Po wczorajszej konferencji Apple emocje już opadły. Wszystko jest już jasne. Większość przecieków się potwierdziła. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi odczuciami po całej imprezie. Zobaczcie sami, co się komu spodobało, a co nas rozbawiło do łez!
Jarosław Boroński
Cały technologiczny świat szeroko otwiera oczy i nabiera powietrza, gdy tylko słychać hasło „Apple”. Cóż poradzić? Takie fakty. Inną sprawą jest to, że o większości mogliśmy przeczytać już wcześniej, jako o niepotwierdzonych plotkach: nowy procesor A9, czy chociażby o nowej wersji iPada (Pro).
Zanim przejdę do sedna widowiska, dwa zdania odnośnie całego anturażu wczorajszej konferencji. Moim zdaniem była ona… zwyczajna. Dokładnie taka, do jakiej nas (gigant z Cupertino) przyzwyczaił na przestrzeni ostatnich lat. Być może jestem upierdliwy, ale zawsze bawią mnie te przerwy pomiędzy padającymi zdaniami przedstawicieli firmy i ta próba stworzenia namiastki tajemniczości, prawie jakbyśmy byli naocznymi świadkami lądowania na księżycu. Śmiechu warte, choć (jak widać) to opłacalny scenariusz. 😉
Odnosząc się z kolei do esencji… Początek, czyli informacje dotyczące smartwatch’y ze stajni Apple – nowe modele zegarków Apple Watch, wraz z zupełnie nowymi paskami nie wzbudziły we mnie żadnych emocji. Pomyślałem sobie tylko ironicznie: „OK, to było potrzebne„.
iPad Pro to ciekawy eksperyment. Pomijając informacje o tym, że jest „szybki (szybszy), potężny (potężniejszy) i generalnie niesamowity (najbardziej amazing)” ciekaw jestem jak się przyjmie i sprawdzi, gdy emocje opadną. Na pewno nie jest to urządzenie dla mnie – nie wiem co miałbym na nim robić, a do tego jeszcze za taką cenę (która nota bene niewątpliwie u nas będzie jeszcze wyższa). Sam patent z klawiaturą nie wydaje się specjalnie nowatorski poza ewentualnym łączeniem obu urządzeń.
Jest jeszcze Apple Pencil, który pomimo ładnej prezentacji nie wydaje mi się konieczny do nawigacji – pracy. Czy np. graficy zaczną pracować na iPadzie Pro? Szczerze wątpię. To nie jest rysik, to „rewolucyjny pencil„. 😉
Apple skupiając się na nowym tablecie cichaczem przemyciło również informacje o innym urządzeniu – iPadzie mini 4, jednak w moim przekonaniu zrobione to było tak dyskretnie, że aż na siłę. Sam osobiście nie rozumiem fenomenu urządzeń spod znaku „mini”.
Co tam jeszcze było? Ach tak, nowa wersja Apple TV. Tutaj wstrzymam się od głosu z prostego powodu – nigdy nie śledziłem postępów tego urządzenia, a więc nie mogę się wypowiedzieć o nowym wynalazku. Z pewnością jednak moi redakcyjni koledzy – Mateusz i Damian będą mieli wiele ciekawego do powiedzenia w tej kwestii.
Na koniec deser, czyli wisienka na torcie – prezentacja długo zapowiadanych – odświeżonych modeli iPhone’ów.
No cóż… W tym wypadku mamy kilka zmian w stosunku do poprzedników: ekran z technologią 3D Touch, wzmocniona szyba Ion-x, Touch ID drugiej generacji i kamerę z matrycą o rozdzielczości 12 megapikseli, która pozwala na rejestrację wideo w rozdzielczości 4K. Wizja wzmocnionej szyby osłabia mnie, widząc, co dzieje na przykładzie Apple Watch’a z serii Sport (tam również zostało to zastosowane). Touch ID działało całkiem przyzwoicie, choć na pewno wymagało dopracowania – punkt dla Apple. 4K? Dla mnie wciąż wynalazek „przyszłości”.
Tak czy inaczej pewne było to, co ostatnio napisał Aleksander: „Nieważne jaki będzie najnowszy iPhone, i tak kupią go miliony„. Nie sposób się z tym nie zgodzić…
Mateusz Kozielski
Wszyscy czekaliśmy na konferencję Apple. Część z nas, by wiedzieć na co odkładać pieniądze, część, aby wiedzieć co wyśmiać. Jak już wspomniał Jarosław, emocje opadły i wszystko stało się jasne. Czy było warto czekać na tę konferencję? Czy było warto poświęcić czas na obejrzenie jej? Moim zdaniem nie. Konferencja, ani produkty mnie nie porwały. Nie miały czym.
Zanim skupię się na samych urządzeniach, osobny akapit poświęcę samej konferencji. Mnóstwo tam było pustosłowia i populizmu. Zupełnie, jakbym oglądał konwencję polskiej partii politycznej. Nasi politycy najwyraźniej uczą się od Apple Tak, jak na politycznym wiecu mnóstwo jest osób z młodzieżówek partii, które klaszczą bo tak wypada, tak samo na konferencji Apple było mnóstwo pracowników tej firmy. Sam Cook o tym wspomniał. Jedna wielka farsa. Część z Was powie, że konferencje wielu producentów dokładnie tak wyglądają. Zgodzę się. Tyle, że to Apple, a Apple zawsze było stawiane za wzór. Teraz stoi w szeregu.
Najwięcej do powiedzenia mam o iPadzie Pro, gdyż to ja na tabletManiaKu relacjonowałem na żywo jego debiut. O samym urządzeniu wiedzieliśmy już wiele wcześniej za sprawą przecieków. Według Apple, urządzenie jest jedyne w swoim rodzaju – moim zdaniem jest kopią. Tak, dobrze czytacie, to zwykła kopia linii Surface od Microsoftu z iOS na pokładzie i kilka gramami „emejzingu”. Cienka klawiatura? Jest. Widok dwóch aplikacji obok siebie? Jest. Rysik? Jest. O zgrozo! Rysik niezgody, czyli Apple Pencil. Rysik, którego bateria wytrzymuje około jednego dnia. Rysik, który jest sprzedawany osobno. Rysik, który jest ucieleśnieniem idei z której tak wielokrotnie kpił Steve Jobs. To właśnie on przy prezentacji iPhone pytał retorycznie „kto chce rysik”? Cóż, jak widać panie Jobs, pańska firma chce. Firma, która kiedyś wyznaczała trendy, którą z taką lubością kopiowano, sama zaczyna kopiować. Oczywiście wszystko okraszając marketingowym bełkotem i mnóstwem „emejzingu”. Co do samego tabletu, jako do kopii Surface, nie mam większych zastrzeżeń. Czy jest warty kupna? Trudno na ten moment powiedzieć.
iPhone. Srebra rodowe Apple. Cóż. iPhone 6s jest tym, czym miał być. Następcą swojego poprzednika, który ma kilka ciekawych, nowych funkcji. Nie jest żadną rewolucją i tak też miało być. No chyba, że za rewolucję uznamy zastosowanie mniejszej baterii względem poprzednika. Ot, poprawny smartfon, który sprzeda się w milionach sztuk, bo ma jabłko na obudowie. Podejrzewam, że gdyby było tam jakiekolwiek inne logo, szybko byśmy o nim zapomnieli. Smutne, ale jakże prawdziwe.
A reszta? Cóż, trudno powiedzieć by nowe paski, czy warianty kolorystyczne Apple Watcha zrobiły na mnie wrażenie. Jarek pomyślał sobie ok, to było potrzebne, ja sobie pomyślałem: „kończże, ileż można?”. Sporo czasu konferencji poświęcono nowej generacji Apple TV. Kilka ciekawych usprawnień, jak lepsza wyszukiwarka, nowy pilot z dotykowym panelem. Wreszcie można pograć na niej w gry. Wygląda to ciekawie i muszę przyznać, że to nie iPad Pro, ani nawet iPhone 6s, a właśnie nowe Apple TV wywołało we mnie najbardziej pozytywne odczucia. Ale znowu bez rewolucji.
Przez cały wieczór, w żadnym momencie nie miałem ochoty wykrzyknąć „ożeż! Jakie to fajne!”. Myślę, że za wcześnie wyrokować, że „Apple się skończyło”. Ot, mieliśmy poprawną konferencję na tle wielu innych, bardzo dobrych, które stawiano za wzór. Oczywiście, jest to tylko i wyłącznie moje, mocno subiektywne zdanie. Może za rok będzie lepiej?
Damian Kucharski
Oglądając i relacjonując wczorajszą konferencję Apple miałem nieodparte wrażenie, że wiele osób robiących dokładnie to samo siedzi przed komputerami mniej więcej w takim stanie:
Staram się być odporny na wszelkie zagrywki marketingowe, dlatego pozwolę sobie nie piać z zachwytu tam, gdzie nie jest to konieczne. Ale jedno muszę przyznać – konferencja została przeprowadzona perfekcyjnie, Apple powinno organizować szkolenia dla pozostałych producentów i ich oddziałów marketingowych. 🙂
Jak już kiedyś wspomniałem jestem zadeklarowanym gsmManiaKiem, dlatego moimi bohaterami wieczory były dwa urządzenia – iPhone 6s i 6s Plus – które okazały się innowacyjne tak, jak na Apple przystało. 3D Touch, Live Photo, rozjaśniony ekran jako lampa błyskowa, nagrywanie w rozdzielczości 4K czy nawet mniejsza bateria niż w poprzedniku – wszystko to gdzieś już kiedyś widziałem. Ale przecież wszyscy doskonale wiemy, że gigant z Cupertino pod względem marketingu jest niepokonany. Przecież nikt inny nie potrafi tak dobrze jak Apple sprzedać na nowo to, co inni wymyślili dawno temu. To istota tego czegoś, co zwykło się nazywać ,,emejzingiem”.
Jeżeli miałbym wskazać co w nowych iPhone’ach najbardziej mi przeszkadza, byłyby to dwie rzeczy. Po pierwsze nie wiadomo czemu Apple z uporem ManiaKa trzyma się 16-gigabajtowej pamięci wbudowanej w najtańszym wariancie swoich smartfonów (a może już phabletów?), co kiedyś może i było wartością wystarczającą, ale możliwość nagrywania filmów w rozdzielczości 4K powoduje, że jest to wartość śmiesznie niska. Oczywiście jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze, ale nie jest to oficjalne stanowisko firmy, więc może powód jest zupełnie inny. 😉 Drugą kwestią jest ponowne poskąpienie optycznej stabilizacji obrazu dla standardowej wersji nowego iPhone’a, bowiem nie wszyscy chcą 5,5-calowej patelni, ale każdy chciałby mieć piękne i nierozmazane zdjęcia czy nietrzęsące się wideo. Jak na razie tylko marudzę, więc może przejdźmy teraz do tego, co mi się w nowych iPhone’ach podoba.
Przede wszystkim cieszy podwojenie pamięci operacyjnej RAM. Co prawda nie jest to jeszcze potwierdzona informacja, ponieważ na konferencji akurat tymi cyferkami się nie pochwalono, ale wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują na 2 GB RAMu. I bardzo dobrze, bo tej wartości nigdy za wiele, bez względu na system operacyjny – płynność płynnością, ale wielozadaniowość znacznie się poprawi. Ewentualnych użytkowników nowych flagowców Apple powinno również ucieszyć wzmocnione aluminium, zwłaszcza wszystkich zainteresowanych iPhonem 6s Plus po wiadomych problemach z zeszłego roku. Za to Apple już może się cieszyć wynikami sprzedażowymi swoich iSmartfonów, bo co by się nie działo, sukces mają zagwarantowany.
Pozostałe iNowości niezbyt mną wstrząsnęły, a jak już to w delikatnie negatywnym sensie. Apple TV dotyka tego aspektu życia, który jest dla mnie przeszłością – telewizji nie oglądam prawie wcale, dlatego wszelkie nowinki z nią związane są poza obszarem mojego zainteresowania. Ale jednego jestem pewien: nic mi nie zastąpi kilku chwil główkowania nad próbą rozpoznania twarzy w oglądanym właśnie filmie, nawet mogąca sprawdzić to w internecie Siri. Jeszcze słabiej niż telewizja działają na mnie wszystkie wearables, dlatego poświęciłem część konferencji skupioną na Apple Watchu na przyjemniejsze czynności. Więcej uwagi skupiłem na iPadzie Pro, który generalnie zapowiada się na bardzo ciekawe urządzenie (choć sam preferuje mniejsze tablety), o niespotykanej do tej pory wydajności i z kilkoma niezłymi bajerami. Ale zastanawia mnie jedna rzecz: kiedy rysik przestał być zły? Doskonale zdaje sobie sprawę, że według Apple jest to Pencil, ale jaka jest rzeczywistość i jakie było zdanie na ten temat świętej pamięci S. Jobsa wszyscy wiemy. Cóż, dziwnymi drogami chodzi Apple.. Jaką drogą pójdą w przyszłym roku?.
Szymon Marcjanek
Moi redaKcyjni koledzy wyrzucili z siebie sporo znaków, ja dla odmiany więc napiszę tym razem krótko. 😉
Pomijając nieludzkie stężenie słów „magic” i „amazing” i nie zwracając uwagi na powtarzane do znudzenia, socjotechniczne „najbardziej zaawansowany technologicznie” iSprzęt, konferencja Apple była w mojej opinii całkiem udana. Zobaczyłem to, co zobaczyć chciałem – kilka nowych, fajnie zaprezentowanych produktów, które (nie mam co do tego cienia wątpliwości) sprzedawać się będą znakomicie.
Gwiazdą wieczoru był dla mnie iPad Pro. Jak już wspominałem wcześniej przy okazji wpisu Mateusza, Apple nie jest pierwszym producentem, który odnalazł 12- czy 13-calowe ekrany w tabletach (przykładem niech będzie znakomity Surface 3), ale to właśnie Apple ma szansę spopularyzować tę przekątną wśród maniaKów gadżetów. I najpewniej zrobi to, bo siłą Amerykańskiego Jabłka jest właśnie niepowtarzalna umiejętność sprzedawania każdego rozwiązania, nie ważne jak niepotrzebne mogło by się ono wydawać wcześniej.
A że Jobs by tego nie pochwalił? Cóż, Jobsa już z nami nie ma – czas się z tym pogodzić, i zacząć oceniać Cooka i Apple za to, co robi teraz, nie za to, co robiło kiedyś.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.