zbiorowo pozwać operatora.
Najciekawsze w całej historii jest to, że problem dotyczy jedynie urządzeń ze stajni Apple. Być może zatem winowajcą nie jest operator, ale producent, który dostarcza produkt pozbawiony możliwości wyłączenia wszystkich usług działających w tle?
Źródło: telepolis
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.